W piątkowy wieczór (16.09.23) na Wratislavii Cantans 58 wystąpił Estonian Philharmonic Chamber Choir pod dyrekcją swojego założyciela Tõnu Kaljuste. Chór wykonał utwory dwóch kompozytorów:
Cyrillusa Kreeka: Unes nägin; Mis sa sirised, sirtsukene?; Kuula valgusest imelist juttu; Hällilaul; Nõmmelill; Laulja; Sirisege, sirbikesed; Undsel ilmal lätsi ma; Talvine õhtu; Jaan läheb jaanitulele; Meie err; Maga, maga, Matsikene
Veljo Tormisa: Eesti kalendrilaulud: IV. Kiigelaulud; III. Vastlalaulud; V. Jaanilaulud
Na bis było jeszcze jedno z opracowań psalmów Kreeka.
Estoński Kameralny Chór Filharmoniczny został założony w 1981 roku i od tego czasu stał się znany na świecie. Zespół nagrał wiele płyt z muzyką chóralną, zwłaszcza z utworami estońskich kompozytorów, takich jak Arvo Pärt i Veljo Tormis. Chór zdobył nagrody Grammy za najlepsze wykonanie chóralne: w 2007 roku za Da pacem Arvo Pärta i w 2014 roku za Adam’s Lament tego samego kompozytora. W 2018 roku otrzymał prestiżową nagrodę Gramophone za nagranie Magnificat i Nunc dimittis Arvo Pärta oraz Psalms of Repentance Alfreda Schnittkego pod dyrekcją Kasparsa Putniņša.
Zespół występował i występuje na wielu festiwalach muzycznych i w znakomitych salach koncertowych na całym świecie, takich jak BBC Proms, Mozartwoche, Hong Kong Arts Festival, Salzburg Festspiele, Edinburgh International Festival, Sydney Opera House, Royal Concertgebouw w Amsterdamie, Versailles Opéra Royal, Palau de la Musica w Barcelonie, Lincoln Centre i Carnegie Hall w Nowym Jorku czy Walt Disney Concert Hall w Los Angeles. Szła za tym współpraca z wieloma wybitnymi dyrygentami, takimi jak Claudio Abbado, Helmuth Rilling, Eric Ericson, Ward Swingle, Neeme Järvi, Paavo Järvi, Nikolai Alekseyev, Olari Elts, Gregory Rose, Andrew Lawrence-King, Roland Böer, Frieder Bernius, Stephen Layton, Marc Minkowski, Christoph Poppen, Sir Colin Davis, Michael Riesman, Louis Langree, Paul McCreesh, Gustavo Dudamel i inni. Oczywiście dyrygentom towarzyszyły często ich orkiestry.
Nie mniej zasłużony jest założyciel chóru Tõnu Kaljuste. Nagrody Grammy zdobyte przez Estoński Kameralny Chór Filharmoniczny wypunktowały te właśnie nagrania, gdzie dyrygentem był sam założyciel chóru. W 2019 roku Tõnu Kaljuste otrzymał też Międzynarodową Nagrodę Muzyki Klasycznej za nagranie symfonii Arvo Pärta z NFM Filharmonią Wrocławską dla sławnej bawarskiej wytwórni ECM. Również dla mnie to bardzo ważne nagranie, gdyż przekonało mnie do twórczości Pärta ukazując jego ewolucję stylistyczną w stronę „uduchowionego minimalizmu”. Podobny zabieg mogą wykonać na przykład konserwatywni miłośnicy malarstwa, aby zrozumieć abstrakcjonizm geometryczny Pieta Mondriana. Zamiast sięgać od razu po dojrzałe dzieła, mogą zacząć od Mondrianowskiego syntetyzmu.
Wratislavia Cantans gościła zatem prawdziwe gwiazdy z Estonii. I rzeczywiście, brzmienie chóru było niezrównane. Cudowna barwa wszystkich głosów, umiejętnie dobierana dynamika poszczególnych fraz i akcentów, znakomite solówki poszczególnych głosów w chórze. Zespół nie tylko śpiewał świetnie, ale nadawał wykonywanej muzyce szczególny nastrój i wyraz, a czynił to naturalnie, z onieśmielającą wręcz łatwością.
Cyrillus Kreek, od którego dzieł zaczął się koncert, urodził się 3 grudnia 1889 roku a zmarł 26 marca 1962 roku. Przyszedł na świat w Võnnu, należącym wtedy do Imperium Rosyjskiego, a zmarł w Haapsalu. Był nie tylko kompozytorem, ale też dyrygentem chóralnym. Zebrał i opracował wiele estońskich pieśni ludowych przyczyniając się do budowania i odnowy artystycznej świadomości Estończyków.
Myśląc o Estonii myślę także o Finlandii. Wprawdzie Finowie i Estończycy nie mogą się porozumiewać z równą łatwością co Czesi, Polacy i Słowacy na przykład, jednak ich unikalne na tle Europy języki są ze sobą wyraźnie spokrewnione, podobnie jak niektóre elementy ich kultur. Nie jest zatem dziwne, że wiele nagrań estońskiego chóru zostało dokonanych dla fińskiej firmy Ondine. Ta firma została założona w 1985 roku w Helsinkach przez Reijo Kiilunena. Na 600 płyt Ondine od około 8% do 12% to nagrania dzieł kompozytorów z Estonii. Sam kupiłem po koncercie na jego pamiątkę The Sound of Wings Tõnu Kõrvitsa, oratorium poświęcone pionierce lotnictwa Amelii Earhart. Ten powstały w 2022 roku utwór okazał się wspaniałym dziełem, a na płycie Ondine wykonują go zespoły założone przez Tõnu Kaljuste, kameralny chór i orkiestra.
Estonia to niewielki kraj z niewielką ilością mieszkańców, a jednak jej wpływ na światową muzykę klasyczną pochodzenia europejskiego (bo istnieją też klasyczności indyjskie, indonezyjskie, chińskie, japońskie, tureckie, perskie, arabskie…) jest całkiem spory. Nie wiadomo do końca, co odpowiada za ten fenomen, ale za jedno ze źródeł tego imponującego rozkwitu uważa się bogate tradycje ludowe Estończyków, do których chętnie nawiązują estońscy kompozytorzy. Takim ludowym kalejdoskopem były już zaprezentowane na koncercie dzieła Kreeka (choć kompozytor ten słynął przede wszystkim ze znakomitej muzycznej interpretacji psalmów), ale ludowa geneza przyświecała w szczególności dziełom drugiego zaprezentowanego przez Estoński Kameralny Chór Filharmoniczny kompozytora, czyli Veljo Tormisa.
Swoje cykle przedstawione w NFM ubrał on wokół dwóch grup śpiewów, pieśni kalendarzowych – na grupie pieśni wielkanocnych i pieśni zapustowych. Pieśni Janowe w ujęciu estońskim nijak się mają do chrześcijańskich wierzeń, widoczne są w nich raczej mocne akcenty dawniejszego politeizmu. Jaan jest tu jakby bogiem nocy wielkanocnej, obdarzającym rolników swoim bezpośrednim wsparciem. Wypada oczywiście w tym momencie podziękować organizatorom Wratislavii za udostępnianie treści pieśni w tłumaczeniu na polski na ekranach. Nie sądzę, aby wielu słuchaczy znało biegle estoński…
Obok tajemniczego i potężnego Jaana w tych pieśniach ważną rolę pełni huśtawka, która ożywa w nich w surrealistyczny sposób stając się niekiedy żywą osobą. Okazuje się, że huśtawka ma ważne znaczenie w estońskim folklorze, gdzie jest symbolem życia, radości, wolności i odnowy. Huśtawka była częstym elementem estońskich świąt i obrzędów, zwłaszcza związanych z przesileniami pór roku i cyklem rolniczym. Huśtawka symbolizowała również kontakt z siłami natury i duchami przodków.
Huśtawka była zatem nieodłączną częścią estońskiego święta Jaanipäev, czyli Nocy Świętojańskiej, obchodzonej 23 czerwca. W tym dniu ludzie budowali wielkie ogniska i huśtawki, na których bawili się całą noc, śpiewając pieśni i opowiadając historie. Huśtawka miała zapewnić płodność i zdrowie dla ludzi, zwierząt i roślin.
Huśtawka opuszczała jednakże krainę świąt świętojańskich i pojawiała się przy innych okazjach, takich jak wesela, pogrzeby, dożynki czy urodziny. Huśtawka miała moc łączenia ludzi z różnych pokoleń i społeczności, a także zmarłych z żywymi. Huśtawka była także miejscem miłosnych spotkań i zalotów.
Nie dziwne jest zatem, że huśtawka jest często obecna w estońskiej literaturze, sztuce i muzyce jako motyw folklorystyczny lub metafora. Na przykład, znany estoński pisarz Andrus Kivirähk napisał powieść pt. Rehepapp ehk November (Listopadowe porzeczki), w której huśtawka jest jednym z głównych elementów fabuły. Powieść opowiada o życiu wiejskim w Estonii pod koniec XIX wieku, pełnym magii, humoru i dramatu. Powieść została zekranizowana w 2017 roku przez reżysera Rainera Sarneta.
My jednak mieliśmy dwie huśtawki – muzyczną i poetycką. I trzeba przyznać, że muzyka Veljo Tormisa w kongenialnym wykonaniu wywoływała na słuchaczach gigantyczne wrażenie. Z jednej strony mogła trochę podburzać prostotą, archaiczną ludową prozodią. Gdy jednak chciałem już machnąć na to ręką, jak na „pięknie śpiewane nudy”, nagle w muzyce pojawiały się prawdziwe klejnoty. Niezwykłe progresje i wysmakowane, jakby neogotyckie, asymetryczne zestawienia głosów. Była to prawdziwa uczta dla ucha, a i same pieśni Janowe i huśtawkowe dobrane zostały tak, aby stwarzać prawdziwy mikrokosmos zdarzeń i emocji.
Veljo Tormis odszedł od nas stosunkowo niedawno, bo w 2017 roku. Ten urodzony w 1930 roku kompozytor był jednym z głównych budowniczych estońskiego muzycznego fenomenu. Napisał ponad 500 utworów chóralnych, z których niektóre borykały się z radziecką cenzurą, jednak większość przechodziła bez zastrzeżeń. W końcu ludowość była jednym z fetyszów socrealizmu. Lecz estońska ludowość muzyczna mało miała wspólnego z taplaniem się w płytkiej neoklasycystycznej estetyce ziejącej u tak wielu twórców socrealizmu nudą sztucznej demokracji i sztucznego postępu. Tak powstał muzyczny świat, dla którego drogę na światowej scenie muzyki klasycznej przetarł Arvo Pärt. Nie ulega jednak wątpliwości, że w Estonii nie jest on samotną gwiazdą wyrastającą z bylejakości.
To był bardzo piękny koncert. Polecam gorąco nagrania Estonian Philharmonic Chamber Choir dla ECM i Ondine!