Erich Fromm (1900 – 1980) to amerykański psycholog, filozof i intelektualista pochodzenia niemieckiego, który musiał emigrować z Niemiec w latach 30-tych XX wieku przed nazistowską praktyką i niemieckim nacjonalizmem za ocean. Uznany jest powszechnie za jednego z największych humanistów minionego stulecia. Jego przenikliwość i uniwersalizm do dzisiejszego dnia porażać mogą celnością oraz profetyzmem. W latach 60- i 70-tych ub. wieku Fromm wygłosił serię wykładów, głównie w Europie, zgromadzonych później w licznych wydaniach kompilacyjnych. W naszym kraju wydano je dopiero w ostatnich latach i pozostawiając owe teksty i przekazywane tymi wykładami tezy bez jakiejkolwiek refleksji intelektualnej czy dyskusji nad autentycznością i realizmem tego co pół wieku temu mówił E.Fromm. I nie chodzi tu o język czy zakres pojęciowy jakim – ze zrozumiałych względów – ów niemiecko-amerykański uczony się posługuje lecz o trafność diagnozy zagrożeń jakie wówczas pokazywały się dopiero na horyzoncie zachodniej cywilizacji związanych z technologicznym rozwojem i propagowanym przez nachalną reklamę konsumeryzmem, z kierunkiem rozwoju naszej cywilizacji jaki Thomas Hobbes określił mianem „wojny wszystkich ze wszystkimi”, a tworzonym przez totalną konkurencję, przez rynek traktowany jako totem czy fetysz, przez brutalną maksymalizację (i optymalizację) wydajności pracy.
Żyć – to myśleć
Erich FROMM
Świadomość bycia człowiekiem – mówi Fromm – nie może się wiązać z posiadaniem jak największej ilości dóbr materialnych. A tak – jak ów myśliciel przewidywał – się współcześnie stało, gdyż taki model lansował i lansuje powszechny współcześnie neoliberalny model funkcjonowania człowieka. To wypadkowa sytuacji gdy korporacyjno-globalny kapitalizmu wsparty medialną manipulacją (reklama) zapanował na świecie niepodzielnie. Fetysz własności prywatnej uczynił „……nas tak głupimi i częściowymi” sprawiając, że „… obiekt jest nasz tylko wtedy, gdy go posiadamy, gdy istnieje dla nas jako kapitał lub gdy jest bezpośrednio zjadany, wypijany, ubierany, zamieszkany itd. Krótko mówiąc: w jakiś sposób utylizowany”. Fromm zajmuje wyraźne, w duchu humanizmu zachodnio-europejskiego, stanowisko będące osnową ideową tego co nieść sobą miała Unia Europejska. Staje się ów duch centralnym pojęciem jego wykładu. Mamy do czynienia z humanistycznym socjalizmem, humanistyczną nauką, humanistycznym społeczeństwem industrialnym, humanistycznym zarządzaniem, humanistyczną etyką, humanistyczną utopią. Na tej bazie widać wyraźnie wspólnotowy, gatunkowy, globalny sposób patrzenia na człowieka jaki reprezentował Erich Fromm w ostatnich dwóch dekadach swego życia i w swej pracy intelektualnej. Bo „……Wszystko co się liczy to tylko człowiek”. Człowiek nie jako egoistyczna, zadufana w sobie, egotyczna jednostka, ale świadoma swej wspólnotowości osoba ludzka, pełna zrozumienia dla interpersonalnych stosunków tak ważnych dla permanentnego „uczłowieczania człowieka” i kreowania świata w stronę rzeczywistości bardziej ludzkiej.
W tej właśnie konwencji, genialnie i niezwykle frapująco na tle tego z czym mamy do czynienia w tej materii dziś na świecie, prezentują się przemyślenia Fromma, poświęcone relacjom i związkom – duchowym, intelektualnym, naukowym – nawet rzec by można symbiozy, dorobku dwóch jakże różnych ludzi, pochodzących z jakże różnych epok (choć urodzonych na niemieckiej ziemi), gigantów filozofii niemieckiej tak płodnej dla myśli i kultury europejskiej: Mistrza Eckharta i Karola Marksa. Obu tych gigantów europejskiej myśli humanistycznej, myśli pro-osobowej, myśli promującej człowieka jako świadomej jednostki i osoby ludzkiej dzieli ponad 500 lat dziejów Europy; lat burzliwych, krwawych, dramatycznych i tragicznych. Lecz mimo to Fromm błyskotliwie potrafi pokazać jaka bliskość pojmowania osoby i jej dylematów, egzystencjalnych lęków, na bazie relacji jednostka vs wspólnota czy alienacji osoby z owej wspólnoty (pod wpływem różnych zjawisk czy procesów) tkwi w dorobku obu tych filozofów i myślicieli. Jaka jest wspólnota spojrzenia na egzystencję człowieka, świadcząca o rudymentach tego co zwiemy „europejskością”.
Przywołując Eckharta w kontekście zrębów filozofii Marksa Fromm pisze: „Wszystko co się liczy to człowiek, proces jego wewnętrznego wyzwolenia, jego wysiłki by stać się sprawiedliwą istotą”.
Zaskakuje przenikliwość niemieckiego intelektualisty gdy podczas jednego z wystąpień (na temat relacji mieć i być) przeprowadza porównanie obu koncepcji na bazie ponadczasowości pojęcia utopii oraz pewnej wersji mistycyzmu stanowiącej określoną wizję funkcjonowania człowieka. To także określona perspektywa interpretacji dziejącej się obok nas historii. A utopia – co warto zauważyć – to także jest pewna psychologizująca teoria dotycząca organizacji społecznej.
Obaj – Eckhart i Marks – mówią innymi językami, obaj używają różnych pojęć bo tak musi być, gdyż dzieli ich właśnie te ponad 500 lat historii, ale esencja ich myśli jest tożsama. I to jest wielka zasługa Fromma, umiejącego tę istotę pokazać i objaśnić. I to również wielka wartość jego wykładu. Ale wartość tkwi też w owej holistycznej perspektywie europejskiej myśli, europejskiej kultury jaka ukazuje się nam w świetle tego co Fromm nam chce przekazać. Co do nas mówi.
Fromm stwierdza: „Dziś jest w każdym z nas odrobina Eichmanna” co po doświadczeniach II wojny światowej, Holocaustu i innych okropności jakie zafundował światu XX wiek światu i ludzkości (warto mówić w tym miejscu o zbrodniach japońskich militarystów podczas działań wojennych w Azji i na Pacyfiku, o których jakby mniej się pamiętało dziś, w II dekadzie XXI wieku) ma swoiste znaczenie. Zresztą banalność zło niesie sobą od wieków. Banalności tego co jest zadawane człowiekowi przez drugiego człowieka. Eichmann to bowiem zwyczajny, banalny, szary człowiek epoki industrialnego, masowego społeczeństwa. Porządny – w codziennym, „szarym”, zwyczajnym życiu – obywatel, wychowujący bogobojnie gromadkę dzieci, chodzący co niedzielę do kościoła, płacący regularnie podatki, dający datki na zbożne (bo dobroczynne) społecznie cele (czyli praktykujący czynnie jałmużnę), posiadający rozległe zainteresowania kulturalne, nie kontestujący władzy, uczestniczący w wyborach i życiu codziennym lokalnej społeczności itd. itp. Człowiek bez wyrazu ale i bez wyraźnie określonych poglądów.
W naszej polskiej zaistniałej dziś sytuacji (ale nie tylko gdyż fundamentalistyczny prozelityzm szerzy się nadspodziewanie – i to jest niebezpieczne – szeroko w dzisiejszym świecie) warto przypomnieć stosunek Fromma do wiary religijnej i jej szerzenia jako nawracania Innego na swoją Prawdę (bo monoteizmy tylko tak traktują wiarę w swojego boga). Ponieważ o bogu i jego wielkości – dla wiernego – świadczą „tylko indywidualne doświadczenia więc tym samym wiara może być wyłącznie indywidualną kwestią, humanistycznym, wolnym wyborem” to w takim razie niedopuszczalnym jest z jakichkolwiek pobudek szerzenie wiary religijnej w formie misji, w formie prób zbawiania kogokolwiek. Prozelityzm jest wrogi osobowości: wolnej, pluralistycznej, świadomej swego jestestwa. Decydującym elementem są tu względy humanistyczne, etyka, moralność, szacunek dla godności drugiego człowieka. Człowieka przez duże C.
Jeśli o bogu i wierze religijnej świadczyć ma tylko indywidualne doświadczenie wyznawcy a nie zapewnienia hierarchów danej instytucji religijnej, dokumenty, dogmaty czy nauka, to w takim wymiarze owa wiara religijna nie potrzebuje żadnego, zewnętrznego sztafaża. Pozostaje subiektywnym, humanistycznym, wolnym i pluralistycznym wyborem każdej jednostki. Wierzyć lub nie, w co wierzyć – jest tu sprawą drugorzędną.
Fromm pokazuje jak zbiorowości – wszelakie – potrafią niewolić pojedynczego człowieka i jakie to formy może przybierać: zakazy, konwenanse, określone stosunki społeczne i wynikające stąd zależności polityczne, kulturowe, ekonomiczne, religijne itp. Znów widać tu wyraźnie jego fascynacje marksizmem, a w tle i myślą Mistrza Eckharta. Gdy zagłębiamy się w to co oni zostawili nam w swym dorobku, gdy nachodzi nas jednocześnie refleksja humanistyczna i holistyczna zarazem (oparta o współczesne doświadczenia w tej mierze), widzimy jak myśl europejska jest tym paradygmatem przesiąknięta, zainfekowana, jak te antynomie (jednostka – zbiorowość) rzutują na kondycję tak osób jak i wspólnot. To dorobek m.in. Levinasa, Bubera, Rosenzweiga, całej filozofii dialogu oraz nurtu zwanego egzystencjalizmem. Oczywiście dojść do takich wniosków można jedynie czytając i analizując ten dorobek w kontekście historii, kultury i polityki czasów, w których żyli i tworzyli, jak również na bazie spojrzenia na środowiska z których się wywodzili.
Można jeszcze wspomnieć o spojrzeniu Fromma na zagadnienia związane z komercjalizacją codziennego życia, utowarowieniem uczuć i emocji, wszechogarniającą reklamą i koncentracją kapitału (najszerzej pojętego). I brak, czy zanik, wspomnianej utopii jaka by porwała ludzi do nowych wyzwań, gdyż zakupizm (to współcześnie ukute pojęcie przez Benjamina Barbera na określenie owej komercjalizacji i wspomnianego utowarowienia wszystkich sfer życia codziennego oraz oddanie się ludzi nowej formie religii – religii rynku) jest namiastką życia. Zwłaszcza życia wedle humanistycznego paradygmatu, immanentnego Oświeceniu i temu co z nim wiązaliśmy i winniśmy wiązać. Stawiane przed pół wiekiem przez Fromma tezy brzmią niezwykle aktualnie. Jakbyśmy mieli do czynienia z prorokiem czy charyzmatykiem. A na pewno, z dogłębnie wykształconym i świadomym zagrożeń niesionych przez modernizm – jakie europejskie elity próbują urzeczywistnić – intelektualistą.
Dehumanizacja w imię wydajności pracy jest faktem. Nagrywanie rozmów obsługi call-center, codzienne i publiczne analizy skuteczności pracowników bankowych bądź korporacyjnych, to klasyczne przykłady z jednej strony wyżyłowania i odhumanizowania jednostki, a z drugiej – totalnej kontroli i stymulacji jej poczynań. Powoduje to stan ciągłej konkurencji, wyścigu i rywalizacji co „…. z punktu widzenia pracowników jako ludzi prowadzi do niepewności, niepokoju i frustracji, które mogą przeradzać się w obojętność lub wrogość” (w domyśle – do konkurenta, do członka zespołu, do towarzysza pracy czyli do człowieka, a to jest ewidentną dehumanizacją).
Jose Saramago (1922-2010), laureat literackiej Nagrody Nobla (1998) tak opisuje to co Fromm zwie konsumeryzmem zabijającym istotę bycia człowiekiem: „…. Telefonujesz, żeby poprosić o jakąś informację i słyszysz muzykę a potem głos z automatu. Jeszcze nie uzyskałeś żadnej informacji ale już od pierwszej sekundy musisz płacić za połączenie. I nikt nie protestuje. Żyjemy w świecie w którym wyzysk osiągnął mefistofeliczną, diabelską doskonałość”.
Bo człowiek współczesny wg Fromma stał się homo consumens ze wszystkimi negatywnego przypadłościami tego zjawiska. Taki człowiek jest „biednym jako osoba ludzka”. Bo został wyprany z myślenia o czymś innym niż „utylizowanie kolejnych dóbr materialnych”. I nie zwraca uwagi – bo nie potrafi – na takie niuanse jak choć przykład podany przez Jose Saramago. Nachalna reklama powoduje bezrefleksyjność i stymulująco-napędzająco wymusza taką właśnie formę konsumpcji. W efekcie społeczeństwo staje się bierne, gnuśne intelektualnie, wyprane z empatii i egoistyczne. Zawężają się horyzonty aksjologiczno-ontologiczne. Umiera humanizm i ciekawość Innego człowieka w wymiarze duchowym, intelektualnym, poznawczym. Karleje racjonalizm i realizm. Wszystko sprowadzone zostaje do subiektywnie pojętego interesu z zyskiem w tle. A to jest patologia, to jest zaprzeczenie tego co miało na myśli Oświecenie, gdyż wolność staje się jednowymiarowa. Oświecenie którego Fromm jest admiratorem.
Erich Fromm mimo, że jego przemyślenia prezentowane były przed pół wiekiem w swych tezach brzmi niezwykle świeżo, współcześnie, oddając istotę dzisiejszych dylematów, współczesnych problemów i aktualnych zagrożeń: globalnych, kontynentalnych, lokalnych itd. To są uniwersalne, ponadczasowe dylematy egzystencjalne. Dlatego warto po nie zawsze sięgać. I zastanawiać się nad ich istotą.
Na podstawie:
1/ – Erich Fromm, O byciu człowiekiem, Wyd. Vis-A-Vis / Etiuda, Kraków 2013, ss. 192, z języka angielskiego tłumaczyli Marcin Barski i Łukasz Kozak
2/ – Erich Fromm, Rewolucja nadziei, Wyd. Vis-A-Vis / Etiuda, Kraków 2013, ss. 192, z języka angielskiego tłumaczyła Agnieszka Kochan
Fromm to romantyk walczący z wiatrakami. Nie ma czegoś takiego jak neoliberalna koncepcja człowieka. Neoliberalizm nie jest projektem lecz reakcją na globalizację i co za tym idzie wzmożoną konkurencję. Proste. Tyle że humaniści patentowani typu Fromma nie rozumieją ekonomii.
Proszę wpierw przeczytać a nie „….cyk, cyk, cyk” pisać co ślina na język przyniesie. A po drugie – przeczytać Fromma, kilka książek czy wykładów, zastanowić się, a nie stosować myślenie jako kalkę wedle pospolitych schematów i prostych paraleli medialnego „chowu”. Bo inaczej to dialog jest bez sensu. Czyż ze ślepym o kolorach można rozmawiać twórczo ?
Ja polemizuję z tym co uznam za stosowne. Nie można nazywać efektu konceptem. To jest manipulacja intelektualna. Reszta artykułu nie budzi specjalnych emocji ni zastrzeżeń.
Ty masz swój styl czyli nudne tyrady a ja swój czyli: Jedna kwestia – jeden komentarz
Filozofia Marksa w centrum stawia nie człowieka lecz rewolucję i historię dziwne ze humanista i socjaldemokrata Fromm tego nie widzi. I jak tu go lubić???
Hobbes ma się nijak do kapitalizmu. Jego nawet nie interesowała ekonomia. To Locke uznał rynek za pierwotny wobec państwa i do pewnego stopnia miał rację. Inna sprawa że wolny rynek to też Bentham który powinien być socjaldemokratom i Frommowi bliski, ale jakoś nie do końca co każe podejrzewać że frommizm to tylko zasłona dymna dla socjalizmu niestety
Gdy Pan Radek z Panem Piotrem się wykłucają, to gdzieś na świecie płacze mały kotek. 😉
To nie przez nas to od kłaczków hehe
Biedny śliczny słodziak. Uśpiłbym go żeby się nie męczył.
Nie dla wszystkich jest to nudne Panie Piotrze. Niestety obserwuje w życiu bardzo dużo takich efektów, gdzie pieniądz rządzi człowiekiem a nie człowiek pieniądzem.Zastanawiam się wtedy ile człowieka jest w człowieku a ile zwierzęcia ?
Pieniądz? Chyba człowiek z pieniędzmi…
Słyszał Pan pewnie co to jest metafora
Fromm ostrzegal przed kosumeryzmem ale to tylko jeden problem z wielu w XX i XXI wieku. W porownaniu z problemem broni atomowej w rekach despotow w Polnocnej Korei lub Iranu konsumeryzm to trzeciorzedny problem. Zderzenia cywilizacji sa tez grozniejsze i trudne do zapobiegania.
Dokladnie