Książka The Quiet American wydana w UK w 1955 i w USA rok później (polska wersja Wyd. Sonia Draga 2012), dzieło sławnego brytyjskiego pisarza o Wietnamie czasów wojny francusko-wietnamskiej jest jednocześnie chyba najbardziej mocną literacką wizją różnic kulturowych między USA a UK (lub szerzej Europą). Greene wychodzi od Byrona i jego przerażenia tym, ze wielu pragnie zbawić nasze dusze choćby kosztem ciał (s. 17). Głównymi bohaterami są brytyjski weteran dziennikarstwa Thomas Fowler – cynik (Brytyjczyk pewnie alter ego GG), Alden Pyle – chcący zbawić Azję młody spokojny Amerykanin, o irytująco książkowej (York Harding – powieściowy mędrzec wierzy, że: „…Pyle lives his life and forms his opinions based on foreign policy books written by York Harding with no real experience in Southeast Asia matters. Harding’s theory is that neither communism nor colonialism are proper in foreign lands like Vietnam, but rather a „Third Force”—usually a combination of traditions—works best…”) wiedzy o Wietnamie (przynajmniej zdaniem Fowlera irytującej) i Phuong czyli kochanka Fowlera, w której zakochuje się Pyle.
Są też ciekawe uwagi dotyczące staromodnych Francuzów i ich wiary w poczucie winy i wstyd (s. 33), czy wolnomularskiej niechęci do przesądów (s. 69). Pyle ma dyplom z … „no z czegoś z czego Amerykanie mogą mieć dyplomy… PR albo teatru…”. Od początku Fowler uważa Amerykanów za nazbyt teoretycznych w odniesieniu do spraw Trzeciego Świata…
Wojna o pole ryżowe i żołnierz znowu stający się wieśniakiem w razie potrzeby, katolicy i biskupi handlujący z komunistami, to kilka faktów, którymi Fowler próbuje gasić zapał Pyle’a (s. 39). Amerykanie wyraźnie frakują Fowlera (i może też Greena) np. kumpel Pyle’a, który wygląda jakby nigdy nie potrzebował brzytwy (s. 47), Pyle który udaje że rozumie dowcipy komika (s. 67), Amerykanie na czele z głośnym Grangerem, domagający się dokładnej liczby zabitych od francuskich oficerów… Pyle prosi o wybaczenie Fowlera, za to, że zakochał się w Phuong, i mówi, że zdusiłby to w sobie gdyby Fowler i Phuong byli małżeństwem (nie może jej poślubi bo ma ultraanglikańską żonę w UK). Pyle ma Phuong za delikatny kwiatek, Fowler za kutą na cztery łapy seksowną interesowną dziewczynę (s.86). Czasami uważa jednak Fowler, że bariera kulturowa jest zbyt wielka, i on sam nie rozumie Phuong. Pyle to Amerykanin, który lubi psy, a nie lubi dolarów, Fowler też łamie stereotyp – nie lubi psów (s. 105). Fowler zasmuca Pyle’a wykazując, że jego ulubiony autor York Harding mocno naciąga pewne fakty (s. 106). Phuong nie wie czy Statua Wolności jest amerykańska czy brytyjska.
Najbardziej znana kłótnia P i F to oczywiście ta gdy Pyle stwierdza, że Wietnamczycy nie chcą komunizmu, a Fowler mówi, że oni po prostu chcą dużo ryżu, jeśli komuniści dadzą ryż, to lud ich poprze. Nie wierzy by komunizm oznaczał koniec Wietnamu, wierzy, że Wietnam jest trwalszy niż Zachód, a zerwania z Zachodem może żałować kilku wykształconych, którzy przejęli europejskie przesądy niepasujące do kraju w którym żyją (s. 133). Zaśmierdziało postmodernizmem, ale Green (Fowler) ma rację, że liberałowie z Zachodu często poświęcają liberałów jakich wyuczyli np. w Birmie (s. 134), a wszystko niby w imię pokoju. To już lepszy stary szczery tępy kolonializm, tym bardziej, że zdaniem F (i pewnie też GG) jest on po prostu rezultatem ogólnej brutalności (kolonialista który leje tubylca, w domu lałby żonę) … Fowler jak to Europejczyk czuje się zmęczony i ma skłonności samobójcze (s. 154), a mimo to uważa, że to Jankes jest cymbałem…
Fowler ma też obsesję na punkcie posiadania i krzywdzenia które są niemal tożsame (s. 167). Europejska obłuda kontra amerykańska arogancja (s. 182). Fowler uważa w jednej chwili, że zabrać Phuong do Londynu to niemal okrucieństwo, bo jak ona się tam odnajdzie (s. 191), innym razem przyznaje, że właściwie nie wie, może jednak byłaby happy z tego powodu, co chwile kapituluje przy próbach zrozumienia Phuong, zresztą europejskich czyli słabych próbach, z kolei Pyle – Jankes „wie” że Azjaci nie są zbyt skomplikowani (s. 242). Kumpel Pyle’a Granger jest z Pittsburga, w odróżnieniu od swego bostońskiego kolegi ma Brytyjczyków za bandę „pedałów”, z którymi nie warto rozmawiać. Fowler nie lubi Grangera bo kojarzy mu się, z wszystkim tym co złe w USA (s. 254), ale na koniec docenia jego zwyczajność, grzeczny Pyle bardziej go niepokoi. Tajemniczy generał The to dla F. po prostu gangster, dla P. – wymarzona trzecia siła Yorka Hardinga (demokracja narodowa)… Co ciekawe Fowler ma bliżej do Grangera także w tym, że obaj są ateistami, chociaż Granger chciałby wierzyć w boga, tak jak chciał wierzyć Greene.
Moim zdaniem Greene w swojej książce znacznie bardziej parodiuje europejskich intelektualistów, którzy nie wierzą w nic prócz bólu i smutku, niż najbardziej zachłyśniętych „freedom and democracy” Amerykanów. I tak jakby nie zdawał sobie z tego do końca sprawy…
Amerykanie jednak, przynajmniej ci z NYT nie lubią tej książki:
„… American readers were incensed, perhaps not so much because of the biased portrait of obtuse and destructive American innocence and idealism in Alden Pyle, but because in this case it was drawn with such acid pleasure by a middle-class English snob like Thomas Fowler whom they were all too ready to identify with Greene himself…”.
http://www.litencyc.com/php/sworks.php?rec=true&UID=7512
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Quiet_American
To jednak nie znaczy, że NIE zachęcam do lektuty. Zachęcam! Tak samo jak do filmu z Michaelem Caine’m i Brendanem Fraserem nakręconym na podstawie książki.
Fajna recenzja, dzięki. Można wręcz poczuć atmosferę takiego towarzystwa. Fakt, że trochę pokazani Amerykanie w sposób przerysowany, ale wściekać się to przesada.
Ja się nie wściekam. Po prostu uważam że więcej ta książka uderza w Europejczyków wbrew idei autora
C’mon, odnoszę się do „American readers” who, „were incensed” chyba że to się na polski inaczej tłumaczy/.
Ech, czytalem tę książeczkę w 1986 roku w bardzo niezwykłych okolicznościach. Zapamiętałem tylko jedno zdanie, że Azjatka kocha mężczyznę, który jest dla niej dobry.(mniej więcej) – odwrotnie niż Europejka, co czasem człowieka męczy.
Książeczkę? To jednak dzieło!
Islamisci nazywaja Ameryke Wielkim Szatanem bo jest ostatnim oporem przeciwko islamo-faszyzmowi.
Europa wydaje sie bezbronna moralnie .Nie ma poczucia dumy z osiagniec socjalnych, politycznych lub naukowych.
Goruje poczucie winy i pesymizm. Wielokulturowosc to desperacja tonacego .
"Spokojny Amerykanin" ukazał się w Polsce w 1956 roku, w duzym nakładzie.
I wtedy ostrość widzenia autora zadziwiała,, bo dopiero zanosiło się na wojne wietnamsko-amerykańską.