Ja sam wróciłem właśnie z kongresu humanistycznego w Kopenhadze, gdzie w wolnych chwilach czytałem najnowszą książkę Andrzeja Koraszewskiego. Sądziłem, że obowiązki i nieznane mi jeszcze, a sławne miasto wciągną mnie bez reszty i przeczytam tylko kilka stron. Okazało się jednak inaczej. Książka wciągnęła mnie bez reszty i zastanawiałem się nawet nad tym, czy nie spisać moich wrażeń jeszcze na wyjeździe, choć ostatecznie jednak zrezygnowałem, bowiem pisanie dłuższych tekstów na smartfonie jest jednak niezbyt praktyczne.
Jak wiele innych dzieł Koraszewskiego, „Idź i wróć człowiekiem” stanowi zbiór esejów spójnych tematycznie. Tym razem jednak ten zbiór jest tak dobrze dobrany, że ma się raczej wrażenie czytania kolejnych rozdziałów książki niż tekstów, które powstały niezależnie w różnych momentach roku.
Podtytuł książki brzmi „Dlaczego świat nienawidzi Żydów?” i to pytanie jest wątkiem przewodnim. Wielu czytelników eseistyki Andrzeja Koraszewskiego zadaje sobie inne pytanie – „Dlaczego tyle o Żydach?”. Ja również je sobie zadawałem kilkanaście lat temu, gdy współpracowaliśmy na portalu racjonalista.pl. Byłem wtedy zafascynowany kulturą arabską, a co za tym idzie, również palestyńską. Wydawało mi się, że nie opowiadam się po żadnej ze stron, jednak zgodnie z chórem innych głosów wyolbrzymiałem zbrodnie Izraela i przechodziłem do porządku dziennego nad brutalnymi aktami terroru ze strony Palestyńczyków.
Co ciekawe, po gwałtownej i burzliwej wymianie wpisów i maili Andrzej mnie przekonał. Sam się zdziwiłem, bo przecież nie ma nic gorszego na tym świecie, niż zostać przekonanym i zmienić zdanie. W ten sposób odłączyłem się od większościowej części ludzkości i stałem się ekscentrycznym dziwakiem. Jednak czuję się z tym dobrze.
Czy na portalu „Listy z naszego sadu” tekstów o Izraelu jest zbyt wiele? Nie sądzę. Portal zawiera także ciekawe eseje związane z nauką, z dolą ateistów i ludzi niewierzących, z edukacją młodych, z ekonomią i z walką z opium ideologii pchających ludzi do masowych okrucieństw. Jednak co drugi, co trzeci tekst poświęcony jest rzeczywiście Izraelowi, państwu, na którym uwagę skupia wiele lewicowych elit, światowych organizacji, polityków, celebrytów i konia z rzędem temu, kto wyliczy wszystkich. Można by pomyśleć, że ów Izrael jest większy od Chin i Rosji razem wziętych i bardziej jeszcze groźny. Cały świat islamu, gdzie prawa człowieka są łamane jak suche gałązki, zasługuje zazwyczaj na krótkie wzmianki, podczas gdy Izrael wywołuje sążniste analizy i rezolucje. Niemal każdy, ty też zapewne Czytelniku, chce radzić, rozsądzać, ustawiać do kąta. W wegańskich knajpkach mamy potrawę „Wolna Palestyna”, zaś nawet jeśli przekonamy jakiegoś lewicowca do proizraelskiego punktu widzenia wycofa się rakiem, oznajmiając, iż „poparcie dla Palestyny i krytyka Izraela” są elementami jego lewicowej tożsamości (jest to zachowanie znane mi z wielu prawdziwych rozmów).
Ale przecież ludzie krytykujący niesprawiedliwie Izrael bardzo często dbają o pamięć ofiar Holocaustu i tropią bezwzględnie antysemityzm prawicy. Więc może są przyjaciółmi Żydów nie lubiącymi tylko Izraela, albo po prostu chcącymi go zmienić w bardziej moralne i humanistyczne miejsce?
Andrzej Koraszewski nie odpowiada w swojej książce na wszystkie pytania, bo zapewne nie da się na nie odpowiedzieć. Jednak wiele rzeczy wyjaśnia. Związek Radziecki postanowił zwalczać propagandowo Izrael i przyczynił się do oderwania pojęcia antysyjonizmu od antysemityzmu, którym radykalny antysyjonizm w swojej istocie jest. Z kolei znaczna część lewicy wciąż jest sercem po stronie następców Lenina i Trockiego, powielając ich mity, ich propagandę, a nawet, coraz częściej, ich wykluczającą brutalność. Prawica ma do dyspozycji bardziej klasyczny antysemityzm, oparty na religiach i na nacjonalizmie. Wydaje mi się, że przynajmniej w świecie Zachodu jest on obecnie znacznie mniej groźny od antysemityzmu lewicowego bratającego się chętnie z walczącym islamem, który to naprawdę masowo zabija Żydów.
Dlaczego zatem Andrzej Koraszewski o tym pisze? Nawet jeśli ma rację, to jest przecież tyle innych tematów? Andrzej jest racjonalistą. Stara się więc ostrzegać nas przed szczególnie groźnymi dogmatami uniemożliwiającymi racjonalne myślenie i uczciwe widzenie świata, wraz z jego miliardami zjawisk. Paradoksalnie stosunek wielu intelektualistów, działaczy i polityków do Izraela jest właśnie taką głęboką wyrwą w racjonalizmie. Kraj wielkości małego województwa wzbudza tyle nienawiści, tyle wyższościowej chęci „radzenia”, że myślenie o nim staje się globalną plagą irracjonalnego szaleństwa.
I choć niektórzy z nas naprawdę nie myślą dzień w dzień o Izraelu, to, gdy przychodzi co do czego, nasz kraj i nasze elity bywają wzorcowymi antysyjonistami. A my, w tych krótkich, ale jakże ważnych momentach nie reagujemy, albo nawet wspieramy groźne dla Izraela narracje i próby działań.
Dodam na koniec, że nadal wolę muzykę arabską od żydowskiej, chyba, że wliczylibyśmy do muzyki żydowskiej również twórczość kompozytorów europejskiej muzyki klasycznej pochodzenia żydowskiego. Wtedy wolę żydowską. Jestem też zły na to, jak niesprawiedliwie niekiedy część elit żydowskich patrzy na nasz kraj, który naprawdę jest mniej antysemicki niż Francja czy Niemcy (choć lepiej, żeby w ogóle nie był antysemicki, czyż nie?). Mimo tych zastrzeżeń jestem przekonany, że Żydzi powinni mieć swoje państwo i podobnie jak Andrzej Koraszewski jestem nieżydowskim syjonistą. Historia pokazała, że ten lud bez swojego państwa co jakiś czas niemal całkowicie ginie w zorganizowanych przez nasze mity i nasze uprzedzenia masakrach. Dlatego chcę, wręcz pragnę gorąco, aby Żydzi mieli swoje państwo. Mimo wielu trudności ze wzajemnym zrozumieniem się, dali i dają oni światu niezwykle wiele, a nawet bez tego zasługiwaliby przecież na własne istnienie, tak jak i my chcemy zasługiwać.
Polecam tę lekturę! Może też dołączycie do grona dziwaków, którzy zmieniają zdanie i umieją przyznać rację drugiemu człowiekowi.