Islam. Jego szybkie podboje wynikiem losowych przypadków? Słabość Cesarstwa Bizantyjskiego.
Zacznijmy od tego, że nie było takiego tworu jak Cesarstwo Bizantyjskie
Twór ten o dziwnej nazwie pojawił się w głowach historyków stosunkowo niedawno i od razu wprowadził zamieszanie swoją nazwą, sugerując, że mamy do czynienia z nowym państwem, mającym swoją stolicę w Konstantynopolu. Mamy do czynienia z Cesarstwem Wschodniorzymskim, co też ma przełożenie na wizję tamtych czasów.
Wyobraźmy sobie sytuację, że pewna grupa etniczna silnie zakorzeniona w chrześcijaństwie jest atakowana za część „gramatyczną” (teraz można tak powiedzieć, ale wtedy reperkusje były ogromne, choć i dziś może pojawić się wątpliwość, co do zasadności reakcji współcześnie wtedy żyjących ), która pojawia się w ich religijnych teologicznych dysputach.
Chodzi oczywiście o monofizytyzm i jego twórcę Eutychesa. Abstrahując od powstania tej teologii osoby szlachetnego Eutychesa ( swego czasu byłem fanem tej postaci· ), skupmy się na tym kto przejął monofizytyzm…
Ludność która przyjęła tę doktrynę religijną, a raczej religię była pochodzenia koptyjskiego, uznajmy wbrew Wikipedii, że byli to potomkowie rdzennej ludności, wyróżniający się od innych nacji zamieszkujących Egipt wyglądem, kulturą i językiem.
Nasuwa się pytanie, jak ma się to do omawianego tematu? Wbrew pozorom i to bardzo…
Ta ludność zawiadywała największym zbożowym spichlerzem śródziemnomorskiego obszaru. Wykorzystywana na przestrzeni wieków przez kolejnych rzymskich imperatorów, swoje apogeum osiąga w V wieku n.e. podczas sporów religijnych, gdzie egzekwowanie rozporządzeń hierarchii świeckiej sprzęga się z decyzjami synodalnymi…
Efektem jest tworzenie się atmosfery nieufności, niechęci, a nawet nienawiści do wtedy rządzących w Konstantynopolu. Znając już ze szkoły podstawowej tezę o ścisłym współdziałaniu władzy świeckiej i struktur kościelnych, musimy sobie przypomnieć, że do sprawnej maszyny cesarstwa przypominającej mniej lub bardziej tryby dobrze naoliwionej maszyny wrzucono garść piachu…Zaskrzypiała, dalej funkcjonuje, ale im bardziej wrzucony piach wchodzi w poszczególne partie machiny, a czasami rządzący dorzucają teologiczno- decyzyjnego piachu, ta państwowa organizacja zaczyna się coraz bardziej psuć…
Drugie pęknięcie I swoisty początek końca według mnie.
Wojna z Persami.
Abstrahując od wojny domowej jaka miała wtedy miejsce i ułatwiła zwycięski marsz Persów, dochodzi do wyniszczającego, obie strony konfliktu.
Począwszy od 610 roku gdy Persowie przekraczają Eufrat aż po 630, gdy kończąc wojnę, na piechotę wkracza Herakliusz do odbitej Jerozolimy z relikwią Krzyża Zbawiciela, 21 marca…
————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————
————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————
Konsekwencje wojny z Persami.
Bałkany stracone na rzecz Awarów, Chorwatów, Serbów, Bułgarów itp. Wymieniam w jednym ciągu zdając sobie sprawę, że chronologicznie i nazwotwórczo wyglądają te nacje inaczej, ale to tak dla własnego wygodnictwa.
*Azja Mniejsza poza cienkim skrawkiem pontyjskiego obrzeża, wyniszczona i pozbawiona materialnych zasobów
*W Konsekwencji pozbawiony skarb dochodów stoi pustkami
*Okupacja Perska pozwala na wzmożony ruch kościołów lokalnych i pogłębia się ich niezależność organizacyjna
*Zniszczenia wojenna pogłębiają chaos komunikacyjny
Uwaga!!!
*Odżywa wspomniany przeze mnie konflikt religijny pomiędzy monofizytami, a władzami w Konstantynopolu
*Herakliusz jako dowódca wojskowy okazuje się rzadko spotykanym kunsztem, ale w sprawach religijnych popełnia ogromny błąd. Ogłasza w 638 roku Ekhtesis, a w niej nowa doktryna religijna mająca pogodzić wszystkich, wzbudzająca jeszcze gorętszy sprzeciw wszystkich zainteresowanych.
Trzecie pęknięcie w fundamentach I początek powolnego umierania według mnie.
1. Zbiega się to wszystko z podbojami Arabów, bo już od 633 roku rajdy arabskie nie natrafiają na specjalny opór osłabionego Bizancjum. Tutaj dochodzą wspomniane kwestie religijne, które mają swoje ujście:
2. W braku popularności odnowionych rządów Konstantynopola, a także proarabskich sympatiach monofizytów, którzy widzieli w Arabach tych, którzy pozwalają im odetchnąć od jurysdykcji bizantyjskiej.
Nie skończyło się to tylko na islamie forowanym przez Arabów, a miało to konsekwencję, do której też walnie przyczynili się chrześcijanie. To dla tych , co płaczą nad złym losem chrześcijańskiej tożsamości Europy.
Tarcza, przedmurze chrześcijaństwa ofiarą „swoich”.
IV krucjata miała olbrzymi wpływ na marginalizację pozycji Bizancjum na arenie "międzynarodowej". Łupy zdobyte na "Rzymianach" były ogromne. Prześwietne miasto straciło swe bogactwa. Dopóki cesarstwo traciło terytoria i przegrywało bitwy – Mantzikert, najazdy Arabów, Turkmenów itd. ale sam "II Rzym" był nietknięty", dopóty imperium wykazywało zdumiewające możliwości regeneracji. Perskie triumfy w VII wieku udało się przemienić w zwycięstwo Bizancjum między innym dzięki skarbom kościelnym, za które zbudowano nową armię. Następstwa tureckich zwycięstw w XI wieku udało się zneutralizować dzięki wspaniałej polityce Aleksego i Jana Komnena. Być może inni daliby radę zneutralizować skutki fatalnych rządów Angelosów, którzy nie cieszyli się poparciem społeczeństwa czy armii. Po zdobyciu Konstantynopola rozpoczęła się żmudna droga cesarstwa nicejskiego do odzyskania miasta. Jednak straty materialne doprowadziły, że Bizancjum już nigdy nie odzyskało pozycji mocarstwowej.
Oczywiście można mniemać, że gdyby krzyżowcy nie zdobyli Konstantynopola to zrobiłby to ktoś inny.
Cesarstwo było "odwiecznym" celem Normanów Sycylijskich. Próbował je zdobyć m. in. Boemund I Antiocheński. Antybizantyjską politykę Normanów kontynuował cesarz Henryk VI. W chwili śmierci był w trakcie przygotowywania wielkiej armady, która miała ruszyć w kierunku wschodnim. Pytanie gdzie miała wylądować? W Ziemi Świętej czy na wybrzeżu Konstantynopola? To oczywiście gdybanie. Następca i syn Henryka VI, Fryderyk Hohenstauf nie był fanatycznym wrogiem Greków jemu chodziło przede wszystkim o odbudowę cesarstwa rzymskiego na terenie Italii i podporządkowanie papiestwa (tezę o chęci całkowitego zniszczenia papiestwa raczej należy odrzucić)). Bizancjum było jego sojusznikiem (Jan Watatzes).
Co do samych przyczyn upadku Konstantynopola w czasie IV krucjaty:
··Fortyfikacje Konstantynopola przetrwały niejedno ciężkie oblężenie i tak też rozumował cesarz Aleksy III w czasie IV krucjaty. Z tym że nie poczynił prawdopodobnie żadnych przygotowań do odparcia inwazji…
Przygotowywane do obrony miasto mogłoby liczyć na odsiecz cesarskiej armii. Oczywiście jej stan w owym czasie jej kwestią sporną. Stara teza, którą ferował m. in. S. Runciman głosi, że wspaniała komneńska armia została stracona pod Myriokefalonem w 1176. Jednak rok później zwycięstwa Bizantyjczyków pod Hyelion i Leimocheir pokazują, że zrobienie z Myriokefalonu ostatecznej klęski armii komneńskiej są delikatnie mówiąc nadużyciem. Większym problemem są kwestie nierozsądnej polityki Manuela Komnena, który swoimi posunięciami politycznymi narażał skarb państwa na duże straty. Skarb państwa jeszcze bardziej ulegał "erozji" za następców Komnenów Angelosów, którzy go zwyczajnie dobijali rozrzutnością. Ale nawet pustki w skarbcu przy odpowiednio zdolnym cesarzu (Herakliusz, Aleksy Komnen) pokazały, że wykorzystując bogactwo miasta można było w relatywnie krótkim czasie odrodzić potęgę bizantyjskiej armii.
Problemem był również sam cesarz Aleksy III, który był zwykłym uzurpatorem niecieszącym się oddaniem armii. Nawet doborowa gwardia wareska, tradycyjnie wierna cesarzowi, nie okazywała mu przywiązania.
Niektórzy by powiedzieli, że za wcześnie, za późno mówić o przyczynach siły witalnej islamu, czy słabości potomków synów wilczycy. Dodam tylko, że jeden z ostatnich bodajże doktorów Kościoła i święty, uznawany przez wszystkie wyznania chrześcijańskie, stwierdzał, że islam to nic innego jak herezja chrześcijańska^^. Warto o tym pamiętać, bo w dzisiejszym zamieszaniu medialnym gdzieś wiele informacji ulega zapomnieniu.
To tyle tytułem wstępu, mam nadzieję, że znajdą się chętni by podać swoje przemyślenia, bo wbrew temu, co można przypuszczać nikt jeszcze nie postawił ostatecznej analizy impetu z jakim islam eksplodował po śmierci Ostatniej Pieczęci Proroków.
W tekście wykorzystałem wypowiedź, mego dobrego znajomego Ouroborosa, pozdrawiam go bardzo serdecznie, o ile jeszcze zagląda w Internet 😉
Ciekawy tekst. Dla historyków być może zabrzmi to jak barbarzyństwo ale zawsze kusiło mnie by porównać imperium do produktu w sensie rynkowym. Każde imperium ma coś do zaoferowania – jakąś polityczno-kulturowo-religijną strukturę, która może być, jak produkt właśnie, świeża, atrakcyjna i zaspakajać pewne potrzeby – stabilności, bezpieczeństwa itp. Każdy produkt na rynku ma swój cykl życia, marketingowcy wymyślili nawet macierz BCG – mamy gwiazy, krowy dojne, znaki zapytania i psy. W cyklu życia każdego imperium dałoby się pokazać podobne fazy. Wiele wskazuje, że imperium arabskie w okresie swojej ekspansji było takim nowocześniejszym, atrakcyjnym produktem polityczno-kulturowym. Religia wbrew pozorom myśle odgrywała mniejsze znaczenie, bo nawet sami muzułmanie nie palili się wtedy do tego, żeby nawracać innowierców i mimo że stawiali się na pozycji klasy zwycięskiej i panującej, dawali przestrzeń do życia. Imperium które odnosi sukces w historii oprócz aspektu agresywnego (podboje) musi mieć jakiś aspekt atrakcyjny (oferta lepszego systemu).
@ Jarek Dobrzański: Religia wbrew pozorom myślę, iż odgrywała mniejsze znaczenie,
———————–
Tak, ma Pan rację. Ale religia nawet wtedy, gdy odgrywa niewielkie znaczenie, to jest narzędziem wykorzystywanym przez obie strony konfliktu. To już nie tylko o wykorzystywaniu religii w wojnie z Bizancjum, ale także o wykorzystywaniu religii we współczesności Karen Armstrong napisała publikację „Pola krwi”, którą tu polecam:
–
Wojna, przemoc, pogrom to hasła, które pozornie jakoś nijak się mają do terminu „religia”, częstokroć nawet odbierane są jako wyrazy antonimiczne, lecz Karen Armstrong rozwiewa wątpliwości odnośnie do powiązań między powyższym związkiem. Jak się okazuje – to główna teza „Pól krwi” – u podstawy większości większych wierzeń leży terror, wyzysk i przemoc, aczkolwiek badaczka daleka jest od tego, aby samą religię nazywać złą i destruktywną. Winni zaś wszystkim negatywnym sprawunkom są naturalnie wyznawcy, a właściwie ich religijni przywódcy i, nierzadko ich prywatne interesy.
Nie jest to bynajmniej reguła, absolutnie nie można w tej sferze generalizować – co zresztą czyni Armstrong – jednak należy podkreślić, że nie religia wyznaczała krwawe ścieżki swym wyznawcom, lecz ci, który mieli ją ukształtować.
http://literatura.bestiariusz.pl/ksiazki/recenzje/3455/krew-na-naszych-rekach-recenzja-ksiazki-pola-krwi
Karen Armstrong w swej najnowszej książce ukazuje pięć tysięcy lat współistnienia religii i władzy, ich wspólne korzenie, wzajemny wpływ i niemożność oddzielenia działalności religijnej od politycznej nie tylko w przypadku Jezusa, Mahometa i Lutra, lecz także cesarza Konstantyna czy Krzysztofa Kolumba. Religia legitymizowała władcę i tak samo polityka nierzadko nadawała kształt teologii, co autorka obrazuje wymownymi przykładami z czasów herezji ariańskiej i podbojów kolonialnych. Armstrong nie ucieka od oceny współczesnych wydarzeń – w druzgoczący sposób krytykuje politykę amerykańską wobec Iraku i państw arabskich po 11 września, lecz jednocześnie przekonująco polemizuje z tymi, którzy w doktrynie islamu widzą główną przyczynę współczesnych aktów terroru. Napisane z pasją i erudycją studium historyczne jest głosem sprzeciwu wobec łatwych osądów współczesnej polityki (nie tylko wyznaniowej), a także kopalnią wiedzy dla tych, którzy pragną poznać lepiej źródła i wpływy religii świata.
Karen Armstrong w swej najnowszej książce ukazuje pięć tysięcy lat współistnienia religii i władzy; ich wspólne korzenie, wzajemny wpływ i niemożność oddzielenia działalności religijnej od politycznej nie tylko w przypadku Jezusa, Mahometa i Lutra, lecz także cesarza Konstantyna czy Krzysztofa Kolumba. Przygląda się zwłaszcza związkom trzech wielkich religii monoteistycznych z przemocą.
————-
Oczywistym jest dla mnie, iż wiarę w całej historii ludzkości wykorzystywano i wykorzystuje się nadal, ale sposoby jej wykorzystywania są przeróżne i warto je rozumieć. W mojej ocenie to zupełnie nieracjonalna postawa, właśnie charakterystyczna dla postaw fideistycznych, stwierdzająca, iż moja wiara jest jedynie słuszną wiarą, a inna wiara to tylko „imperium zła”.
–
Wikipedia: Doktryna Ronalda Reagana była skupiona na walce z komunizmem, a w praktyce z ZSRR – jako hegemonem bloku sowieckiego – strategicznym przeciwnikiem USA i krajów niekomunistycznych. Doktryna była realizowana poprzez wspieranie zarówno finansowe, jak i militarne krajów i organizacji walczących z komunizmem, obalanie komunistycznych reżimów oraz prowadzenie „twardej” polityki wobec ZSRR. Reagan określił wprost ZSRR jako imperium zła, odwołując się do formuły z filmu George’a Lucasa Gwiezdne Wojny.
Reagan powiedział m.in.: „To oni mówią o wyższości państwa, o jego wyższości nad jednostką i przewidują, że państwo obejmie władzę nad całym światem. To oni koncentrują na sobie całe zło tego świata. Więc kiedy dyskutujecie o zamrożeniu potencjałów nuklearnych, postarajcie się uniknąć grzechu pychy, która mogłaby was popchnąć do stwierdzenia, że obie strony tego sporu mają rację, że – ignorując fakty i historię – zignorujecie agresywne działania imperium zła i stwierdzicie, że wyścig zbrojeń jest po prostu nieporozumieniem, a nie walką prawdy z kłamstwem i dobra ze złem”.
–
Epitety z złośliwa dyskredytacja dobre, choć dobre przy „wciskaniu kitu”: http://fiksacie.wordpress.com/2012/05/18/co-z-ta-polska-o-wciskaniu-kitu-harry-g-frankfurt-cytat/
to jednak nie zastąpią nijak racjonalnej analizy przyczyn i sposobów wykorzystywania wiary jako narzędzia walki i wojny.
***
Jarek Dobrzański
Dziękuję za pochwałę.
Co do ważności religii. To moje zdanie i jak klasyk mówił, zgadzam się z nim hehe…
Religia nawet traktowana bardzo instrumentalnie jako narzędzie władzy spajające dany twór państwowy, czy polityczny, była bardzo ważna. Mam na myśli jej wymiar duchowy, psychologiczny, irracjonalny jakby powiedział ktoś kto stawia Jezusa obok elfów ze Śródziemia. Do czego zmierzam, ze w imię danej religii wiary w jej kanony ludzie popełniali i czynili takie działania, o których można by rzec że są bardzo głupie, bardzo złe i niemające wytłumaczenia racjonalnego.
Ot choćby taka sprawa, co do dziś spędza sen z powiek wielu historykom i teologom- spalenie Biblioteki Aleksandryjskiej. Toż komu ona przeszkadzała? Tym bardziej, że chrześcijaństwo pełnymi garściami zżynało od starożytnego dorobku filozofów wszelkiej maści i teoretyków różnych nauk. Arystoteles, Platon, neoplatoniści , stoicy itp…Wiadomo, że w różnym czasie to się odbywało i nawet sami zainteresowani nie wiedzieli, mam na myśli teologów i wierzących, co wspomagali pierwotny Kościół, że tłumaczą sobie naukę Jezusa korzystając z nauk „zakazanych i niechcianych”.
To tak w ogromnym skrócie, w sumie temat rzeka.
Andrzej Bogusławski
„Wojna, przemoc, pogrom to hasła, które pozornie jakoś nijak się mają do terminu „religia”, częstokroć nawet odbierane są jako wyrazy antonimiczne, lecz Karen Armstrong rozwiewa wątpliwości odnośnie do powiązań między powyższym związkiem. Jak się okazuje – to główna teza „Pól krwi” – u podstawy większości większych wierzeń leży terror, wyzysk i przemoc, aczkolwiek badaczka daleka jest od tego, aby samą religię nazywać złą i destruktywną. Winni zaś wszystkim negatywnym sprawunkom są naturalnie wyznawcy, a właściwie ich religijni przywódcy i, nierzadko ich prywatne interesy.”
Praktycznie nie ma ideologii, czy idei co w swoich teoretycznych zasadach mające pozytywne i nieczyniące zła podstawy, w praktyce nie została wykrzywiona przez działania swoich przywódców.
Temat rzeka 🙂