Warszawa, Dworzec Gdański, najpierw miejsce wywózki Żydów do Treblinki, w marcu 1968 miejsce wyjazdu Żydów z Polski. Bez paszportu, jedynie z dokumentem umożliwiającymi przekroczenie granicy Polskiej bez prawa powrotu.
Historia magistra vitae est – stary Cyceron wiedział co mówi? Podobno ludzie mają szansę uczyć się na przeszłości, podobno świadomość błędów i zła przeszłości daje nam szansę na naprawę naszych postaw, rozwój moralny, poszerzenie horyzontów.
Pytanie tylko jak uczymy się historii? Motto w książce Tomasza Grossa i Ireny Grudzińskiej Bikont to słowa Kazimierza Wyki „Złoty ząb wydarty trupowi będzie zawsze krwawił”. Już po wojnie Polacy byli na obrzeżach prawdy o samych sobie, o własnej niegodziwości wobec potrzebujących pomocy Żydów. Ilu donosiło na Polaków ukrywających Żydów, ilu wydało Żydów Niemcom, ilu uczestniczyło w pogromach? Tego pewnie już się dokładnie nie dowiemy. Każdy historyk zaglądający na te karty historii naraża się okrutnie. Wolimy opowieści o naszym heroizmie i dobroci, o pomocy, tolerancji i szlachetności. Rzecz w tym, że historia staje się nauczycielką życia tylko wtedy kiedy potrafimy dostrzec to, co złego sami uczyniliśmy. Należy uczyć się na błędach swoich, przepraszać za swoje winy, a nie cieszyć się z cudzych zaniedbań czy złych uczynków.
Dworzec Gdański, świadek historii, symbol dwóch ogromnych wywózek – pierwszej do obozu śmierci, w stronę zagłady, drugiej – odbierającej obywatelstwo i godność, w stronę niepewności i utraty złudzeń. Seweryn Blumsztajn wspominając to wygnanie powiedział, że jednego nie może wybaczyć ówczesnej władzy, tego co zrobiła z jego mamą, która dwa razy odjeżdżała z Dworca Gdańskiego, raz wygnana przez okupantów, drugi raz wygnana przez własny naród.
Pięćdziesiąt lat po marcowych wydarzeniach, nagonce na Żydów, eksplozji nienawiści, stajemy przed trudnym momentem. Marzec 2018 to niechlubna rocznica polskiego antysemityzmu, to również moment, w którym ponownie zaczynamy mówić językiem nienawiści. Zaczęło się prawie niewinnie, od walki z formułowaniem nazwy „polskie obozy zagłady”, szybko jednak przerodziło się w retorykę oskarżeń i deprecjacji. W ustach wielu polityków, w hasłach narodowców rosnących coraz bardziej w siłę, w otwartych wypowiedziach ludzi, którzy przestali widzieć w szacunku wobec innych wartości. Żydzi kolejny raz stali się obcy we własnym domu.
Zaraz po wojnie wielu Żydów zaczęło ukrywać swoją tożsamość, milcząc nawet przed własnymi dziećmi, tak jakby żydowskość niosła w sobie niebezpieczeństwo i napiętnowanie. Po 1989 roku Polska weszła w okres demokratycznego życia. Prezydent Kwaśniewski dokonał ważnego gestu w Jedwabnem (za swoje słowa proszące o wybaczenie został zresztą bardzo mocno skrytykowany), powstało Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, pojawiły się badania i dyskusje dotyczące wspólnej przeszłości. Polacy zaczęli się uczyć jeszcze raz swojej historii, nie zawsze najpiękniejszej i szlachetnej. Od samego początku widać było jednak pęknięcia. Niezadowolenie tych obywateli, którzy dzisiaj cieszą się, że rząd PIS skończył z „polityką wstydu”. Wcześniej tłumione głosy zaczęły zalewać internet, nienawiść do Żydów raz jeszcze pokazała swoją siłę. Pięćdziesiąt lat po marcowych wydarzeniach, nowa ustawa o IPN, otwarła dyskusję, która zamiast jednoznacznie potępiać zło jakie się wydarzyło, robi wszystko żeby wybielać polskie sumienia.
Aleksandra Leliwa-Kopystyńska (znana fizyczka, działaczka stowarzyszenia Dzieci Holokaustu), jako dziecko nauczyła się ukrywać swoją tożsamość, jako dojrzała osoba raz jeszcze musi się zmierzyć z niechęcią wobec swojego pochodzenia i religii, jeszcze raz bycie Żydówką staje się obciążeniem. Polacy nie zdołali zrozumieć swojej winy, nie odrobili lekcji historii, dlatego dzisiaj starsza Pani zaczęła spotykać się z przejawami wrogości, tylko dlatego, że jest Żydówką. Mała dziewczynka uciekała z mamą i bratem, dorosła kobieta ukrywała swoją tożsamość, zacierając własną historię, stara kobieta musi znosić obelgi i wszechobecny hejt. Historia nauczycielką życia? Tylko czy my rozumiemy historię? Czy jesteśmy świadomi, że zaczyna się od słów nienawiści a kończy na czynach? Czy chcemy kolejnych wygnań i pogromów? Czy marzec 2018 nie może być momentem w naszej historii, w którym zatrzymamy się o popatrzymy w przeszłość taką jaką ona była, z wszystkim tym co o nas złe i bolesne. Tylko tak historia może nas czegokolwiek nauczyć.
Witam Panią Profesor. Nic ta data – współczesna – nie zmieni w naszej nadwiślańskiej świadomości. Bo do tego trzeba refleksji krytycznej, zdystansowania (do swej przeszłości przede wszystkim), wyzbycia się fantazmatów, fumów i mitów. Mitów które niczym toksyczne złogi zalegają szafy i zakamarki naszej świadomości. Polska – Chrystus Narodów, Polska – Winkelrid prowadzący wszystkich ……. Polska wieczna ofiara. Polska wiecznie prześladowana. Ofiara i krzyż, te symbole oraz te stygmaty, niezywkle szkodliwe blokują podjęcie normalnej, pragmatycznej i "stąpającej po ziemi" debaty nad naszą teraźniejszością i przeszłością, ale i – przyszłością. Potrzebna jest dogłębna demitologizacja, desakralizacja i deromantyzacja naszej świadomości. Czyli – dekonstrukcja tego co tu uważa się za wartości podstawowe tzw. polskości, a są one de facto anty-wartościami nie przystającymi do dzisiejszego świata. Są niczym koła młyńskie uwiązane do naszych szyi ciągnące nas w otchłań tego co było, w otmęty minionych cieni i demonów.
Tyle – pesymistycznie, ale ku optymizmowi nie ma podstaw. Radek Cz.
PS: Nie było słowa na nadchodzący weekend (i chyba dalej nie będzie): mam blokadę na 7 dni 5-12.03 na FB; minęło, ale nie mogę "publikować" i komunikować się ze znajomymi (tylko mam dostęp "wizualny"). Czyli – klops. Dlaczego tak sie stało – napisze "słowo ……." w tej sprawie jak mnie "odblokują". Pozdrawiam.
Jakie to "bycie na obrzeżach prawdy" było w latach tużpowojennych, daje pojęcie 3. tom Pamiętnika Henryka Grynberga, a w nim stronice, zawierające wypisy z przekazanego mu archiwum. To zaś dotyczyło spraw, zakończonych umorzeniem lub uniewinnieniem oskarżonych tylko w sądzie lubelskim. Czego, jak czego, ale woli do wypełniania sądowej powinności ustalenia prawdy materialnej tam nie było. Ciąg dalszy znajduje się w dwóch tomach Pod klątwą Joanny Tokarskiej – Bakir. W tym Portrecie społecznym pogromu kieleckiego t. 2, edycja źródeł, rozbija ostatnie złudzenia starszych (jeśli jeszcze je mieli) i iluzje młodych, będące produktem najnowszych "modeli edukacji historycznej". A za JTB Dalej jest noc, ponad 1700 stron lektury, pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego. Marzec nie wziął się z czystego powietrza; to raczej wytwór tak skonstruowanej tożsamości, w której kluczowym elementem jest "tropienie Żyda", gruntowne do ostatniej nitki… takie, przy którym ustawy norymberskie wydają się nazbyt liberalne, wręcz niedbałe. . Po to, aby wytropionego naznaczyć i wykluczyć; a bunt przeciwko tej operacji i domaganie się elementarnych praw nazwać "butą" i "panoszeniem się". Marcowy suchy pogrom ("bo uszedł sprawcom na sucho" – tyo też Grynberg ) to nie jest dernier cri – osławiona nowelizacja ustawy o IPN raczej nieprzypadkiem została tak zgrabnie ogłoszona tuż przed jego półwieczem i na małą chwilę przed 75. rocznicą Powstania w Getcie Warszawskim.