Michel Crozier: Kryzys inteligencji – francuska bezradność w dobie globalizacji

O tym, że Francja źle się czuje w epoce globalizacji, kiedy musi uznać wreszcie prymat USA a nawet UK, i w ogóle Anglosfery i uczyć się angielskiego, mówi każdy francuski intelektualista. W swojej powieści: „Mapa i terytorium” niezrównany Michel Houellebecq przedstawia stroskaną dyrekcję Michelina, która musi brać pod uwagę gusta … Rosjan, bo więcej klientów ma z Rosji niż z Francji. O problemach zglobalizowania Francji pisze i mówi często Guy Sorman:

Dla tych co chcą dotrzeć do źródła problemu, co może być o tyle istotne, że problemy francuskie nie są tak różne od polskich, choć nasze rozdęcie imperialne nigdy nie było tak wielkie jak we Francji, a upadek nigdy tak głęboki z wyżyn samozadowolenia, to jednak nasze podejście do rzeczywistości jest podobnie jak mówią francuzi: DIRIGISTE – czyli autorytarne, polecam książkę Michela Croziera: „Kryzys inteligencji. Szkic o niezdolności elit do zmian” (Poltext Warszawa 1996, tłum. Marian Egeman). Książka sprzed dwóch dekad, ale jak to w socjologii nadal aktualna.

Sorman wielokrotnie pisał o złudzeniu francuskiej republikańskiej zadowolonej z siebie elity, której główna część posiada mylne pochodzące z klas ENA (Ecole Normale d’Administration), że ustawa wszystko od razu zmieni, że teoria to właściwie to samo co praktyka i że o wszystkim powinien decydować Ludwi… pardon – prezydent Republiki. Zresztą na te same złudzenia narzekał już Marc Bloch w latach 40stych gdy analizował przyczyny klęski kampanii 1940 roku.

 

16128454_1320379127985335_502237789_n

 

Crozier pisze podobnie. Od 1995 notuje przerażenie Francuzów globalizacją (s. 9). Elity są rozdrażnione i zamknięte w sobie, a lud im nie ufa. Po staremu wszystko się centralizuje, zamiast pobudzać aktywność lokalną, skutkuje to anemią ekonomiczną i społeczną (s. 12). Inteligencją i energią grzeszą tylko radykałowie jak Bernard Tapie, i Philippe de Villers, ale radykałowie nie uleczą Francji. Marzenia Michela Rocarda z lat 60tych o New Deal a la francaise rozwiały się 3 dekady potem (s. 18). Brakowało strategii wdrażania kennedy’opodobnych zamierzeń, strateg wie, że będą przeszkody, Rocard nie miał strategii miał tylko plan. Marksizm już wywietrzał z głów elicie, ale centralizacja sprawia, że Francja zbyt wolno reaguje na globalizacyjne zmiany (s. 22). Francuzi dzielą włos na czworo, brak im indywidualnej kreatywności śmiałości i optymizmu, brak też strategii. ENA-rchowie z rządu i administracji zwykle obwiniają społeczeństwo za nieskuteczność reform, tak bardzo przeważa u nich logika oddalonych od świata teoretyków nad normalną obserwacją i empirią (s. 26). ENA i EP (Ecole polytechnique) uczą konformizmu, zniechęcają do pogłębiania problematyki, ponad przewidzianą mantrę. Studenci czują, że marnują czas w tych niby prestiżowych szkołach. Elity są ciągle atakowane i krytykowane ale tylko personalnie nie systemowo (s. 33).

Szkoła Julesa Ferry dobra w 1900 roku, nie nadaje się na rok 2000, szkoły produkują bezrobotnych, ale przecież nikt nie wie dziś jak i w jakiej branży będzie pracować, więc szkoła nie powinna próbować zapewnić miejsc pracy (s. 37). System szkolny nie uczy kreatywności i podejmowania życiowych wyborów, nie uczy wolności i odpowiedzialności, uczy rutyny i frustracji. Francuzi nie słuchają się wzajemnie, są obojętni wobec problemów drugiego. Niektóre strajki nie mają nawet żadnych postulatów, lecz budzą się z chęci bycia wysłuchanym (s. 47). Alain Juppe uważa, że politycy powinni rozmawiać z wyborcami, a nie tylko reagować na skargi i cytować sondaże, te niewiele mówią zwykle (s. 50). Juppe to według Croiziera jeden z niewielu polityków francuskich rozumiejących współczesny świat.

Francuzka administracja jest arogancka i tradycyjnie dumna z tego, lubi być arbitrem sporów (s. 61), uważa się za jedynego rzecznika interesu ogólnego, dlatego – mylnie – zakłada, że polityka może się obejść bez lobbies i nie uznaje ich za bardzo, kiedy już się pojawią. To by wymagało słuchania ludu. W 1968 roku najistotniejsze było to, że Francuzi rozmawiali ze sobą, stąd nostalgia do rewolty studenckiej (s. 63). Konsenstus musi być ustalony miedzy lobbies jak w Niemczech, Szwajcarii i Japonii, a nie narzucany z góry jak by chcieli enarchowie (s. 65). Elita Francji zazdrości konsensusu tym krajom, ale wzdraga się zrobić tak samo. Administracja miast w tych krajach nie izoluje się od polityki, robi zebrania i negocjuje. Z drugiej strony rząd francuski nie ma tajemnic co powoduje, że media niemal nie dają mu pracować (s. 70). Decentralizacja 1982 roku nie pomogła w skuteczności bo niewyćwiczone w robieniu decyzji gminy same prosiły o pomoc Paryż. Już Tocqueville postulował by administracja nie czyniła z ludzi niemowlęta nadmierną obecnością. Francuzi wierzą w interes Francji i mitycznie zakładają, ze jest on czymś innym niż wypadkowa interesów zwykłych żyjących Francuzów (s. 74).

Słynne 110 propozycji Mitteranda z 1981 roku zostały przyjęte zwykle serio choć nie da się rozwiązać każdego problemu, bo nie każdy od razu się ujawnia (s. 78). Podobnie jak późniejsze o dekadę propozycje ministra edukacji Bayrou (było ich 155). Administracja Francji jest niewydolna, nie umiała na przykład wyselekcjonować odpowiednio dawców krwi by zminimalizować ryzyko przeniesienia HIV (s. 80). Za bardzo szukano winnych a za mało usprawniano system. Spory szybko stają się gwałtowne jak strajk kierowców ciężarówek z 1992 roku. Nikt nikogo nie słucha. Decydent we Francji to niemal bóg, jak w Japonii, ale nie wykonuje pracy przed decyzją w tej mierze co japoński kolega. Francuzką administrację trawią też problemy wynikające ze zwyczaju zbyt szybkiego awansowania urzędników (s. 93), efekt – mało ekspertów-empiryków.

W ramach państwowych firm jak SNCF, nie ma w zasadzie komu przedstawić opinii jak ulepszyć to czy tamto (s. 108), wpędza to pracowników we frustracje. Strajk Air France z 1993 wynikał z tego, że redukcje etatów w obliczu siły związków musza być robione powoli, cichcem a to paradoksalnie boleśniejsze. Bezrobocie jest zwalczane tak jakby rozwijało się mechanicznie, a ono a właściwie jego efekty zależy od relacji społecznych (s. 134), to administracja myśli mechanicznie. Technokraci skończeni i patentowani jak Hilary Clinton (klęska reformy ubezpieczeń społecznych) te się zdarzają w USA, ale tam znacznie częstsza jest burza mózgów, przynajmniej w sektorze prywatnym, co stymuluje i sprzyja kreatywności (s. 157). Lenin narzucił Rosji socjalizm, ale Rosjanie nadal myślą carsko, Jacques Chaban-Delmas, chciał zmienić sposób myślenia, to byłaby znacznie większa rewolucja niż ta z 1917 w Rosji. Chaban-Delmas powołał FNEGE, przez 2 dekady była odważna i skuteczna, ale potem szybko się usztywniła na podobieństwo ENA (s. 163). Na koniec Croizier przypomina, że dobry decydent nie jest radykałem i nie podejmuje zbyt wielkiej ilości decyzji. We Francji takie słowa drażnią…

Polecam lekturę!

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

22 Odpowiedzi na “Michel Crozier: Kryzys inteligencji – francuska bezradność w dobie globalizacji”

  1. Nie no jednak mają Renault, Peugeot-Citroen, TGV, Airbusa, elektrownie atomowe. Jeżeli oni ponieśli porażkę w dobie globalizacji to pewnie ze 100 innych krajów poniosło jeszcze większą porażkę. Francuzi jednak trochę tych marek globalnych mają. Fakt mniej niż USA, Niemcy czy Japonia, ale w porównaniu np. z UK to są mistrzami przemysłu moim zdaniem. No bo co właściwie ma UK poza bankami? Nawet Włosi mają Fiata i Pendolino. Wyśmiewaliśmy się z Pendolino które okazało się najmniej awaryjnym pociągiem na polskich torach, wygrało ze szwajcarskim Flirtem i polską Pesą. 

  2. To, jak rozumiem streszczenie lektury w formie niemalże spisu treści?
    Dobrze odebrałam erudycję?
    Mnie natomiast zafrapowało to zdanie:
    " Konsenstus musi być ustalony miedzy lobbies jak w Niemczech, Szwajcarii i Japonii, a nie narzucany z góry jak by chcieli enarchowie (s. 65)"
    Rozumiem, że chodzi o jakiś konsensus jak ma to miejsce w Niemczech, albo w Szwajcarii, albo w Japonii.
    Bo chyba nie chodzi o konesensus między lobbies tych krajów.
    Ale nie o tym chciałam.
    Może wyjaśni Pan Napierała szaremu ludkowi o co chodzi z tym konsensusem "lobbies" w np. Niemczech.
    Czym są "lobbies" w Niemczech? Na czym polega konsensus między nimi? Gdzie leżą zalety konsensusu, a w czym przejawiają się wady?
    Tylko proszę swoimi słowami przedstawić zagadnienie, aby można było przekonać się, czy rzeczywiście wie Pan o czym prawi, czy tylko na znawcę się stylizuje.
    Z poważaniem.
    Tamara Wadas
     

      1. Pan nie jest recenzentem, tylko co najwyżej streszczającym.
        To róznica. Kolosalna.
        Recenzent rozumie o czym pisze, streszczający niekoniecznie (choć może byc inaczej).
        Z powodu pańskiego uniku nie pozostaje mi nic innego, jak skonstatowaźć, iż akurat pan nie rozumie, tylko, jak papuga powiela cudze pasaże.
        Jednego panu odmówić nie można. Swoją bezczelnością i tupetem oraz nachalną autopromocją zdołał pan pewnej części bywających tu ludzi wmówić swoją erudycję i wysokich lotów intelekt.
        Może wynikło to z ich miałkości intelektualnej, a może po prostu z łatwowierności.
        Powolutku jednak pański w pocie czoła budowany gmach rozpada się, a fundamenty tego pańskiego "idde fixe" naruszył przede wszystkim Qetzaqoatl.
         

        1. Piotr ma swoją wartość i robi też błędy. Ale pamiętam dobrze niedawną fanatyczną wręcz obronę esejów (?) Hartmana i Środy (profesorów… 🙁 ) przez osoby, którym pasowały one po prostu do ideologicznego klucza. Q. też ma dogmaty, których nie broni argumentami, ale chęcią wdeptania adwersarza w błoto. Dogmaty szkodzą dyskusji, podobnie jak ego, niechęć do przyznania się do błędu etc. Wszyscy tu piszący to osoby wartościowe, które czasem popełniają błędy i czasem arogancko ich bronią. Q. może coś tam naruszać, ale niech zadba też o własne fundamenty (o mnie pewnie też można to powiedzieć).  Piotrowi żaden gmach się nie rozpada. Tak jak inni ma swoje wady i swoje zalety. Ja już nieraz się na niego irytowałem, ale bez przesady. Próbujmy uczyć się od siebie, mądrzeć trochę, jednym idzie to lepiej innym gorzej, ale już bez przesady z tymi walącymi się gmachami… Jest tu sporo dyskusji filmowych z Piotrem na różne tematy. Niektóre są ciekawe i Piotr ma eurudycję. Polecam choćby naszą pogawędkę o Bachu i Haendlu. Można oczywiście znaleźć teksty, gdzie Piotr kompletnie się moim zdaniem myli i nie umie bronić swoich tez w dyskusji. Z nieprzyjemnym traktowaniem rozmówców jest tu problem, ale ciężko z nim walczyć. Za dużo tego. Gdyby były wśród nas osoby, które dostrzegają błędy u osób o bliskim ich poglądach, byłoby łatwiej.

          1. @Jacek Tabisz: „Q. też ma dogmaty, których nie broni argumentami …”

            Pan KŁAMIE! Już mi to Pan insynuował:

            „@Jacek Tabisz: Uważam, że masz kilka dogmatów dotyczących krytyki religii islamu i nie tylko.
            1. Uważasz, że wszystkie religie są zasadniczo podobne i wpływają na podobną skalę przemocy lub jej braku.
            2. Uważasz, że islam jest niegroźny dla Europejczyków i najważniejsze jest zwalczanie jego krytyki.
            3. Uważasz, że humanizm to postawa skrajnie tolerancyjna, nie mogąca sprzeciwiać się agresywnym ideom i ideologiom, poza tymi pochodzącymi z Europy.”

            Mimo dwukrotnie ponawianych apeli z mojej strony Pan nawet nie raczył się odnieść do swoich powyższych kłamstw. Sugeruję Panu więcej uczciwości, bo kłamstwo ma krótkie nogi i niczego wartościowego Pan na nim nie zbuduje. Z kulturą takie zachowanie też ma niewiele wspólnego.
            A co do obrony argumentami, to takie stwierdzenie w wydaniu osoby, której nie tak rzadko zdarza się pisanie nie na temat zamiast konkretnej odpowiedzi, brzmi jak kiepski żart.
            ***

            @Jacek Tabisz: „Q. może coś tam naruszać, ale niech zadba też o własne fundamenty (o mnie pewnie też można to powiedzieć)”

            O moje fundamenty proszę się nie martwić, a za to zadbać o swoje, bo coraz intensywniej podmywają je mętne wody zaślepienia.
            ***

            @Jacek Tabisz: „Piotrowi żaden gmach się nie rozpada.”

            Może i ma Pan rację, ale tylko dlatego, że tam raczej nigdy nie było żadnego gmachu, ot, co najwyżej jakiś szałas.
            ***

            @Jacek Tabisz: „Próbujmy uczyć się od siebie, mądrzeć trochę, jednym idzie to lepiej innym gorzej, ale już bez przesady z tymi walącymi się gmachami…”

            Jeśli Pan próbuje „mądrzeć trochę”, to sugeruję Panu zdystansowanie się od pewnych osób, przy których o żadnym mądrzeniu nie może być mowy (grozi za to proces odwrotny).
            ***

            @Jacek Tabisz: „Niektóre są ciekawe i Piotr ma eurudycję.”

            Różnica między erudycją a erudycją Piotra Napierały jest taka jak między królem a królikiem, ale każdy ma oczywiście swoją miarę.
            ***

            @Jacek Tabisz: „Gdyby były wśród nas osoby, które dostrzegają błędy u osób o bliskim ich poglądach, byłoby łatwiej.”

            Naprawę świata zawsze najlepiej zacząć od siebie, bo w przeciwnym razie niezmiennie ma zastosowanie sentencja o źdźble i belce w oku.

          2. Po paru literówkach stwierdzasz, że ktoś nie zna niemieckiego. A są w sieci materiały Piotra po niemiecku.

          3. No cóż. Nie zgodzę się Jacku fundamentalnie. Z jednego powodu.
            Gdy piszę o "gmachu", mam na myśli zbudowany gmach na iluzji, jaką Napierała tu prządł dłuuuugo. Mylić to sie każdy i może i myli.
            Co innego próbować budować ów gmach zasypując ten portal autopromocją, że jest się nieomylnym, wszystkowiedzącym i do tego utytułowanym. To robił Napierała i to dzięki temu głównie zbudował tu swoją pozycję.
            Q. ostanio dobitnie wytrącił z ręki Piotrowi Kordze jeden argument. Kluczowy. Ale nie o Kordze chyba teraz mowa. P.K. mimo całej swojej tendencyjności i … (ocenzuruję się) nie drazni mnie tak, jak Napierała, gdyż nie sadzi się na "jestem królem stworzenia".
            Może Ty dostrzegasz wartość Napierały, ja póki co nie. Widzę zarozumiałego, infantylnego bubka, z przerostem ego, którego erudycja sprowadza się do przeczytania jakiś książek, ale juz nie do ich zrozumienia. Tym to się może pochwalić każdy jełop, a byle miał pamięć fotograficzną to będzie recytował wierszem całe ustępy.
            O. Tak mi się coś przypomniało.
            Dawno, dawno temu w Łodzi na uniwersytecie tegoż miasta na wydziale chemii był profesor, którego zwano Słoniem. Słoniu był kochany, pobłażliwy, etc. I był pan Henio, który ukończył studia i nawet tytuł zdobył. Pan Henio miał pamięć fotograficzną. I pan Henio wszystko powtarzał, jak z nut, ale jak się zaciął… to kuniec, umarł w butach.
            I raz na zajęciach u Słonia został pan Henio poproszony o opisanie hydrolizy. Proste jak budowa cepa. Pozornie. Pan Henio namalował wanienkę elektrolityczną, katodę, a zapomniał o anodzie.(Może było na odwrót: anoda tak – katody brak… nieważne).
            Więc Słoniu patrzy i mówi: Panie Heniu, ale czegoś brakuje tu jeszcze bardzo. I tak kilka razy namawiał pana Henia do intelektualnego wysiłku. Pan Henio się w końcu skupił, pot mu się na czole skroplił, zamachnął kredą i dorysował: NÓZKI DO WANIENKI, COBY SIĘ NIE PRZEWRÓCIŁA.
            I tym optymistycznym akcentem kończe na dziś audycję na "na żywo i w kolorze z Tamarą W." 🙂
            Dobranoc.
             
             
             
             
             

          4. Rozmawiałem z Piotrem na wiele tematów przed kamerą i nie był to gmach iluzji. Jeśli chodzi na przykład o muzykę klasyczną, zna on mało znanych kompozytorów i jest w stanie wyjaśnić dlaczego ich ceni. Piotr jest zbyt pewny siebie w tematach, które zna mniej, i nie szanuje rozmówców, na co mu zwracam uwagę i zwracałem. Więc oczywiście są powody do irytacji, sam jej czasem ulegam, ale bez przesady z wyciąganiem tak totalnych wniosków!

          5. @Jacek Tabisz: „Po paru literówkach stwierdzasz, że ktoś nie zna niemieckiego.”
            Tych parę literówek w zupełności mi wystarcza. Do tego warto też sobie dodać pozostałe dostępne tu informacje o ogólnej „erudycji” i szeroko rozumianej inteligencji rzeczonej osoby. A jeśli ktoś nie potrafi poskładać takich informacji w całość, to może przepuścić przez swoje ręce opasłe tomiska z marną produkcją takiego „intelektualisty” i nawet nie zauważyć, jak bardzo utytłał się zawartą w nich kupą „erudycyjno-poliglotyczną”.
            ***
            @Jacek Tabisz: „A są w sieci materiały Piotra po niemiecku.”
            Dziękuję za tę wskazówkę. Przeczytawszy ją, zajrzałem do sieci. O poczynionych w tym względzie ustaleniach zamieściłem oddzielny tekst (http://racjonalista.tv/czlowiek-znajacy-niemiecki-czyli-pietrek-chciec-jesc/).

  3. Jacku, każdy w większości na czymś tam sie zna. Ale z Napierała jest ten problem, ze usiłuje przedstawić siebie jako wszystkowiedzącego, lepiejwiedzacego, etc. A tymczasem w bardzo wielu tematach to wydmuszka, ale z wielka gęba. Poza tym bardzo często nie rozumie o co chodzi, ale przypina sie do ludzi. On ma generalnie moim zdaniem spore problemy ze zrozumieniem tekstów.  Jak na erudyte kiepściutko. Może to przez chorobliwy egocentryzm. Wygłasza zwyczajne opinie ale twierdzi, ze coś udowadnia. Pisze, ze robi coś rzeczowo, a tam tylko jego zdanie można wyczytać. Ten człowiek nie ma pojęcia o dowodzeniu czegokolwiek. Ale do tych całych ułomności oczywiscie nieskończony pean na własna cześć. Poczytaj sobie jego wpisy, ociekają wręcz samochwalstwem. I to dlatego pisze o gmachu iluzji, któremu niektórzy mogą ulec, bądź ulegli.
    Nawet tu uważa siebie za recenzenta, a dokonał zwykłego streszczenia. On po prostu przyswaja pojęcia ale ich nie rozumie. I to jest bardzo duży problem.
    Można Jacku mieć jakas tam nawet spora wiedzę encyklopedyczna, ale nie umieć wyciągać logicznych wniosków, nie umieć poruszać sie swobodnie miedzy faktorami w procesie myślenia syntetycznego, upraszczać wnioski (znudzenie Kaczyńskim, znudzenie tym i tamtym –  takie "głębokie" wnioski prezentuje pan doktor przy czym twierdzi ze coś udowodnił) itd. Uznasz kogoś takiego za erudytę? Może za intelektualistę?
    Ale dosyć o tym panu, bo mi sie flaki przewracają. 
    Ja nie zamierzam absolutnie narzucać komukolwiek, czy ma Napierale lubić, albo cenić. Ale tez nie zamierzam poblazac ani jego arogancji i bezczelności, ani jego niedouczeniu, ani notorycznym wykwitom samouwielbienia.
    A propos niedouczenia… miała być w opowieści elektroliza, a nie hydroliza. 
    Pozdrawiam Cię Jacku.

    1. "…Poza tym bardzo często nie rozumie o co chodzi, ale przypina sie do ludzi…" proszę podać przykład. 
      Ja znam się na historii,  oświeceniu,liberalizmie, polityce współczesnej, trochę muzyce i kulturze i o tych tematach piszę. jacek zna się na Indiach, nauce, muzyce, kulturze i o tym pisze. A pani na czym się zna? Bo jak na razie nie widzę…
      Mgr obelgologii? tupetologii? 

  4. Z Panią jest problem. Traktuje mnie pani jak śmiecia a jak oddam to wrzask, że taki i owaki. Proszę Pani wiem, że panią boli, że jestem uznanym intelektualistą i autorem 8 książek, ale proszę postarać się jakoś zagłuszyć tą zawiść i pisać komentarze na temat. a tutaj  temat to francuskie elity i ich niedostatki reformistyczne a nie to czy "napierała jest bźidki czi nie". Jest pani ignorantką, poucza pani cżłowieka znającego niemiecki, samemu nie znając tego języka, nie rozumie pani czym jest autokracja, prawo, kosntytucja ani dyktatura, za to ma pani habilitację z tupetotologii stosowanej

    1. @ Piotr Napierała: Z Panią jest problem. Traktuje mnie pani jak śmiecia a jak oddam to wrzask, że taki i owaki. Proszę Pani wiem, że panią boli, że jestem uznanym intelektualistą i autorem 8 książek, ale proszę postarać się jakoś zagłuszyć tą zawiść i pisać komentarze na temat.
      ——————
      Myślę, iż nie tylko z Panią, ale ze mną także. Przez całe zawodowe życie płacono mi za pracę umysłu i na tej podstawie uważam, iż mogę zaliczać się do inteligencji, a inteligencja to miedzy innymi umiejętność rozumienia tekstów oraz terminologii (przynajmniej tej którą się samemu używa).
      http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,14/s,562660#w564539

      Według Wikipedii: Intelektualista (fr. intellectualiste) – osoba, którą cechuje rozwinięta inteligencja (władza rozumienia, myślenia i rozumowania), szczególna zdolność do krytycznej analizy i syntezy, bogata wiedza (erudycja) ("człowiek o dużej kulturze umysłowej i osobistej"); która powyższe cechy wykorzystuje do wykonywania zawodu ("zajmuje się twórczą pracą umysłową"); która w życiu kieruje się raczej intelektem niż emocjami ("którego postawę cechuje przewaga intelektu nad emocjami"), która stanowi autorytet publiczny. Intelektualista to zatem – w zależności od ujęcia – inaczej "erudyta", "naukowiec", "zimny myśliciel", "guru", ale także po prostu "przedstawiciel inteligencji".
      Intelektualista to nie każdy członek warstwy społecznej żyjącej z pracy umysłu (klasy inteligenckiej), ale taki, który wytwarza dobra kulturalne, jej wybitny przedstawiciel.

      Moja ograniczona inteligencja (przynajmniej w wyobrażeniu pana doktora) nie pozwala mi traktować poważnie żadnego inteligenta, który sam siebie intelektualistą nazywa, ale nic bardziej nie świadczy o poziomie naszej inteligencji niż nasze wypowiedzi i muszę przyznać, iż choćby tych kilka poniższych z ogromnego ich wyboru jest najlepszym świadectwem tego, iż to, że pan doktor się tylko intelektualistą nazywa świadczą wprost o jego niebywałej skromności.

      @ Piotr Napierała: dla lewaków pakistan to taki never neverland dla elfów skrzywdzonych przez złych Kolonistów. Nigdy nie widziałem by lewak coś wiedział na temat funkcjonowania niezachodniego kraju. Lewakiem się jest z ignorancji i nihilistycznej niechęci do kultury zachodu. Nic innego tu nie ma i być nie może. Jak lewak się czegoś nauczy – przestaje być lewakiem

      @ Piotr Napierała: Nie wiem czy pan wie towarzyszu Bogusławski że jak się przesadza z sarkazmem w słowie pisanym to przestaje się być zrozumiałym. No i sarkazm jest formą agresji dla hipokrytów którzy wmawiają sobie że nie są agresywni. Naprawdę podziwiam Jacka że ma do tego czegoś co pan z siebie wypluwa cierpliwość.

      @ Piotr Napierała: dobrze, że pojawiło się nieco samokrytyki na końcu bo boki zrywałem tow. Bogosłławskij piszacy ło łobiektłiwjizmie hahaha sam komisarrr Chruszczew by się zaśmiał : )
      Jak już choćby z powyższych cytatów wynika pan doktor ma pełne podstawy mocno nadętego balonika własnego ego aby wprost nazywać się wybitnym europejskim intelektualistą. Moje gratulacje i dla samego pana doktora i dla tych, którzy mogą tak wybitną postać znać osobiście i wychwalać jej mądrość oraz erudycję pod niebiosa.
      ***

    2. Nigdy nie słyszałem, aby uznany intelektualista twierdził, że jest uznanym intelektualistą. Nie znam ani jednego takiego przypadku – wśród uznanych intelektualistów, w sensie, że są naprawdę uznani, czyli wielokrotnie cytowani, bo co to za intelektualista, którego myśli nikt nie podchwytuje i nie przekazuje dalej w eter?

  5. Czy ja gdzieś powiedziałem że się znam na wszystkim? Nie. to tyle na ten temat. Tak to jest strzeszczenie i co z tego, nie wolno? Niech pani sobie włączy jakiś jazzik i wypije herbatkę zamiast tu szaleć

  6. W czasach kiedy większość ludzi czyta tylko tytuły i kilka pierwszych linijek takie artykuły są bardzo potrzebne, bo to ogniwo pośrednie pomiędzy dawnym studiowaniem ksiąg a wszechobecną internetową głupotą. 
    Zawsze zarówno krytykowałem, jak i broniłem Piotra, więc nie można mi zarzucić stronniczości, zatem powiem jedynie, że to niepospolity umysł. A to, że jest wciąż intelektualny "enfant terrible", no cóż, taki klimat. W Polsce panuje chaos i wszystkowiedztwo, wpływa to na każdego. Kiedyś to minie, a "enfants terribles" dojrzeją.

  7. Wytłuszczone – pan Napierała.
    Z Panią jest problem. Traktuje mnie pani jak śmiecia a jak oddam to wrzask, że taki i owaki.
    Jakie zachowanie, takie traktowanie. Zacytuję pańskie słowa:
    „Zbyt często przywiązujemy wagę do grzeczności traktując każdego buca w garniturze, każdego magistra jako kogoś godnego szacunku, choćby nie wiem, jakie bzdury i podłości wygadywał” (z tekstu „Grzeczność nie zastąpi kręgosłupa moralnego”, autor Piotr Napierała)
    Proszę Pani wiem, że panią boli, że jestem uznanym intelektualistą i autorem 8 książek, ale proszę postarać się jakoś zagłuszyć tą zawiść i pisać komentarze na temat.
    Jedyne, co mnie uwiera to pański charakterek. Panu się wydaje, że pozjadał wszystkie rozumy, gdy tymczasem jest tu sporo pańskich kleksów, które, aż trudno uwierzyć, że wyszły spod palców uznanego intelektualisty. Zresztą co do tego uznania to zdania, także na tym portalu sa podzielone, więc może nieco ciszej będzie się pan rozpływał nad tą swoją wielkością.
    a tutaj  temat to francuskie elity i ich niedostatki reformistyczne a nie to czy "napierała jest bźidki czi nie".
    Tu tematem jest przede wszystkim książka, jaką pan streścił.
    W temacie spytałam:
    „Może wyjaśni Pan Napierała szaremu ludkowi o co chodzi z tym konsensusem "lobbies" w np. Niemczech. Czym są "lobbies" w Niemczech? Na czym polega konsensus między nimi? Gdzie leżą zalety konsensusu, a w czym przejawiają się wady? Tylko proszę swoimi słowami przedstawić zagadnienie, aby można było przekonać się, czy rzeczywiście wie Pan o czym prawi, czy tylko na znawcę się stylizuje.”
    A oto odpowiedź uznanego intelektualisty:
    celem recenzji nie jest objaśnianie wszystkiego tylko zachęta do czytania. Ale przecież paaaaani już wszystko wieeee….. : ) pozdrawiam 
    Nie pytałam o cel recenzji, tylko o inne kwestie.
    Przykład żałosnej rejterady wybitnego umysłu.
    Wytknęłam panu po tym:
    „Pan nie jest recenzentem, tylko co najwyżej streszczającym. To róznica. Kolosalna.Recenzent rozumie o czym pisze, streszczający niekoniecznie (choć może byc inaczej).”
    Z powodu pańskiego uniku nie pozostaje mi nic innego, jak skonstatowaźć, iż akurat pan nie rozumie, tylko, jak papuga powiela cudze pasaże.
    Pańska odpowiedź w tej m. in. kwestii:
    „Czy ja gdzieś powiedziałem że się znam na wszystkim? Nie. to tyle na ten temat. Tak to jest strzeszczenie i co z tego, nie wolno? Niech pani sobie włączy jakiś jazzik i wypije herbatkę zamiast tu szaleć
    Wolno, tylko na przykładzie tej wymiany myśli między mną ignorantką, a uznanym intelektualistą widać, żeś pan znowu próbował nieuprawnienie wywindować się, zamieniając streszczającego na recenzenta (szlachetniej brzmi) albo nie zna pan charakteru i wymogów tych dwóch form. Czy podobna u uznanego intelektualisty?
    Jest pani ignorantką, poucza pani cżłowieka znającego niemiecki, samemu nie znając tego języka,
    W świetle tego, co zaprezentował pan pod publikacją „Kociokwik (Katzenjammer po niemiecku)” odważne stwierdzenie. Ale, jak rozumiem ono jest obliczone, że czytającym nie będzie się chciało iść sprawdzać, co też się tam wydarzyło. Dosyć powszechny wybieg małych ludzi. Na razie to, ja panu wytknęłam tam sporo błędów i przekłamań. Pan tylko ujada.
    nie rozumie pani czym jest autokracja, prawo, kosntytucja ani dyktatura, za to ma pani habilitację z tupetotologii stosowanej
    Nich pan udowodni te twierdzenia o mojej bezrozumności. Cały czas pan takimi zarzutami szafuje do wielu osób. Konkretne cytaty moich wypowiedzi są do tego nieodzowne. Zatem do roboty, bo chlapać ozorem to byle głupi potrafi.
    A ja już teraz zacytuję „logiczny” wywód wybitnego erudyty i uznanego intelektualisty:
    „To że rządzi jedna osoba to AUTOKRACJA a nie dyktatura.”
    Definicja:
    Dyktatura – władza jednostki lub grupy społecznej, oparta na sile.
    Dyktatura proletariatu – przejęcie władzy politycznej przez partię, uważane przez komunistów za nieodzowny etap na drodze do ustanowienia społeczeństwa bezklasowego”
    „Dyktator – człowiek mający nieograniczoną władzę, władca absolutny (por. autokrata; tyran ; despota.
    („Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” Władysława Kopalińskiego.)
    "…Poza tym bardzo często nie rozumie o co chodzi, ale przypina sie do ludzi…" proszę podać przykład.  (moja opinia o panu Napierale i jego postulat)
    Służę uprzejmie przykładami.
    Przypadek pańskiego ataku na Czesława Cyrula („Kociokwik…”) jest tu modelowy.
     
    „bzdurny "artykuł". Dyktatura wymaga dyktatu a jednak każdą ustawę trzeba uchwalić Kaczyński nie pisze ich na kolanie i nie oglasza z balkonu.” (Napierała o moim tekście „Tylko kaczokracja, czy już dyktatura”)
    Użytkownik LIPSCHITZ w odpowiedzi do Napierały:
    Wykazałeś, że w Polsce nie ma dyktatury, ale przecież nie o tym jest artykuł, lecz o symptomach, które mogą niepokoić, gdyż występują także w systemach dyktatorskich. Temat dotyczy pełzającego zamachu stanu, więc jeśli już, to można się  z tym nie zgadzać, twierdzić, że kierunek obrany przez władzę nie zmierza do dyktatury lub można żywić takie obawy. Nie widzę tu nic bzdurnego.”
    Nie warto spierać się o to na ile sytuacja dziś jest dyktaturą, autokracją i demokracją, bo to tylko etykietki. Do tego udajemy że rozmawiamy o teraz, podczas gdy tak naprawdę chcemy przewidzieć co będzie jutro. Dla mnie ważniejsze jest to jaki 'kolor i charakter' ma 'dobra zmiana' i jaki jest trend zmian. Efekt gotującej się wolno żaby i normalizacji nienormalnego niestety działa. (Jarek Dobrzański)
    Szalenie grzeczna i konstruktywna reakcja uznanego intelektualisty Piotra Napierały:
    zawsze trafi się jakiś postmodernista który sam nie rozumie tych etykietek i nie wie co one znaczą więc modnie zaproponuje ich odrzucenie. Mocium panie bez tych terminów dyskusje tracą wszelki sens. Może pan uznać je za źle zdefiniowane czy coś ale ich odrzucenie to po prostu przejaw współczesnego bajzlu intelektualnego
    Pan Dobrzański w odpowiedzi uznanemu intelektualiście:
    Myślę, że bajzel intelektualny zaczyna się od czytania po łebkach i przypisywania innym czegoś czego nie powiedzieli. Nie sugeruję odrzucenia etykietek, tylko mówię, że odpowiedź na pytanie czy to już dziś dyktatura czy może nie oddala a nie przybliża nas do sedna tego co dzieje się dziś w Polsce.
    Wystarczy przykładów na czytanie ze zrozumieniem uznanego intelektualisty?
    Ja znam się na historii,  oświeceniu,liberalizmie, polityce współczesnej, trochę muzyce i kulturze i o tych tematach piszę. jacek zna się na Indiach, nauce, muzyce, kulturze i o tym pisze. A pani na czym się zna? Bo jak na razie nie widzę…
    Mgr obelgologii? tupetologii? (uznany intelektualista Napierała)
     
    Pan historyk wydusił z siebie w już nieistniejącym tekście o narcyzmie (a szkoda, bo pokazywał wyjątkowy geniusz i niezwykle przenikliwą analizę Piotra Napierały – by była jasność, kpię teraz na całego):
    „Narcyz zwykle się puszy ale nie zabija, gość z kompleksem niższości owszem.”
    A przy innej okazji, nieco wcześniej (nie pamiętam już gdzie dokładnie, ale sobie skopiowałam do notatnika urzeczona błyskotliwością stwierdzenia) rzekł był:
    Narcyzowie jak Mussolini zachowują jakotaki umiar”.
    Skomentowałam te dwa popisy geniuszu Napierały tak:
    Ciekawe co w kwestii umiaru Mussoliniego mieliby do powiedzenia Etiopczycy (wtedy Abisyńczycy), traktowani przez Włochów (w tym przy użyciu bomb lotniczych) gazem musztardowym, zakazanym Konwencją Genewską (1925 r.). W dodatku pociski z gazem zrzucano nie tylko na cele militarne, ale na też na cywilów i co najładniejsze na obozy Czerwonego Krzyża. Gdy sprawa się rypła Mussolini kręcił, że to przez pomyłkę.
    Tyle, że mylili się jakieś 20 razy…

    To tyle w kwestii znajomości historii przez uznanego intelektualistę i jego porywających interpretacji. A nie. Jeszcze to:
    Oczywiście są sprawy sporne w historii, i może nigdy nie ustalimy ilu właściwie ludzi zabił ten czy inny dyktator, ale to nie usprawiedliwia odwracania kota ogonem. Notorycznie zaniża się liczbę ofiar Castro na przykład albo czyni z Saddama Husajna który zabił 1,5 mln własnych obywateli w nieustannej wojnie domowej, ofiarę drapieżności Zachodu. Oczywiście czasem pochodzi to z propagandy różnych państw ale wykształcony człowiek z kręgosłupem moralnym to wie i zachowuje ostrożność. (Grzeczność nie zastąpi kręgosłupa moralnego – Piotr Napierała)
    Jak widać u niektórych i z grzecznością i z kręgosłupem moralnym na bakier.
    Mogłabym więcej takich kwiatków przytoczyć, jak pan doktor się zachowuje i jak rozumuje, ale wystarczy.
    Słowo końcowe.
    Niech się pan cieszy panie Napierała, że zamieszczam ten tekst w komentarzach, nawet, gdy nie dotyczy to bezpośrednio tematyki powyższego artykułu, a nie jako osobną publikację, którą o wiele łatwiej dostrzec.
    Dla szefa chcącego zatrudnić uznanego intelektualistę i erudytę internetowa aktywność ewentualnego pracownika może być nieocenionym źródłem wyrobienia sobie poglądu na jakość kandydata. Zarówno w warstwie merytorycznej, jak i osobowościowej.
    Mnie, jako szefa osobiście najbardziej odrzuciłoby to co zrobił pan jakiś czas temu. Wykorzystał swoje koneksje pod nieobecność Jacka Tabisza, by wymóc usunięcie merytorycznego i mocno krytykującego pana działalność tekstu. Mowa naturalnie o tekście „O erudycji urojonej, czyli „przecież on jest nagi”” Quetzalcoatla. Zakulisowe działania, usuwanie niewygodnych panu wpisów, a to też pan robił, póki mógł… wyjątkowy kręgosłup moralny. Gdybym się natomiast natknęła na wpis, w którym usiłuje pan wywierać presję na Redaktora Naczelnego tego portalu to pożegnałabym się z takim kandydatem bez chwili zastanowienia.

  8. Pan Napierala nie jest taki zły. Duzo czyta, ale czy cos kuma, trudno powiedziec. Daje swoja interpretacje, i tyle. Szczegolnie gdy pisze o czasach np. 300 lat temu, ciekawe rzeczy ale dla nas i nawet dla niego nieweryfkowalne. Dopiero gdy pisze nt. ostatnich lat to widac ile w tych opowiesciach jest forsowanych jego własnych przekonan, a ludzi ktorzy jeszcze zyja widza, ze czerpał ze swoich jednostronnych zrodeł, i wychodzi jedna wielka propaganda. Wtedy nie musimy nic czytac, bo wiemy ze to "nie do konca tak było". Pisanie nt. ostatnich 50-70 przez "młodego" histeryka zawsze jest narazone na krytyke i smiesznosc. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 × 3 =