Słuchając w USA publicznych debat na temat istnienia boga lub wartości religii możemy się często spotkać z argumentem obrońcy istnienia boga który w uproszczeniu jest następujący : skoro istnieją obiektywne moralne prawa obowiązujące bezwarunkowo ludzi, to musi istnieć źródło tych uniwersalnych zasad którym jest bóg. Konsekwencją tego argumentu jest smutny wniosek ze bez boga nie wiedzielibyśmy co jest moralnie złe a co dobre. Wniosek ten jest wysoce poniżający dla godności człowieka. Ignoruje tysiące lat pracy humanistów, filozofów, pisarzy, poetów i artystów którzy uczyli nas o wartościach człowieka i zasadach moralnych, które powinny kierować jego postępowaniem. Pomijając chwilowo kwestie prawdziwości tego religijnego argumentu możemy natychmiast zauważyć praktyczny problem z akceptacja boga jako źródła i arbitra moralnych zasad.
W jaki sposób w razie potrzeby możemy poznać boskie moralne zasady? Dla przykładu załóżmy, że jest rok 1945 i prezydent USA Harry Truman musi podjąć trudną decyzję zrzucenia bomby atomowej na Japonię. Decyzja ma wymiar militarny i moralny. Doradcy prezydenta są podzieleni w sprawie moralności użycia bomby. Truman jest wierzącym chrześcijaninem więc słowo od boga byłoby dla niego poprawnym moralnie rozwiązaniem dylematu. Ale Harry Truman jest praktyczny i wie, że może pytać boga w swoich modlitwach ale nie usłyszy odpowiedzi, bo rozmowa z bogiem to jak rozmowa że ścianą. Można mówić mądrze do ściany, ale nigdy nie wiemy co ściana myśli. Truman wie, że tą ważną decyzje musi podjąć sam, biorąc na siebie odpowiedzialność za konsekwencje militarne i moralne wynikające z masowego zabicia i okaleczenia dziesiątek tysięcy cywilnych ludzi w Hiroszimie i Nagasaki.
Pierwsza konkluzja po rozważeniu przykładu jest dość oczywista. Nie możemy oczekiwać, że w trudnej sytuacji z moralnym dylematem znajdziemy rozwiązanie poza nami samymi. Nie możemy liczyć na stare święte księgi, rozmowy z ekspertami lub na jasna rade boga. Tu przychodzi na myśl powiedzenie japońskiego Zen. Jedyna mądrość jaką znajdziesz na wysokiej górze, to mądrość jaką sam tam przyniesiesz.
W trudnych sytuacjach sami musimy rozpatrzyć możliwe decyzje i wybrać taką, jaka może być racjonalnie uzasadniona okolicznościami i konsekwencjami decyzji posługując się naszymi standardami etyki i moralności. Odpowiedzialność za decyzje jest nasza i tylko nasza. W wielu ważnych momentach życia nie ma moralnie pewnego źródła decyzji oprócz nas samych.
Takie postawienie sprawy moralności zwraca nam ludzką godność i odpowiedzialność, co z kolei skłania nas do studiów i uczenia moralności i etyki.
Wybitny krytyk religii chrześcijańskiej, Christopher Hitchens, słusznie uważał, że można za kogoś zapłacić karę, lub nawet pójść do wiezienia, ale nie można nikogo uwolnić od odpowiedzialności za jego złe uczynki. W tym sensie główny filar chrześcijańskiej religii, czyli usunięcie przez Jezusa odpowiedzialności ludzi za ich grzechy jest zaprzeczeniem moralności. Jest to niemoralna metoda ofiarnego kozła. Zabijamy koźla i stajemy się niewinni. Moralny absurd.
Poza niemożliwością poznania woli boga w praktycznym życiu musimy podważyć argument zakładający, że zasady moralne są boskiego pochodzenia, bezwarunkowo wiecznie słuszne i uniwersalne. Zasady moralne są głęboko zakorzenione w kulturze, religii i tradycji każdej grupy ludzi należącej do poszczególnych szczepów, ras i narodów.
Tak na przykład biblijna kara kamieniowania jest legalna i moralna w Iranie i Arabii Saudyjskiej ale kompletnie wykluczona jako barbarzyństwo w krajach Europy i większości cywilizowanych państw świata. Zasady moralne nie są ani obiektywne, ani uniwersalnie stosowane przez wszystkich ludzi. Zasady moralne sa subiektywne i lokalne, choć są wyjątki, które wszyscy zaakceptowali. Na przykład stosunki seksualne pomiędzy rodzicami i ich dziećmi nie są uważane za legalne i moralne we wszystkich znanych mi kulturach. Szokującym wyjątkiem jest Biblia opisująca seksualne stosunki pijanego Lota ze swoimi córkami. Przypomnę że Lot był “dobrym” człowiekiem, którego bóg wyjątkowo ochronił przed losem innych mieszkańców Sodomy i Gomory spalonej ogniem z nieba.
Prawa i zasady moralne są nie tylko rożne w rożnych kulturach, ale zmieniają się w czasie.
Polski szlachcic i filozof Kazimierz Łyszczyński został w XVII wieku publicznie skatowany i brutalnie zabity tylko za to, że napisał książkę “De Nonexistentia Dei” (O Nieistnieniu Boga). Był to w oczach ówczesnego Kościoła i sądu niewybaczalny akt bluźnierstwa zasługujący na brutalną karę. Paradoksalnie tylko Białoruś uczciła 375 rocznice urodzin Łyszczyńskiego, wydając w 2009 roku znaczek pocztowy z jego wizerunkiem.
Pod koniec XVIII wieku Polska nie była krajem rządzonym przez bezbożnych barbarzyńców typu wodzów PRL, lecz przez pobożnych chrześcijan których naczelną zasadą była miłość bliźniego.
Na szczęście wiele się zmieniło od XVII wieku. Obecnie angielski biolog Ryszard Dawkins jeździ po świecie wygłaszając ateistyczne wykłady i partycypując w debatach o istnieniu boga. Trzeba jednak podkreślić, że taka wolność słowa nie jest możliwa we wszystkich krajach świata. W pewnych krajach muzułmańskich wystąpienie Dawkinsa nie byłoby legalne lub bezpieczne dla wykładowcy i organizatorów. W Polsce jest nieco lepiej, bo obraza uczuć religijnych grozi „tylko” karą pieniężną lub wiezieniem. Nie ma mowy o spaleniu heretyka na stosie. Więc jest postęp w stronę wolności słowa.
Postęp ludzkości w doskonaleniu moralnym jest bardzo chaotyczny. Wiek XX obfitował w przykłady jak moralnie nisko może upaść współczesny człowiek jeśli zastąpi racjonalne myślenie przez ekstremalne ideologie, które miały dużo wspólnych cech z religiami. Są to miedzy innymi: bezkrytyczny kult wodza założyciela, “absolutna” prawda zawarta w danej ideologii, zakaz kwestionowania zasad ideologii, bezwarunkowe posłuszeństwo i wierność idei, kara za herezje.
Faszyzm i stalinowski komunizm nie były racjonalnymi ateistycznymi kontrastami wobec moralnych systemów panujących uprzednio w Rosji i w Niemczech. Wyrosły one na gruncie przygotowanym przez nieracjonalne idee i religie. Kult Stalina nie był zbyt daleki od kultu cara, półboga będącego głową prawosławnego kościoła. Masakra europejskich Żydów przez nazistów była częściowo ułatwiona przez wieki negatywnego stosunku chrześcijaństwa do Żydów, zabójców syna bożego. Do samego końca Trzeciej Rzeszy w maju 1945 roku kościoły w Niemczech odprawiały nabożeństwa każdego 20 lipca (data urodzin Hitlera) z modlitwami za zdrowie i pomyślność Fuerera. Kościół nie był wrogiem nazizmu. Żaden czołowy nazista nie został ekskomunikowany . Na liście zakazanych książek przez kościół katolicki znalazły się książki Jean Paul Sartre'a ale nie książka „Mein Kampf” Hitlera, która była biblią nazizmu. Konkordat katolicko-nazistowski został zawarty już kilka miesięcy po objęciu przez Hitlera pozycji kanclerza w 1933 roku. Na sprzączkach pasów hitlerowskich żołnierzy Wehrmachtu był napis „Gott Mit Uns” (bog jest z nami). Konsekwencja takiej wiary było 50 milionów ofiar drugiej wojny światowej.
Pomimo zygzakowatej drogi i nierównego postępu wydaje się, że ciągle, choć wolno, uczymy się moralności. Jest to zasługa malej grupy intelektualistów, filozofów, artystów i świeckich liderów społecznych i politycznych, którzy czerpali nauki z rzeczywistości a nie religijnych przykazań. Tym ludziom Zachód zawdzięcza wolność słowa, swobodę wyboru lub odrzucenia religii bez obawy kary spalenia na stosie. Dzięki nim obserwujemy ciągłe cofanie się religii, której obszar wpływu się zmniejsza.
Na zakończenie kilka slow o XVIII-wiecznym francuskim ateiście, pisarzu i dramaturgu, który pisał pod pseudonimem Voltaire. Kiedy stary Voltaire już był bliski śmierci, ksiądz zasugerował aby Voltaire wrócił do boga i wyrzekł się szatana. Znany z dowcipu i poczucia humoru Voltaire odpowiedział: „Teraz nie czas aby robić sobie wrogów!!”
fajny artykuł. Tylko de Voltaire to nie byl pseudonim lecz nazwisko szlacheckie jakie Arouet przyjął.
„Rozmowa z bogiem to jak rozmowa że ścianą.” Bardzo dobre motto 🙂
„Fajny” artykuł:
Uwypukla znaczenie wartości w naszym życiu. Podkreśla też znaczenie wewnątrz-sterowności. Wartości i etyczne zachowania się wybiera (lub nie). Nie można ich trwale narzucić za pomocą ideologii czy religii.
To nasz wybór, nasza odpowiedzialność, w istotnej kwestii, więc powinniśmy poznawać, studiować etykę. Czyli jakby nie patrzeć przyswajać sobie zewnętrzny punkt odniesienia. Rozumiem, że po to aby wyboru nie dokonywać w odniesieniu do – siłą rzeczy własnej ograniczonej – perspektywy, lecz aby móc samodzielnie rozeznać się w szerokim ujęciu zagadnienia.
„Niefajny artykuł”:
Bez studiowania etyki nie wiedzielibyśmy co dobre a co złe. Bez kontekstu kulturowego własnej grupy społecznej nie wiedzielibyśmy co dobre a co złe. Bez grupki światłych osobników ludzkość nie postępowałaby w rozeznaniu co dobre a co złe. To wszystko jest OK. Ale Bóg ma nam mówić co dobre a co złe. Nie! To jest poniżenie człowieka!
„…uczymy się moralności. Jest to zasługa malej grupy intelektualistów, filozofów, artystów i świeckich liderów społecznych i politycznych, którzy czerpali nauki z rzeczywistości a nie religijnych przykazań..” 1) Wielu czerpało i czerpie z nauki rzeczywistości Słowa Bożego. Dlaczego ich pomijać? Dlatego, że niektórzy ulegali własnej wizji Boga, oderwanej od rzeczywistości bo podporządkowanej ich egoistycznym potrzebom. Świadczą o sobie samych nie o Bogu. 2) A co ze zwykłymi szarymi ludźmi? Nikt z nich nie wybiera, nie jest odpowiedzialny, nie poznaje? Więc co? Im trzeba narzucić jakąś nową ideologię 🙂
W okresie dziecinstwa cywilizacji stworzylismy religie bo tlumaczyly one sens zycia i otoczenia.Byly one naiwne ale lepszniz nic.Po tysiacach lat rozwazan i doswiadczenia
mamy szanse na lepsze wyjasnienie rzeczywistosci i sensu zycia.