Sytuacja opisana w I części tego tekstu odzwierciedla jeszcze inny trend tak popularny i powszechnie obserwowany od ponad 3 dekad w przestrzeni społecznej całego świata: chodzi z jednej strony o pluralizację i rozproszenie wszystkiego co dotyczy działalności człowieka (to m.in. egzemplifikacja tzw. prywatyzacji religii i indywidualizacja tego typu wierzeń), a z drugiej – de-instytucjonalizacja przestrzeni oraz upadek wszelkich wielkich struktur i organizmów. Kościół katolicki jako ostatnia feudalna struktura w skali światowej broni się – z racji struktury, swojej istoty i obowiązującej doktryny – przed tymi procesami, ale jest to równoznaczne z opozycją i zajmowaniem antynomicznego stanowiska wobec globalnych azymutów oraz tendencji.
To syndrom współczesności i swoiste „znaki czasów” których Kościół katolicki nie potrafił w porę (zwłaszcza na kontynencie latynoamerykańskim) odczytać.
Wiosna sekt to zima Kościoła katolickiego
kard. Luca Moreira Neves
Mimo znaczenia jakie do tej pory posiadał – przynajmniej formalnie i instytucjonalnie – Kościół katolicki w Brazylii od kilku lat faktycznie legalne są małżeństwa jednopłciowe. Są to jednak precedensy nie poparte odpowiednim prawem, a opierają się jedynie na wykładni jaką przedstawił w tej sprawie Sąd Najwyższy. Konserwatyści z różnych obozów – zarówno w szeregach neo-zielonoświątkowców jak i katolików (tu sojusz mimo różnic programowo-doktrynalnych jest faktem rzeczywistym – czyli: konserwatyści różnych maści łączcie się) – mają nadzieję, że wraz ze zmianą osobowego składu Sądu Najwyższego (z czasem, przy zmianie opcji i orientacji politycznej w najwyższych władzach Brazylii) sytuacja w tej mierze może ulec zmianie na ich korzyść. Taka groźba istnieje realnie patrząc na tendencje i rozwój sytuacji politycznej powiązanej z rozwojem ilościowym wierzeń pentekostalnych. Jak podają zachodnioeuropejscy watykaniści (np. Gianni la Bella [w]: Najnowsza historia Kościoła) do końca lat 60-tych XX wieku zjawisko nowych ruchów religijnych (jak nazywa się fachowo m.in. całą konstelację wyznań pentekostalnych) miało charakter wybitnie napływowy (głównie z Ameryki płn.). Przyznają, czego nie spotyka się w polskim przekazie mainstreamowym, iż z chwilą rozpoczęcia pontyfikatu przez Jana Pawła II „monopol religijny jaki Kościół katolicki utrzymywał na całym kontynencie latynoamerykańskim był już kwestią mocno dyskusyjną”. W takim razie trzeba dodać, że niezwykle ostre sankcje i jednoznaczna polityka personalna, dogmatyczna, duszpasterska i przekaz eklezjalny jaki stosował przez cały swój pontyfikat Jan Paweł II wobec Ameryki Pd. był podyktowany absolutną alienacją papieża z warunków lokalnych Kościołów narodowych, prowadzony z pozycji chciejstwa i iluzorycznych wizji, a także rozchodził się absolutnie z tendencjami oraz kierunkami rozwoju sytuacji na południe od Rio Grande (a w Brazylii – w szczególności).
Katoliccy analitycy i komentatorzy (m.in. wspomniany Gianni la Bella) sytuację tę – dekatolicyzację kontynentu południowo-amerykańskiego – wiążą z tzw. Raportem Rockefellera, analizą opracowaną przez znanego senatora dla prezydenta USA Richarda Nixona (przedstawiono mu ów dokument 30.08.1969), gdzie m.in. skonkludowano iż „Kościół kat. przestał być godnym zaufania sprzymierzeńcem USA, nie jest już gwarantem stabilności społecznej na kontynencie, ale wprost przeciwnie – staje się organizacją niebezpieczną dla interesów amerykańskich”. Na bazie tego dokumentu rozpocząć się miała z pomocą spec. służb i kapitału USA krucjata protestantyzmu i działania mające osłabić przez to wpływy Kościoła.
Jest to typowy przykład mentalności „oblężonej twierdzy”, posługiwanie się tzw. „spiskową teorią dziejów” (widząc wraże działania wokół siebie, a nie analizując własnych błędów i dokonań, które implikują określone efekty), a także irracjonalizmu i ciasnoty horyzontów.
Ponieważ przesłanie neo-zielonoświatkowców jest od początku – co przyznają sami wymienieni wcześniej watykaniści – silnie skoncentrowane na dynamice wspólnoty, głosi czynne braterstwo, jest definitywnie anty-hierarchiczne i zde-instytucjonalizowane podjęte przez Watykan Karola Wojtyły kroki w celu zmian tych tendencji nosiły znamiona – delikatnie mówiąc – „karpia pragnącego przyśpieszenia Świąt Bożego Narodzenia”. Zupełnie niezrozumiałe decyzje czy działania praktyczne.
Demokratyzm ewangelikanów polega także na tym, że każdy może zostać głosicielem słowa bożego, każdy (po 2-3 miesięcznym podstawowym kursie przygotowania biblijnego) może utworzyć – jeśli potrafi i zainteresuje wiernych – własną wspólnotę, która przekształci się (być może) z czasem w Kościół. Tak powstają np. Kościoły takie jak „Śnieżka” (dla surferów) , „Kościół Sportowców Chrystusa” (dla fanów sportu – głównie futbolu, swoistej – drugiej – religii Brazylijczyków). To przykłady zborów „środowiskowych”, zależnych od zainteresowań, hobby czy skłonności. Typowo religijnymi – poczynając już od nazwy – wspólnotami są np. Igreja Universal do Reino de Deus (założony przez Edira Macedo w 1977 roku – dziś ponad 1,5 mln wiernych), Zgromadzenie Boże „Zwycięstwo Chrystusa” (leaderem jest Silas Malafaia, kilka milionów wiernych), World Church of Power (leader Valdemiro Santiago, kilka milionów wiernych na całym świecie, głównie w Ameryce), Kościół „Królestwa Bożego” (jednym z leaderów jest Marcelo Beezera Crivella, obecnie – senator do parlamentu brazylijskiego, także kilka milionów wyznawców w Brazylii), Associao Evangelica Brasileira (założyciel i guru, pastor Caio Fabio D’Araujo Filho, również kilkanaście milionów wyznawców w całej Ameryce Łac.) czy Międzynarodowy Kościół Łaski Bożej (z Romildo Ribeiro Soaresem na czele – kilkanaście milionów wiernych w obu Amerykach, Afryce i Azji).
Te nowe ruchy religijne czy raczej – kościoły pentekostalne (bo głównie o nie tu chodzi) – działają jak typowe, komercyjne podmioty rynkowe, stosując agresywny prozelityzm, nowoczesny marketing, promocję proponowanych przez siebie utensyliów, opierając się o zdobycze techniki i nowoczesnych środków komunikacji interpersonalnych etc.
Lwią część dochodów owe wspólnoty czerpią z ….. rozrywki. Lamia Oualalou (dziennikarka le Monde Diplomatique) w jednym ze swoich tekstów prezentujących te zagadnienia na kontynencie latynoamerykańskim nazywa je „Kościołami rozrywkowymi”. Ta nieprzerwana komunikacja poprzez media, rozrywkę, piosenkę, wydawnictw płytowe, stacje radiowe i telewizyjne, wydawnictwa książkowe i prasowe, biuletyny i pospolity marketing (jak przy sprzedaży wszelkich dóbr konsumpcyjnych codziennego użytku), wirtualną przestrzeń itd. odbywa się zgodnie z „duchem” i mentalnością Brazylijczyków: taniec, zabawa, karnawał, śpiew itp. Jak mówi znawca tematu Valdemar Figueiredo Filho (uniwersytet z Rio de Janeiro) „…..Najpotężniejsi pastorzy mają najpierw świątynię, potem radio, telewizję wydawnictwo płytowe. Każde przedsięwzięcie karmi następne, a ich sława rośnie”. To kolejne potwierdzenie teorii o rynkowym umocowaniu każdej, wpływowej, rosnącej w siłę dzięki marketingowi i finansom, religii i instytucji ją reprezentującej ([patrz]: R.S.Czarnecki, Bóg a nowoczesność część IX: religie i rynek oraz Karol Marks o religii – portal racjonalista.tv / publicystyka).
„Ewangelikalny handel” to także spore źródło dochodów. Różnego rodzaju gadżety – koszulki z Jezusem, czapeczki, filiżanki, talerzyki, makatki, obrazy (ot, prosta odpustowa – jak w katolicyzmie ludowym – forma promocji wiary religijnej „na co dzień”) – sprzedaje się w setkach tysiącach miejsc: np. w aglomeracji Sao Paulo (ponad 20 mln mieszkańców) jedna z głównych ulic, la Conde de Sardezas zajęta jest przez ów handel. Największą popularnością cieszy się niezmiennie Biblia; są kolekcjonerzy mający po kilkadziesiąt egzemplarzy tej książki (jak podaje le Monde Diplomatioque, 12/2014 jest to najczęściej kupowana książkowa pozycja w Brazylii).
„Bardzo popularna jest Biblia kobiety, zawiera jako dodatek modlitwy związane z rodziną i małżeństwem. Wielka Biblia – całą w złoceniach – powstała z myślą o honorowym miejscu w salonach”.
Na rynku płytowym, którego obroty (a z tym są związane określone dochody), idą w setki milionów egzemplarzy płyt rocznie, królują piosenkarze i wykonawcy religijni (wg danych z 2014 roku na 20 topowych albumów 15 to wykonawcy religijni, z czego tylko kilku to katolicy). Obok klasycznych gospel (w stylu północnoamerykańskim) niezwykle popularna jest rodzima muzyka brazylijska – samba, ale też i lokalny rock czy rap sięga po natchnienie z wiary religijnej, sławiąc Jezusa (np. modny temat – Jezus leczy AIDS) , świętą rodzinę, Biblię, elementy kreacjonistyczne objaśniające powstanie świata etc. Nawet światowi giganci w dziedzinie przemysłu płytowego – Sony czy EMI – stworzyły miejscowe wydawnictwa poświecone wyłącznie tym właśnie tematom w rozrywce.
Np. wspominany już Igreja Universal do Reino Deus kierowany przez Edira Macedo posiada 2 wydawnictwa, biuro podróży, towarzystwo ubezpieczeniowe, wydaje (w nakładzie 1,8 mln egzemplarzy) rozdawany bezpłatnie tygodnik pt. Folha Universal (przykładowo – prestiżowy, intelektualny, skierowany do klasy średniej Folha de Sao Paulo osiąga w porywach 0,3 mln egzemplarzy), ogólnokrajową stację telewizyjną (z oglądalnością zajmującą 2 miejsce we wszystkich rankingach i badaniach opinii publicznej). Lamia Oualalou pisze, że „treści ściśle religijne są nadawane jedynie późnym wieczorem”. Jest to więc czysta komercja, niskich lotów, ale przez marketing, logo i oglądalność zapewniająca obecność Igreja Universal do Reino Deus w świadomości milionowej rzeszy odbiorców. Poza tym Edir Macedo, jako klasyczny przedsiębiorca zarządzający „religijnym biznesem” i posiadający miliony dolarów na kontach, wynajmuje dodatkowo w ponad 40 stacjach lokalnych czas antenowy właśnie dla promocji tematyki sensu stricte religijnej. Schemat tele-ewangelizmu rodem z USA powielił się więc w Brazylii skutecznie i osiągnął chyba większy sukces niźli u północnego sąsiada Brazylii.
Wg współczesnych danych ewangelikanie w Brazylii kontrolują już ok. 75 % stacji FM, a w ogólnokrajowych programach wykupują ponad 130 h tygodniowo na prezentację swych doktryn religijnych i tez je uzasadniających. Publiczne kanały podnajmują z racji sporych dochodów i tzw. „oglądalności” swój czas antenowy tego typu przedsięwzięciom (jest to często, na co zwracają zwolennicy państwa prawa i laickości życia publicznego, nie zgodne z obowiązującymi przepisami). Ewangelikanie (i ich stronnicy ulokowani już w różnych, licznych miejscach struktur państwowych czy we władzach lokalnych) uważają, iż wszystko jest correct: traktuje się te klipy i emisje jako materiały ….. reklamowe ! Jakakolwiek próba uporządkowania tego problemu kończy się w parlamencie obstrukcją, bo koalicja religiantów różnych denominacji (także zwolenników Kościoła katolickiego) blokuje jakąkolwiek dyskusję (o zmianie prawa i przepisów nawet nie wspominając) na ten temat. Zaiste, klasyczny przykład swoistego ekumenizmu ……
Już dziś łatwo można za wspomnianą Oualalou stwierdzić, że „serce ewangelikanów bije w Kongresie” brazylijskim. Na koniec 2014 roku z 513 deputowanych do parlamentu 73 jest jawnie powiązanych z różnymi wspólnotami pentekostalnymi (w senacie dot. to 3 senatorów). Lecz sporo tzw. „niezależnych” deputowanych pośrednio popiera owe ruchy (dostarczono im finansów na kampanię wyborczą, wchodzą w lokalne alianse z pastorami mającymi wpływy w regionach z których kandydowali, występują w stacjach radiowo-telewizyjnych będących własnością tych wspólnot etc). To jest ów nieformalny, ale skuteczny, wpływ wspólnot religijnych i instytucji je reprezentujących na życie publiczne.
W każdej kadencji ewengelikanie starają się wejść do tych gremiów które zajmują sie zagadnieniami społecznymi. Np. w komisji ([za] le Monde Diplomatique, dz. cyt) ds. praw człowieka na 36 członków 14 to zdecydowani ewangelikanie, w komisji ds. technologii i komunikacji (zajmującej się m.in. koncesjami radiowo-telewizyjnymi, prawodawstwem z tym związanym, tematyką prezentowana w mediach itd.) ten stosunek wynosi 42:14. Dlatego też mogą blokować – jak wspomniano – zmiany w prawie dot. „tele-ewangelizmu”, inicjatyw rozszerzania praw LGBT (choć w tej mierze niektóre wspólnoty ewangelikalne są otwarte na homoseksualistów – to zagadnienie jak do tej pory głęboko dzieli i różni „galaktykę ewangelikańską” w Brazylii), liberalizacji prawa w przedmiocie miękkich narkotyków czy edukacji seksualnej.
Praktykę ową najlepiej oddają słowa pastora Paulo Freire (przewodniczącego frontu ewangelikalnego w obu izbach brazylijskiego parlamentu): „Ponieważ do tej pory stanowimy tylko 15 % deputowanych wchodzimy w sojusze z innym grupami, które podzielają nasze przekonania. Naturalnie poparcie płynie ze strony katolickich parlamentarzystów wrogich zawsze liberalizacji obyczajów Może też być uzyskiwane na zasadzie przysługa za przysługę: dziś zwolennicy agrobiznesu poprą ewangelikanów, jutro – ewangelikanie – agrobiznes. Czasami po prostu możemy blokować pracę parlamentu nie stawiając się na głosowania nad projektami, na których rządowi zależy tak by nie było koniecznego quorum”.
Ta wizja zmian zachodzących w Brazylii, kraju demokracji parlamentarnej, kraju wolnego i pluralistycznego, państwa będącego synonimem „wschodzącego” mocarstwa ponad-regionalnego (nie tylko w przedmiocie gospodarki i ekonomii, ale i high-tech, finansów czy nauki), aktywnego członka globalnej organizacji p/n BRICS jest niezwykle symptomatyczna i znamienna.
W III, ostatniej, części tego tryptyku pokażę jak owa siła religijnych (nowych) ruchów przekłada się na najważniejsze wybory (odbyte z końcem ub. roku) w Brazylii: wybory prezydenta republiki (prezydent ma silne umocowanie w brazylijskim systemie politycznym, nie tylko siłą wyborów bezpośrednich przez ogół obywateli) oraz przekażę garść refleksji ogólniejszej natury na temat tak szybkiej i znamiennej metamorfozy profilu religijności tak wielkiego kraju jakim jawi się Brazylia.
O cholipa! Ale jaja w tej Brazylii