Orava Quartet z Australii

No właśnie. Przeglądając program koncertowy spodziewałem się Polaków z górskich okolic Małopolski, albo Słowaków. Tymczasem okazało się, że Orava Quartet jest z Australii.

Nie znałem tego zespołu, lecz w eseju na temat koncertu na stronach NFM pojawiła się informacja, że Australijczycy traktują ten zespół z ogromną estymą.

Orava Quartet/ ze stron NFM

Przejrzałem zatem prasę z krainy pikników pod wiszącą skałą i kangurów. Limelight Magazine chwalił Orava Quarter za „hipnotyzującą wręcz spójność i intensywność”, szczególnie w interpretacjach utworów romantycznych i współczesnych. Podkreślił, że ich wykonania „przenoszą słuchaczy w inny wymiar, łącząc mistrzostwo techniczne z niemal teatralną ekspresją”. The Australian w recenzji jednego z koncertów zwrócił uwagę na „energię i synergię, która przywodzi na myśl legendarne kwartety o światowej renomie”. Wyróżnił odważne podejście do repertuaru, np. w suitach Szostakowicza, gdzie „ciemne, pulsujące brzmienia przeplatają się z delikatną liryką, ukazując głębię muzycznego dialogu”.

Spójrzmy też na Sydney Morning Herald. Jego krytycy nazwali Orawian „jednym z najbardziej wszechstronnych zespołów swojej generacji”, doceniając m.in. innowacyjne programy koncertowe, które łączą Beethovena ze współczesnymi kompozytorami australijskimi. „Ich gra to nie tylko wykonanie, ale opowiadanie historii” – podsumowano. W The Age podkreślano natomiast ich „niezwykłą umiejętność balansowania między precyzją a spontanicznością”, szczególnie w utworach kameralnych. W jednej z recenzji zauważono: „Orawa nie gra muzyki – ona w nich żyje, a każdy smyczek wydaje się mówić własnym głosem”.

Orava Quartet został założony w 2007 roku przez braci Daniela Kowalika (skrzypce) i Karola Kowalika (wiolonczela), Thomasa Chawnera (altówka) i Davida Dalseno (skrzypce). Jak przytaczają na swojej stronie, zostali okrzyknięci przez The Australian „przyszłością australijskiej muzyki kameralnej, prawdziwą szansą”.

I chyba rzeczywiście, skoro w 2018 roku Orava Quartet stał się pierwszym australijskim kwartetem smyczkowym, który wydał album w prestiżowej wytwórni Deutsche Grammophon. Zawiera on muzykę Czajkowskiego, Rachmaninowa i Szostakowicza.

W australijskim „Limelight Magazine” z 2017 roku pojawił się wywiad zatytułowany „From Poland to Australia: The Orava Quartet’s Journey”. Wynika z niego, że bracia Daniel i Karol urodzili się w Polsce i wyemigrowali do Australii jako dzieci. Nie jest zatem dziwne, że nazwa zespołu nie odnosi się wprost do karpackiego regionu w Polsce i na Słowacji, lecz wskazuje na sławny utwór Wojciecha Kilara „Orawa”.

Nie zaskoczył mnie zatem początek koncertu, na którym usłyszeliśmy II Kwartet smyczkowy „Spiski” op. 33 Sławomira Czarneckiego , współczesnego polskiego kompozytora, który był uczniem sławnego ze swoich ptasich i modalnych eksperymentów Messiaena. Ale zanim miał okazję uczyć się u Oliviera Messiaena, Czarnecki urodził się w bliskiej mojemu sercu, pięknej sudeckiej Jeleniej Górze, po czym uczył się w Częstochowie i następnie studiował Warszawskiej Wyższej Szkole Muzycznej pod kierunkiem Piotra Perkowskiego i Romualda Twardowskiego. I to raczej ich wpływ, a nie francuskiego modalisty, słychać w Kwartecie Spiskim. Podobnie jak w Orawie Kilara mamy tu motywy góralskie, jednak są one ciekawie urozmaicone bardziej modernistycznymi efektami. Mamy więc ciekawe nakładanie się przestrzeni narracyjnych, kreujące niezwykłą, momentami tajemniczą przestrzeń, oraz efekty kojarzące mi się z moim poczciwym szpulowcem, czyli nagłe przyspieszanie wirtualnej taśmy, aż do zanikania w jazgocie szybko płynących dźwięków. Ładny utwór został świetnie zagrany. A jego góralskość natychmiast skojarzyła mi się z nazwą australijskiego zespołu.

Lecz jakość artystyczną Orava Quarter mogłem ocenić dopiero na przykładzie dzieła bardziej znanego, a mianowicie Kwartetu smyczkowego F-dur op. 18 nr 1 Ludwiga van Beethovena. To jeszcze dość wczesny utwór demiurga symfonii, sonat fortepianowych i kwartetów, ale już oczywiście genialny. Natomiast Orava Quartet zelektryzował mnie już od pierwszego dźwięku. Grali z niezwykłą dokładnością a jednocześnie swobodą. Do tego bardzo romantycznie, nie bojąc się emocji zawartych w muzyce. Poszczególne instrumenty brzmiały bardziej jak śpiewające i mówiące głosy, nie zaś jak zwykłe smyczki. Dawno nie słyszałem czegoś takiego i było to wspaniałe. Są już nagrania Orava Quartet i radzę rozpocząć łowy! Mogły nie wyjść w dużych nakładach, w końcu streaming zabija nam fonografię. Gdy już będziecie tego słuchać na swoich cyfrowych gramofonach, zwanych potocznie odtwarzaczami CD, podobnie jak ja będziecie musieli przyznać rację australijskim krytykom. Orava Quartet to rzeczywiście przyszłość muzyki kameralnej, nie tylko australijskiej…

Po arcydziele Beethovena III Kwartet smyczkowy „Kartki z nienapisanego dziennika” Pendereckiego wydał mi się szarym wróbelkiem, choć to piękny utwór. Orawianie świetnie odnaleźli się w nowoczesnej stylistyce naszego wielkiego kompozytora, ale byliśmy między Beethovenem a Schumannem, więc nie mogłem się skupić na samym Pendereckim. Wpadł między zbyt wielkie arcydzieła. Może, jakby zagrana została wczesna kameralistyka Pendereckiego, gdy był jeszcze znacznie bardziej Webernowski, łatwiej byłoby przeżyć to zejście z muzycznego Olimpu.

Po przerwie usłyszeliśmy z kolei arcydzieło Schumanna, czyli Kwintet fortepianowy Es-dur op. 44. Do smyczkowców dołączył pianista Łukasz Krupiński grając na fortepianie Yamahy. Znów przeżyłem szok. To było wspaniałe wykonanie. Pełne pasji, a jednocześnie logiczne. Mimo wielkich emocji muzycy doskonale bawili się tematami umiejętnie i z wielką finezją przetwarzanymi przez Schumanna w kolejnych częściach. Znów mieliśmy tu ludzkie głosy, ogromną ekspresję i śpiewność. Wszyscy grali doskonale, lecz zupełnie bez reszty oczarował altowiolista Thomas Chawner. Dawno nie słyszałem tak pięknie i mocno brzmiącej altówki, co dodawało kwintetowi ekspresji i tajemniczości. Moc brzmienia, siła brzmienia, jego czystość, były porównywalne do mocnych pasaży na wiolonczeli, co nieczęsto altówkom się zdarza. Wspaniałe to było! Legendarna druga część In modo d’una marcia. Un poco largamente początkowo wydawała się być zagrana wyjątkowo szybko i pogodnie. Jednak mimo wzmocnienia pastelowych Schumannowskich barw pojawił się dramatyzm, melancholia, wołanie w jakąś niezwykłą pustkę, co tak zafascynowało Bergmana w Fanny i Aleksandrze. Choć o Bergmanie piszę tylko dla oddania powiązań, bo co tam Bergman przy Schumannie, co tam kino przy muzyce… Piękne, wspaniałe i wyjątkowe doznanie wspaniałej muzyki w rewelacyjnym wykonaniu. W pierwszej części Danielowi Kowalikowi rozstroiły się skrzypce, które też marudziły nieco pod koniec Pendereckiego, muzycy przerwali grę, nastroili instrumenty i grali dalej. Jednak w żaden sposób nie zaszkodziło to tej interpretacji, zaś brzmienie skrzypiec prymariusza, giętkie, złote i secesyjne, było z pewnością jedną z największych zalet brzmienia Orawian.

Na bis otrzymaliśmy fragment wolnej części Grave z II Kwintetu Grażyny Bacewicz. Wspaniała muzyka, szkoda, że największa polska kompozytorka wciąż nie jest dość u nas znana, jak i nie dość na świecie. Orava Quartet zagrał tę mroczną, cienistą muzykę przepięknie. Nie był to typowy bis, zdecydowanie…  

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

8 − 4 =