Radykalna socjalistyczna lewica w Polsce z towarzyszem Zandbergiem na czele uznała, że KOD to w sumie nieważny protest, a te 500 zł z czapy od PiS to w sumie klawy pomysł. Nic dziwnego, na całym świecie radykalna lewica pokazuje swą obojętność wobec standardów demokratyczno-liberalnych. Syriza rozmyślnie zasiedla Grecję muzlimami, a Podemos…
http://iberoameryka.natemat.pl/169155,hiszpanskie-partie-walcza-o-demokracje-w-wenezueli
„…Hiszpańskie partie żądają poszanowania wyników wyborów parlamentarnych w Wenezueli. 4 stycznia przedstawiciele hiszpańskich partii politycznych podpisali manifest, w którym domagają się poszanowania wyników wyborów parlamentarnych w Wenezueli z dnia 6 grudnia 2015 roku. Do ich uznania nie chce dopuścić następca Hugo Cháveza, prezydent Nicolás Maduro, którego partia po wielu latach pełnej władzy przegrała wybory. Na jego wniosek Sąd Najwyższy zawiesił wybór 4 deputowanych. Dokument pt. „Cios w demokrację. Wybory parlamentarne w Wenezueli 2015″ został przedstawiony i podpisany przez eurodeputowanych PP, PSOE, Ciudadanos, UPyD oraz PNV. Beatriz Becerra – europosłanka oraz członek Podkomisji Praw Człowieka Parlamentu Europejskiego – zapewniła, że nie można zaniechać walki o wolność i demokrację oraz że każde postępowanie niezgodne z zasadami demokracji musi zostać potępione. Nie wszyscy jednak dołączyli do tego protestu. Lewicowa partia Podemos nie podpisała manifestu, za co została ostro skrytykowana przez swoich politycznych przeciwników. Rzecznik partii PSOE, Antonio Hernando, stwierdził, że to „wielka szkoda”. Dużo bardziej surowo wyraził się przedstawiciel Ciudadanos, Fernando Madura. Według niego w tego przypadku prostestach liczy się każdy podpis, a jeżeli ktokolwiek myślał, że system stworzony przez Cháveza był oparty na wolności i demokracji, to bardzo się mylił. W ubiegłą środę hiszpańskie media obiegła informacja, która nie pozostawia cienia wątpliwości, że Podemos współpracowała z prezydentem Nicolásem Maduro. W grudniu 2014 roku do Wenezueli na jego zaproszenie udała się m.in. przedstawicielka tej partii z regionu Castilla de la Mancha, María José Aguilar. Stacja telewizyjna Antena 3 wyemitowała nagranie, na Aguilar wraz z 34 innymi osobami wsiada do samolotu należącego do Wenezuelskich Sił Powietrznych, którym zazwyczaj podróżuje sam Nicolás Maduro. Oprócz niej na pokładzie samochodu znalazła się też Anna Gabriel, należąca do skrajnie radykalnej i socjalizującej partii Candidatura de Unidad Popular, walczącej o niepodległość Katalonii. Do Wenezueli poleciał także Ignacio Gil de San Vicente – teść głównego członka baskijskiej organizacji terrorystycznej ETA oraz ojciec terrorystki Kizkitzai Gil. Aguilar oraz Gabriel potwierdziły, że w grudniu 2014 roku spędziły tydzień w Wenezueli na zaproszenie prezydenta kraju. Na pytanie, czym zajmowała się podczas wizyty, Anna Gabriel odpowiedziała, że robiła „interesujące rzeczy”. Co do tego nie ma wątpliwości. Hiszpańskie media podają, że podczas pobytu polityków w Caracas odbył się szereg spotkań, którym przewodniczyli Nicolás Maduro i wiceprezydent Boliwii Álvaro García Linera. Według uczestników wyjazdu dotyczyły one przywrócenia pokoju w Kraju Basków oraz obrony autonomii niektórych regionów Hiszpanii. Mimo zapewnień o pokojowym i niepolitycznym charakterze wyjazdu trudno oprzeć się wrażeniu, że współpraca ta miała wpływ na postawę Podemos wobec manifestu w obronie demokracji w Wenezueli…”.
Choć w dobie globalizacji, socjalizm traci prawo bytu, głupkowaty bolszewizm haseł ma się dobrze. Uważajmy także na komuchów!
Pozdrawiam
Ja w wyborach zagłosowałem właśnie na partię towarzysza Zandberga, bo pomimo tych XIX-wiecznych postulatów związkowych (czemu nie odtworzyć od razu cechów i gildii?) oraz anachronicznej progresji podatkowej (ja jestem prostym człowiekiem, ale inteligencja mi podpowiada, że podatek dochodowy powinien być całkowiecie zlikwidowany, a te wszystkie pity-srity to jakaś jedna wielka bzdura) to kamraci towarzysza Zandberga mieli kilka ciekawych i rozsądnych pomysłów. 🙂
Poza tym oprócz nich cała reszta to była jakaś straszna mizeria pyzata i ogólny bullshit – od klerykałów jawnych, klerykałów skrytych („A Ojciec wasz, który widzi w ukryciu […]”), klerykałów szczebla powiatowego, klerykałów przydrożnych i zaokiennych, poprzez monarchistów-brydżystów, szarpidrutów i lichwiarzy, aż po nawróconych marksistów-leninistów.
Nie licząc oczywiście przypadków psychiatrycznych obecnych zapewne w każdej z wymienionych formacji (mój ulubiony przypadek – pewien reżymowy poseł, którego skandaliczne poglądy, sztywny sposób bycia i uboga mimika twarzy przy jawnym braku empatii, czy jakichkolwiek wyższych uczuć znamionują moim zdaniem dyssocjalne zaburzenie osobowości).
🙁
gratuluję naiwności i pozdrawiam serdecznie,
PN
A dziękuję bardzo, zdrowie to rzecz ważna. 🙂
my pleasure : )
Ja również Pana pozdrawiam. 🙂
Dzięki. Lubię z Panem gawędzic mimo roznicy pogladow
Nie jestem pewien, czy między nami jest jakaś istotna różnica poglądów, gdy tak czytam Pana teksty. To raczej różnica punktów widzenia. Kiedy koledzy i koleżanki trują mi, żebym się jakoś określił, to ze wszystkich złych etykietek wybieram etykietkę socjaliberała, z zastrzeżeniem, że w kwestiach światopoglądowych (aborcje, pigułki itede) jestem skrajnym lewakiem. Lubię słowo „lewak”, ponieważ polactwo uważa je za obelgę i wszyscy się zawsze bulwersują, jak to mówię. Gdy byłem mały, to uważałem się za libertarianina-minarchistę (przez „i”), z zastrzeżeniem, że powiątpiewam w boskość Jezusa i w zbawcze dzieło Korwina (w tym drugim przypadku również w zdrowie psychiczne). Skutkowało to tym, że potem w piaskownicy znajomi o poglądach progresywnych uważali mnie za faszystę, a ci o konserwatywnych za trockistę i niektórym zostało tak do dzisiaj. 😉
to z pana typowy liberał. lewak to raczej bolszewik, a oni nie byli zbyt liberalni, w ZSRR gejom itd bylo ciezko
Ale za to była ABORCJA. O.O
tak czasem nawet przymusowa jak w Chinach i o mały włos u Indyry Gandhi..