Nautilus Magazine jest witryną internetową, która przedstawia się jako „inny rodzaj pisma naukowego”. I istotnie nim jest – ponieważ jest częściowo wspierana przez John Templeton Foundation (JTF). Ta Fundacja jest poświęcona pokazywaniu, że religia i nauka są zgodne – wręcz działają w harmonii – bo Sir John zostawił swoją forsę JTF na finansowanie projektów pokazujących, jak nauka ujawnia boskość. Tak więc magazyn publikuje ugrzecznione artykuły, jak ten z lipca, a teraz mamy nowy artykuł Briana Gallaghera, redaktora blogu Nautilusa Facts So Romantic i “Sinai and Synapses” (oj!).
Utrzymuje on tutaj, że znalazł zgodność nauki i religii, ale jego dowód jest kulawy. Przeczytajcie, to jest krótki tekst.
Jak to tak często widzimy, cytaty z Einsteina, a nawet Stephena Hawkinga mają pokazać, że mieli oni wyznawać coś podobnego do religii, choć Gallagher przyznaje przynajmniej, że poglądy Einsteina na religię nie były jasne. Gallagher najpierw cytuje Elona Muska, który podobno powiedział: „Wierzę, że istnieje jakieś wyjaśnienie tego wszechświata, które można nazwać Bogiem”, a potem wyciąga Alberta i Stephena:
Einstein istotnie nazywał to Bogiem. Ten niemiecko-żydowski fizyk jest słynny z wielu powodów – jego teorii względności szczególnej i ogólnej, jego czupryny siwych włosów – włącznie z jego tajemniczą uwagą, często przywoływaną w dyskusjach o dziwnej, probabilistycznej naturze mechaniki kwantowej, że „Bóg nie gra w kości”. Ostateczne lub decydujące równanie, które opisuje prawa natury i pochodzenie kosmosu, nie mogło, jak wierzył Einstein, zawierać przypadku. Gdyby to robiło – przy czym „to” jest kopenhaską interpretacja mechaniki kwantowej – byłoby niepełne. (Wśród fizyków panuje teraz konsensus, że mylił się; Bóg jest probabilistyczny. “Wszystkie dowody wskazują na to, że jest notorycznym hazardzistą – powiedział kiedyś Stephen Hawking – który rzuca kośćmi przy każdej możliwej okazji”.
To, oczywiście, sugeruje, że Hawking wierzył w Boga.
Ale Einstein był w najlepszym wypadku panteistą, który czuł podziw dla praw natury, ale nigdy nie zaakceptował teistycznego Boga. Jeśli zaś chodzi o Hawkinga, no cóż, czytelnik Dave, który zwrócił mi uwagę na artykuł Gallaghera, przesłał mi również poniższy cytat:
Hawking napisał w swojej ostatniej książce:
Jeśli chcesz, możesz nazywać prawa nauki „Bogiem”, ale nie będzie to osobowy Bóg, którego spotkałbyś i zadał mu pytania. …Każdy z nas ma swobodę wierzenia w to, co chcemy, a moją opinią jest, że najprostszym wyjaśnieniem jest to, że nie ma Boga. Nikt nie stworzył wszechświata i nikt nie kieruje naszym losem.
(Hawking, Brief Answers to the Big Questions, s. 36-8)
Wypaczona selektywność Nautilusa nigdy nie przestaje mi imponować.
W rzeczywistości Hawking był zdeklarowanym ateistą. Ale Gallagher twierdzi, że Hawking i Einstein pokazują, że nie ma konfliktu między nauką i religią. Jak pokazują? Czytajcie dalej:
Benedict Spinoza, XVII-wieczny żydowsko-holenderski filozof, był również w swoich czasach mylnie brany za ateistę, z powodu tego co napisał w traktacie Etyka: “Wszystko, powiadam, jest w Bogu, i wszystko, co się dzieje, dzieje się wyłącznie na mocy praw nieskończonej natury Boga i wynika z konieczności jego istoty (jak to zaraz wykażę.”
W 1929 roku Einstein otrzymał telegram w pytaniem o jego wiarę w Boga od nowojorskiego rabina o nazwisku Herbert S. Goldstein, który słyszał, jak kardynał z Bostonu powiedział, że teoria względności tego fizyka implikuje „upiorną zjawę ateizmu”. Einstein uspokoił Goldsteina. “Wierzę w Boga Spinozy, który ujawnia się w harmonii wszystkiego, co istnieje – powiedział mu – nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami ludzkości”.
Dla Einstein, według artykułu z 2006 roku, było to równoznaczne z „kosmicznym uczuciem religijnym”, który nie wymagał „antropomorficznego pojęcia Boga”. Wyjaśnił ten pogląd w „New York Times Magazine”:
“Religijni geniusze wszystkich czasów wyróżniali się tego rodzaju religijnym uczuciem, które nie zna dogmatu ani Boga wyobrażonego na podobieństwo człowieka; nie może więc być kościoła, na którym opiera się główne nauczania. Tak więc właśnie między heretykami wszystkich czasów znajdujemy ludzi, którzy byli przepełnieni uczuciem religijnym tego najwyższego rodzaju i w wielu wypadkach współcześni im uważali ich za ateistów, czasami również za świętych. Patrząc w ten sposób, ludzie tacy jak Demokryt, Franciszek z Asyżu i Spinoza są blisko do siebie podobni”.
Tak więc, jak uznałby Einstein, nie ma nieuniknionego konfliktu między nauką a religią – lub między nauką a „religijnymi uczuciami”.
Nie wiem czy śmiać się, czy płakać, kiedy widzę tego rodzaju udawanie. Spinoza mógł być prawdziwym panteistą, widząc jakiś rodzaj wszechobecnej boskości we wszechświecie, ale to daleko wykracza poza moją specjalność. Z Einsteinem jednak jest inna sprawa. Odrzucał ideę teistycznego Boga, tego, w którego wierzą Amerykanie, który ingeruje w sprawy świata i ma osobiste stosunki ze Swoją trzodą. Przez „uczucie religijne” Einstein rozumiał po prostu ”podziw i zachwyt wobec wszechświata” lub to głęboko niejednoznaczne słowo ”duchowość”.
Kiedy więc Gallagher mówi, że to pokazuje, że nie ma nie ma nieuniknionego konfliktu między nauką a religią, w rzeczywistości mówi: „nie ma nieuniknionego konfliktu między nauką a podziwem dla cudów wszechświata”.
“Religijne uczucia” Einsteina bardzo różnią się od ”religijnych uczuć” tych 70% Amerykanów, którzy wierzą w Boga. Powiedzieć, że Einstein – i Gallagher – dokonali jakiegoś rodzaju pojednania między nauką a religią jest zwykłym kłamstwem opartym na świadomym zlaniu konwencjonalnej religii z „podziwem i zachwytem”.
Kolejne fiasko Nautilusa, ale pomaga utrzymywać otwarty kurek z pieniędzmi Templetona.
A bogus reconciliation of science and religion from nautilus
Why Evolution Is True, 10 grudnia 2018
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska