Rokia Traoré – spotkanie z wielką artystką

 

24 czerwca 2017 roku do Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu zawitała jedna z największych śpiewaczek afrykańskich – Rokia Traoré. Gdy mieszkałem we Francji, miałem szczęście zapoznać się z jednym z jej znacznie wcześniejszych albumów i byłem oczarowany. Była to muzyka malijska, muzyka bardów – griotów podana w wysmakowanej szacie dźwiękowej, pełna niemal manierystycznych zwrotów retorycznych, bogata w poezję, którą artystka zresztą sama pisze.

We Wrocławiu Rokia Traoré śpiewała pieśni które wydała na płycie „Né So”. Ale nie tylko – była wspaniała pieśń Kotedon, zachwalająca naukę, co w targanym przez islamistów z Boko Haram Mali ma szczególne znaczenie. Boko Haram chce (co wynika i z nazwy tej organizacji) zniszczyć wszelką niekoraniczną edukację, zniszczyć ją wraz z uczniami i nauczycielami, tym bardziej zatem pieśń Kotedon jest cenna.  Od strony muzycznej to wielki, doskonały artystycznie poemat, śpiewany w stylu agitujących swój lud bardów – griotów.

 

 

W sieci są dostępne nagrania YouTube  Rokii Traoré z ostatnich koncertów. Na ten koncert szedłem z duszą na ramieniu, gdyż te nagrania brzmią po prostu upiornie. Tymczasem na koncercie artystka śpiewała wspaniałym, klasycznie malijskim głosem, zadziwiała techniką oddechu i skalą muzyczną. Później ona sama wrzuciła na swój kanał Facebooka nagranie z wczorajszego wrocławskiego koncertu i znów – zamiast tego co słyszałem na żywo, był na nim jakiś upiorny skrzek. Wygląda na to, że malijska emisja głosu źle znosi nagrywanie słabym sprzętem typu smartfon. Piszę o tym, aby was ostrzec przed wyrabianiem sobie opinii o sztuce Rokii Traoré na bazie nagrań z YouTube.

Dzięki Brave Festival odbywającemu się także we Wrocławiu, mieszkańcy naszego miasta i goście z innym miejsc świata mogli dobrze zapoznać się ze sztuką griotów, której Rokia Traoré także jest przedstawicielką. W stosunku do tego, co zaprezentował Brave Festival, Rokia Traoré odchodzi daleko w stronę nowoczesnego instrumentarium – współczesnej perkusji, gitar elektrycznych i basowych. Z dawnego instrumentarium na koncercie pozostała tylko lutnia n’goni. Również kompozycje i teksty pieśni Rokii Traoré są nowe, stworzone głównie przez nią. Mimo to w tych utworach słychać często sięgające daleko w przeszłość elementy rytmiczne i pozostałości dawnych skal. Wszyscy muzycy z zespołu Rokii Traoré grali znakomicie, mieszając tradycyjne techniki z elementami francuskiego rocka. W pieśniach śpiewanych po francusku Rokia Traoré odchodziła od estetyki śpiewu malijskiego w stronę estetyki bardziej popowej i indywidualnej.

Inną pieśnią, która nie miała związku z prezentacją pieśni z albumu „Né So” była pieśń o… zen. Stanowiła ona manifest życia chwilą, tym co jest teraz. Refren (po francusku) brzmiał – „jestem na tyle odważna, aby nie czynić niczego”. To bardzo odważna deklaracja u artystki wywodzącej się ze świata, gdzie islamiści zagarniają coraz większe obszary i coraz słabiej znoszą jakiekolwiek przejawy wolnomyślicielstwa czy nieortodoksyjnej religijności. Nie czynienie niczego w świecie ogarniętym wojną i nietolerancją należy również do postaw bezkompromisowych.

Rokia Traoré wywodzi się z rodu, który pełni najwyższe funkcje państwowe w Mali. Z uwagi na to istnieje pewien konflikt między Rokią a tradycyjnymi rodami griotów, zwłaszcza zaś rodem Diabaté (w Gambii ten ród nazywany jest Djobarteh). Pomimo przynależności do najwyższych elit społeczeństwa malijskiego, Rokia Traoré zjawiła się na scenie w bardzo skromnej sukience, w którą wcisnęła swoje wychudłe i umięśnione ciało, zwieńczone wielką i łysą głową. Wyglądała na scenie jak ogarnięta swoją misją idealistka, albo jak osoba zanurzona w medytacjach zen, nie dbająca zanadto o tak zwane „ziemskie sprawy”.

Jednakże od strony wokalnej nie było w tym koncercie żadnej skromności. Mieliśmy do czynienia z wielkim głosem,  z niesamowitą swobodą i wyobraźnią w jego kształtowaniu. Kompozycje i rytmy były bardzo bogate. Nie była to muzyka pop, ale muzyka klasyczna z Mali ubrana w szaty muzyki rockowej. Dopiero na sam koniec Rokia Traoré oderwała się od poważnych w swej istocie pieśni i aby pomóc ludziom wyjść z koncertu zaśpiewała coś lżejszego, tańcząc przy tym z dużym talentem.

 

 

Rokia Traoré słynie też z tego, że do współpracy zaprasza znakomitych muzyków. Tak było i tym razem. Moise Ouattara dokonywał prawdziwych cudów na perkusji, w dużej mierze cudów słyszalnych tylko dla osób uważnych – niesamowite były na przykład powolne łuki delikatnych zwolnień i przyspieszeń rytmu, wymagające wyjątkowej dyscypliny czasowej. Znakomity był Mamah Diabaté grający na n'goni i zasypujący przepaść między rodami Diabaté i Traoré. Stefano Pilia grał rewelacyjnie na gitarze elektrycznej, łącząc rock z muzyką malijską. Był on bardzo ważny dla mieszania tych dwóch estetyk podczas koncertu. Jonatan Dembélé grał na gitarze basowej z delikatnością i fantazją przynależną do świata jazzu.

Tegoroczny cykl Muzyka Świata w Narodowym Forum Muzyki skończył się bardzo mocnym akcentem. Nie często Wrocław gości tak wielkich artystów jak Rokia Traoré, mam nadzieję, że niebawem znów dane nam będzie usłyszeć tę wielką artystkę.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Jacku, a czy te jej nagrania na You Tube, które są opatrzone dopiskiem "oficial", też źle oddają jej głos?

    Mam jeszcze inne, bardziej ogólne pytanie. Od razu mówię, że jest to pytanie z pewnością naiwne, bo ja w dziedzinie muzyki mogę zadawać tylko pytania naiwne. Chciałabym choć odrobinę rozumieć coś na poziomie teoretycznym. Ponieważ masz wielką zdolność mówienia o rzeczach trudnych w muzyce (przynajmniej dla mnie trudnych) w sposób zrozumiały (i w dodatku zachęcający) dla kompletnego laika, oraz piszesz tu o muzyce przecież nie dla fachowców, tylko właśnie dla odbiorców "z ulicy",  to postanowiłam poprosić o objaśnienie albo przynajmniej ustosunkowanie się. 

    Piszesz o "malijskiej emisji głosu"… Nie wiem, czy te nagrania, o które pytam wyżej, dobrze oddają taki głos czy go fałszują, ale niezależnie od tego dla mnie jest to fachowa subtelność, której raczej nie jestem w stanie wyodrębnić. Być może gdybym dużo słuchała i to jeszcze pod okiem dobrego nauczyciela, to zaczęłabym odróżniać malijską emisję od np. kenijskiej emisji (wymyśliłam to w tej chwili, nie wiem, czy isnieje jakaś "kenijska emisja"  ;)) ), ale w stanie obecnym, który ma niewielkie szanse ulec zmianie, ja dostrzegam tylko coś, co na swój użytek nazwałabym afrykańską emisją głosu. To samo powiedziałabym o jakiejś ogólnej afrykańskiej emisji dźwięku w ogóle.  Chodzi mi o coś, co odczuwam, gdy słucham tej muzyki i nie wiem, czy to jest tylko moje indywidualne odczucie, czy coś bardziej uniwersalnego. Otóż dla mnie ten dźwięk ma jakby ograniczony zasięg, nie jest w stanie wejść w moją świadomość zbyt głęboko… Chyba za dużo byłoby powiedzieć, że jest płytki, ale powiedziałabym, że za bardzo w głąb duszy (mojej) nie potrafi sięgnąć. Pozostaje dla mnie jakoś "zewnętrzny", a to sprawia, że nie ufam mu, nie prowadzi mnie ze sobą. Po kilku minutach słuchania tej muzyki "jestem obok". 

    Ja nawet nie wiem, czy umiem zadać to pytanie, czy to w ogóle jest jakieś pytanie, czy wiesz o co mi chodzi, czy raczej prosze, byś to Ty mi powiedział, co ja czuję, bo mi brak zdolności wyartykułowania czegokolwiek komunikatywnego w tej dziedzinie. Nie wiem też, czy rzeczywiście chodzi o sam dźwięk, czy jednak o muzykę w znaczeniu szerszym, kulturowym. Może chodzi o to, że ja jestem po prostu zbyt europejska, by rozumieć tę muzykę i to tylko tu jest ten "problem", wcale nie chodzi o dźwięki jako takie, to tylko moje złudzenie..? A może chodzi o to, że to muzyka etniczna, czyli tzw. naiwna. Może się podobać, jak może sie podobać malarstwo naiwne, ale z racji swej "prostoty" nie zaspokoi "głębszego głodu" kogoś, kto już słyszał np. Bacha i np. głos Emmy Kikbry?

    Całkiem możliwe, że ja nie rozumiem sama siebie, w tej dziedzinie to bardzo prawdopodobne. No, ale właśnie liczę trochę, że Ty mimo wszystko rozumiesz i wychwycisz z tego mojego "majaczenia", to o co ja próbuję zapytać.

    🙂

      

    1. Oczywiście, istnieją różnice. Tu więcej o stylu griotów z Mali i Gambii:

      http://racjonalista.tv/jak-powstaje-afrykanska-piesn-sona-jobarteh/

      Tu są Pigmeje:

      http://racjonalista.tv/pygmies-and-the-oldest-musical-tradition-pigmeje-i-najstarsza-tradycja-muzyczna/

      http://racjonalista.tv/pigmeje-we-wroclawiu-ndima/

      Muzyka Pigmejów jest jedną z najstarszych tradycji muzycznych na świecie. Widać duże różnice między nią, a muzyką griotów z Mali i Gambii.

      Tu z kolei muzyka z Sahary Zachodniej. Tradycja griotów podobna do tej z Mali i Gambii, a jednak inna, bo mocniejsze są w niej wpływy arabskie.

      http://racjonalista.tv/mauritanie-lislam-et-la-musique-mauretania-islam-i-muzyka-coumbane/

      Bardzo charakterrystyczna jest też muzyka z Zimbabwe. Oraz z Republiki Południowej Afryki. 

    1. Oczywiście Emmę Kirby uwielbiam i zgadzam się, że w Europie rozwinęła się najbardziej wyrafinowana tradycja muzyki klasycznej. Bach jest jednym z koronnych dowodów na to, jak i Emma Kirby od strony wykonawczej. 

  2. Czyli rozumiem, że w jakimś sensie być może mam trochę racji co do tego dźwięku, ale niekoniecznie :));)  bo to jeszcze zależy od konkretnego regionu.

     

    Ten rytm u Pigmejów jest taki narkotyzujący… Pewnie nasi przodkowie właśnie przy takiej muzyce wpadali w trans…  Od razu przypomniał mi się pewien wykład, który jest tu na stronie, o tym, że nasz mózg, to jest "odurzony bajarz". Ta muzyka Pigmejów to niemal pokazuje.  

     

     

    1. Tak, ten wykład odnosił się między innymi do takiej muzyki. To ważny zabytek. Pigmeje niestety wymierają, są prześladowani przez inne ludy Afryki. Choć są szlachetne wyjątki, jak przedstawiciel ludu Bantu, który zwołał ten zespół (guruje nad resztą wzrostem)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *