Słowa NIE są magiczne!

Corinne Maier, francuska autorka pisząca o wynaturzeniach korporacyjnej Francji, zwraca uwagę na nowomowę, czy też inaczej „drętwą mowę” stosowaną w firmie do ogłupiania pracowników. Posługuje się w swej książce ciekawymi psychologicznymi teoriami Lacana, i teoriami języka który można postrzegać dwojako; 1. jako narzędzie komunikacji, 2. jako narzędzie kreacji rzeczywistości. A oto przykłady: ad1: „kupiłem komputer”, „jestem zmęczony”, ad2: „kluczem jest kreatywność”, „w ilości siła”. Krótko mówiąc język postrzegany jako narzędzie kreacji, jest nieracjonalnym czarem, magią, iluzją, propagandą i kłamstwem. Wiara w to, że słowo wywołuje, lub powinno wywoływać jakieś zdarzenie, to definicja magii u Levi-Straussa (słowo i rzecz do której się odnosi są jakby tym samym, a nie tylko symbolem opisowym). Mało racjonalne, prawda? Stąd np. poprawność polityczna powinna oddzielać głupią krytykę od mowy nienawiści (nawoływania do przemocy), bo mowa nienawiści to już słowo komunikacyjne, a nie magiczne smędzenie.

Zastanówcie się. Mówi się o odwojowywaniu słów, słowach, które źle się kojarzą, zaczarowanych słowach, ale też o miłości wyrażanej nie przez słowa, lecz przez objęcia czy pocałunki, o tym, że słowa nic nie kosztują, i nic nie znaczą. To prawda; słowa nic nie znaczą w tym sensie, że aktor grający rolę strażnika SS w Auschwitz nie jest antysemitą. Słowa piszą litterati, ludzie pióra, którzy często z racji zawodu przywiązują do słów nadmierną wagę. To tak jak aktorzy najlepsze filmy robią o… graniu w filmach i produkcji filmów (np. ostatni film o Hitchcocku z Hopkinsem w roli głównej); każdy mówi o tym co zna, i wyolbrzymia znaczenie tego czym się zajmuje. Dlaetgo wielu jest równie oburzonych zabiciem kogoś maczetą, jak napisem rasistowksim na murze… Słowa nie kreują rzeczywistości. Trzeba się przeciwstawiać magii słów. Np. kapitulacją wobec magii słów nazywam sytuację ze słowem 'bright’, które miało zastąpić w USA, „źle kojarzące się” słowo: 'atheist’. lepiej sprawmy CZYNAMI I POSTAWĄ (bo słowami wiele nie oddamy), by zaczęło się dobrze kojarzyć.

Zachęcam do dyskusji o magii słów. Co myślicie koleżanki/koledzy?

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × 3 =