Atheist Alliance International powstał w USA w 1991 roku jako Atheist Alliance, czyli parasolowa organizacja łącząca ugrupowania ateistów z kilku stanów. Szybko pojawiły się oddziały zagraniczne, więc mylące polskiego czytelnika AA szczęśliwie zmieniło się w AAI.
23 lata to kawałek czasu i garść osiągnięć. Jednoczenie indywidualistów jest równie trudne jak jednoczenie kolektywistów, ale przynajmniej nie mamy konfliktów zbrojnych.
AAI ma na swoim koncie mnóstwo udanych imprez, a ostatnio postanowiło sprawdzić, czy da się ateistów policzyć.Ogłoszono akcję Atheist Census i chwilowo widać, gdzie publikacje AAI mają najwięcej czytelników, co oczywiście nie jest jeszcze odpowiedzią na pytanie, gdzie jest najwięcej ateistów.
Nie wiem jak długo ten spis powszechny już trwa, ale w chwili kiedy to piszę leaderem są Stany Zjednoczone.
USA – 88.966 GB – 19.495 Brazylia – 18.086 Turcja – 14.393
Polska ma jak dotąd 4002 zgłoszenia i można powiedzieć, że wszystko w naszych rękach. Wchodzimy na poniższą stronę: http://www.atheistcensus.com/, oddajemy ważny głos i apelujemy do niewierzących w cuda przyjaciół o zrobienie tego samego.
W tym miejscu pojawia się ważne, można powiedzieć kluczowe pytanie: a po co? Czy biorąc udział w tym spisie ateistów dowiemy się wreszcie prawdy, ilu jest w Polsce niewierzących? Nie, nie ma takich szans. W najlepszym przypadku w tym spisie udział weźmie kilkanaście procent niewierzących (prawdopodobnie znacznie mniej).
Jeśli osiągniemy nie cztery a czterdzieści tysięcy, czy wstrząśnie to Terlikowskim albo Dziwiszem? Nie ma szans. Możemy jednak obudzić w sobie ducha sportowego i rzucić wyzwanie Turcji, przejść do pierwszej ligi i na mapie AAI zmienić Polskę z białej na zieloną (blado zieloną – druga liga lub ciemno zieloną – pierwsza liga).
Hasło proste – Indywidualiści Razem, żadnych szalików, żadnych biało-czerwonych kokardek lub kapeluszy, w domowym zaciszu klik, klik i rodzi się poczucie wspólnoty bez naruszania indywidualności, bez tego obrzydliwego poczucia, że jesteśmy jakimś stadem, tłumem, czy czymś podobnym. Indywidualiści Razem, a jednak osobno, bez okrzyków, że już my tym tureckim ateistom pokażemy, że będzie nas więcej. Przeciwnie, szlachetna rywalizacja i pełen podziw dla przeciwnika. Ostatecznie my mamy tylko Rydzyka, a oni mają Erdogana, u nas nawet Rydzyk by się nie odważył podżegać do mordowania ateistów, a oni mają takich pełno na każdej ulicy.
Właściwie lepiej rzucić wyzwanie Brazylii. Też katolicki kraj, bardziej wyrównane szanse. Tam ateiści szarpią się z podobną lepką mazią tradycji Boga, Ojczyzny i Honoru (albo Honoru i Ojczyzny, nigdy nie wiadomo, co dla kogo ważniejsze). Jak się tak dobrze zastanowić, to ci brazylijscy ateiści mają dużo gorzej od nas. Owszem, w wielkich miastach mają swoje enklawy, gdzie mogą się czuć swobodnie, ale podejrzewam, że brazylijska wieś i małe miasteczko to ciemnogród znacznie gorszy od naszego. Rzucanie wyzwania brazylijskim ateistom nie byłoby eleganckie. Szlachetniejsza byłaby rywalizacja z Brytyjczykami. Już daliśmy im fory, bo podejrzewam, że paru naszych ateistów przysporzyło głosów wrednemu Albionowi. Nic to, rzucając hasło Indywidualiści Razem, możemy z nimi wygrać. Ostatecznie to tylko kwestia mobilizacji, uporu, stanowczego klikania, sportowego ducha. Może Radwańska, możemy i my. Yes, we can. Jak będzie trzeba sięgniemy po rezerwy zaprzyjaźnionych wierzących, ostatecznie jest to walka ateistyczna w treści, ale narodowa w formie. Polak-ateista musi zaistnieć na mapie świata. Ameryki raczej nie pokonany, ale srebro jest w zasięgu ręki.
Ktoś może powiedzieć, że powagi mi brakuje i zgodzą się z nim zarówno przyjaźnie nastawieni, jak i ci, którzy nie darzą mnie chrześcijańskimi uczuciami. Z pokorą przyznam im rację, a równocześnie z dumą odpowiem, że w spisie ateistów wziąłem udział. Odmówiłem udziału w spisie konsumentów mleka, a w spisie ateistów nie. A wiecie co mnie do tego skłoniło? Nie wiecie, skąd możecie wiedzieć, kiedy ja sam nie wiem. Oglądam ci ja tę interaktywną mapę, patrzę na Meksyk – 3381, a my mamy ponad cztery tysiące i poczułem dumę, a potem z nawyku pobiegłem kursorem do Afryki, Gwinea dwie osoby, Mali trzy, Kongo cztery. Uświadomiłem sobie, że mieszkamy w zamożnym, nienajgorzej urządzonym świecie i że gdybyśmy się uparli, to moglibyśmy nawet brytyjskich ateistów przegonić, a wtedy kto wie, morale by nam się poprawiło, moglibyśmy urządzać więcej debat publicznych, wyjść z sieci do żywych ludzi.
No to jak? Indywidualiści Razem? Gonimy brytyjskich ateistów?
Już od dłuższego czasu nie kryję swojego ateizmu, mimo, że w niektórych sytuacjach spotykają mnie nieprzyjemności. Ale to ONI mają problem ze SOBĄ, a nie ze mną, a nie ja z NIMI.