Średniowieczny fresk na zakończenie sezonu

 

 

9 czerwca Wrocławscy Filharmonicy kończyli swój sezon koncertowy. Na zakończenie wybrali przebój orkiestrowo – chóralny, czyli Carminę Buranę Carla Orffa. Dyrygował oczywiście szef artystyczny orkiestry, Giancarlo Guerrero, Amerykanin którego współpraca z Wrocławianami owocuje ciągłym podnoszeniem i tak już całkiem dobrego poziomu wykonawczego. Wrocławskim Filharmonikom towarzyszyła potężna armia chóralna, ledwo mieszcząca się na rozległych lożach dla chóru i na tylnych piętrach dla widzów. Obok Chóru NFM i Chóru Chłopięcego NFM mieliśmy setki chórzystów z liceów, związanych z projektem  Akademia Chóralna, której główni animatorzy tuż przed koncertem dostali odznaczenia Gloria Artis. Sami dziękowali dyrektorowi NFM Andrzejowi Kosendiakowi, który uśmiechał się skromnie. Chóry były doskonale przygotowane, nie było żadnej rozlazłej magmy dźwiękowej, ale precyzyjny śpiew, wyraźny rysunek poszczególnych głosów i ich cieniowanie. Wielka zasługa w tym głównej szefowej chórów Agnieszki Franków – Żelazny.

 

hp photosmart 720

By Jens Rusch – http://www.jens-rusch.de/index.php/Carmina_Burana, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=11182659

 

 Przyczyną całego tego muzycznego zamieszania był Codex Buranas, czyli zbiór dwustu pięćdziesięciu czterech pieśni napisanych w XII i XIII wiekach.  Kodeks odnaleziono w 1803 roku w opactwie Benedyktynów w Benediktbeuern. Stanowi on cenny zbiór poezji wagantów, wędrownych klerków, którzy pozwalali sobie na zupełnie niezgodne z oficjalnymi normami podejście do tabu epoki, a czynili to piękną łaciną i po staroniemiecku. Mamy więc w Carminie Buranie mocny erotyzm, wiele graniczących z odrodzeniem politeizmu fascynacji rzymską i grecką mitologią, oraz krytykę społeczną, w tym prześmiewczą mszę i hymn pijaków poruszający też kwestie żałości i niesprawiedliwości chaotycznego życia epoki. Co ciekawe, w naszych czasach Codex Buranas doczekał się wielu nowych odsłon, gdyż wykonawcy muzyki średniowiecznej uprzytomnili sobie, że wielu wierszom towarzyszy zachowany zapis muzyczny, często najwyższej próby i bardzo kosmopolityczny w swej genezie (obok stylu niemieckiego mamy tu francuski i północnowłoski). Jedną z najpiękniejszych średniowiecznych rekonstrukcji Carminy Burany jest trzypłytowy album Rene Clementica z jego zespołem, zaś jeśli chodzi o poważne i mistyczne treści zawarte w tym zbiorze, nie do pobicia jest z kolei Ensemble Organum z Marcelem Peresem, którzy wydestylowali ze zbioru potężne misterium pasyjne.

 

Orff swoją Carminę stworzył w roku 1937, w nazistowskich już Niemczech. Początkowo naziści kręcili nosami na niegermański charakter dzieła, opierającego się głównie na średniowiecznej łacinie (nie wiem, czy zauważyli, że staroniemiecki Carminy Burany ma swój odpowiednik w jidysz, za którego niemal wymarcie wraz z użytkownikami są odpowiedzialni). Później zmienili zdanie i uznali Orffa i jego twórczość za jeden ze skarbów III Rzeszy. Z pewnością jaskrawy witalizm oratorium Orffa mógł się podobać włoskim futurystom, którzy z kolei sympatyzowali z Mussolinim. Jednak, mimo fatalnych korzeni swego wykonawstwa Carmina Burana Orffa po dziś dzień jest oratoryjnym przebojem, którego nagrania można liczyć w setki jeśli nie tysiące. Wiele świetnych orkiestr, znakomitych chórów i legendarnych dyrygentów musiało się sprawdzić w tym utworze.

Carl Orff wprowadza też silny element dydaktyczny. Słynął on, podobnie jak Kodaly, z zamiłowania do ulepszania ogólnomuzycznej edukacji. Tworzył proste dzieła na chórzystów i instrumenty perkusyjne. Zatem włączenie w wykonanie w NFM armii chórzystów – licealistów miało jak najbardziej zgodny z aspektem Orffa – edukatora charakter.

 

Carmina Burana posługuję się niezwykłą stylistyką. Kompozytor powrócił do tonalności, którą dodatkowo uprościł. W związku z czym niektóre wątki muzyczne Carminy Burany zwiastują muzykę filmową czy nawet dzieła muzyki pop. Jest też w Carminie coś z musicalu. Niektóre obsesyjne ostinatowe motywy z pewnością zafascynowały amerykańskich minimalistów, twórców jak najbardziej poważnych, choć kontrowersyjnych dla miłośników dziedzictwa Weberna, którzy są jednakże dziś w odwrocie od paru dekad. Słuchając Carminy Burany Orffa i znając oryginalną muzykę kodeksu ma się też czasem nieodparte wrażenie, że i oryginalna muzyka odcisnęła jakiś ślad w dziele Orffa. Jednakże w wielu wypadkach może to być po prostu echo metrum samej poezji.

 

Utwór zaczyna się wiosennie i można stwierdzić, że dąży do wyrażonego wprost seksualnego spełnienia. Natomiast ramy to wzniosły i robiący gigantyczne wrażenie hymn do fortuny. W Carminie Orffa nie brakuje efektownych chórów, ale hymn do Fortuny jest jedyny w swoim rodzaju. Obok chórów mamy trzy bodajże interludia instrumentalne i trochę arii solowych, w tym kilka z towarzyszeniem chóru.

 

Wykonawcom w NFM należą się wielkie brawa. Chóry onieśmielały swoją potęgą, bardzo przystającą do efektownej wyobraźni Orffa. Jednocześnie liczni chórzyści byli zgrani, nie zacierali konturów swoich głosów. Filharmonicy Wrocławscy tonęli niemal w potężnym morzu ludzkich głosów, zatem proporcje brzmieniowe były inne niż w wielu znanych nagraniach, gdzie często dominuje orkiestra. Tu orkiestra, choć potężna, stawała się czasem akompaniatorem dla żywiołu chóralnego. Giancarlo Guerrero przewidział to, i prowadził Wrocławskich Filharmoników szeroko i barwnie, przywodząc na myśl obraz jakiegoś średniowiecznego jarmarku. Jaskrawe barwy orkiestry nakładały się na siebie swobodnie i bardzo kontrastowo, nie ginąc we wrzawie ludzkich głosów. Doskonali byli także soliści. Spranistkę Joannę Freszel słyszeliśmy ostatnio na paru koncertach Musica Polonica Nova. Doświadczenie w muzyce współczesnej przydało jej się dla oddania niezwykłego świata wyobraźni wagantów i ekscentrycznej stylistyki muzycznej Orffa. Mówi się, że Orff był zacofany stylistycznie, co zresztą pozwoliło mu na premierę w Niemczech 1937 roku, ale z drugiej strony, gdy porównamy go z neoklasycyzmem Prokofiewa czy Szostakowicza, albo Poulenca i Bernsteina, wydaje się być często bardziej nowatorski.

 

Jerzy Butryn, śpiewający barytonem, niósł główny ciężar wokalny przedstawienia, jeśli chodzi o solistów. Świetnie odnajdywał się w różnorodnej tematyce średniowiecznej poezji.  Zaczął dobrze, lecz później rozgrzał się jeszcze bardziej i ostatnie arie oratorium śpiewał już naprawdę znakomicie. Piotr Łykowski śpiewał tenorem, a raczej dyszkantem w jednej, ale za to przekomicznej arii i wyszło mu to rewelacyjnie. Świat oglądany z perspektywy dania na stole jest rzeczywiście jedyny w swoim rodzaju.

 

Podsumowując – bardzo ciekawe zakończenie sezonu symfonicznego. Do tego z włączeniem licznych młodych chórzystów, których świetne przygotowanie było wartością dodaną a nie odjętą od poziomu zespołów NFM. Jeśli mam jakieś zastrzeżenia, to tylko do samego Orffa – nie był on mistrzem orkiestrowej kolorystyki, przez co część jego orkiestracji jest nieco zbyt sucha. Obok świetnych i świeżych muzycznych pomysłów zdarzały mu się elementy zbyt proste lub zbyt naiwne, co sprawia, że Carmina Burana nie jest dziełem spójnym jeśli chodzi o dramaturgię muzyczną. Tym niemniej warto jej słuchać i warto podejmować zawarte w niej wyzwania dla wykonawców. Miłośników Orffa zachęcam do poznawania innych jego dzieł, choć sam kompozytor urzeczony gigantycznym sukcesem zniszczył część własnej ówczesnej twórczości. Płyty z Orffem i nie z Carminą Buraną są dość rzadzkie, ale abonament w Spotify powinien rozwiązać ten problem – mamy choćby powstałe po Carminie Buranie Księżyc (Der Mond) (1939), Mądrą (Die Kluge) (1943), Catulli Carmina (1943), Trionfo di Afrodite (1951) i De Temporum Fine Comoedia (1973, 1977). 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *