Współczesna kultura Zachodu rozumiana być musi jako kompleks specyficznych cech, takich jak demokracja, pluralizm myśli i sądów, wolności osobiste jednostki, prawa człowieka, wolny rynek kapitału oraz idei. Społeczno-ekonomiczny wymiar współczesnej kultury wyraża się natomiast w zjawiskach i procesach takich jak industrializacja, urbanizacja, biurokratyzacja, wzrost populacji ludzkiej, nowe systemy komunikacji, nowe formy władzy i struktury klasowe, światowy rynek kapitałowy itd. Jej zasięg cywilizacyjno-psychologiczny określają głównie procesy racjonalizacji, pluralizacji i sekularyzacji.
Postsekularne społeczeństwo kontynuuje
pracę w stosunku do religii, którą
religia wykonała w stosunku do mitu
Juergen Habermas
Kwestionując wszelkie prawdy jako totalizm jedności oraz subiektywną „grę językową” współczesność odrzuca rozważania kwestii obiektywności i prawdziwości poznania, gdyż każdy człowiek dysponuje „prywatnym językiem” i warsztatem poznawczym. Poznanie w takim ujęciu ma znaczenie czysto jednostkowe. Tym samym cały dorobek nowożytnej kultury musi zostać zanegowany.
Ponieważ jednak racje rozumu i postępu nie pozwalają nam zatrzymać się w procesie rozwoju, dlatego współczesność odrzucając w taki sposób spuściznę Oświecenia, chce zawrócić nas z owej drogi. Optuje za zaprzeczeniem tym racjom, z których permanentnie wynika nowy ład , nowy człowiek, nowe stosunki międzyludzkie. Jest to więc sprzeciw wobec nowożytnego sposobu recepcji otaczającego nas świata.
Sens i racjonalność naszych dociekań istnieją realnie, niezależnie od ludzkich usiłowań wyrażenia ich słowami. Metodą odsłonięcia kolejnych warstw i założeń stała się tzw. dekonstrukcja. Ważnym jest w niej znaczenie uzyskane w umyśle odbiorcy, interpretatora, egzegety czy komentatora danej myśli, tekstu bądź idei. Jest to jednocześnie emanacja kultury interpretowanej w sposób skrajnie subiektywny, wedle współcześnie obowiązujących – konsekwentnie pluralistycznych – kanonów. Dekonstrukcja jako metoda czytania tekstów dotyczy przede wszystkim humanistyki, ale rozległy zasięg pesymizmu ducha epoki spowodował, że owo narzędzie zdominowało całokształt sposobu myślenia euroatlantyckiej formacji cywilizacyjno-kulturowej. Nie bez znaczenia były tu również wpływy ideowego oraz praktycznego indywidualizmu i ekonomizacja wszelkich sfer ludzkiego życia.
Dekonstrukcja powoduje, iż człowiek uwikłany zostaje w ciągły proces demistyfikacji, obnażania i sceptycznej oceny otaczającego świata i zmusza go tym samym do podejrzliwości wobec wszelkich reguł, norm czy systemów, nawet tych które przestrzega i tych które pragnie wprowadzić w życie.
Apoteoza końca, chaos, bezideowość, wstrzemięźliwy sceptycyzm do wszystkiego co nas otacza, labilność sądów są pozycją wyjściową dla typowo współczesnej mentalności i takiegoż sposobu odbioru rzeczywistości. Język pustki, agonia wszelkich emocji, koniec utopii czy nekrofagia historii dopełniają reszty. Utrzymując się w konwencji zaproponowanej przez Jean F. Lyotarda dojść możemy do wniosku, że współczesność to odpowiedź dzisiejszego człowieka na kryzys metanarracji. A religię zaliczamy przecież do „wielkich opowieści” i wzniosłych odpowiedzi człowieka na dziejący się wokół niego świat.
Ponieważ żyjemy w takich czasach kiedy wszystko – więc i duchowość również – znajduje się w stadium rozproszenia będącego konsekwencją pluralizmu, demokracji i wolności, religia (a tym samym wszystko co się z nią wiąże) w dotychczas rozumianym znaczeniu albo musi ulec znacznemu przeobrażeniu albo zejść jako „mutacja kulturowa” bądź „drabina którą trzeba odrzucić” (Richard Rorty) z pola zainteresowania nauki czy świadomości człowieka XXI wieku.
Ten stan objawia się samoistnie. Nikt go bowiem celowo nie tworzył ani nie programował. Nie jest też wytworem jakichkolwiek krucjat, rewolucji czy logicznych przedsięwzięć. Umysł odczarowany, zdemistyfikowany i spragmatyzowany w swym jądrze nie dokona ponownego skoku w sens ostateczny. Uniemożliwiają mu to cyniczna ironia, stoicki dystans i pragmatyczny chłód. Żar się wypalił, a emocje zredukowano do minimum. Człowiek dzisiejszy jest bowiem uwikłany w stały proces demistyfikacji i dekonstrukcji wszystkiego co go otacza – normy, systemy, reguły czy wartości (nawet te które dotyczą bezpośrednio jego i może on je uznawać za swoje).
Jest to też konsekwencja notorycznej prywatyzacji i immanentyzacji religii, transcendencji, sacrum także.
W tak skonstruowanej przestrzeni, kiedy dobro i zło, piękno i brzydota, prawda i nie-prawda przemieszały się tworząc szary melanż gdy wokoło wszystko zezuje (Jean Baudrillard), a najważniejszymi zasadami życia stały się tolerancja, pluralizm i wolność osobista jednostki, wszelkie regulacje hierarchiczno-dogmatyczne tracą rację istnienia. W tej projekcji potrzeba jedności i fundamentu, będąca emanacją każdej religii utożsamiana musi zostać z totalizmem, autorytaryzmem czy integryzmem. Jakikolwiek prozelityzm jest więc niedopuszczalny, a mówienie o jedynej prawdziwości i wyższości graniczy z zacofaniem, prowincjonalnością czy fundamentalizmem. Idealny porządek – ba, jakikolwiek – staje się w tym projekcie nierealnym. Wynika to zarówno z przyjętej aktualnie metody opisu świata, jak i z jednoczesnego uznania wielokulturowości za naczelną regułę organizacji społecznej (efekt pluralizmu i tolerancji cywilizacyjno-kulturowej).
Innym elementem wpływającym na stosunek współczesnego człowieka wobec dotychczasowego pojęcia sacrum jest fakt czerpania „…całego swojego szczęścia z poczynań sukcesów całej swej skończonej egzystencji, do tego stopnia, że najczęściej gotów jest obywać się bez stawiania sobie pytań na temat skończoności”. Profesor filozofii politycznej i dyrektor Ośrodka Studiów Europejskich Uniwersytetu Marne-la-Vallee (Paryż) Chantal Millon-Delsol uważa jednocześnie, że antyklerykalizm i ateizm czasów moderny zostały aktualnie zastąpione obojętnością i cichością wobec pojęcia Boga. „O Bogu mówi się milcząc” (o.Anthony. de Mello, TJ) jest najbardziej adekwatną regułą określającą relacje człowieka współczesnego i Absolutu, w który on ewentualnie wierzy.
W tym kontekście wrócić wypada do niektórych przykładów z historii i dorobku myśli ludzkiej. Tak opisane stosunki spotykaliśmy wielokrotnie w przeszłości mając do czynienia z mistykami. I dotyczy to wszystkich religii monoteistycznych – np. al-Haladż, Mistrz Eckhard, ibn Mansur, Joachim z Fiore, Abraham Abulafia, Mojżesz Majmonides, prawosławni hezychaści, szwenkfeldyści czy inni mistyczni spirytuałowie doby Reformacji – wszyscy oni mówili (wprost lub w sposób zawoalowany) o niewidzialności religii. Wraca ten problem aktualnie w ponowoczesnej realności u wielu autorów, m.in. u Thomasa Luckmanna.
Należy zaznaczyć, iż aby zachować konsekwencję i logiczność wywodu muszą być spełnione trzy warunki (stanowiące minimum) wzajemnych relacji sacrum i profanum w dzisiejszej spluralizowanej, sprywatyzowanej i zdemokratyzowanej rzeczywistości. Ich spełnienie stanowić winno o zgodności z zasadami tolerancji i szacunku wobec osoby ludzkiej. Są to następujące elementy owej całości:
– świadomość godności drugiego człowieka
– zatrzymanie się idei Boga na granicy mojego J
– solidarność wewnętrznego przeżywania wiary religijnej (bądź nie-wiary) z poglądami Innego (równoprawność wiary i nie-wiary).
Na to nakłada się zrozumienie zakresu dekonstrukcji, powszechnej i totalnej, wobec wszystkich tez, idei, twierdzeń, norm i wartości nas otaczających. Jej szybkość i skuteczność zależą w znacznym stopniu od stechnizowania „ducha czasów” współczesnych oraz ciągłej zmienności odniesień wobec przeżywanego życia czyli przesuwających się stale obrazów. Współczesna kultura jest bowiem holograficzną. W natłoku informacji obrazkowych życie staje się dla jednostki bytem otoczonym zewsząd ciągiem obrazów, zmieniających się w zależności od uczestnictwa w grze komputerowej, zmiany programów telewizji satelitarnej czy przerzucaniem stron kolorowych periodyków. Nawet poważne pisma o profilu intelektualno-informacyjnym idąc w zawody (zmuszane ekspansją tv-shows i programów informacyjnych typu 24 h) z telewizją satelitarną stają się coraz bardziej witryną reklamową, zdjęć czy obrazków. Jak stwierdza Neil Postman, „…Telewizja jest ośrodkiem dowodzenia także na inne, subtelniejsze sposoby. Na przykład nasze korzystanie z innych mediów jest w dużym stopniu organizowana przez telewizję. Za jej pośrednictwem dowiadujemy się po jaki system telefoniczny sięgnąć, jakie obejrzeć filmy, jakiekupować książki, płyty, magazyny, jakich programów radiowych słuchać. Telewizja aranżuje nam nasze środowisko komunikowania się, korzystając ze sposobów, które są poza zasięgiem innych mediów”. Spełnia się wizja Aldous Huxleya mówiąca, iż ludzie ulegną autodestrukcji poprzez rzeczy lubiane i oglądane. One oduczą nas myśleć.
A religia wiąże się przecież z wiarą, zaś wiara z minimum prawdy. Dzisiejsze odrzucenie pojęcia prawdy jako takiej staje więc w sprzeczności z wiarą religijną i jej odniesieniem do Absolutu jako tej prawdy. Na takim więc gruncie to co do tej pory uważano za religię i to co prezentuje w tej materii współczesny świat, wzajemnie się wykluczają.
W jakimś stopniu ruchy New Age mogą być uważane za namiastkę religii. Bóg nie może być już sędzią, ojcem i królem bo autonomiczny, wolny i zwycięski (=sukces) człowiek pozostawił mu jedynie miejsce na ewentualne bycie mu partnerem, guru, doradcą, ekspertem w sferze transcendencji bądź konsultantem w materii nadprzyrodzoności.
Inny wariant prezentowanego tu zagadnienia może mieć miejsce, kiedy przyjmiemy następującą opcję: to co uznawano dotychczas za religię, wiarę bądź sacrum w wyniku dekonstrukcji (zamierzonej lub przypadkowej) już nie odzwierciedla ducha epoki. Jak stwierdza wspomniana już Delsol aktualnie istniejące religie „…uformowały się w bardzo dawnych czasach i nie są w stanie dać nam tego czego od nich oczekujemy”. W związku z tym, a także biorąc pod uwagę wcześniejsze konkluzje wypada zauważyć, iż „…żadna religia nie zdoła ponownie zdobyć umysłów, jeśli nie będzie promować wiary i zadań dostosowanych do współczesności. Nikt, nawet instytucja związana z transcendencją nie może pretendować do władzy nad czasem. Obecne religie nie są zdolne do tych przemian i nie potrafią wypełnić duchowej pustki”.
Trzeba jednocześnie zaznaczyć, iż francuska uczona zwraca uwagę na fakt, że Kościół powszechny (uwaga ta dotyczy zresztą wszystkich instytucji religijnych euroatlantyckiej formacji cywilizacyjno-kulturowej) jest obciążony historią, dogmatami (np. na temat moralności) oraz bagażem strukturalnych ciężarów nie pozwalających elastycznie dostosowywać się do wymogów dzisiejszej rzeczywistości. Instytucje religijne o których mowa to formy ociężałe, sformalizowane, zhierarchizowane. Zwykli ludzie postrzegają je jako organizmy wyalienowane, zajmujące się własnymi sprawami i nie zgodne z ich wyobrażeniami o zadaniach i metodach działalności instytucji religijnych.
Przeżycia religijne dla współczesnego człowieka stać się muszą w takim kontekście egzemplifikacją sytuacji kiedy samotny osobnik pochłania fast foody w cieniu betonowych kolosów miast amerykańskich (Jean Baudrillard). Potwierdzeniem dla tendencji prywatyzowania i subiektywizacji przeżyć religijnych jednostek jak i samego pojęcia sacrum może być refleksja ujmująca przestrzeń sakralną (i wszystko co z nią związane) w kategoriach rynku i wolnej przedsiębiorczości. Wobec unifikacji i standaryzacji świata sfera ta musi zachowywać się na wzór czynnika ekonomicznego. Wolnorynkowy, pluralistyczny i demokratyczny świat wymusza zarówno ekonomizację postaw jak i równoczesną indywidualizację wyborów. Religia, funkcjonowanie i struktura związków religijnych oraz pojęcia sacrum podlegają także tym procesom. Mówi o tym rynkowa teoria religii Starka / Bainbridge’a.
Dlatego dziwić musi miłość polskich konserwatystów i zwolenników neoliberalizmu, totumfackich PO i PiS-u, dziś – Korwina Mikke oraz prawicowych adherentów tych politycznych asocjacji do wszystkiego co rynkowe, gdyż taki bałwochwalczy zachwyt nad niewidzialną ręką rynku sprowadzażycie społeczne – a wiarę religijną także (czyli świętość dla polskiego kato-prawicowca) – do zwykłej gry beznamiętnych, ślepych, bezuczuciowych i zdehumanizowanych sił ekonomicznych (zysk).
Ekonomia traktowana jak religia też musi być – co dziś wyraźnie widać –zdemistykowana i poddana totalnej dekonstrukcji. Schematy myślowe, dogmaty czy paradygmaty rodem z chicagowskiej szkoły a’la Milton Friedman i Fryderyk von Hayek także. A proces narracji medialnej, jakiego doświadczamy w naszym kraju od ponad dwóch dekad winien z tytułu kompromitacji i sprofanowania miana nauki być wyrzuconym na śmietnik.
Adekwatną do prowadzonych tu rozważań i stawianych tez jest wizja religijnej realności XXI wieku kreślona przez Jacquesa Attali mówiąca, że „…każda religia będzie dowolnie dobierać różne elementy różnych teologii, do zbudowania swojej wiary, nieustannie tworząc Kościoły by głosić w nich nowe formy braterstwa”. Jest to przestrzeń sacrum gdzie dogmaty czy anty-dogmaty, hipostazy, nauki różnorakich gremiów czy autorytetów będą dobierane na zasadzie gry rynkowej.
Opisywane zjawiska są konsekwencją procesów zainicjowanych w Oświeceniu przez prominentnych myślicieli (Kartezjusz, Locke, Wolter), a kontynuowanych i rozwijanych przez następne stulecia, czyniących z człowieka istotę nadprzyrodzoną, zajmującą stopniowo puste miejsce po Bogu, albowiem Bacon, Kartezjusz, Buffon, Marks, Freud czy Nietsche wyznaczają człowiekowi misję podporządkowania sobie przyrody i rządy nad całym światem. Rezultatem tych zjawisk musi być owo sam-na-sam człowieka z telewizorem, samochodem, Bogiem i drugim człowiekiem. Zaś wymogiem filozofii przyszłości winno być osiągnięcie pełnej subiektywizacji obiektywizmu.
Podsumowując należy zauważyć, że dotychczasowe ujęcia świętości nie są absolutnie kompatybilne z wymogami ducha dzisiejszych czasów. Epoki Internetu, nanotechnologii, high tech, cyberprzestrzeni, biologii molekularnej, globalnej wioski itp. – realnie istniejących już pojęć. Sacrum winno się sprywatyzować uciec w głąb osoby ludzkiej, podporządkować się całkowitej immanentyzacji, ulec rozproszeniu. Tego w Polsce dziś nie widać wyraźnie.
Jak podkreśla hiszpański filozof i eseista Fernando Savater ludzie prawdziwie wolni są przeważnie samotni, gdyż muszą przeciwstawiać się otoczeniu, rezygnować z jego wsparcia. Należy jednak dodać, iż to przeciwstawianie się otoczeniu polega na ciągłej kontestacji jego wartości dla podkreślenia własnej odrębności, życia wedle indywidualnie skonstruowanych norm i wartości, zapewniających samozadowolenie, sukces i szczęście pojmowane indywidualnie. Trzeba się oburzać i sprzeciwiać – tak jak wzywa w znanym eseju sędziwy francuski intelektualista i polityk Stefan Hessel zatytułowanym „Indignez – vous !”.
Sądzić wypada, że dotyczy to również sfery wierzeń religijnych i wszystkiego co się z nią wiąże. Nas racjonalistów i ludzi niewierzących – w Polsce – zwłaszcza.