Wiem, że jestem małym trybem w wielkiej maszynie, Pojedynczym obywatelem, którego głos jest bardzo cichy. Ale od czegoś trzeba zacząć. Od dziś, co jakiś czas będę publikował moje oczekiwania od partii, na którą zagłosuje. Dość głoszenia ogólników. chcecie nasz głos to zaproponujcie program. Można się przyłączać. to partie mają się starać a nie my wybierać 'byle nie pis".
Zagłosuje na partię, która obieca przywrócenie stanu prawnego trybunału sprzed zamachu stanu dokonanego przez bolszewików z Pis. Partię, która zobowiąże się do konstytucyjnego wzmocnienia niezależności Trybunału. Partię która obieca rozliczenie sędziów i urzędników biorących udział w zamachu na Trybunał.
Zagłosuję na partię lub organizację, która rozpocznie rzetelną debatę na temat aborcji. Nie, nie wprowadzi innego prawa mniej restrykcyjnego, nie przywróci konsensusu, nie zdecyduje za społeczeństwo po analizie słupków poparcia, ale rozpocznie debatę społeczną zakończoną przygotowaniem ustawy zgodnej z wypracowanym w dyskusji konsensusem społecznym. Aborcja, a szerzej prawa kobiet są w Polsce od zawsze elementem gry politycznej zależnej od osobistych preferencji samców alfa , beta, zeta i Episkopatu. Partia (lub organizacja), która potraktuje sprawy praw kobiet , praw mniejszości seksualnych, praw wolności jednostki w sposób PODMIOTOWY a nie koniunkturalny ma mój głos.
Zagłosuję na partię, która zadeklaruje opcję zerową dla dobrej zmiany. Utworzy ponadpartyjny zespół konstytucjonalistów, którzy określą moment, od którego wszelkie zmiany wprowadzone przez PIS są niezgodne z prawem , nielegalne i nieobowiązujące. Nie odkręcimy zmian wprowadzonych przez PIS nie stosując jednocześnie metod PIS, co byłoby dalszym psuciem Państwa. Jedyny sposób to opcja zerowa. Uznanie bezprawności działań i przywrócenie stanu Państwa do dnia zero wydaje się jedyną propaństwową opcją.
Zagłosuje na organizację, która wpisze w program przywrócenie siły Polskiej Armii. przywrócenie do służby kompetentnych, doświadczonych dowódców, odsunięcie i degradację karierowiczów. Powołanie Komisji, której zadaniem będzie sprawdzenie czy nie doszło do zdrady stanu przez ministra Macierewicza i podległych mu urzędników. Natychmiastowe rozwiązanie i demobilizacja bojówek Obrony Narodowej
Partia, na którą dam swój głos musi zadeklarować wsparcie dla nowoczesnych rozwiązań medycznych, bez oglądania się na zdanie kościoła. Wsparcie walki z bezdzietnością w postaci finansowania in vitro, pełną dostępność do środków antykoncepcyjnych , w tym "tabelki po". Wdrożenie programów edukacji seksualnej, w miejsce lekcji religii. Wprowadzenie systemowej selekcji kandydatów na studia medyczne i aptekarskie w celu wyeliminowania kandydatów, którym względy pozamedyczne (sumienie) nie pozwolą na wykonywanie zawodu.
Od Redakcji: Autor będzie dodawał jeszcze kolejne postulaty. A Wy? Czy macie jakieś konkretne oczekiwania wobec opozycji? Co sądzicie o oczekiwaniach Jacka Parola?
Dodałbym normalizację stosunków państwo-związki wyznaniowe z zaprzestaniem finanasowania tych drugich z kasy tego pierwszego.
.
Dalej: pociągnięcie do odpowiedzialności wprowadzaczy „dobrej zmiany”. Obawiam się, że po zmianie administracji nikomu z dzisiaj rządzących nie spadnie nawet włos z głowy.
.
W dalszej perspektywie warto by się zastanowić:
1) nad likwidacją senatu
2) nad likwidacją urzędu prezydenta.
3) nad rozdzieleniem władzy ustawodawdzej do wykonawczej.
>W dalszej perspektywie warto by się zastanowić:
1) nad likwidacją senatu
2) nad likwidacją urzędu prezydenta.
-Nawet w bliższej perspektywie. Instytucje całkowicie zbędne.
Nasz kolega Kamil zwrócił uwagę, że być może Trubunał Konstytucyjny powinien być gremium nie obieralnym przez polityków, ale składającym się z osób wybranych przez przedstawicieli sądownictwa praktykującego i uniwersyteckiego.
Zgadzam się z tym. Trybunał Konstytucyjny powinien być wybierany sposród sędziów. Powinny być dość jasno określone kryteria (np. staż pracy, awanse zawodowe, naukowe). Nie mogą się w to mieszać politycy, bo są to ludzie o najniższych kompetencjach do czegokolwiek : – )
Stanie się wtedy gremium de facto nie kontrolowanym przez suwerena, tzn. społeczeństwo. Otrzymamy w takim przypadku ustrój demokratyczno-kastowy. Nic nie przeszkadza, aby sędziowie TK byli wybierani spośród sędziów, ale przez społeczeństwo (można sobie wyobrazić nawet wybory bezpośrednie). Wybierane przez społeczeństwo sejm, senat, prezydent, sędziowie TK = demokracja.
To ciekawy pomysł, pozwalający uniknąć kastowości. Choć zarówno politycy, jak i zwykli wyborcy mogą mieć problem w ocenie kompetencji sędziów.
Primo: Gdy będą wybory powszechne, to będzie całkowicie niemerytoryczna kampania wyborcza.
Secundo: Jeżeli sędziowie będą wybierać spośród siebie, to przecież to będzie wybór demokratyczny. Nie będą to wybory powszechne, ale jednak wybór. Dzisiaj społeczeństwo („suweren”) nie wybiera sędziów trybunału konstytucyjnego, ba w ogóle nie ma wyborów do TK, no chyba, że jako demokratyczny wybór będziemy rozumieć wolę prezesa PiS.
Wybory powszechne? A po co? Jakie – nie obrażając nikogo – suweren ma pojęcie o wymaganych kwalifikacjach w pracy sędziego (zwłaszcza tak ważnego, jak sędzia TK)? ŻADNE. To byłaby fikcja i spektakl. Patrzenie na twarz kandydata, pochodzenie czy ewentualnie poglądy polityczne i nie miałoby to nic wspólnego z jego kompetencjami i przygotowaniem merytorycznym do zajmowania stanowiska. Co taki przyszły sędzia miałby obiecywać w kampanii? Wybierzcie mnie, to będę orzekał uczciwie i sprawiedliwie?
.
Moim zdaniem system, w którym sami sędziowie (KRS) przygotowują kandydatury, a prezydent tylko "przyklepuje" nominacje, po prostu zdał egzamin. Co by nie mówić, środowiska prawnicze w III RP (nie tylko sędziowie) raczej nie splamiły się przesadnym upolitycznieniem czy wyraźnym sprzyjaniem jakimś obozom politycznym (nie licząc może prokuratury, ale to wina polityków, którzy upolitycznili prokuratora generalnego, pokazując tym samym do czego prowadzi wymiar sprawiedliwości podległy władzy…). Gdy zachodziła taka potrzeba, poszczególne korporacje prawnicze na przestrzeni lat nie bały się krytykować i komentować – ich zdaniem – negatywnych zmian i tendencji w ustawodawstwie czy ogólnie funkcjonowaniu państwa prawa i wymiaru sprawiedliwości.
.
Dlatego uważam, że taka powinna być droga TK. Niech to korporacje prawnicze (sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcy, komornicy, notariusze itd.) decydują, wyłaniając kandydatów spośród siebie, ewentualnie z możliwością zakwestionowania kandydatury przez suwerena, prowadzącego do np. zbadania jej przez SN.
.
Wymiar sprawiedliwości działa tylko wtedy, gdy jest oderwany od pozostałych filarów władzy i tego powinniśmy się trzymać. Każda próba upolitycznienia kończy się fiaskiem.
Zarzuty odmawiające spoleczeńtwu zdolności do kompetentnego wyboru TK podaważaja w ogóle sens istnienia demokracji – lepsza wszak w świetle tych zarzutów merytokracja, aniżeli "rządy ludu". Niech ekonomiści wybierają ministra finansów, lekarze ministra zdrowia, itd. Poza tym skutek bierze się tu za przyczynę – względnie niska świadomość prawa w społeczeństwie jest wynikiem tego, że ludzie z instutucją prawniczą stykaja się względnie rzadko i to w charakterze jednostki zmuszonej stanąć naprzeciwko olbrzymiej i skomplikowanej machiny. Możliwość wyboru sędziów TK w dłuższej perspektywie doprowadziłby do wzrostu kultury prawnej, do większego zainteresowania prawem i jego istytucjami.
Ehe, a poprawa stanu służby zdrowia, doprowadzi do większego zainteresowania medycyną…
.
Prawo to jedna z wielu dziedzin specjalistycznych (tak samo jak np. ekonomia, medycyna, energetyka czy elektronika) i jest wielką naiwnością (eufemistycznie ujmując) by wierzyć, że będą się nim interesować "zwykli" ludzie, którzy nie są do tego zmuszeni okolicznościami. A już na pewno nie ma mowy, by ludzie bez odpowiedniego przygotowania (wykształcenia) byli w stanie zrozumieć filozofię, stojącą za pracą sędziego.
.
A co do merytokracji – już od dawna jestem za. Dlaczego obowiązują tak restrykcyjnie zasady wydawania pozwoleń na posiadanie broni palnej czy prawa jazdy, a "sterować" państwem (co przecież jest szalenie odpowiedzialnym i trudnym zajęciem!) może niemal każdy? Przecież 90% obowiązków posła, to praca nad ustawami (stanowieniem prawa). Z całym szacunkiem, ale jakie pojęcie o tym może mieć np. hydraulik? Kominiarz? Piekarz?
.
Z resztą nawet nie chodzi o poziom wykształcenia (choć moim zdaniem wyższe powinno być minimalnym kryterium), tylko merytoryczne przygotowanie. To może brzmieć trochę jak paradoks, ale lepszą "ustawę o zawodzie lekarza", stworzy prawnik znający pracę lekarza jedynie w teorii, niż np. utytułowany profesor medycyny, który o prawie nie ma pojęcia, ale o pracy lekarza wie wszystko. Bo ustawa to właśnie poletko prawników. Akt tworzony przez prawników i w gruncie rzeczy dla prawników. Przeciętny lekarz czy nauczyciel do "swojej" ustawy nawet nie zajrzy (chyba że musi ale wtedy i tak pójdzie do prawnika).
.
Owszem, moim zdaniem przedstawiciele wszystkich profesji i warstw społecznych powinni mieć udział w ustawodawstwie, ale tylko:
.
a) Jako organ doradczy, który pomaga od strony merytorycznej w zakresie leżącym w ich kompetencjach.
b) W zakresie, który ich dotyczy bezpośrednio (a więc np. lekarz ma wpływ na ustawy o służbie zdrowia, ale już nie na te dotyczące gospodarki czy oświaty).
.
Jak ja idę do lekarza, to też wolę, żeby diagnozę postawił mi specjalista w oparciu o swoją wiedzę. By nie odbywało się to na zasadzie, że pan doktor wychodzi na izbę przyjęć i mówi: "Dobrze proszę państwa, a teraz zagłosujmy co jest temu panu – wirus, zatrucie pokarmowe czy rak trzustki)"… Za taką demokrację to ja dziękuję.
Tak, ale ze swej strony odrzucałbym analogię prawo – medycyna. W medycynie miernikiem słuszności zastosowanych metod jest obiektywny fakt – czyjeś wyzdrowienie, albo jego brak. Co stanowi taki miernik w przypadku prawa? Wydaje mi się, że w ostateczności o tym, czy prawo jest dobre czy złe, decyduje "poczucie sprawiedliwości" przeciętnego człowieka. Nikt nie powiedział, że "poczucie sprawiedliwości" u prawników jest znacząco doskonalsze niż u przeciętnego człowieka, potrafiącego odróżnić dobro od zła – czasem można wręcz odnieść wrażenie, iż sprawy mają się dokładnie na odwrót. Muzycy mają talent muzyczny, matematycy – matematyczny, ale prawnicy nie mają żadnego "talentu prawniczego". Jak odróżnić dobrego sędziego od złego? Czy dobrym jest ten, który jest chwalony przez innych prawników, czy też ten, który w powszechnym mniemaniu uchodzi za "surowego, ale sprawiedliwego" sędziego?
Nie, "poczucie społecznej sprawiedliwości" nie jest dobrym miernikiem. Gdyby tak było, prawo stało by się fikcją. Wiem to przede wszystkim z praktyki. Na co dzień widuję ludzi, którzy przegrywają w sądzie (i poza nim). Ilu z nich dochodzi do wniosku, że taki wynik jest właściwy i sprawiedliwy? Może 1%, reszta czuje się skrzywdzona i potraktowana niesprawiedliwie.
Polakom jakoś nie może przejść przez myśl, że być może w danym sporze po prostu nie mają racji. Dla większości jest jak w Samych Swoich: "Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po mojej stronie!".
.
Skoro więc nie "poczucie sprawiedliwości", to co? Czy jest jakiś inny, bardziej obiektywny wskaźnik? Ano jest – statystyka. Dla sędziego będzie to mała wzruszalność jego orzeczeń, dla adwokata duża ilość wygranych spraw, dla prokuratora duża ilość wyroków skazujących itd.
1. Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie – chodzi więc o "poczucie sprawiedliwości" odnoszące się do przypadków nie dotykających bezpośrednio nas samych.
.
2. Statystyka jest miarodajna jedynie w przypadku systemu, który jest sprawiedliwy, inaczej stanowi parametr bez znaczenia i o niczym nie świadczy. Podejrzewam, że np. statystyki dotyczące Andrieja Wyszyńskiego w ZSRR były znakomite. "Poczucie sprawiedliwości" logicznie poprzedza więc statystykę.
1. Nie rozumiem czego dotyczy pierwszy akapit.
2. A co jest nie tak z systemem?
Pytam o konkrety poparte przykładami, a nie bajania jak to jest źle i strasznie… bo tak.
Nie jestem prawnikiem i nie wiem, a jestem ciekawy, jak doprowadzić system prawny do normalności po upadku rządów pisowskich. Jak będzie wyglądać sprawa trybunału konstytucyjnego, „sędziów” dublerów, pani „prezes” wybranej niezgodnie z prawem itd, czy da się przywrócić zwolnionych wojskowych, co ze szkolnictwem, służbą zdrowia? Jedno, co wiadomo, to że na odrośnięcie wykarczowanych drzew trzeba będzie czekać z 30 lat.
Ja bym zaczął od zmiany konstytucji, bo nasz ustrój jest strasznie… fasadowy. Niby wszystko jest takie demokratyczne, ale w gruncie rzeczy suweren ma niewiele do powiedzenia. Raz na kilka lat może wybrać się do urny i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. A jak nie będzie to? No właśnie nic, trzeba czekać do następnych wyborów.
.
Moim zdaniem trzeba po prostu wprowadzić takie ustrojowe "wentyle bezpieczeństwa", urzeczywistniające zasadę: "co suweren powołał, suweren może odwołać". Obóz rządzący (zwłaszcza gdy ma większość bezwzględną) może spacyfikować właściwie wszystko i każdego. Każdy urząd, organ czy organizację, ukręcając na niego polityczny bat (jak minister sprawiedliwości będący jednocześnie prokuratorem generalnym trzymającym w garści prokuraturę), albo po prostu obsadzając go swoimi ludźmi (jak np. TK czy telewizja publiczna). A jak tu spacyfikować suwerena, czyli 38 milionów ludzi? Nie da się i o to chodzi!
.
Przykład prezydenta. W teorii ma być apolitycznym, bezstronnym strażnikiem konstytucji i buforem chroniącym suwerena przed zakusami władzy. A jak jest? Wszyscy wiemy. Gdy się jednak zastanowić dlaczego tak jest, to wszystko nabiera smutnego sensu. Czy suweren może w jakikolwiek sposób zagrozić prezydentowi? Nie, bo legalnego mechanizmu "obalenia" prezydenta nam nie dano. A władza? Owszem, zgromadzenie narodowe (czyli połączony sejm i senat) może go postawić przed trybunałem stanu i tym sposobem "zdjąć" z urzędu (finalnie i tak decyduje trybunał stanu, ale większość jego członków wybiera sejm…). Tak jest, prezydent RP – czyli ten który ma nas chronić przed władzą – jest od niej mocno zależy. A ci, których ma chronić, są wobec niego bezsilni. Czy to nie jest absurd?
.
Moim zdaniem powinniśmy więc wprowadzić coś w stylu odwoławczej inicjatywy obywatelskiej. Np. obywatele zbierają 500 tysięcy podpisów, w związku z czym premier ma obowiązek (nie prawo!) wyznaczyć (w odgórnym terminie, np. 60 dni) referendum, w którym suweren wypowie się za lub przeciw odwołaniem prezydenta z urzędu (jeżeli tego nie zrobi, następuje z mocy prawa skrócenie kadencji sejmu i senatu, a sam premier zostaje "skontrolowany" w myśl poniższej procedury).
.
Jeżeli prezydent zostanie odwołany w tym trybie (nazwijmy go "nadzwyczajnym"), jakiś niezależny organ (np. SN) ma obowiązek zbadać skrupulatnie dosłownie każdą sekundę jego prezydentury. Każdy podpis, każde słowo, każdy gest. Jeżeli dojdzie do przekonania, że prezydent złamał prawo albo też uchybił rażąco swojemu urzędowi, organ kontrolny wymierza mu karę (oczywiście jeżeli udowodni mu winę w normalnym procesie). Karę bardzo dotkliwą (nie wyłączając wieloletniej odsiadki!), traktując jego zachowanie jako zdradę stanu i zbrodnię przeciwko rzeczpospolitej. Jeżeli natomiast prezydent "wygra" referendum, to powinien obowiązywać zakaz (np. nie krótszy niż 6 miesięcy) zwoływania kolejnego głosowania (żeby ten mechanizm nie był nadużywany do paraliżowania urzędu prezydenta czy generowania kosztów).
.
Podobne mechanizmy powinny mieć zastosowanie odnośnie każdego ważniejszego urzędu czy organu w Polsce, tak by nikt ze sprawujących władzę nie czuł się jak pan na folwarku. To moim zdaniem byłoby ucieleśnienie demokracji, bo na razie jest jej u nas niewiele…
Można powiedzieć, że zgadzam się w całej rozciągłości. Te cechy będą szalenie trudne nie tylko do wykonania, ale nawet do zadeklarowania ich. Potrzebne są debaty, potrzebni są inteligentni i otwarci na prawdziwe zmiany. Tylko, że przebicie się z prawdziwą kompleksową reformą Polski, jest jak wydostanie się z bagna na samym jego środku lub z ruchomych piasków. Bardzo chętnie sformułuję własne oczekiwania co do nowych rządzących (którzy miejmy nadzieję w ogóle się pojawią), jednak póki każdy z nas z osobna tak naprawdę nie zacznie walczyć o jakąś Pozytywną Ideę to polegniemy w bardzo smutny sposób.
Sędziowie TK wybierani w wyborzch powszechnych to fikcja taka sama jak społeczeństwo świadome wszystkich niuansów prawnych.Frekfencja w takich wyborach wynosiłaby może 15% a to sprawiłoby że niewielka liczba osób(proporcjonalnie) mogłaby manipulować konstytucją.Do wyborów parlamentarnych idzie mniej niż połowa uprawnionych do głosowania i mamy wspaniałe efekty,co by było w takim samym przypadku z TK strach pomyśleć.
@ Zorro: Nie jestem prawnikiem i nie wiem, a jestem ciekawy, jak doprowadzić system prawny do normalności po upadku rządów pisowskich. Jak będzie wyglądać sprawa trybunału konstytucyjnego, „sędziów” dublerów, pani „prezes” wybranej niezgodnie z prawem itd., czy da się przywrócić zwolnionych wojskowych, co ze szkolnictwem, służbą zdrowia? Jedno, co wiadomo, to że na odrośnięcie wykarczowanych drzew trzeba będzie czekać z 30 lat.
—————–
Niby mam formalne kwalifikacje do wypowiadania się na ten temat, ale też nie wiem. Wiem, iż długo po rządach PiS-u się nie pozbieramy, np. wycinane drzewa często były ponad 100 letnie i trzeba będzie tyle na to czekać. Co do systemu polityczno-prawnego, to warto zauważyć, iż ludzkość ma już kawałek historii za sobą i przeróżne doświadczenia. Znamy też przeróżne wymyślone religie/ideologie, z których część na nas przetestowano. Zdecydowanie warte jest to krytycznego poznania i refleksji nad tym, tak aby nie pieprzyć bez sensu i nie włazić ciągle w to samo szambo. Trzeba poznawać porażki i sukcesy innych krajów i uczyć się od wszystkich, choć nie małpować nikogo i iść własną drogą, na której pragmatyzm rozwiązań będzie stał ponad każdą ideologią. Nie szukajmy wodzów i proroków – uwierzmy, że mamy własny rozum i wiemy co dla nas jest dobre, dopóki są demokracje głosujmy zgodnie z naszym interesem.
–
Warto pamiętać, że ten ustrój jest lepszym, w którym większy procent obywateli jest zadowolonych z życia mogąc się samorealizować. Dlatego własnych (dopasowanych do naszej pozycji ekonomicznej, kultury, mentalności itd.) rozwiązań powinniśmy poszukiwać np. w przetestowanych rozwiązaniach skandynawskich, Niemiec, Francji, a nie Stanów Zjednoczonych.
http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,687253#w687332
http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,3/s,689513#w689896
***
Ja zagłosuję na tych, którzy zwiększą dotacje na naukę i innowacje. Na tych, którzy wykorzystają decyzje Trumpa i przyciągną dobrych naukowców do Polski i UE, a nie odwrotnie.
Nie uważam, że byłoby sensowne całkowite likwidowanie Obrony Terytorialnej. Trzeba ją włączyć w strukturę armii, by była pod kontrolą wojska, nie bezpośrednio ministra Obrony, ogólnie zreformować ją i objąć programem odbudowy armii polskiej. Wielu wojskowych nie jest całkowicie przeciwko temu pomysłowi, pod warunkiem, że obejdzie się bez całej warstwy ideologicznej. Nie warto całkowicie protestować przeciw pomysłom, które zrealizowane z głową, mogą mieć sens. Poza tym, zgadzam się jak najbardziej.