Terlikowski to mój ideowy przeciwnik. Martwi go spadek urodzeń, religijności i sojuszu międzyreligijnego. Mnie to wszystko cieszy (spadek urodzeńt trochę mniej bo nierówny w różnych kulturach) Natomiast w tej kwestii ma rację. Tutaj można o tym przeczytać
Terlikowski jest maglowany przez dziennikarzy GW, uczciwie jednak przytacza się jego poglądy. Pozwolę sobie odnieść się do nich:
„…Zwierzęta, które osobami nie są i nie mogą być podmiotami moralnymi, praw nie mają” – pisze w „Rzeczpospolitej” Tomasz Terlikowski. Zdaniem filozofa i szefa Telewizji Republika ochrona praw zwierząt prowadzić będzie do zakazu jedzenia mięsa oraz eksperymentów medycznych na ludzkich płodach. Niebezpieczeństw jest zresztą więcej… Terlikowski, filozof i szef Telewizji Republika, w świątecznym wydaniu „Rzeczpospolitej” pochyla się nad kwestią praw zwierząt. „Zwierzęta, nawet w Wigilię, praw nie mają” – grzmi tytuł obszernego eseju… zaczyna jednak od sięgnięcia do Biblii. Powołując się na List św. Pawła do Rzymian, dostrzega konieczność „szacunku dla wszelkiego stworzenia”. Dodaje jednak, że z Księgi Rodzaju wynika „szczególne miejsce człowieka w planie bożym i jego wyższość nad zwierzętami”. Dlatego „pomysł, by uznać, że zwierzęta są równe człowiekowi czy że posiadają one prawa, które człowiek powinien respektować, jest nie do zaakceptowania przez chrześcijanina…”.
Oczywiście dla mnie co powiedział Paweł z Tarsu nie ma żadnego znaczenia ale faktem jest że zwierzęta różnią się od ludzi. Nie mogą planować przyszłości, rządzą nimi tylko popędy i instynkt. Nie wiedzą że umrą nie wiedzą czy pan idący do pracy kiedykolwiek wróci choć zawsze wraca itd.
„… Według Terlikowskiego tylko człowiek jest osobą i nosicielem pewnych praw. „Zwierzęta, które osobami nie są i nie mogą być podmiotami moralnymi, praw nie mają” – zaznacza. Powołując się na Katechizm Kościoła katolickiego publicysta dodaje, że „prawa człowieka są istotniejsze niż dobrostan zwierząt… odnosi się także do kwestii uboju rytualnego. Jego zakaz ma oznaczać, że stawiamy dobro zwierząt ponad prawo człowieka „do postępowania zgodnie z własnym sumieniem”. „Zgoda na taki zakaz oznaczałaby też, że w istocie uznajemy, iż zwierzęta mają – do pewnego stopnia – tożsame z ludźmi interesy i prawa, a może nawet są osobami” – wskazuje. Według Terlikowskiego apele o bardziej humanitarne traktowanie zwierząt w ubojniach oraz zakazanie przemysłowej hodowli doprowadzą do całkowitego zakazu jedzenia mięsa…”.
Weganie już się cieszą że Szwajcaria z nadmiaru bogactwa i tępoty dekadenckiej myśli nad delegalizacją jedzenia i sprzedawania mięsa. Wegańscy ” radykałowie zakłócają też spokój tak samo albo jeszcze gorzej niż dogmatyczni pacyfiści widzący wszędzie rasizm, na amerykańskich lewicowych kampusach jak Uniwersytet Stanforda czy Berkeley.
Oczywiście zwierzęta jako niezdolne do abstrakcyjnego myślenia nie są i nie mogą być moralne bo nie mogą wybrać swojego zachowania. Ono jest jakie jest. Nakarmisz psa jest spokojny, nie nakarmisz zje ludzkie dziecko bo mięso to mięso. Krowa w rzeźni narzeka na hałas ale nie wie że umrze, porównanie rzeźni z holocaustem co się dzieje coraz częściej to skandal.
„…Terlikowski krytykuje też walkę o zakazanie eksperymentów na zwierzętach. „Nowymi 'królikami doświadczalnymi’, które zastąpiłyby myszy, szczury czy właśnie króliki, mieliby się stać ludzie na wczesnym etapie rozwoju, nazywani czasem dla niepoznaki zarodkami czy płodami” – pisze… także na stosunek obrońców praw zwierząt do dzietności. „Kontrola populacji, zabijanie nienarodzonych za pomocą aborcji czy szprycowanie kobiet hormonami antykoncepcyjnymi ma być najlepszą drogą do obrony praw zwierząt…”.
Tak może myśleć tylko człowiek który wierzy że źródłem moralności są przepisy KrK. Oczywiście nie ma żadnego koniecznego związku między obu sprawami, bliżej prawdy jest Terlikowski dalej:
„Filozof dziwi się rzekomemu odejściu Zachodu od antropocentryzmu. Jako przyczyny tego procesu widzi ateizm, materializm i ewolucjonizm. Dostrzega je także w „micie przeludnienia i polityce kontroli urodzeń, zdaniem Terlikowskiego problem leży także w rozpadzie więzi międzyludzkich i powstaniu modelu rodziny nuklearnej. Ludzie mają poszukiwać substytutu więzi międzyludzkich w relacjach ze zwierzętami domowymi. „Substytutem rodzeństwa jest dziś dla dzieci piesek, kotek czy świnka morska. Dorośli zastępują sobie potrzebę bycia rodzicem zakupem zwierzaka” – pisze publicysta… Czy ciągłe mówienie o prawach zwierząt nie jest próbą zakamuflowania smutnej prawdy, że przestaliśmy cenić prawa człowieka? – kończy swój tekst Terlikowski…”.
Istnieją ludzie którzy po prostu lubią i idealizują zwierzęta, a nie lubią ludzi. Są to aspołeczne, anarchistyczne osoby niezdolne do skomplikowanych relacji z ludźmi więc preferujące relacje oparte na wysypaniu paszy i obserwacji jak bestiole mange…
Najbardziej zdumiewa wściekłość jaką swoim wyważonym przecież tekstem wywołał Terlikowski. Oto przykład:
„…
Panie Terlikowski wbij sobie w ten ogłupiały katolski łeb, że zwierzęta są nieporównywalnie bardziej racjonalne i moralne jak człowiek.
Czy słyszał ktokolwiek, aby zwierzęta mordowały inne zwierzęta z powodu kretyńskich wierzeń w inne religijne bajeczki.
Czy słyszał ktokolwiek aby zwierzęta mordowały kogokolwiek bez powodów typu gastronomicznego lub dla samoobrony.
Tak tak panie Terlikowski, człowiek to najbardziej podłe, pełne nienawiści bydlę…o przepraszam biedne bydlątka…nie bydlę, tylko najbardziej parszywy potworny potwór na tej Ziemi, który to potwór wymyśla bez przerwy od stuleci idiotyczne ludobójcze i bezsensowne religie, z których jak widać po panu wynika samo zło i absolutnie nic dobrego…”.
Moim zdaniem to szokujące jak jeden człowiek tak mówi do drugiego i stawia go poniżej zwierząt… Tylko dowodzi że Terlikowski ma tu sporo racji. Przesadna reakcja Doroty Wellman która powinna była osłonić szczeniaka a nie bić głupiego właściciela świadczy o tym że coś się zaczyna dziać nie tak:
http://natemat.pl/177303,dorota-wallman-jednym-ciosem-pozbawila-doroslego-mezczyzne-przytomnosci-bronila-psa
Pozdrawiam wszystkich ludzi serdecznie i zwierzęta też choć prawie na pewno mnie nie zrozumieją…
PN
„Nie wiedzą, że umrą nie wiedzą czy pan idący do pracy kiedykolwiek wróci choć zawsze wraca itd.”
Przeprowadzono kiedyś badania z których wynikało, że szympansy mają świadomość śmierci. Badania te są jednak uznawane za niekonkluzywne, ponieważ szympans(ica) sama to rzekomo powiedziała prymatologowi. Nie można jednak wykluczyć, że tak jest w istocie.
😉
Dobry komentarz! 🙂
Jedna małpa wiosny nie czyni…
Jeden człowiek też. Tymczasem niektóre zwierzęta mogą łamać Piotrze Twoją hipotezę, którą uważasz za pewnik. Otóż nie jest niemożliwym, że szympans zdaje sobie sprawę ze swojej śmiertelności. Ma rozwiniętą świadomość (test lustra etc.). Ja uważam, że równieź mniej świadomych niż szympans zwierząt powinno się bronić przed cierpieniem. Wystarczy, że mają wrażenie istnienia – prawdopodobnie ssaki, ptaki i najbardziej rozwinięte mięczaki należą do tego grona, tak jak najpewniej mucha, pająk czy krewetka nie mają wrażenia istnienia.
Mam na myśli jeden gatunek. A teraz porozmawiamy z szympansem czy jest za pis czy kod. Laecherlich
Po co chcesz gadać o tym z szympansem. Możesz o to zapytać (najlepiej po polsku) mieszkańca jakiejś małej wioski w Chinach. Zobaczymy co odpowie i co ty mu odpowiesz, gdy zapyta Cię o coś swojego…
Czy dla Ciebie wieśniak z Chin jest małpą???/ nieładnie. Dobra to spytaj małpę po chińsku…
A ja, czy Ty jesteśmy z kolei dla wieśniaka z Chin małpami. Nie dogadamy się, nie ten sam język i inne problemy. Wiesz, jak uprawiać ryż? Ja nie mam bladego pojęcia.
Na migi Jacku. Dalej tego nie kontynuuję bo to śmieszne. Człowiek to człowiek
do wypowiedzi Pana Piotra Napierały który napisał:
" Mam na myśli jeden gatunek. A teraz porozmawiamy z szympansem czy jest za pis czy kod".
Jesli to ma być argument przeciw zwierzętom to chciałabym zapytać czy z Panem Bogiem w którego zapewne święcie Pan wierzy, albo chociaż z aniołami porozmawia Pan o tej kwestii? Komunikacja z tymi nadbytami będzie sie działa- jeśli to już tylko w ludzkiej wyobraźni, co jest niebezpieczne, bo czasem słyszenie głosów z zaswiatów wymaga nawet wizyty u psychiatry, zwierze przynajmniej jest więc czuje i emocjami –strachem, bólem, radością wysyła bardzo czytelny komunikat odbierany przez empatycznych osobników, człowiekowi wydaje się ze "jest wiec myśli" dlatego dużo rzadziej „jest wiec czuje" co widać wyraźnie z umieszczonych tu wypowiedzi.
Ale, ale, w takim np. USA mają prawo do godnego traktowania – bez okrucieństwa i głodzenia, jeżeli ktoś łamie to ich prawo wówczas „policja dla zwierząt” dobiera mu się do szanownej pupy. Dlaczego więc wg. Terlika „nie mają i inie mogą mieć żadnych praw” , skoro już mają.
Bo nieuzasadnione okrucieństwo w ogóle jest niefajne. Natomiast bardzo mnie niepokoi przesadna reakcja Doroty Wellman
Może napiszesz o reakcji Wellman? Bo ta reakcja, plus komentarze o tym na NaTemat rzeczywiście dają do myślenia. Tutaj jest ten tekst
Zwierzęta nie potrzebują praw a jedynie dobre przepisy.
Wg Terlikowskiego zwierzęta nie mogą mieć praw, bo nie można im przydzielić obowiązków – czyli nie mogą być podmiotem prawa.
Ale mogą być przedmiotem ochrony prawnej, tak jak np. zabytkowa budowla albo czyste powietrze.
”Istnieją ludzie którzy po prostu lubią i idealizują zwierzęta, a nie lubią ludzi. Są to aspołeczne, anarchistyczne osoby niezdolne do skomplikowanych relacji z ludźmi więc preferujące relacje oparte na wysypaniu paszy i obserwacji jak bestiole mange…”
.
.
Są także tacy, którzy nienawidzą zwierząt i są patologicznymi jednostkami z zaburzeniami…
Ten tekst to jeden bełkot
sorry…
Ach to o mnie… Nie nie nienawidzę zwierząt po prostu nie lubię ludzi którzy preferują zwierzęta od ludzi lub chcą wyrównywać je prawnie z nami.
Niemniej, jakieś prawa zostały już, po pierwsze spisane, a nawet, po drugie wykonywane – stąd już blisko do trzeciego etapu – do zmian świadomości społeczeństwa. Nie wiem więc dla czego Terlik zaklina rzeczywistość, mówiąc o nie posiadaniu przez zwierzęta „żadnych praw” – mleko wg. jego kryteriów już się rozlało, bo te prawa zwierzęta już mają, a to czy będzie to miało pozytywny skutek i do czego doprowadzi – to można się oczywiście zastanawiać. Również nie chciałbym, jak pewnie i każdy, żeby spowodowało to jakieś negatywy. Zakazu uboju na „papu”, na razie chyba nie należy się spodziewać – jako mięsożerca protestowałbym. Gdzie nie gdzie tylko zabroniono, hodowli gęsi na pyszne wątróbki – bidne ptaki podobno podczas tego rodzaju tortury, popełniały samobójstwo waląc głowami w kojce, w których były przetrzymywane.
Zasady dobrego traktowania to nie prawa lecz regulacje prawne. Zwierzęta są ich przedmiotem a nie podmiotem T ma więc rację
Pies może nie mieć prawa do swobody zgromadzeń albo nie mieć praw wyborczych (jak ludzkie dziecko) jednak mówienie, że nie mogą mu przysługiwać żadna prawa gdyż sam żadnych praw nie respektuje jest gyyy. A to dlatego, że na tej samej zasadzie, małe dzieci można by pozbawić wszelkich praw -bo nie sposób od nich wymagać przestrzegania prawa i są nieświadome swojej śmiertelności, nie planują swoich poczynań dalej niż zrobienie pod siebie co zwykle okazuje się już po fakcie. Nie myślą abstrakcyjnie a część z nich nigdy nie będzie tego robić. Dokładnie z tych samych przyczyn można by pozbawić praw niektórych dorosłych ludzi chorych, często starców. Stawianie tezy że ludzki lęk przed śmiercią jest wznioślejszy od zwierzęcego bo zwierzęcy to tylko instynkt a ludzki lęk przed śmiercią jest inny (?) bo kulturowy może świadczyć o zupełnym niezrozumieniu człowieka w ogóle, i człowieka -samego siebie. Głupie jest paranaukowe domniemywanie że pies nie czuje lęku przed śmiercią -wystarczy mieć psa na balkonie 3 piętra i z dołu wołać go żeby zaskoczył. mino szczerych chęci nie zrobi tego bo to lęk przed śmiercią czyli „świadomość następstw skoku.. Głuptaskowate jest paranaukowe domniemywanie, że ludzki lęk przed śmiercią jest inny niż instynktowny. Czy istnieją jakieś badania albo przynajmniej przesłanki świadczące o tym człowiek boi się śmierci inaczej niż instynktownie? W prawdzie katalog kulturowych zboczeń jest gruby a więc kulturowa degeneracja mózgu czasami może spowodować że niegdyś zdrowy organizm zwierzęcego człowieka będzie wbrew instynktom pragnął śmierci Niektóre religie mają taki wpływ -jeśli właśnie to uważasz za kwintesencję człowieczeństwa to gratuluję.
Nie pisalem o strachu przed śmiercią lecz o wiedzy że kiedy się umrze. Psów dotyczą nie prawa lecz regulacje
Rozumiem. Regulacje dotyczące psów obowiązują opiekunów lub państwo kiedy pies jest bezdomny i błąka się. Tz.: ma mieć zrobione szczepienia, czasami ma mieć założony kaganiec, bywa że nie można go wprowadzić do restauracji itd. Podobne regulacje dotyczą samochodów a obowiązują posiadaczy/użytkowników. Czyli kierowca wie ze jego wóz ma nie dymić, musi mieć ubezpieczenie, plam na parkingu ma nie zostawiać itd. Czyli regulacje obowiązują właściciela a dotyczą psa lub samochodu. I do tego momentu nie widać zasadniczej różnicy między obiektem technicznym a zwierzęciem. I teraz dajmy na to że będąc posiadaczem samochodu mogę bez skrępowania z kieszeni wyjąć gwóźdź i na masce tego pojazdu zagrać w kółko i krzyżyk i wszystko jest ok, zastrzeżenia pojawiają się kiedy to samo zacznę robić psu. Jeśli pozostawić zwierzaki jedynie na łasce pana i regulacji to bedzie oznaczało ze nie mogę przywiązać psa do drzewa w lesie na tej samej zasadzie nie mogę porzucić w lesie samochodu lub zostawić w lesie worka ze śmieciami. Skoro samochody nie odczuwają lęku przed śmiercią (mogę kazać „mu” samochodowi zjechać ze skarpy i wykona to bez cienia zastrzeżeń), worek śmieci nie odczuwa strachu przed pozostawieniem go w lesie, zaś pies miewa zastrzeżenia co do skakania z balkonu to można wyciągnąć śmiały wniosek że jednak pies a lalka czy samochód to są byty zupełnie innej kategorii. Dlatego psu należą się prawa przynajmniej w podstawowym zakresie
Dobre porównanie z samochodem. Przedmiotowe a podmiotowe traktowanie zwierząt – w tych kategoriach należy rozmawiać. Oczywiście logiczne jest podmiotowe traktowanie psa i przedmiotowe samochodu.
Inną kwestią jest (kiedyś poruszyli to w rozmowie panowie P. Napierała z A. Dominiczakiem) sprawa odpowiedzialności czy też braku odpowiedzialności. Chodziło o to, że przy całej miłości do zwierząt zapomina się że trzymanie zwierząt to jednak nie zawsze i nie wszyscy, i nie wszędzie. Pies trzymany w domu jest jakby jak dziecko (w sensie odpowiedzialności za nie/za niego) ale właśnie dlatego że jest jak dziecko (czyli wymaga odpowiedzialnego opiekuna i odpowiednich warunków) nie widzę powodów żeby z jednej strony przyzwalać na rodzicielstwo osobom nie zweryfikowanym, jak leci, bez zastanowienia czy oby rodzic jest osobą odpowiedzialną, a z drugiej strony ci sami ludzie mieli budzić obiekcje jako opiekunowie zwierząt.
Zwierzęta są tak jakby czymś pośrednim między autem a człowiekiem pod względem prawnym
Samochód już jest martwy
Obecnie sam fakt życia lub „martwości” niczego nie zmienia. Tj: jeśli człowiek leży 2 metry pod ziemią to prawo nadal zabezpiecza jego „godność”. Nie można bezcześcić zwłok ani miejsc pochówków. Miejsce pochówku rozumiane jako kopiec z ziemi lub betonowy grobowiec są chronione przez prawo bardziej niż żywy pies. Dlatego jeśli nawet samochody byłyby żyjątkami, życzliwie merdającymi wycieraczkami to w obecnej sytuacji nic bi im to merdanie nie pomogło. Wiodły by swój samochodzi psi żywot zdane na łaskę i regulacje.
I znowu marty człowiek jest przedmiotem prawa a nie podmiotem bo nie może z niego aktywnie korzystać jak samochód kosiarka i pies. Proste.
Ale czy to nie jest tylko kwestia nazwy? Podmiotowość i przedmiotowość to są terminy w żadnym wypadku nie zarezerwowane dla dyscypliny prawa. Takie określenia jak „podmiot prawny” czy „przedmiot prawny” to każdy zna ,kto tylko był zdrów był gdy w szkole na wiedzy o społeczeństwie o tym uczono. Kiedy ktoś pisze o przedmiotowym traktowaniu czworonogów to go rozumiem podobnie rozumiem kiedy piszesz o przedmiocie prawnym, ale to są dwie różne narracje.
Nie ponieważ regulacje wobec zwierząt i samochodów odbywają się bez ich wiedzy. Nie mogą się powołać na nie więc to nie są prawa.
Raz jeszcze o dziatkach. Dzieci mają prawa, te prawa są im nadawane mimo że same zainteresowane wykazują zerowe zainteresowanie, i te prawa są respektowane mimo, że dzieci same nie potrafią się na nie powoływać. Dlaczego to co działa w trój układzie :państwo-opiekun-niemowlę, nie może zadziałać w trój układzie państwo-opiekun-pies? Zwłaszcza że tworzenie prawa opiera się jedynie na woli a nie na tajemnych siłach.
to proste – dlatego, że z dzieci WYRASTAJĄ obywatele. Quod erat demonstrandum
Jak nie umrą na ospę to mogą wyrosnąć na Bundy’ch. Mogą wyrosnąć na obywateli innego państwa. W Polsce nie wolno krzywdzić dzieci nie zależnie czy jest to przyszły obywatel RP czy nie. „Przyszły obywatel” niczego nie tłumaczy. Cały czas utrzymuję że jedyne czego brak to wola
potencjalny obywatel, zwierze nie jest nawet tym… Dyskutujesz tu, nad czymś co jest oczywiste, ale ok.
Albo dobra – nikt przedwcześnie nie umiera i każdy wyrasta na wzorowego ucznia a potem obywatela. Czy to wystarczający powód żeby ustawicznie psuć całe społeczeństwa? Przecież człowiek wzrastając w takiej oto rzeczywistości, że krzywdzenie bliźnich jest napiętnowane a krzywdzenie zwierząt co najwyżej niesmaczne nie może wyrosnąć na dobrego.Bo: Jest efekt tłumienia emocji i związane z tym frustracje i nieuzasadniona agresja. Najkrócej mówiąc Jeśli jakieś uwarunkowania w tym wypadku prawne czyli zewnętrzne ograniczają, uzasadnioną „ekspresję” (nie wolno mi więc nie uderzę Jasia pomimo że od dawna się o to uprasza) to sam fakt że będzie to tłumione nie powoduje że problem znika, ale najczęściej uzewnętrznia się po pewnym czasie i co gorsze dotyczy osób trzecich, słabych a jeśli tą osobą trzecią jest niechronione prawem zwierze to mamy klasyczny przykład kiedy chłop idzie do stajni zmasakrować krowę dlatego że pokłócił się z bratem i gdyby pobił brata miałby sąd państwowy i sąd rodzinny. Połamie deskę na krowie to tylko jego dzieciątka będą się na niego dziwnie patrzeć, a później wyrosną z tego patrzenia i będą robić dokładnie tak samo. Taka niechęć do chronienia słabszych jest historycznie ugruntowana.
Ja tu nie walczę o prawo do pastwienia się nad zwierzętami lecz o to byśmy mogli nadal je jeść
Nowoczesny samochód google’a odmówiłby zjechania ze skarpy.
To kwestia zaprogramowania. Pies jest zaprogramowany na przeżycie, tak jak samochód google’a jest zaprogramowany na unikanie wypadków. Tyle, że samochód nie wydziela adrenaliny – załatwiają to innego typu sterowniki.
Starodawny samochód też odmówi jazdy zwłaszcza kiedy się go postawi na klockach.
Pies jest zaprogramowany na przeżycie nie jak samochód google ale jak człowiek i bakteria. Zrównywanie psa z samochodem google jest wystawianiem stwórcy psa najgorszej z możliwych ocen. Bo albo stwórca psa był tak mierny że jego projektom dorównują projekty byle google. Albo idąc w drugą stronę; projekty google są jak dzieła boskie, co dewaluuje stwórcę psa.
To kwestia czasu.
Za jakieś tysiąc lat ludzkość – jeśli tylko nie dokona samozagłady – nauczy się projektować na tyle inteligentnie, by zbliżyć się poziomem swych dzieł do przypadkowych wytworów niecelowej ewolucji.
🙂
Dobór naturalny nie jest celowy ale nie jest też przypadkowy
Nie mamy czterech miliardów lat na pokoleniową metodę prób i błędów na obszarze wielkości całej planety.
DN rządzi się pewnymi prawami, tak jak np. rzut kostką do gry rządzi się prawami dynamiki.
Jednak SKUTEK działania tych praw jest nieprzewidywalny, a więc jest całkowicie przypadkowy.
TŚ Osobiście liczę na więcej, no może nie za tysiąc ale za kilka tysięcy człowiek będzie umiał wpływać na termodynamiczne procesy gwiazd. Zanim jednak to nastąpi, w pierwszym kroku człowiek musi nauczyć się szacunku dla siebie czyli też dla środowiska dzięki któremu istnieje.
Guzik mnie obchodzi, że gdy ktoś zagłodzi konia, to w trakcie procesu ten koń jest podmiotem czy przedmiotem. Ważne, że konisko jest chronione przed zwyrodnialcem, czy to na podstawie aktu prawnego czy też być może ducha prawa – to również rzecz wtórna. Liczy się praktyka a nie kazuistyka, tę zostawiam Terlikom. Zważajmy na praktykę.
Niekoniecznie bo są sytuacje gdy trzeba wybrać prawa człowieka czy prawa zwierząt…
Spora grupa ludzi popiera prawa zakazującego bezsensowne znęcanie się nad zwierzętami, z jednego powodu – słusznie zakładają, że zwyrodnialcy nie poprzestają na zwierzętach.
Zachowanie p. Wellman było ze wszech miar słuszne i godne tylko pochwały.
Terlikowski jak zwykle nie mówi nic nowego poza religijnymi bredniami o równi pochyłej, komentarz do niego był mocny ale ideowo słuszny prawie w całej rozciągłości.
Ubój rytualny winien być zakazany, choćby z tego powodu, że praktykują go muzułmanie, a nie chrześcijanie, więc zapobiega islamizacji. Na wyjątkowe potrzeby jakiegoś święta religijnego w niewielkim wymiarze można tę patologie dopuścić, z uwagi na wolność religijną, niemniej jednak dobre by tu był system zezwoleń i opłaty. Niech sekty religijne ponoszą koszta za patologie, nie będą tego rozwijać za bardzo. W rzeźniach zabijać szybko i sprawnie, aby jedzenie było zdrowsze. Wegaństwa i wegetariaństwa nie rozwijać, zdrowe mięso promować. I będzie dobrze.
Bo? Uzasadnij
Ubój rytualny dokonywany w warunkach gospodarczych jest najbardziej humanitarny.
To po prostu podcięcie tętnicy. Zwierzę ledwo czuje nacięcie – wykrwawia się powoli słabnąc aż w końcu traci przytomność.
Samobójcy często wybierają tą metodę, bo jest bezbolesna.
Ale zwierzę jest świadome tego że jest zabijane w odróżnieniu od zabicia po uprzednim ogłuszeniu.
Że jest zabijane tak bo czuje bol. Ale jak czeka na ubój to co najwyżej dokucza ścisk i hałas
Jak widzi jak jest zabijany jego koleżka obok to niekoniecznie. Tak czy inaczej ja jestem by odbywało się to w miarę bezboleśnie. Religijna paranoja nie jest żadnym wytłumaczeniem na to by tak nie było.
To może napisać ktoś kto nigdy nie był w rzeźni
bezboleśnie i bez świadomości umierania miałem napisać
W chwili umierania to pewnie nawet mucha czuje że coś mocno nie tak mi chodzi o antycypację
Najprawdopodobniej podczas u. rytualnego utrata przytomności następuje bardzo szybko:
http://panorama.pan.pl/s,uboj-rytualny-z-punktu-widzenia-fizjologicznego,229.html
A to nie wiedziałem.
„Nie wiedzą że umrą nie wiedzą czy pan idący do pracy kiedykolwiek wróci choć zawsze wraca itd.” skąd niby to wiadomo?
„Czy słyszał ktokolwiek, aby zwierzęta mordowały inne zwierzęta z powodu kretyńskich wierzeń w inne religijne bajeczki. Czy słyszał ktokolwiek aby zwierzęta mordowały kogokolwiek bez powodów typu gastronomicznego lub dla samoobrony.”
No i gosc ma racje, gdyby zwierzęta potrafiły mowic, to by powiedziały: zachowujesz sie jak opętany religią człowiek. Postepujesz ohydnie jak człowiek. Napierala zachowuje sie jak ci goscie co nie chceli dac prawa wyborczego kobietom, bo wtedy, ho,ho, kobiety wprowadzą bykowe.
Zreszta, jesli wierzyc religiantom, ze ten wszechswiat zaprojektował jakis stwor (zwany bogiem) to porządnie ten swiat spartaczył, ze jeden zjada drugiego. Dlatego w raju Jehowych nikt nikogo nie je, widac poprawili tego okrutnego projektanta.
A jednak są obserwowane u zwierząt zachowania, które mają wszelkie znamiona zabijania, a nawet maltretowania bez wyraźnej potrzeby „gastronomicznej”. Nazywa się to „nadzabijaniem” albo z angielska „surplus killing”.
Obserwuje się też zabijanie z powodu odmienności i z jeszcze z kilku innych nader niskich pobudek.
.
Ludzka niegodziwość ma pochodzenie ewolucyjne. Nie oszukujmy się.
Irytujący jest fakt, że obrońcy zwierząt, którzy statystycznie są też znacznie częściej zwolennikami prawa do aborcji na życzenie, nie potrafią w przypadku praw zwierząt zastosować swojej własnej argumentacji typu: „przecież nikt nie zmusza do…. masz moralne obiekcje, to nie rób tego”.
Ja, w kwestii zwierząt, wyznaję dwie zasady:
1) Nie sprawiać bólu, jeśli tylko da się tego uniknąć.
2) Nie zabijać dla rozrywki czy dlatego, że mi się zwierzę znudziło.
Zabijanie zwierzat tak, ale z konkretnych powodów:
– dla pożywienia (nawet jeśli możemy mięso zastąpić innymi produktami, to jako że człowiek jest na samym szczycie łańcucha pokarmowego, mamy prawo z tego korzystać; tak działa świat natury, a homo sapiens są jego częścią),
– dla bezpieczeństwa (np. gdy na osiedlu grasuje zagraja dzików i inaczej nie można sobie z nimi poradzić),
– dla celów naukowych (jeśli badań nie da się przeprowadzić inaczej, a ich wyniki mogą przynieść rzeczywistą zmianę na lepsze dla ludzi i/lub świata).
ja też tak własnie uwazam, i za to mi sie juz oberwalo jako „mordercy” itd
„Oczywiście zwierzęta jako niezdolne do abstrakcyjnego myślenia”
Bzdura. Zwierzęta są zdolne do abstrakcyjnego myślenia, jednak w bardziej ograniczonym zakresie.
„Nakarmisz psa jest spokojny, nie nakarmisz zje ludzkie dziecko bo mięso to mięso. ”
Ludzie doprowadzeni do ostateczności też zaczynają się zabijać i zjadać.
Po prostu bajki opowiadasz. Pies nie wie co to przyszłość co to wolność a więc nie ma żadnej ludzkiej cechy. De facto nie myśli więc abstrakcyjnie