Opera „Griselda” Giovanniego Bononciniego, którą mieliśmy okazję wysłuchać w wersji koncertowej we wrocławskim NFM (30.04.22) opowiada o nadzwyczajnie wiernej małżonce króla Gualtiero. Nie będę opowiadał fabuły, aby nie odbierać przyjemności tym, którzy jeszcze nie poznali całkiem ciekawego dzieła Bononciniego. Wystarczy, że wspomnę, iż opera „Griselda” doskonale grupuje tak kochane przez barokową publiczność afekty, zaś bardziej filozofującym słuchaczom zapewnia wątek związany z tym, że życie jest snem. Wszystko przemija, nie ma nic pewnego, rzeczy nie są takimi, jakimi się wydają. Koło fortuny się kręci i w każdej chwili może zrzucić z tronu monarchów i umieścić na nim biedaków. Jedyne co pozostaje to pojmowana całkiem stoicko cnota. I właśnie o cnotliwej, magicznie wręcz stoickiej Griseldzie opowiada opera Bononciniego. Libretto napisał Apostolo Zeno opierając się na „Dekameronie” Boccaccia. Premiera dzieła odbyła się w Londynie, w King’s Theatre w roku 1722, gdzie Bononcini z powodzeniem konkurował z Händlem. Opera Bononciniego nie została całkowicie zapomniana, po jej piękne, melodyjne arie sięgali śpiewacy nie związani z rewolucją wykonawstwa muzycznie poinformowanego, tacy jak Pavarotti czy Joan Sutherland.
We Wrocławiu usłyszeliśmy to dzieło w następującej obsadzie:
Benjamin Bayl – dyrygent
Wanda Franek – Griselda (mezzosopran)
Max Emanuel Cencic – Gualtiero (kontratenor)
Alexander Orellana – Ernesto (sopran)
Johanna Rosa Falkinger – Almirena (sopran)
Sreten Manojlović – Rambaldo (bas-baryton)
Wrocławska Orkiestra Barokowa
Jarosław Thiel – kierownictwo artystyczne Wrocławskiej Orkiestry Barokowej
Koncert zrealizowany został we współpracy z Bayreuth Baroque Opera Festival z okazji 300. rocznicy premiery, która miała miejsce 22.02.1722. Rekonstrukcja brakujących fragmentów partytury dokonał Dragan Karolic.
A jak grano i śpiewano? No cóż, Wrocław z pewnością zajął już ważne miejsce na światowej mapie wykonawstwa barokowego. Niedawno zachwycałem się koncertem Wroclaw Baroque Ensemble z Andrzejem Kosendiakiem, teraz równie mocno muszę podkreślić jakość wykonania Griseldy.
Wielką gwiazdą koncertu był oczywiście Max Emanuel Cencic, którego postaci Bononcini wyznaczył bardzo rozbudowaną rolę króla Gualtiero, pełną wspaniałych arii wyrażających wszystkie znane naturze ludzkiej afekty. Jego kontratenor był doskonale prowadzony, pełen ekspresji, ale też bardzo estetycznej kontroli nad wolumenem brzmienia. Było to wykonawstwo inteligentne. Świetny śpiewak mógł nas po prostu oczarować swoim kunsztem wokalnym, jednakże Cencic zdecydował się przede wszystkim na jak najbardziej sugestywne odmalowanie postaci. Nie mając żadnych ograniczeń wokalnych skupił się na aktorstwie, które w przypadku koncertowego wykonania opery opierało się przede wszystkim na takim, a nie innym budowaniu postaci głosem. Było to naprawdę znakomite.
Inni śpiewacy doskonale towarzyszyli Cencicowi. Sreten Manojlović doskonale wyrażał swoim bas – barytonem niegodziwą i pełną rozterek postać Rambaldo. Alexander Orellana swoim sopranem wcielił się w role nieszczęśliwego kochanka o czystym i szlachetnym sercu. Sekundowała mu jego równie niewinna towarzyszka, będąca także wybranką króla, czyli Johanna Rosa Falkinger w sopranowej roli Almireny. Obok Gualtiero śpiewanego przez Cencina najważniejszą postacią była jednakże Griselda śpiewana mezzosopranem przez Wandę Franek. Związana z Teatrem Wielkim Operą Narodową śpiewaczka bardzo dobrze stwarzała przeciwwagę dla wiarołomnego męża Gualtiero i równie mocno jak Cencic zachwyciła mnie tego wieczoru. Jej głos był piękny, pełen ekspresji, ciemny i czysty.
Opera nie brzmiałaby tak dobrze, gdyby nie znakomita gra Wrocławskiej Orkiestry Barokowej, która pod wodzą Benjamina Bayla brzmiała barwnie, ekspresyjnie i wirtuozowsko. Szybkie i dynamiczne prowadzenie smyczków i instrumentów dętych przywodziło na myśl najlepsze zespoły włoskich barokowców. Było to wykonanie na najwyższym światowym poziomie i jedno z lepszych, jakie WOB zaprezentowało dotychczas. Prawdziwa uczta dla miłośników barokowej dynamiki i kontrastów.
Podsumowując – zarówno samo dzieło, Griselda Bononciniego, jak i jego wykonanie przyczyniły się do niesamowitego koncertu. Śpiewacy i instrumentaliści przenieśli nas o 300 lat, abyśmy ponownie mogli poczuć wzruszenie towarzyszące pierwszych słuchaczom tej opery.
Witam.
Nikt mi nie odpowiada wg tego, co sami podajecie odnośnie kontaktu, tak gdzieś od sierpnia tamtego roku. Wystarczy krótkie – nie, lub tak – i po sprawie. .Pytanie czy przyjmiecie ponownie moje teksty, wcześniej jakieś napisałem i czy mogę tutaj zamieszczone wykorzystać, gdzie indziej.
Pozdrawiam
Jarosław Walczak