Obchodzone niedawno święto 4 czerwca – wyborów z 1989 roku które zmieniły diametralnie sytuację polityczną, społeczną, kulturową, wszelaką w tej części Europy (a może i w skali całego świata) – objawia niebywałą hipokryzję, anty-modernizm w myśleniu o państwie, cywilizacji i kulturze Zachodu (Zachodu – do którego tak zachłannie i apriorycznie aspirujemy), pospolitą ciemnotę i zacofanie elit rządzących dziś Polską. Zwłaszcza jeśli chodzi o zagadnienia światopoglądu, recepcji procesów zachodzących w dzisiejszym świecie, prawodawstwa nowoczesnego państwa, dorobku wspomnianego Zachodu w dziedzinie praw człowieka, wolności obywatelskich, swobody sumienia i wypowiedzi. Niezwykle ważna jest tu sprawa wierzeń religijnych, które dzięki religianctwu i serwilizmowi polskich elit wobec Kościoła katolickiego zostały niebywale sfetyszyzowane (jakby innych uczuć jednostka nie żywiła). We wszystkich wymiarach: prawnym, kulturowym, psychologicznym itd.
Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając
publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone
do publicznego wykonywania obrzędów religijnych,
podlega grzywnie , karze ograniczenia wolności
albo pozbawienia wolności do lat 2
Roz. XXIV, art.196 kodeksu karnego o „Obrazie uczuć religijnych”
Przytoczony tu zapis z kodeksu karnego jest wybitnie wybiórczo stosowany. Kk. obowiązujący od sierpnia 1998 roku w rozdziale XXIV kk. zawiera nie tylko ów „średniowiecznie” osławiony art. 196 ale też art. 194 i 195, które go poprzedzają. Szermujący coraz częściej i obficiej tą argumentacją środowiska wojowniczych religiantów w naszym kraju (nie spotykając się z odpowiednia reakcją władzy różnych szczebli, serwilistycznie podchodzącej do siły – często pozornej i iluzorycznej – Kościoła katolickiego, a depczącej tym samym notorycznie zasady państwa prawa i nowoczesnej jurysprudencji), wytaczając kolejne armaty przeciwko wolności, swobodzie artykulacji myśli i ekspresji artystycznej, zapominają jednak o tym absolutnie. Prokuratura – także.
Warto jest przytoczyć, w kontekście dyskursu publicznego nad tzw. „obrazą uczuć religijnych” i sankcjach jakie przewiduje kk. za to przestępstwo owe artykuły i pochylić się nad ich zawartością, wyławiając choćby w minimalnym stopniu prezentowane w nich treści. Są one bowiem nie znane szerszym gremiom społeczeństwa indoktrynowanym „medialną papką” i religiancką propagandą.
Otóż art. 194 kk. stwierdza co następuje: „Kto ogranicza człowieka w przysługujących mu prawach, ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Interpretacja tego zapisu prowadzić może do konkluzji iż w Polsce ateiści (jako bezwyznaniowcy) są ograniczani w swych, przysługujących im z racji konstytucyjnych i jurydycznych prerogatywach, prawach i wolnościach. Zamieszanie i skandal wokół wystawienia w Polsce sztuki Golgota Picnic wg wizji argentyńskiego reżysera Rodrigo Garcii pokazuje ów problem w niezwykle jaskrawych barwach.
Argentyńczyk w jednym z wywiadów określił zdjęcie spektaklu z programu Malta Festiwal – Poznań 2014 jako klasyczny przykład cenzury. „We wszystkich krajach pojawiały się naciski, na festiwalach i w teatrach. To jest jedyne miejsce, gdzie ulega się tym naciskom” – powiedział podczas debaty w Poznaniu reżyser. Prezydenta miasta – Ryszarda Grobelnego – nazwał po prostu "zdrajcą". Zdrajcą wolności, demokracji, liberalizmu, swobody głoszenia myśli i nieograniczonego dostępu pluralistycznego przecież społeczeństwa do dóbr kultury.
Taki subiektywny wymiar pojęcia tzw. „uczuć religijnych” (i nie-religijnych oczywiście także gdy dotyczy to ateistów) z tytułu nieprecyzyjnie określonej istoty tej klauzuli jest curiosum w nowoczesnej jurysprudencji. Jak twierdzą liczni znawcy i teoretycy prawa przepis odwołujący się do pojęcia niezdefiniowanego legalnie i nie jednolicie definiowanego w języku potocznym jest z gruntu rzeczy wadliwy. Utrudnia bowiem w znacznym stopniu czy wręcz uniemożliwia, ustalenie swej dyspozycji, a co za tym idzie tworzy stan braku pewności prawa. Odwołując się do symboliki i walcząc z nim przy pomocy prawa zapewnia się a priori niewykonalność tak skonstruowanych przepisów (dowolność i subiektywizm), jak również powoduje się ich groteskowość (albo – śmieszność z tytułu dowolności interpretacji poszczególnych symboli). To nie przysparza powagi państwu, stanowionemu prawu, ustawodawcom i administracji egzekwującej te przepisy. Tożsamy symbol – zwłaszcza w tej delikatnej czy nawet intymnej materii jaką są wszelkiego rodzaju wierzenia czy przekonania – może mieć bowiem zupełnie różne znaczenie dla różnych ludzi.
Np. krzyż jako element chrześcijańskiej czci i adoracji (jako symbol tzw. „męki pańskiej”) ze strony wierzących chrześcijan może być także – wg tak nieostrych sformułowań zawartych w polskim kodeksie karnym – uznany za symbol totalitaryzmu i opresji (a szerzenie takich idei podlega karze wg polskiego prawodawstwa – art. 256 kk.). Zwłaszcza w kontekście wielowiekowych praktyk św. Inkwizycji. Przytaczam ten argument na rzec krytyki i domagania się eliminacji z polskiego prawodawstwa takiej dowolności i skrajnie subiektywnych (na dodatek – dowolnych w interpretacji) ocen. Przypadek artykułu o tzw. „obrazę uczuć religijnych” jest tego kapitalnym wyrazem.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w Unii Europejskiej (której Polska jest od 10 lat członkiem) za tzw. „bluźnierstwo” (czyli kategoria zupełnie innej materii i zupełnie inaczej jest to sformułowane – o praktyce nie wspominając) tylko w takich krajach jak Niemcy, Grecja, Włochy, Malta i Irlandia prawodawca przewidział określone kary. Na świecie za tzw. „obrazę uczuć religijnych” karze się w: Mauretanii, Nigerii, Sudanie, Somalii, Egipcie, Jordanii, Syrii, Iranie, Iraku, Afganistanie, Bahrajnie, Arabii Saudyjskiej, Katarze, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Omanie, Jemenie, Malezji, Komorach, Brunei, Indonezji, Algierii, Maroku, Erytrei i Malediwach. To kraje muzułmańskie (lub w większości populacji wyznającej islam). Nie podejmę się więc komentarza na ten temat. Tytuł niniejszego tekstu oddaje bowiem clou problemu obrazy tzw. „uczuć religijnych”.
Wg nowocześnie funkcjonującego prawa i jego filozofii obraza (jako przestępstwo) winno mieć charakter obiektywny, nie zaś – subiektywny. Przytoczony tu przykład to typowe niechlujstwo, abnegacja i serwilizm ustawodawczy. Serwilizm wobec powszechnie – ponoć – panującej nad Wisłą i Odrą religii i będącej jej emanacją instytucji; Kościoła katolickiego.
Ale podstawowym dylematem w tej dyskusji, toczonej wokół owego niezwykle kontrowersyjnego artykułu kk. – i sposobu myślenia pochodzącego z „minionych epok” – winna być próba odpowiedzi na zasadnicze pytanie (czego ustawodawca nie uczynił – bo uczynić tego nie mógł ze zrozumiałych względów): czym w ogóle jest religia ? Brak jednej, powszechnie uznawanej definicji pojęcia religia skutecznie uniemożliwia taki casus. Bo czy buddyzm lub shintoizm – w sensie jakim w Polsce rozumie się powszechnie religię i religijność – zaliczyć można do tej kategorii ? A co z innymi przekonaniami i uczuciami im towarzyszącymi ? Czy są warte szczególnej ochrony, zwłaszcza w kontekście równości wobec prawa (i rudymentarnych praw człowieka) osób niewierzących i bezwyznaniowych w tak skonstruowanym jurydycznie porządku ?
Podobnych dylematów rodzących się na kanwie tego kontrowersyjnego (delikatnie mówiąc) zapisu w kk. mnożyć można w dziesiątki.
Na zakończenie pragnę przytoczyć kolejny artykuł, poprzedzający słynny art. 196, celem pokazania martwości i serwilizmu twórców polskiej jurysprudencji. Serwilizmu wobec tych zagadnień, wobec takich wykroczeń czy przestępstw (czyli całego Roz. XXIV kk.). Nie może być bowiem tak, że wybiórczo stosuje się wyłącznie jeden artykuł owego rozdziału, art. 196, celem zaspokojenia imaginacji części społeczeństwa. Dotyczy to tylko części wspólnoty wiernych – tej najbardziej hałaśliwej, agresywnej i chcącej narzucić swe przekonania pozostałej części obywateli. Typowych fundamentalistów. Znaczna część chrześcijan w Polsce traktuje wiarę religijną jako sprawę indywidualną, subiektywną gdzie jurysprudencja nie może mieć wstępu.
Kolejny artykuł z tego rozdziału kodeksu karnego – potwierdzający martwość (czyli a priori ośmieszający polską jurysprudencję) takich zapisów to art. 195 informujący nas, że:
– par. 1. Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
– par. 2. Tej samej karze podlega, kto złośliwie przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom żałobnym.
Wspomniana martwota owego rozdziału – prokuratura jak widać w praktyce wybiórczo stosują jedynie art. 196 Roz. XXIV kk. (gdyż on jedynie zaspokaja mentalność polskich talibów – katolickich fundamentalistów, genetycznie tożsamych z ich mentalnie afgańsko-pusztuńskimi braćmi, basując tym samym ich dążeniom do kato-sakralizacji polskiej przestrzeni publicznej) – przejawia się też tym, iż na takiej samej zasadzie jak np. ściganie Katarzyny Kozyry, norweskiego zespołu metalowego Gorgoroth, polskiego rockmana Nergala czy odwoływanie inscenizacji Golgota Picnic (za ponoć tzw. „obrażę uczuć religijnych”) powinno się przedstawiać zarzuty tym hiper-katolikom i ober-moralistom zakłócającym onegdaj obrzędy pogrzebowe Czesława Miłosza, Wojciecha Jaruzelskiego czy rokrocznie profanującym „obrzędy żałobne” (patrz par. 2 art. 195 Roz. XXIV) w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego na stołecznych Powązkach.
Sprawiedliwość to nam, ale nie my 🙂 Za obrazę uczuć religijnych spłoniesz na stosie, ale załóż swoją organizację wyznaniową to… też spłoniesz, bo nazwą was sektą 🙂 Po raz kolejny pokazuje to, że tylko nieświadomość prowadzi do uległości wobec kościoła (i kasa, ale mówimy o zwykłych ludziach).