Bóg a nowoczesność, Część VI czyli o kategoryzowaniu śmierci za wiarę

Czy męczeństwo, śmierć za wiarę, poświęcenie życia dla przekonań religijnych (i jednocześnie –  doktrynalnych, bo zinstytucjonalizowana religia zawsze łączy się z doktryną) może być wartościowane i jednocześnie uznawane za dowód najwyższego sacrum ? Czy taka prezentacja  przekonań religijnych jest wzorcem osobowym dla człowieka XXI wieku (kiedy mówi się o życiu ludzkim jako o wartości najwyższej) ? Zwłaszcza w kontekście powiedzenia jednego z najwybitniejszych myślicieli XX wieku, Bertranda Russella, który w racjonalno-sceptycznym oglądzie świata zauważył, iż  nie warto „Nigdy umierać za swoje przekonania, bo mogę się mylić”. Bowiem tylko fanatycy nie mają wątpliwości. ……

I czy instytucja Kościoła, która owo męczeństwo uznaje za najwyższą miarę „świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa”, stosując takie praktyki (aksjologiczne i wybiórcze traktowanie tej formy heroizmu ludzkiego – z punktu widzenia jej, instytucjonalnej płaszczyzny funkcjonowania) może mianować siebie autorytetem, sędzią i Katonem w sprawach ostatecznych ?

Męczeństwo  dla  formy zewnętrznej  jest  rzeczą śmieszną.

Stanisław Ignacy WITKIEWICZ („Szewcy”)

     Ks. Jerzy Popiełuszko (1947-1984) został zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa PRL jesienią 1984 r. Minęła właśnie 30-ta rocznica dramatycznej śmierci tego kapłana (mówi się w różnych źródłach o 19 lub 25 października jako o dacie kończącej tak tragicznie jego doczesną egzystencję). Był kapelanem „Solidarności” w Hucie Warszawa i duszpasterzem warszawskich środowisk medycznych, kapłanem ostro i bezkompromisowo występującym przeciwko stanowi wojennemu w Polsce, duchownym nadającym swoją postawą, społecznym zaangażowaniem oraz kazaniami, teologiczną i religijną podbudowę (a także w wymiarze moralnym i politycznym) pod sens działalności opozycji antysystemowej w owym czasie nad Wisłą, Bugiem i Odrą. Jest postrzegany nie tylko w tradycji „Solidarności” jako nieustępliwy bojownik o wartości narodowe, wolnościowe, demokratyczne i prawa człowieka. Jego męczeńska śmierć – chodzi o humanitarny, ludzki, uniwersalny jej wymiar oraz formę tej kaźni, a także o kompromitację i ostateczny uwiąd PRL-owskiego porządku w jej świetle (który sięgnął po tak drastyczne środki przymusu) – wzbudziła w owym czasie niesłychane oburzenie i odruch sprzeciwu. Zresztą ten wymiar, mimo upływu 30 lat od tego tragicznego wydarzenia, pozostaje aktualnym po dziś dzień.

Mam zamiłowanie do tego zawodu”  (tak napisał Jerzy Popiełuszko w swym podaniu do seminarium). Zaś w jednym z kazań zauważył (słusznie zresztą), że „Praw­dzi­wa wie­dza, praw­dzi­wa mądrość, praw­dzi­wa kul­tu­ra nie zno­si łańcuchów. Umysłu ludzkiego nie da się skrępować”.  Czy te dwa, przypadkowo wybrane cytaty z jego życiorysu i kaznodziejstwa, z jego nauczania nie oddają jednak a rebours w dniu dzisiejszym, po 25 latach suwerennej i wolnej Polski, istoty dzisiejszego Kościoła rzymskiego i katolicyzmu w naszym kraju ?

Lokalny, polski, a przede wszystkim –  warszawski, kultu męczeństwa ks. Jerzego począł kwitnąć tuż po jego śmierci. Zarówno miało to miejsce (i ma nadal) w Warszawie jak i miejscach związanych z jego działalnością eklezjalną, edukacyjno-duszpasterską i społeczną. I był ów kult zarówno wyrazem sprzeciwu jak i religijnej ekstazy, tak często pobudzającej chrześcijan w historii do takich właśnie reakcji.

Wszczęcia diecezjalnej beatyfikacji dokonano w 1997 roku, ale oficjalne zajęcie się sprawą wyniesienia ks. Jerzego na ołtarze Kościoła we właściwej kongregacji watykańskiej (Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych) dokonano w 2001 r. 6.06.2010 w Warszawie na uroczystej mszy beatyfikowano jako męczennika Kościoła ks. Jerzego Popiełuszkę. Widać, iż sam proces dokonał się w ekspresowym tempie, niespotykanym często do tej pory w praktyce kościelnej. Nie obyło się to bez osobistego zaangażowania – zwłaszcza we wstępnej jego fazie – papieża Jana Pawła II.

Aktualnie (od 20.09.2014) wszczęto przygotowania do kanonizacji bł. ks. Jerzego. Specjalną Komisję powołał w tej mierze bp Creteil (koło Paryża) Michel Santier mającą  zbadać cud, który miał tu miejsce. Za wstawiennictwem bł. ks. Popiełuszki wyzdrowieć miał podobno jeden z wiernych owej diecezji. W jej składzie będzie dwóch Polaków – księża: Józef Grzywaczewski i Józef Naumowicz. Można więc przypuszczać, że wynik prac owej Komisji jest przesądzony (biorąc pod uwagę zapotrzebowanie polskiego Kościoła na tego typu egzemplifikacje kultu religijnego oraz tradycjonalistyczne – en bloc – spojrzenie nadwiślańskiego duchowieństwa na zagadnienia istoty wiary religijnej). Jeżeli cud zostanie potwierdzony, droga do kanonizacji będzie otwarta. Nastąpiły już zaprzysiężenia członków Komisji i ruszyły tajne przesłuchania.  Po pomyślnym badaniu sprawy przez lekarzy i teologów sprawa trafi do Watykanu, do Kongregacji d/s Kanonizacyjnych. Tam też będzie rozpatrywana wg watykańskich procedur. Trudno dziś powiedzieć ile potrwa cały proces. Ostateczna decyzja należy do papieża.

*     *     *

     Oskar A. Romero (1917- 1980) był arcybiskupem stolicy Salwadoru San Salwador. Utożsamiono go – choć do końca nie było to prawdą, zwłaszcza w początkowym stadium posługi arcybiskupiej– z tzw. teologiami wyzwolenia. W swych kazaniach i listach do wiernych piętnował ostro nadużycia salwadorskiej junty wojskowej, skrytobójstwa szwadronów śmierci, nieludzki wyzysk ludu wiejskiego (zwłaszcza pochodzenia metyso-indiańskiego). Stał się synonimem obrony podstawowych praw człowieka w tej części Ameryki Łacińskiej.

W liście do ówczesnego Prezydenta USA J.Cartera napisał m.in. „Mówi Pan, że jest chrześcijaninem. Jeśli naprawdę nim Pan jest, proszę nie udzielać   pomocy wojskowej tutejszej armii, ponieważ jest ona używana by zabijać ludzi”.

Watykańska optyka teologii wyzwolenia, zwłaszcza po wstąpieniu na tron piotrowy Jana Pawła II (wzmacniana stanowiskiem prefekta Kongregacji Doktryny Wiary – czyli dawnego i groźnego św. Officjum – której przewodniczył kard. J.Ratzinger), pozostawała jednoznacznie negatywną. Uważano ją w Rzymie za forpocztę lewicy w doktrynie katolickiej (by nie rzec – komunizmu) co dla konserwatywnej mentalności kurialnych urzędników (i licznego establishmentu w kolegium kardynalskim i episkopacie światowym o takich właśnie  poglądach) było zagrożeniem równie niebezpiecznym co istnienie bloku państw komunistycznych.

Jan Paweł II podzielał wysoce negatywne stanowisko wobec teologii wyzwolenia i duchowieństwa kojarzonego z tą formą refleksji teologicznej czy praktyki eklezjalnej czemu dawał publicznie (formułowane w ostrej oraz jednoznacznej formie) liczne i różnorodne dowody. Romero w czasie swoich kontaktów z papieżem z Polski również otrzymywał sygnały o niezadowoleniu Stolicy Apostolskiej z jego działalności społecznej i postawy duszpasterskiej.

W marcu 1980 roku  podczas celebrowania mszy Arcybiskup został zastrzelony w szpitalnej kaplicy przez niezidentyfikowanych napastników (wyrok i egzekucję na biskupie wiąże się powszechnie z ostrym i jednoznacznym, publicznym oraz głośno ogłoszonym,  protestem i krytyką elit rządzących wówczas Salwadorem, jaki arcybiskup sformułował wobec mordu grupy jezuitów, którzy wspomagali miejscowych wieśniaków i edukowali ich, w salwadorskim interiorze). Uważa się, iż zabójcy – w obu przypadkach – rekrutowali się z osławionych szwadronów śmierci z których dwóch ukończyło tzw. Szkołę Obu Ameryk. Taką opinię wyraża m.in. raport ONZ identyfikujący zabójców z kręgu Sojuszu Republikańsko-Nacjonalistycznego założonego i kierowanego przez majora armii salwadorskiej R. D’Aubissona. Nigdy w tej sprawie nikogo oficjalnie nie oskarżono, ani nie skazano.

Podczas jego pogrzebu w którym uczestniczyło ponad milion ludzi (z różnych części świata, przede wszystkim z Ameryki Środkowej) siły bezpieczeństwa Salwadoru zabiły 40 osób.

W 10 rocznicę tak spektakularnej śmierci arcybiskupa – 1990 r. – jak również biorąc pod uwagę rozprzestrzeniający się samoistnie i żywiołowo kult w całej Ameryce Środkowej rozpoczęto w macierzystej diecezji proces zbierania dowodów na męczeństwo O.Romero. Po przeanalizowaniu życia, działalności społecznej i eklezjalnej, pism i kazań O.Romero oraz po dokonaniu wstępnej oceny heroiczności jego cnót,  w 1997 r. zebraną dokumentację przekazano do Rzymu celem rozpoczęcia oficjalnego procesu beatyfikacyjno-kanonizacyjnego.

Podstawową pracę administracyjno-dokumentacyjną w macierzystej diecezji kandydata na świętego wykonano gdy następcą O.Romero był bp A.Rivera y Dimas (do 1994). Kolejnym arcypasterzem San Salwador (decyzją Jana Pawła II) został Hiszpan z pochodzenia, członek Opus Dei F.Saenz-Lacalle, znany ze swego wrogiego i nieprzejednanego stosunku zarówno do samej teologii wyzwolenia jak i do jej zwolenników.

Jak stwierdzają znawcy tematu i co potwierdza sposób działania biurokracji watykańskiej w tym przedmiocie bez zabiegów ze strony macierzystej diecezji  (głównie chodzi tu o reprezentantów danej diecezji w episkopacie światowym czy kontynentalnym) i silnego, wielopłaszczyznowego lobbingu kandydatura pretendentów do świętości może być odkładana ad calendas greacas z różnych względów. Ważny jest też  kontekst polityczny, społeczny, kulturowy jaki niesie ze sobą postać danego kandydata.

Nie można się więc dziwić, że pomimo masowego kultu jakim otacza się postać O.A.Romero w regionie Mezoameryki, pomimo jawnej, męczeńskiej formy jego śmierci (wg kościelnych reguł), pomimo 17 lat od skompletowania wszelkiej dokumentacji i złożenia jej w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych oficjalnie proces beatyfikacyjny O.A.Romero jeszcze się nawet nie rozpoczął.

Bo nawet tak jasne i zdawałoby się klarowne pojęcia jak męczeństwo i ofiara z życia za wiarę ma w tej instytucji różne znaczenie, różną wagę. Dla hierarchicznego Kościoła katolickiego ten sam czyn może być interpretowany w zależności od kontekstu – politycznego, społecznego, historycznego, dyplomatycznego (Watykan to przecież państwo i podmiot prawa międzynarodowego). Religia, a tym samym ideały i zasady przez nią niesione oraz promowane są tu tylko jednym (nie najważniejszym na pewno) z elementów. Retoryka i nauka katolicka to jedno, twarda rzeczywistość to drugie, a interesy – to trzecie.

Ale tak naprawdę, to jak stwierdził Bertold Brecht: „Biedny ten naród których potrzebuje martwych bohaterów”.

1/ PS: szersze rozwiniecie tego tematu znajdziesz Czytelniku w przygotowywanym osobno tekście poświęconym temu zagadnieniu. Tam też znajdować się będą refleksje i rozważania na temat przyczyn sytuacji w jakiej znalazły się obie postacie, tak podobne, tak ważne dla Kościoła i katolicyzmu(w Polsce i Ameryce Łacińskiej) z racji ich tragicznych dziejów.

2/ PS: Talmud mówi; „Śmierć jednego człowieka to śmierć całego świata”. Czy można więc wartościować śmierć człowieka i jej wymiary ? Czy taka postawa jest etyczna i moralna ? Czy w takim razie ktoś kto tak czyni może mienić się metrem z Sevres w tych właśnie aspektach życia ?

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

3 Odpowiedzi na “Bóg a nowoczesność, Część VI czyli o kategoryzowaniu śmierci za wiarę”

  1. Jestem z pokolenia, które w czasach papiestwa JPII wkraczało w tzw wiek średni i przyznać muszę, że wtedy byłem po stronie zwolenników tłumienia wszelkich lewicowych retoryk, akcji, czy protestów. Dlatego że sami byliśmy w tym czasie w opozycji wobec reżimowych władz mających korzenie w marksizmie. Dość powszechnym poglądem było idealizowanie systemu kapitalistycznego świata zachodniego. Mało znaliśmy ten system ponieważ przepływ informacji był tłumiony przez tzw żelazną kurtynę a krytyka świata zachodniego prowadzona przez cenzurowane mass media krajowe była traktowana z nieufnością jako kłamliwa propaganda reżimowa . Walka z ugrupowaniami lewicowymi w Ameryce Łacińskiej wspierana wtedy przez rządy USA wydawała się właściwym działaniem przeciw rozprzestrzenianiu się systemów opartych na ideologii, której sami mieliśmy już dość. Wtedy prawie nikt nie myślał o tym że w rolę opresora zacznie krok po kroku wchodzić Kosciół…

  2. Zadaje sobie pytanie czy mając wtedy wiedzę taka jak mam dzisiaj myślałbym inaczej? I czy postępowałbym inaczej? Myślę ze postępowałbym tak samo biorąc udział w walce z władzą PZPR, ponieważ system ten doprowadził kraj do zapaści ekonomicznej. Punkt zwrotny dotyczący Kościoła zaczął się wraz transformacją ustrojową i wtedy był dobry czas aby dopilnować sprawy ustawić WŁAŚCIWE relacje z ta instytucją.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *