Francuski filozof Michel Onfray wieszczy upadek zachodniej cywilizacji. Jego wewnętrzny konflikt i to co mówi o świecie może świadczyć o tym, że coś dzieje się ze światem ale równie dobrze, że coś dzieje się z Onfrayem. Ewolucja Onfraya przypomina bardzo ewolucję innych ateistów – Hitchensa, Dawkinsa, czy Sama Harrisa – dryf od lewicy do konserwatyzmu. Problem w tym, że cały ich filozoficzny domek z kart stoi nawet nie tyle na kontrowersyjnej huntingtonowskiej wizji zderzenia cywilizacji, co na najmniej realnym wariancie tego zderzenia – cywilizacji zachodniej, która ma prawie wszystko z cywilizacją arabską, która nie ma dziś niczego, a patrząc na konflikty i rozdarcie wewnętrzne tego świata nie wydaje się by przez najbliższe dziesięciolecia przydarzy im się kolejny złoty wiek. To jak kierowca autobusu ostrzegający pasażerów, że idzie na czołówkę z rowerzystą i za chwilę wszyscy zginą.
[divider] [/divider]
Więc kiedy Onfray, człowiek, któremu blisko do 60-tki, mówi o potrzebie nowego impulsu dla cywilizacji, która wciąż przewodzi dziś w innowacji, postępie technicznym, postępie społecznym, ma większość dostępnego kapitału i większość zasobów, być może mówi tylko o swoich wewnętrznych rozterkach i w akcie jakiegoś filozoficznego uniesienia ekstrapoluje je na kondycję zachodniej cywilizacji? A tymczasem w czasie gdy Onfray siedzi w paryskiej kafejce i taksując przechodzące kobiety w hijabach, destyluje w głowie idee upadku naszej cywilizacji, Elon Musk przeprowadza kolejny udany test swojej rakiety wielokrotnego użytku i kombinuje jak tu zdążyć na Marsa przed NASA.
Cywilizacja zachodnia ma powody do dumy i jest wzorem do naśladowania. Warto rozmawiać o tym co ją definiuje. Napewno nie warto, tak jak to miało miejsce na którymś amerykańskim uniwestytecie, bojkotować wykładów o cywilizacji zachodniej, na gruncie politycznej poprawności. Stworzyliśmy system, który promuje indywidualizm, kreatywność, niezależność, który pozwala naturalnym liderom rosnąć w siłę i prowadzić innych. Jeżeli jednak kontekstem tej samopochwały jest wizja upadku, najazdu barbarzyńców i konieczności odnalezienia nowego ducha, nowej siły napędowej, to być może brniemy w ślepy zaułek. Bo oto nagle my trzeźwi i racjonalni zaczynamy zazdrościć dzikim dzikości. Chcemy przeciwstawić się sile, która jest w stanie zginąć dla idei i działa w stanie najwyższej motywacji, szukając podobnej siły w sobie. W gruncie rzeczy zazdrościmy im radykalizmu, zaczynamy grzebać w historycznych szpargałach, żeby odnaleźć nasze odwieczne wartości, które wyzwoliłby taką moc, uruchomiły jakiś cywilizacyjny patriotyzm i wolę walki. A tak naprawdę uciekamy w konserwatyzm i konfrontacyjność i traktujemy grupę radykałów za prawdziwego wroga, co tak naprawdę dodaje im sił, a ujmuje nam. Ten trend jest obserwowalny patrząc na odrodzenie się skrajnej prawicy w Europie. Trend upadku zaś jakoś trudniej zmierzyć, trudniej go dotknąć, stąd pomysł, że być może istnieje tylko w głowach intelektualistów.
Na pewno nie musimy się chwalić przed Chińczykami. Oni podziwiają naszą cywilizację i chcą się od nas jak najwięcej nauczyć. Zachodnia muzyka klasyczna jest w Chinach bardziej popularna niż u nas. Miliony dzieci ćwiczą. Konserwatyzm, dyscyplina, formalizm i ciężka praca muzyka klasycznego to oczywiście konfucjańskie wartości, które trafiają na podatny grunt i pewnie że Chiny nie dadzą nam nowego Cage’a czy Schoenberga, a tylko setki wirtuozów wygrywających konkursy i nie kontestujących kanonu wykonawczego. Podobnie w biznesie i kapitaliźmie – wszystkiego nauczyli się od zachodu, dostosowując do swojego etosu. I wiedzą, że mają problemy z inowacjami, wciąż zastanawiają się gdzie tkwi błąd. Wymieszanie kapitału, kadr, metod z zachodem staje się jednak coraz większe i fuzja zachodniego kapitału i innowacji z chińskim kolektywizmem i żądzą sukcesu zaczyna dawać wyniki. Już dziś mówi się, że to Chiny za kilka lat stworzą poważną konkurencję Dolinie Krzemowej. Tam gdzie innowacja potrzebuje żelaznej dyscypliny i pracy w grupie, żeby w ogóle zaistnieć jako prototyp (software) tam Chiny mogą nas szybko dogonić. Zresztą podobnie w nauce, gdzie dziś w zasadzie każdy postęp wymaga zespołu. Chiny odbudowały się dzięki naszym potrzebom, dzięki naszemu know-how (często go kradnąc) i dziś, gdy pierwotne paliwo ich wzrostu zaczyna się kończyć, potrzebują nas jak nigdy wcześniej. Potrzebują współpracy i inwestycji a nie konfrontacji.
[divider] [/divider]
Rodząca się chińska klasa średnia jeździ do Londynu na markowe zakupy, porzuca Huaweia dla Iphone’a i psioczy na cenzurę, która brutalnie pocięła ukochaną Grę o Tron (smoki, wielki mur – to się musi tam podobać) i znowu trzeba jechać na torrrentach. Zespoły indie-rockowe z Pekinu buńczucznie zapowiadają, że stworzą zupełnie nową, chińską wartość w tej muzyce, po czym słyszymy klip muzyków beznadziejnie zafiksowanych na brytyjskich wzorcach. W Syrii jeszcze przed wojną funkcjonowała prężna scena jazzowa, robili festiwale, zapraszali muzyków z Europy. Widok potupujących w rytm swingu kobiet w hijabach wśród publiczności jazzowego festiwalu w Damaszku nie jest pewne obrazem, który łatwo mieści się w głowie typowego konsumenta euroislam.pl.
[divider] [/divider]
Kulturowo jeszcze długo będziemy kolebką w zasadzie wszystkiego, co rezonuje z współczesnym człowiekiem. Nie tylko kolebką – aktywnym producentem. Dopóki dzieciak wychodzący z tatą z kina w Lahore będzie obsesyjnie pożądał koszulki z Kapitanem Ameryką, dopóty możemy mówić o pewnym rządzie dusz. Oczywiście o duszę tego dzieciaka będzie walczyć dużo innych idei, ale westernyzacja jest trendem długofalowym, cierpliwym i trwałym, w przeciwieństwie do różnych radykalizmów. Potrafimy też być perfidni – podczas gdy mułłowie wołają w Medynie na poranną modlitwę, my po cichu budujemy za rogiem Starbucksa i uzależniamy Saudyjczyków od porannego espresso.
[divider] [/divider]
Podobne są ambicje młodych w Indiach i wielu odradzających się gospodarek afrykańskich. Koniec końców oni chcą być nami. Więc nie tyle zderzenie cywlilizacji, co raczej rozszerzenie i fuzja, dlatego że to my poprzez kapitał i know-how będziemy katalizatorem ich wzrostu. Prawda, że dziś to tam a nie tu jest rozwój i głód sukcesu i tam zaczyna przelewać się poszukujący szybkiego wzrostu kapitał, a nasz udział w tej nowej, poszerzonej cywilizacji będzie być może nieduży. Nie świadczy to jednak o maraźmie cywilizacji tylko innym etapie rozwoju. Nic nie wskazuje jednak, że religijny i polityczny radykalizm wygra z siłą ekonomiczną i polityczną.
Krytyka Onfray jest sluszna.Jego pesymizm jest przesada.Zachodnia cywilizacja ma problemy ale jest olbrzymim sukcesem .Caly swiat podziwia nasze osiagniecia i chce emigrowac do Europy lub USA i Australii.
Gdybysmy byli blisko upadku to ludzie zachodu chcieli by emigrowac do Chin lub Afryki.
Mala poprawka dotyczaca Dawkinsa. On nigdy nie byl lewicowcem. Bedac na Cambridge University mogl miec jakies lewicowe poglady ale skupial sie na nauce raczej niz na polityce. Od wielu lat promowal teorie ewolucji .
Pozniej stal sie walczaym ateista ale jego dzialalnosc nie miala charektetru lewicowego. Natomist Hitchens zmienil front od trickizmu do pewnego rodzaju konserwatyzmu na przyklad popierajac busha inwazje Iraku.
Dobrze powiedziane.
Natomiast co do Hitchensa to myślę, że jednak była to przemiana skrajnego lewicowca w liberała. Poparcie wojny w Iraku nie świadczy zaraz o byciu konserwatystą.
Mimo wszystko cywilizacja Zachodnia jest zagrożona. Choćby ze strony ruchów i partii lewicowych, które przyłączają się do islamskich ataków na własną cywilizację, do krytyki zgniłego Zachodu, zachodniego imperializmu, kapitalizmu itd. Stąd ich wzajemne sympatie i sojusze, sprowadzanie lub akceptowanie mas imigrantów, penalizowanie mowy nienawiści (nie tam gdzie trzeba), obsesja na punkcie islamofobii, wspólna propaganda antyizraelska, wspólna prymitywna nienawiść do USA. Stąd też w rosnące w siłę ugrupowania prawicowe i narodowe, ruchy samoobrony. Co ciekawe, ci którzy plują na cywilizację zachodnią i jej ciągle wygrażają, bardzo chętnie tu przybywają, ale paradoks polega na tym, że po przybyciu, przy wykorzystaniu systemu socjalnego, budują społeczności równoległe, takie kawałki Pakistanu, Iranu, Egiptu w Europie, których jest coraz więcej. Terroryści lewicowi też chętnie siedzieli w hotelach, popijali piwo i jedli pizze oglądając zgniłą zachodnią TV i za pieniądze ZSRR chcieli wywalczyć innym socjalistyczny raj kolejek, reglamentacji i władzy jednej partii. Wiele z tych wartości cywilizacji europejskiej, jak choćby wolność słowa, niszczą też niereformowalni biurokraci UE.
„Chiny nie dadzą nam nowego Cage’a czy Schoenberga, a tylko setki wirtuozów wygrywających konkursy i nie kontestujących kanonu wykonawczego”
Poza tym Onfray to nie jest osoba, która chce zmieniać indywidualne podejście i inne wspomniane przez Pana cechy zachodniej cywilizacji, tylko właśnie widzi tendencje zwrotne i próbuje im przeciwdziałać.
Zapomniałam napisać po tym cytacie: na jakiej podstawie Pan tak twierdzi?
Na pewno nie podzielam popularnej np. w Ameryce opinii, że Chińczycy są mniej kreatywni. Specjalnie wymieniłem Cage’a i Schoenberga bo oboje zanegowali to co było wcześniej i pokazali że muzyka może być czymś innym – wymyślili ją od nowa. Kultura zachodnia zachęca i promuje takie procesy. Celebruje rewolucjonistów. Sensem działalności artystycznej jest najczęściej stworzenie radykalnie nowej wartości. Oczywiście udaje się niewielu, ale u nas wszyscy chcą. Wg mnie głębokie motywacje odnośnie sztuki w Chinach są inne i to kreuje system, w którym nie ma wewnętrznej ani zewnętrznej motywacji by burzyć, negować, rewolucjonizować i efekty są w miarę obserwowalne.
Onfray twierdzi, że cywilizacja zachodnia upada już od oświecenia, bo każda cywlilzacja jest zbudowana na religii, w związku z tym dekonstrukcja religii prowadzi do rozkładu cywilizacji – nihilizm itp. I z tym właśnie się fundamentalnie nie zgadzam. Myślenie Onfraya o religii jak w przypadku wielu 'walczących’ ateistów jest dość obsesyjne, a w tym konkretnym przypadku dość paradoksalne.
„cywilizacji zachodniej, która ma prawie wszystko z cywilizacją arabską, która nie ma dziś niczego”
▬Koczownicy, którzy z reguły nie mają niczego, ale są dobrze zorganizowani potrafią przechwycić od osiadłych ich zdobycze. Patrz Osmanie i Bizancjum.
„cywilizacji, która wciąż przewodzi dziś w innowacji, postępie technicznym, postępie społecznym, ma większość dostępnego kapitału i większość zasobów”
▬To nie cywilizacja dysponuje kapitałem, lecz wąska elita, która wcale nie musi się identyfikować ze swymi pobratymcami (np. p. Soros).
„Nic nie wskazuje jednak, że religijny i polityczny radykalizm wygra z siłą ekonomiczną i polityczną.”
▬Ten radykalizm nie walczy z siłą ekonomiczną i polityczną, lecz się z nimi sprzymierza.