Czemu wszyscy futurolodzy na jedno kopyto powtarzają te same klisze? Dehumanizacja, rozpad rodziny, narkotyki, roboty, technika zamiast etyki itd? Strach się dobrze sprzedaje, ale czasem to już przesada. Tu kolejne smęty tego rodzaju:
„…Pomyśl o świecie, powiedzmy, za 50 czy za 100 lat, w którym ci biedni ludzie nadal będą umierać, a bogaci oprócz dobrobytu, wygód itp. uzyskają także zwolnienie od śmierci. To wywoła wielki gniew. Wybitny historyk Yuval Noah Harari w rozmowie z noblistą Danielem Kahnemanem…”
Reszta artykułu dostępna tu:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,144507,17705218,Z_ipadem_w_nowe_sredniowiecze__Nadciagaja_zbedni_ludzie.html
Zachęcam do zajrzenia do artykułu i zastanowienia się nad moimi wątpliwościami, a są one tego rodzaju:
Ludzie „niepotrzebni” mogą przecież dzięki technice mieć łatwy żywot i wystarczający komfort w przyszłości, wszak dzisiejsi nędzarze może poza Afryką są mniej nędzni niż dawni np w średniowieczu. Kilku bogaczy może będzie nieśmiertelnych ale nie sadze by to kogoś tak bardzo obchodziło, zresztą jeśli komputery faktycznie połączą się z naszymi mozgami to wszyscy będziemy nieśmiertelni jako pamięć i nasze wspomnienia, w końcu wszyscy jesteśmy tym co pamiętamy, nie? Dziś technokracja jakoś nie zastępuje demokracji, może ją nawet ulepszać )e-demokracja w Szwajcarii czy Estonii) wiec nie ma powodu by to się stało w przyszłości.
Są niepotrzebne zawody ale powstają nowe. Rodziny nadal są silne i potrzebne choć nuklearne, a nie wielopokoleniowe i często z ojczymami, ale są potrzebne i spełniają swa role, ludzie nadal dziedziczą status po rodzicach. Japończycy randkują czasem z robotami, co jest raczej odpowiednikiem czytania harlequinów, ale oni wierzą ze przedmioty w tym roboty maja dusze, NIE są nami za 20 lat lecz inna wersja naszej cywilizacji niż Europa.
Yuval Noah Harari jest żydem wiec pewnie jak niemal wszyscy profesorowie z Izraela cierpi na traumę i syndrom złej techniki i holocaustu. Żydzi baaaardzo rzadko maja coś ciekawego do powiedzenia, ponieważ ich humanistyczne filozofie nie wykraczają poza holocaust. Zresztą Yuval sam sobie przeczy; np mówi że nie będzie prognozował definitywnie ex cathedra, a robi to cały czas. Nie uważam też by rola religii wzrastała, ludzie zbędni są raczej nihilistami niż ludźmi ideowymi, a nawet jeśli nie to nasza cywilizacja nie uznaje absolutnych praw, można udawać tworząc hell housy i ISISy ale come on…
Yuval mówi o buncie zbędnych, a jednocześnie o ich bezsilności wobec przyszłej przewagi technicznej bogaczy, krucho u tego „geniusza” z logiką…
Gry komputerowe i narkotyki to chyba jedyne w czym ma racje, ale i tu medycyna może pomoc egalitarnie. Tak naprawdę, Yuval boi się przyszłości i o to tu chodzi.
Gry komputerowe są świetne, a narkotyki jeszcze lepsze, bo nie oszukujmy się – kofeina w kawie i herbacie, nikotyna i alkohole również są narkotykami.
Przyszłość Panie Piotrze. Pod warunkiem że ktoś nie zdetonuje wszystkich głowic nuklearnych na tej planecie , uporamy się z przeludnieniem , zniszczeniem środowiska naturalnego i zanikną religie(tego akurat jestem pewien choć może to zająć parę stuleci) to nie powinno być źle. Powstanie SI i to maszyny będą pracować za człowieka , a on wtedy zajmie się czymś ciekawszym. Znikną ostatecznie takie problemy jak głód,przestępczość itp.itd. Wszelakie choroby będą wyleczalne i bardzo zwiększy się długość życia człowieka. Rozwój nauki umożliwi człowiekowi dalekie podróże kosmiczne i poznamy zaawansowane cywilizacje kosmiczne. Jeden rząd planetarny będzie kontrolował całą planetę i politycy przyszłości będą na dużo wyższym poziomie etycznym. Cywilizacja albo osiąga stan bliski doskonałości i ideału , albo ulega samozagładzie.
No też mi się tak wydaje. Ja jestem optymistą
Głupoty, religie nie zanikły przez ostatnie parę tysięcy lat rozwoju, a nawet przez ostatnie 200 lat – jest nawet wzmocnienie islamu w Europie np. Nie widzę więc powody by religie miały nagle zaniknąć, co najwyżej obecne mogą zostać zastąpione przez inne, ale nawet jeśli pojawi się coś bardziej atrakcyjnego niż chrześcijaństwo, czy islam, to nieprędko one zostaną wyparte, to będzie długi proces.
Dwa – przeludnienie nie jest żadnym problemem, no chyba, że dla totalitarnych lewaków.
Trzy – środowisko naturalne ma się dobrze, nie ma powodu do obaw.
Jeden rząd planetarny? Ludzie nie są w stanie zrobić jednego rządu nawet w najbardziej „oświeconej” Europie, a pisać o czymś takim w skali całej planety, to są po prostu utopijne bzdury.
Polecimy w kosmos, być może skolonizujemy nasz układ i możliwe, że pójdziemy dalej, ale nie zrobi tego na pewno jeden rząd światowy. USA wysłało ludzi na Księżyc, USA wyśle ludzi na Marsa, USA konkurowało w kosmosie z ZSRR i ta konkurencja zaowocowała postępem.
Ma Pan straszliwą lewicową manierę.
Sa kraje gdzie religie zanikają np. Czechy . To są fakty. Przeludnienie=więcej samochodów i spalin , więcej elektrowni węglowych i więcej emisji CO2 , a to już przekłada się na zmiany klimatyczne. Zmiany klimatyczne to zwiększenie częstotliwości ekstremalnych zjawisk pogodowych np. „wiaterek” zawieje , wyrwie 100 letnie „drzewko” z korzeniami i rozwali ci samochód. Środowisko ma się dobrze ? Wychodzę od czasu do czasu na grzyby do lasu. Butelek plastikowych i szklanych całkiem sporo tam widuje oraz śmieci również.
Rząd światowy to faktycznie raczej mrzonki
Są kraje, gdzie religie zanikają, to prawda, ale to nie oznacza, że w przeciągi kilkuset lat religie znikną całkowicie – to bardzo mało prawdopodobne.
Przeludnienie – po pierwsze to kto decyduje o tym, że jest za dużo ludzi i od którego człowieka jest za dużo? To prawda, że w największych miastach jest ciasno, ale to nie jest jeszcze przeludnienie – w ogóle to jest samo w sobie bardzo głupie pojęcie.
Ocieplenie występuje, ma swoje wady i zalety. Wady to takie, że przez następne kilkaset lat wiele terenów nadmorskich wyludni się. Na północ, czyli np do Europy przyjdą różne dziwne niespotykane dotąd tutaj choróbska, ale wpływ jaki na to mamy jest po prostu żaden, nie oszukujmy się, nie zatrzymamy tego, a świat chce się rozwijać i próbując to zahamować możemy doprowadzić niektóre rejony świata do skrajnej biedy.
Środowisko oczywiście ma się bardzo dobrze, niby czemu miałoby mieć się źle? Miażdżąca większość terenów na świecie jest niezamieszkana, zupełnie dzika i nie znajdziemy tam żadnych zanieczyszczeń „ludzkiego” pochodzenia.
Mylisz się i to bardzo. „Zabawa” to się dopiero zacznie jak zacznie zmarzlina syberyjska odtajać. Wtedy zacznie się wydzielać metan , a ten gaz ma wiele razy silniejsze efekty cieplarniane. A populacja zostanie zredukowana tak czy inaczej . Można to zrobić w sposób cywilizowany np. przez radykalną kontrolę urodzeń lub poczekać jak to zrobi brutalnie i krwawo natura rozregulowana przez działalność człowieka. Akcja wywołuje reakcje . Jest przyczyna , to i będzie skutek. Zobaczymy w przyszłości jaki.
USA ma plan pokrycia atmosfery siarką. Btw
Nie, nie ma takich planów. To tylko luźna koncepcja, może nawet mrzonka:
http://doskonaleszare.blox.pl/2010/10/Superfreakonomia-cz-3.html
Zaczyna się od pomyslu jak wszystko
Tylko że działać trzeba zacząć już teraz, a na dzień dzisiejszy ten pomysł odpada. O ile się nie mylę Wasze argumenty opierają się na założeniu, że jak dotąd dawaliśmy sobie radę z problemami, więc pewnie poradzimy i teraz. Tylko że rozumowanie indukcyjne jest zawodne, a w przypadku historii nawet bardzo zawodne (prawa historii?! no raczej nie) – nie ma dobrego powodu aby utrzymywać że na czas pojawi się jakieś rewolucyjne technologiczne rozwiązanie, w najgorszym razie w ostatniej chwili kiedy wyczerpiemy obecnie dostępne zasoby i technologie.
W czym się mylę? Masowe uwalnianie się metanu z klatratów już występowało powodując silne ocieplenie, ale dużo w tym temacie domniemań i ciężko stwierdzić, czy rzeczywiście jest to takie zagrożenie o jakim się wspomina.
Co do pozytywnych skutków ocieplenia, to są np takie, że zyskuje na tym rynek budowlany, ale nie on jedyny, więc na pewno istnieją pozytywy w postaci rozpędzenia niektórych sektorów gospodarki.
Nie należy oczekiwać pozytywnych skutków ocieplenia czy może raczej pozytywnego bilansu:
http://www.skepticalscience.com/global-warming-positives-negatives.htm
http://www.theguardian.com/environment/climate-consensus-97-per-cent/2013/sep/16/climate-change-contrarians-5-stages-denial
W każdym razie już są miejsca gdzie robi się nieprzyjemnie i raczej będzie gorzej, więc nawet jeśli 'u nas’ będzie pod jakimiś względami ma być lepiej to marna pociecha. Ci, którym będzie gorzej będą szukać fajniejszych miejsc, ergo imigracja, a już teraz krzyczycie że rozwalają „cywilizację białego człowieka”
Ludzie gdyby stanęli obok siebie zajęli by powierzchnię Luksemburga
> Przeludnienie – po pierwsze to kto decyduje o tym, że jest za dużo ludzi i od którego człowieka jest za dużo?
Co za straszna maniera takie dekonstruowanie pojęć 😀
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1519384,1,polska-debata—nielogiczna-niebezpieczna.read
Raczej nikt konsekwentnie nie neguje używania takich nieostrych bądź trudno definiowalnych pojęć, zwykle ogranicza się do tych nie pasujących do ideolo. Np. mnie ostatnio tłumaczyli, że skoro nie bardzo idzie zdefiniować inteligencję, to nie da się określić czy i jak jest ona mierzalna. Wobec tego nie wiadomo co takiego miałyby mierzyć testy IQ (poza umiejętnością rozwiązywania specyficznego zestawu zadań), więc pewnie nie mają istotnego związku z jakąś ogólną zdolnością, cechą (cechami). Chrzanić wysokie korelacje z innymi (i łatwiej mierzalnymi) wielkościami (np. zarobki).
BTW Kto decyduje co to jest np. wolność i gdzie się ona kończy? To chyba trudniejsze pytanie.
http://wo.blox.pl/2014/08/Neoliberalizm-co-to-znaczy.html
Dotyczy to całej masy innych idei. Takie tam podejrzane konstrukty społeczne.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/bc/Population_density.png/1920px-Population_density.png
Jeśli już jakieś przeludnienie występuje to w miastach i ma to swoje konsekwencje, pozytywne i negatywne. Negatywne to takie, że może to być siedlisko brudu, chorób i stresu, a pozytywne to takie, że to są generalnie rejony bardziej rozwinięte od wiejskich, bardziej przyszłościowe.
„Dlaczego rząd światowy ma być raczej mrzonką, ale już podróże poza Układ Słoneczny i kontakty z kosmitami nie wzbudziły protestów?”
Nie jest raczej mrzonką tylko po prostu głupotą, bo skoro nawet w Europie nie udało się jeszcze – i zapewne nie uda – stworzyć jednego rządu, to w skali światowej tym bardziej się nie uda, bo to jeszcze mniej liberalnych i tolerancyjnych osób, a poza tym nawet gdyby próbować scalić Niemcy i Polskę, to nie mielibyśmy podstaw do tego żeby to przetrwało, różnice są po prostu zbyt duże, a ci którzy chcą wszystko ujednolicać, a gdzieś tam z drugiej strony robią wysrywy o różnorodności, to chyba są dość nielogiczni.
Z kosmitami to nie wiem, bo nie wiem czy istnieją, ale podróże poza Układ Słoneczny to daleka przyszłość, zapewne człowiek spróbuje to zrobić i nie mówię, że nie ma ludzi, którzy chcą stworzyć rząd światowy, jedną religię, jeden typ człowieka, tak by nie było już więcej biedy, wojen itd – lewackie bajdurzenie – ale im się po prostu nie uda, za dużo różnic. Takie coś trzeba by było wprowadzać w sposób totalitarny na obecną chwilę. Wam może chodzi o to, że człowiek jako cały gatunek dojrzeje i będzie to już jakiś typ człowieka oświeconego, tolerancyjnego, ale to też jest wasze bajdurzenie.
O rządzie światowym można myśleć w perspektywie kilkuset lat. Wcześniej czy później do tego dojdzie.A podróże kosmiczne poza układ słoneczny to okolice XXII w.
Nawet jeśli to będzie jakaś luźna federacja raczej
> Czemu wszyscy futurolodzy na jedno kopyto powtarzają te same klisze?
Nie wszyscy. Jest też grupa proroków, która w kółko odgrzewa inną listę, tę optymistyczną (patrz np. transhumaniści); i oczywiście klienci też są. Zresztą kawałek z żelaznego zestawu już pojawił się w komentarzach 😉 Są ci od apokalipsy, ale też i ci od pocieszania i raju.
Tylko że pewnych sytuacjach obawy mogą być uzasadnione, natomiast optymizm czy obojętność nie bardzo:
http://wyborcza.pl/1,75400,16915437,Dlaczego_mamy_klimat_w_nosie.html
Zresztą nawet jak „pesymiści” rzeczywiście przyczynią się do zażegnania zagrożenia to i tak im się oberwie. Bo przecież tak straszyli, a nic się nie stało
http://www.blox.pl/html?blog_search=dziura+ozonowa&weblog_name=doskonaleszare&parentPage=webLogView&page=blogPublicSearch
BTW zastanawiam się jak odróżniacie utopijne/dystopijne fantazje od sensownych prognoz? Dlaczego rząd światowy ma być raczej mrzonką, ale już podróże poza Układ Słoneczny i kontakty z kosmitami nie wzbudziły protestów? Albo „nieśmiertelność”? Notabene nazywanie tego nieśmiertelnością to lekka przesada, ludzie umierają nie tylko ze starości – zostanie jeszcze cały zestaw chorób, rozpędzone ciężarówki, and so on, and so on. Elektroniczne nośniki też nietrudno ulegają zniszczeniu.
Rząd światowy to mrzonka ponieważ każda idea napotyka na kontridee zachod jest liberalny dlatego Rosja i Chiny nie. Podróże są problemem wyłącznie techniki
Jakiej techniki i po co w kosmos? Chyba zeby sobie troche polatac. Naszym statkiem kosmicznym jest nasza planeta. Poza nia jestesmy bezbronni i wykancza nas promieniowanie kosmiczne. Znalezienie drugiej Ziemii, planety gdzi mozna zyc jak na Ziemii to na razie mzonka. Zeby tam sie dostac to nie wystarczy opuscic Uklad Sloneczny. Podrozowanie w kosmosie jest dobre dla bakterii czy wirusow ( i nowa ewolucja na tej nowej planecie). Bezposredni przejazd tak slabego organizmu jak ssak czy czlowiek to kosmos. Na razie nie mamy dokad leciec, no i to promieniowanie kosmiczne. Jestesmy wiezniami naszej planety. Chyba ze w drodze ewolucji czlowiek bedzie mogl zyc w kosmosie, ale to znow miliony lat. Poki co ewolucja poszla w druga strone. Zyjemy pod kloszem atmosfery chroniacej przed promieniowaniem i oddychamy tlenem.
no właśnie takie podróże to może być kwestia czegoś więcej niż tylko techniki, abstrahując już od tego czy sama fizyka na to pozwala, bo nawet to nie jest jasne. Takie przedsięwzięcie może być niemożliwe z powodów ekonomicznych (a wskutek tego i politycznych) – mogłoby wymagać takich środków i tak ścisłej współpracy i koordynacji (międzynarodowej) że przy tym rząd światowy okazałby się mniej wymagającym celem.
Piotrze, nie wiem jak dobrze jesteś zorientowany w literaturze Sci-Fi, ale warto zwrócić uwagę na pewien schemat. Rok 1949, świeżo po horrorze II Wojny Światowej, ukazuje się książka autorstwa Erica Arthura Blaira, ps. George Orwell, pt. „1984”, w której roztacza on dystopiczną wizję państwa totalitarnego. Ku przestrodze. Dzięki niemu mamy dziś bardzo przydatny przymiotnik „orwellowski”. „Złoty wiek” optymistycznej, utopijnej, literatury Sci-Fi przypada na lata 60. i 70. Ludzie właśnie wylądowali na Księżycu, ale to także czas Zimnej Wojny między dwoma atomowymi mocarstwami, realne widmo zagłady nuklearnej, a także „gorąca wojna” w Wietnamie, wojna „by proxy” między tymi mocarstwami. Współczesny powrót do literatury dystopicznej, wraz z rozwojem gatunków cyberpunk i post-apocalyptic, zaczął się na początku lat 90. Czy to przypadek, że to zbiegło się w czasie z upadkiem Związku Radzieckiego i ostatecznym kresem Zimnej Wojny? Moim zdaniem, współczesna literatura Sci-Fi jest, podobnie jak „1984”, ku przestrodze. Ostrzega przed tym, co może się wydarzyć i czemu powinniśmy przeciwdziałać. I ja sądzę, że jest pod tym względem wartościowa.
Rok 1984 to raczej political fiction niż sf
Ok, jak to się brzydko mówi: „fair enough”. Faktycznie więcej tam „political” niż „science”. Ale nie należy zapominać, że względem Orwella akcja „1984” toczy się 45 lat w przyszłości, więc jeśli mowa o futurystach, Orwell jest wciąż istotny. Jego wizje się na szczęście nie ziściły, ale niewątpliwie miały i kontynuują mieć wpływ na kształtowanie się rzeczywistości. O to właśnie chodzi w dystopiach, żeby dzięki nim móc pokazać palcem, jakiej przyszłości nie chcemy.
Ok ale to już same badania nad cccp dają