Czy racjonaliści powinni się zajmować religioznawstwem?

Czym innym jest nauka religii, czyli wdrażanie w dany system wierzeń, uważany za „jedynie słuszną prawdę”, czym innym zaś jest nauka o religiach, jako o zjawiskach kulturowych.

To proste rozróżnienie jest częstokroć nierozumiane. Polski Kościół walczy o „maturę z religii”. Ciężko sobie wyobrazić maturę z tego, na ile zostało się wdrożonym w dany system wierzeń. Natomiast oczywiście można bez trudu ocenić pracę szkolną z religioznawstwa, z wiedzy o różnych religiach i o ich roli, niekoniecznie pozytywnej, w rozwoju społeczeństw. Nawet teraz prace szkolne z historii, czy z literatury mogą zawierać fragmenty religioznawcze.

Czy religioznawstwo jest cenne z racjonalistycznego punktu widzenia? Moim zdaniem tak. Wiedza o tym, że ludzie wierzyli i wierzą w różne religie pozwala otworzyć oczy na rzeczywiste przyczyny powstawania religii. Widzimy wtedy, że jest to zjawisko czysto społeczne, że z pewnością nie stoją za nim nadprzyrodzone moce.

Ważnym aspektem religioznawstwa jest też śledzenie tego, jak nowe systemy wierzeń zapożyczały liczne elementy z tych starszych. Sądzę, że nie ma wśród dziesiątków tysięcy religii na świecie wiele tworów w pełni autorskich, nie będących de facto kompilacją dawniejszych wierzeń. Buddyzm nie istniałby bez bramińskich Upaniszad, należących do hinduizmu. Współczesny hinduizm nie byłby taki jaki jest bez elementów buddyzmu i islamu. Islam z kolei w swoich nurtach sufickich został mocno zainspirowany wierzeniami Indii. Chrześcijaństwo nie unika oczywiście swoich nawiązań do judaizmu, ale ukryte są w nim silne nawiązania i zapożyczenia z hellenistycznej wiary w boskich herosów, z misteriów zakładających iż bolesna śmierć takiego herosa jest „transcendentalną furtką dla wtajemniczonych”.

Świadomość tego, iż istniejące wierzenia to tylko kompilacje wyzwala racjonalną osobę od wiary w to, że rodzimi bogowie „muszą być prawdziwi w odróżnieniu od obcych”. Zobaczenie, w jak wiele różnych, zupełnie odmiennych od siebie rzeczy wierzą ludzie na całym świecie, uczy tolerancji i neguje irracjonalną pewność ludzi wierzących iż „urodzeni nad Odrą wierzą w prawdziwego boga, a ci znad Gangesu czczą bałwany”.

Nie tylko ludzie wierzący bronią tezy, iż religie miały ogromne znaczenie kulturotwórcze. Oczywiście, że tak. Pytanie jednak, na ile ów wpływ był korzystny dla danego społeczeństwa. Religioznawstwo pozwala obalić błędną tezę, iż istnieje jakiś rozwój w religiach, że prowadzą one ku czemuś lepszemu. Historia pokazuje, że nie raz bardziej tolerancyjne i humanitarne ryty religijne były zastępowane wierzeniami bardziej dogmatycznymi i fanatycznymi, owocującymi zagładą wielu „nieprawomyślnych” istot ludzkich. Takie coś miało miejsce, gdy ostatni politeiści rzymsko – greccy byli usuwani, nieraz fizycznie, przez wzrastające w siłę chrześcijaństwo. Wiara w bogów olimpijskich, którą wyraził w Odysei i Iliadzie Homer wydaje się znacznie bardziej dojrzała i filozoficzna od wierzeń epoki hellenistycznej. W Indiach dewocyjnie prymitywne Purany zastąpiły ciekawe nieraz od strony filozoficznej teksty Upaniszad, czy Wed. Patrząc na ewolucję religii okiem religioznawcy nie można stwierdzić, iż istnieje jakaś ewolucja „ku lepszemu”. Równie dobrze można obronić tezę przeciwną.

Z pewnością ewolucją religii rządzi raczej skuteczność. Czyli to, na ile dany system religijny skłania swoich wyznawców do pozbywania się ze swoich szeregów osób nie uznających dogmatów danej religii, na ile dana religia skłania do walki z innowiercami w innych miejscach świata, oraz do nawracania ich z całkowitym i niepodważalnym przekonaniem o własnej racji. Nie ulega wątpliwości, iż religie misyjne odnoszą większe sukcesy, niż te, w których nie ma nakazu narzucania swoich poglądów innym. Ale oczywiście nie jest to w żadnym razie ewolucja „ku lepszemu”.

Obecnie taką ewolucję w stronę większej skuteczności przechodzi islam. Stając się w wielu miejscach znacznie mniej tolerancyjny i szanujący istotę ludzką niż 100 lat temu, doprowadza do ruiny ekonomiczno – politycznej społeczności swoich wyznawców. Jednakże, w przeciwieństwie do innych wierzeń, odnosi ogromne sukcesy, jeśli chodzi o wzrost liczby wyznawców i geograficzny zasięg. Walec islamu miażdży obecnie małe i bezbronne religie animistyczne i politeistyczne Czarnej Afryki. Czy dlatego, iż były „gorsze”? Raczej nie, jednak z pewnością okazały się mniej skuteczne.

Rozwój nauk biologicznych, odkrycia dotyczącego tego, iż ewolucja wykreowała nie tylko kształt naszych rąk, oczu, czy uszu, ale też sposób naszego myślenia, naszą mentalność, błędy i zdolności naszego umysłu, sprawia, że wkraczają one coraz odważniej na tereny zarezerwowane do tej pory dla nauk humanistycznych. Wydaje się, że religioznawstwo jest tu szczególnie wdzięcznym terenem do badania biologicznych podstaw kultury.

Większość religii „dba” o to, by kolejne pokolenia wierzyły w to, w co wierzą rodzice. Wiele z nich dba też o to, aby młodych wyznawców było jak najwięcej. W religiach silnie obecne są pozostałości myślenia plemiennego, gdzie fakty są nieistotne, liczy się tylko solidarność grupowa oparta na magicznych gestach i symbolach. To dlatego człowiek w XXI wieku nie zadaje sobie często pytania, dlaczego osoba urodzona nad Odrą miałaby znać „prawdziwego boga”, zaś ta, która przyszła na świat nad Brahmaputrą czci z pewnością „bałwany”. Ciężko o prostszy przykład tego, jak bardzo trudno naszej mentalności wyzwolić się z ewolucyjnych atawizmów, od tego, jak myśleli nasi przodkowie 100 i 200 tysięcy lat temu, w sposób czysto instynktowny, solidaryzując się automatycznie z własną grupą i nieraz brutalnie zwalczając pozostałe. Tak samo robią nasi najbliżsi kuzyni, czyli szympansy. Niektórzy etolodzy nie wykluczają możliwości, iż już u nich występują jakieś pierwociny religijności, podobnie jak występują inne zadatki przekazu kulturowego.

Religie i myślenie plemienno – magiczne są jednymi z głównym adwersarzy myślenia racjonalnego, które powinno się opierać na spokojnej, możliwie sceptycznej i obiektywnej analizie faktów. Wiele wskazuje na to, że z natury jesteśmy bardzo skłonni do szkodliwych irracjonalizmów, zaś opanowanie ich wymaga pracy nad sobą, czyli dobrej edukacji uczącej samodzielnego i krytycznego myślenia. Uważam, że religioznawstwo może być bardzo pomocnym narzędziem przezwyciężania w ludziach myślenia religijnego i rytualno magicznego.

Oczywiście nie wszystko, co irracjonalne jest złe i warte odrzucenia. Mamy sztukę, która nie jest jednakże jedynie irracjonalna. Nasze emocje bez większego problemu można opisać racjonalnie i w kategoriach naukowych, coraz lepiej znane są procesy w wyniku których się kształtują, mające w pełni logiczne, choć nie zawsze dla nas uświadomione uzasadnienie. Tym niemniej irracjonalizm skłaniający ludzi do odrzucania rzeczywistości na rzecz dogmatów, jak i do myślenia w kategorii grupy plemienno magicznej nie jest moim zdaniem w żadnym razie pożyteczny i zdrowy z punktu widzenia etyki humanistycznej i świeckiej.

Oczywiście wielu religioznawców nie zgodzi się z tezami powyższego eseju. Nie brakuje też wśród przedstawicieli tej nauki osób religijnych. Każdy ma oczywiście prawo do swojego zdania, ale wydaje mi się, że religijny religioznawca ma ogromnie utrudnioną pracę naukową. Trzeba być wtedy naprawdę wybitnym naukowcem, aby uwolnić się w takim wypadku od chęci faworyzowania własnej religii. Nie zawsze owo faworyzowanie ma prosty i od razu widoczny charakter. Czasem polega na przykład na tym, że chrześcijańscy religioznawcy preferują elementy zbliżone do chrześcijaństwa w innych religiach, zniekształcając wiedzę o nich. Marzyłoby mi się kiedyś powołanie komitetu niereligijnych religioznawców, którzy śledziliby nadużycia polegające na faworyzowaniu własnej religii w pracach religioznawczych.

Do dyskusji na ten temat utworzyłem stronę na Facebooku: „Ateizm i religioznawstwo”:

https://www.facebook.com/pages/Ateizm-i-religioznawstwo/687523274625089

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

2 Odpowiedzi na “Czy racjonaliści powinni się zajmować religioznawstwem?”

  1. Świetny tekst Jacku,. potrzebny i niezwykle zasadny w naszej, polskiej rzeczywistości. Wydaje mi się, że pierwszym stopniem wdrażania zmian w polskiej edukacji jest wlaśnie przywrócenie religioznawstwu – jako interdysycplinarnej i holistycznej gałęzi humanistyki, będacej (w kontekście „nadchodzacego Średniowiecza”) poszerzaniem wiedzy o człowieku, jego funkcjonowaniu, jego kultrurze i historii a tym samym jakąś formą obrony przed ponowną barbaryzacją naszej cywilizacji – roli jaką pełni ono w nowoczesnej nauce. W nowoczesnym kształceniu osoby ludzkiej. I chodzi tu o religioznawstwo nauzcane w sposób świecki, laicki, ambiwaletny – czyli pokazywanie społecznej (na co Autor zwraca słusznie uwagę) roli religii, jej źródeł tkwiących w ludzkiej działalnosći i myśleniu, demitologizacja i desakralizacja (czyli przeniesieniu tu, na Ziemie, do doczesnosci) wierzeń religijnych. No i oczywiście absolutne odejście od jakiegokolwiek wartościowania – bo to nie rola nauki.
    Cenny, poruszajacy ważny aspekt racjonalnej dysputy o świecie (zwłąszcza tym w polskim „wydaniu”) i dający wiele do myślenia tekst !

  2. Ja myślę, że religie miały funkcję anty-kulturotwórczą. Dogmatyzm religijny zawsze niszczył np. wolność przekazu artystycznego. Religie zabiły starożytny Rzym czyli prawdziwą kulturę europejską. Poza tym religianci równych opcji rugowali się nawzajem zamiast dodawać kulturalne cegiełki…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

12 + dwanaście =