Francuski zespół Diabolus in Musica zalicza się do moich ulubionych grup wykonujących muzykę średniowieczną. Ich brzmienie poznałem z płyt firmy Alpha i skojarzyłem je ze stylem Marcela Peresa i Ensemble Organum z okresu, gdy ten również francuski zespół mniej eksperymentował z muzyką korsykańską i bizantyjską.
W piątek, 13 sierpnia 2021 roku, w przepięknym gotyckim ratuszu wrocławskim Diabolus in Musica wykonał program zatytułowany „Muzyka czasów Ludwika Świętego”, składający się głównie z dzieł tzw. Ecole Notre Dame i z muzyki truwerów. Powiedzieć o tym koncercie, że był piękny, to nic nie powiedzieć. Dla mnie było to wydarzenie przełomowe, otwierające szeroko wrota wyobraźni, przynoszące rzeczy piękne, nowe i nieznane. Koncert inaugurował tegoroczny festiwal Forum Musicum i było to iście królewskie otwarcie, zwłaszcza, że usłyszeliśmy również chanson L’autrier matin przypisywaną samemu monarsze.
Gdy słyszę tak wspaniałe, bogate i pełne tworzących głębokie dysonanse i konsonanse melizmatów utwory wielogłosowe i quasi – wielogłosowe doby gotyku zastanawiam się, czy to w ogóle możliwe, aby muzyka tych czasów była tak bogata, tak wielowątkowo Brahmsowska czy Wagnerowska? Zastanawiam się też, jak to się dzieje, że trzech mężczyzn – Raphael Boulay, Emmanuel Vitstorky i Philippe Roche zapełnia muzycznym i wysoce zawiłym labiryntem całą przestrzeń? Do tego należy dodać fidelistę Nicolasa Sansarlata, najlepszego chyba, jakiego dane mi było słyszeć i na płytach i na żywo. Nie mam pojęcia, jak możliwa jest taka muzyczna magia. Nie wiem też, czy muzyka, którą rzeczywiście słyszał i wykonywał Ludwik Święty tak właśnie brzmiała. Zważywszy jednak architekturę tej epoki i liczne powiązania architektury i muzyki w rodzących się podówczas rozważaniach estetycznych, ciężko by było uwierzyć, że ta muzyka była mniej bogata od hipotezy przedstawionej nam przez Diabolus in Musica.
Jeśli chodzi o styl samego zespołu, nie powiązałbym go obecnie z Ensemble Organum. Śpiewacy poszli w stronę tradycji francuskiego wykonawstwa muzyki średniowiecznej, która jest na swój sposób słodka i poetycka, nie wahająca się też przed ciepłym romantyzmem. Ratusz pomagał nam usłyszeć bogactwo pieśni liturgicznych i nieco przeszkadzał przy pieśniach truwerów topiąc je w niesfornych echach. Muzyka była rzeczywiście królewska i katedralna, efekt osiągnięty przez czterech zaledwie wykonawców mógłby zadziwić Mahlera pracującego nad Symfonią Tysiąca, jak i zaintrygować Schönberga śmiałością współbrzmień i detali.
Witam Pana, Panie Panie Jacku Tabiszu.
Próbuję z Panem od jakiegoś czasu się skontaktować, wysłałem na emaila zapytanie i na priv fejsa.
Pozdrawiam z wyrazami szacunku
Jarosław Walczak
Pozdrawiam jeszcze raz
Trochę dziwna sytuacja, bo moje teksty są na racjonaliście podpisane moim imieniem i nazwiskiem, mam rozumieć, że nic nie będzie z potencjalnej współpracy, szkoda wielka, bo część rzeczy opisywanych przeze mnie 4 lata temu – sprawdziły się.
Prosiłbym o jakąkolwiek odpowiedź.
Pozdrawiam
Jarosław Walczak
Oczywiście jesteśmy zainteresowani dobrymi tekstami. Przepraszam, że tak późno się odnoszę, ale mieliśmy bardzo dużo pracy w stowarzyszeniu. Jak ma Pan nowe teksty, proszę przesłać.