Dlaczego tak wielu ludzi uważa się za katolików?

 

 

Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, katolicy stanowią w Polsce nie więcej niż 28% społeczeństwa. Wybory parlamentarne, badania opinii w kwestiach politycznych czy też samodzielne obserwacje zachowania ludzi wokół, potwierdzają, że katolicy są mniejszością. Jednocześnie w badaniach dotyczących przynależności wyznaniowej, większość twierdzi, że wyznaje katolicyzm. Dużo ludzi też bierze udział w katolickich ceremoniach, np. podczas Wielkanocy. Tutaj wyjaśnię w czym tkwi źródło tej sprzeczności.

 

 

Pierwszą rzeczą jaką trzeba tu zrozumieć, jest rozróżnienie faktycznego, ścisłego desygnatu pojęcia od etykiety granfalonu. Samo słowo "granfalon" zostało zaczerpnięte z fikcji literackiej a dokładnie z powieści Kurta Vonneguta – Kocia kołyska. W psychologii "granfalon" to najprościej ujmując – grupa istniejąca głównie w świadomości jej członków, której istotą jest podzielenie ludzi na swoich i obcych.

Weźmy na przykład pojęcie "mężczyzna". Zwykle desygnatem tego pojęcia będzie człowiek o pewnych cechach budowy anatomicznej (to najszybciej zauważalny wyznacznik – kwestie genetyczne i kulturowe pominę, żeby nie komplikować przykładu). Jest to określenie stanu faktycznego – zauważalnego przez tego człowieka jak i przez otoczenie. Co innego jednak, gdy w reklamie handlowej ktoś będzie zachęcał aby kupić samochód, kosmetyki, piwo czy jakieś usługi – sugerując, że zakup spowoduje iż dany konsument "dołączy do prawdziwych mężczyzn". W tym wypadku czynność ta w żaden sposób nie wpłynie na faktyczne bycie mężczyzną. Ci którzy produktu nie kupią – nie staną się zaś "nieprawdziwymi mężczyznami" – ponieważ mężczyzną się jest, albo nie, ze względu na wspomniane cechy anatomiczne a nie z powodu kupowania danej marki. "Prawdziwi mężczyźni" będzie więc nie tyle określeniem faktu, co przede wszystkim etykietą granfalonu – zbiorowości istniejącej głównie w umysłach pewnej grupy ludzi. W tym przypadku, wykorzystanie takiego granfalonu w reklamie spowoduje, że konsument kupując daną rzecz, być może kupi sobie dodatkowo komfort przeświadczenia, że należy do grupy "lepszych" mężczyzn.

Takim właśnie tworem są omawiani tutaj "katolicy". To głównie granfalon – a ludzie faktycznie wyznający katolickie poglądy stanowią mniejszość w tej grupie. Granfalony mogą tworzyć się same. Mogą też być animowane w konkretnych celach – do kontrolowania pracowników w firmie, budowania grupy konsumentów, konsolidowania elektoratu partii czy też tworzenia wygodnych politycznie pozorów jakiejś sytuacji politycznej lub społecznej. Pozorów które będą następnie np. fundamentem żerowania na konformizmie normatywnym lub informacyjnym – który z drugiej strony, sam w sobie bywa również fundamentem granfalonów.

Ta ostatnia kwestia może być przykładem tego jak umacnia się granfalon "katolicy". W 1955 roku Solomon Asch przeprowadził eksperyment dotyczący konformizmu, w którym badani mieli ocenić wzrokiem i wskazać, który z trzech podanych odcinków jest tej długości co odcinek wzorcowy. Gdy odpowiadali sami, 99% odpowiedzi była poprawna. Wyniki były jednak inne, gdy badanej osobie podstawiano towarzyszy, udających że również są badanymi, ale podających celowo złe odpowiedzi. W takich przypadkach nawet do 75% osób podawało błędną odpowiedź w co najmniej jednej z prób. Eksperyment dowiódł, że ludzie skłonni są stwierdzać rzeczy sprzeczne z ich obserwacjami – tylko dlatego, że inni wokół podają odmienne informacje.

Podobnie jest z "katolikami". Większość tych ludzi nie podziela katolickich poglądów: popiera wolność słowa, wolność wyznania, rozdział państwa od Kościoła Katolickiego, legalną antykoncepcję, prawo do małżeństw cywilnych. Twierdzą oni, że są katolikami, bo większość ich otoczenia – z podobnych przyczyn – twierdzi, że nimi jest (konformizm normatywny). Przyjmują błędne rozumienie samego słowa "katolik" – idąc za podobnym przeświadczeniem swojego otoczenia, że samo bycie ochrzczonym w katolickiej wspólnocie i praktykowanie jakichś ceremonialnych tradycji już czyni katolikiem (konformizm informacyjny). Ludzie ci więc chrzczą swoje dzieci w katolickiej wspólnocie, biorą katolickie śluby, chodzą święcić żywność na Wielkanoc – "bo tak robią inni" a nie dlatego, że identyfikują się z ideami Kościoła Katolickiego. Nie są oni katolikami a jedynie konsumentami katolickich produktów kulturowych. Większość z nich nigdy nawet nie zajrzała do żadnej encykliki czy Kodeksu Prawa Kanonicznego. Nie zna podstawowych zasad doktryny spisanych w tak fundamentalnych i prostych dokumentach jak Syllabus Errorum. Nie potrafi wskazać ogólnych, charakterystycznych cech katolicyzmu w oparciu o obserwację polityki Kościoła.

Katolicyzm takie osoby postrzegają bardzo powierzchownie – widząc tylko błahe, ceremonialne atraktory. Zasady katolicyzmu, polityka Kościoła Katolickiego – to coś czego ci ludzie się boją. Stąd niechęć a nawet publiczne protesty w kwestiach takich jak zakaz aborcji czy antykoncepcji. Stąd próba odcinania faktycznych katolików od granfalonu, albo nawet całego Kościoła Katolickiego od skutków jego polityki – w kwestiach takich jak faszyzm, nacjonalizm, nienawiść na tle wyznaniowym i etnicznym. Ludzie tacy uznali bowiem, że Kościół Katolicki ma głosić miłość i szacunek wobec innych. Każdy więc, kto będzie głosił katolickie idee, w rzeczywistości z tym sprzeczne – będzie w ich mniemaniu "wypaczał" katolicyzm (redukcja dysonansu poznawczego poprzez racjonalizację).

Granfalon "katolicy" wspierany jest dodatkowo przez modę związaną z ceremoniami, która pomaga budować błędne przeświadczenie, że katolicyzm jest normą społeczną. Tymczasem wiele osób chce np. katolickiego ślubu albo z powodu lęku przed naciskami rodziny (u której też przejawia się konformizm informacyjny i normatywny), albo z powodów estetycznych – żeby pochwalić się zorganizowaną uroczystością, suknią ślubną itp. Podobne a nawet szersze odgrywanie roli wyznawcy dla zaspokojenia ceremonialnych kaprysów widać w Japonii, gdzie jednak istnieje chyba większa świadomość stojącego za tym fałszu. Stąd popularne jest tam sarkastyczne powiedzenie: "urodzić się szintoistą, żyć bez religii, wziąć ślub jako chrześcijanin i umrzeć buddystą".

Trzeba tutaj zaznaczyć, że takie deklarowanie katolickich poglądów wbrew rzeczywistości, to zjawisko szkodliwe. Tworzy pozory powszechnej sympatii Polaków do katolicyzmu a zatem społecznej aprobaty dla antywolnościowych dążeń Kościoła Katolickiego oraz agresywnych zachowań środowisk animowanych katolicką propagandą – jak np. dewastowanie z powodów wyznaniowych lokali usługowych, świątyń i cmentarzy, pobicia na tle etnicznym czy też sprowadzanie języka debaty publicznej do pogróżek, oszczerstw i obelg. Zjawisko to tworzy również pozory akceptacji i zasadności roszczeń Kościoła Katolickiego – finansowych czy związanych z jego przywilejami – bo w razie czego może posłużyć się on rzekomym poparciem większości społeczeństwa. Politycy zaś rzadko rozumieją, że retoryka taka opiera się na kłamstwie.

Problem ten jest szczególnie istotny gdy chodzi o polityków liberalnych (lub cyników, którzy chcieliby za liberałów uchodzić). Chcą bowiem państwa liberalnego, ale jednocześnie w pędzie za poparciem, zaczynają kierować się podsuwanym im błędnym stwierdzeniom, że większość Polaków to katolicy. Uznając natomiast, że "większość to katolicy" siłą rzeczy trzeba uznać, że większość chce księży na uroczystościach państwowych, hojnego finansowania Kościoła z budżetu, narzucania katechizacji w szkołach, kultu NSZ czy ograniczenia w kwestii zapłodnienia in vitro. W ten sposób politycy liberalni zaczynają ulegać Kościołowi Katolickiemu, stając się pseudoliberałami czy nawet antyliberałami. To natomiast niesie dwa znaczące skutki. Po pierwsze, pomaga wychowywać społeczeństwo w sympatii do ideologicznych fundamentów strony przeciwnej. Po drugie sprawa, że świadoma polityczne część elektoratu liberalnego, zostaje zdradzona. Nawet jeżeli część wyborców przez jakiś czas będzie ignorowała taką niekonsekwentną postawę polityków, w końcu pewna granica zostanie i tak przekroczona – co w połączeniu z innymi czynnikami, może spowodować wyborczy bunt. Stąd m.in. tak nikłe przywiązanie do Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Nowoczesnej. Zbyt wielu polityków tych partii dało sobie po prostu podsunąć złudzenie katolickiej większości – i chcąc tę nieistniejącą większość zadowolić, pomogło budować elektorat strony katolickiej, zawodząc przy tym bardziej świadomą, liberalną cześć społeczeństwa.

 

O autorze wpisu:

  1. 1. Historia – wrogowie Polski byli antykatoliccy – III Rzesza, ZSRS, Rosja carska, Szwecja luterańska itp.

    2. Mała ilość księży kolaborujących z III Rzeszą czy ZSRS w porównaniu z innymi krajami. W innych krajach typu Węgry czy Słowacja księża swięcili sztandary ze swastyką, u nas nierzadko księża byli zabijani przez komunistów czy nazistów za brak poparcia dla totalitaryzmu.

    3. Dość liberalna polityka KK np. w temacie stroju. Są kraje gdzie księża czepiają się krótkich spódnic czy głębokich dekoltów w kościele – w Polsce kobieta ubiera się do kościoła identycznie jak na dyskotekę i nie ma problemu. Nikogo w Polsce nie dziwi dekolt do pępka u panny młodej na ślubie.

    4.  W schyłkowym okresie PRLu wielu księży sprowadzało żywność z Zachodu i rozdawało ludziom podczas gdy w sklepach był ocet i musztarda.

    5. Msze dla dzieci które w zasadzie są zabawą a nie mszą w prawdziwym tego słowa znaczeniu – za to KK jest potępiany przez "obrońców tradycji"

     

    1. Jakoś umknął Ci fakt, że kilka tysięcy księży współpracowało z SB. To spory odsetek, przekraczający wyraźnie 10% ogółu duchownych. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli ktoś nie miał stałego księdza spowiednika, a podczas spowiedzi zdradzał jakieś antypaństwowe przekonania, to niemal na pewno SB o tym wiedziało. 

      1. No tak ale polscy księża nie święcili np. czerwonych sztandarów tak jak księża węgierscy, niemieccy czy słowaccy święcili sztandary ze swastykami.

         

        1. Ale to wcale nie lepiej. Wolę wiedzieć niż nie wiedzieć, że komuś nie mogę ufać. Dlatego szpiegów zawsze karze się bardzo surowo, a pozostałych często internuje i zdarza się, że nawet wypuszcza na wolność. Wolę wroga manifestujące swoją wrogość, niż wroga udającego mojego przyjaciela. 

          1. Ty wolisz ale ludzie nie widzieli np. Wyszyńskiego święcącego sztandary SS czy innego PZPR. Ba – Wyszyński musiał się nawet ukrywać w czasie okupacji hitlerowskiej a komuniści wsadzili go do pudła. A to zawsze budzi sympatię i współczucie, przynajmniej w Polsce. Choć na pewno nie u wszystkich, ale u większości katolików. 

  2. Jeśli chodzi o tzw. "katolików" którzy ewidentnie nie zgadzają się z praktycznym nauczaniem Kościoła rzymskiego (czyli np. gejów "katolickich" itd.) to o wiele więcej jest takich "katolików" którzy nie zgadzają się (lub nie znają) teoretyczno-teologicznego nauczania KRK.

    Wątpię, żeby większość naszych "katolików" wierzyła w te wszystkie brednie typu: Bogurodzica, Trójca, wniebowzięcie, wzniebowstąpienie, cuda maryjne, egzorcyzmy, anioły,szatany etc.

    Nikt nie ma na to czasu i nikt się tym nie interesuje na poważnie! 🙂

    Dość powiedzieć, że te wszystkie głupoty są mniej więcej tyle warte, co wiara w elfy i wróżki, czy Mikołaja! 😉

  3. Z praktycznego punktu widzenia, a to pewnie jedyny, który się naprawdę liczy, polski katolik to osoba, która popiera lub bez niechęci toleruje władzę, ekspansję i przywileje Kościoła Katolickiego. Dlatego tylu ludzi uważa się za katolików (u mnie na wsi 99,99 procent). Przy tak rozumianej definicji katolicy nie są granfalonem oczywiście.

    Islamiści, judaiści, hindusi i protestanci (u mnie na wsi 0,00 procent) oraz ateiści (u mnie na wsi 0,01 procent) – to też są dobrzy katolicy, jeśli spełniają powyższą definicję.

  4. Prawda jest taka, że jak ktoś uważa się za wyznawcę jakiejś wiary, ale tak naprawdę jej nie zna, to jest w znacznej większości. Każdy lubi tak naprawdę interpretować swoją wiarę po swojemu – wielu jest np. takich "chrześcijan", którzy uważają, że wystarczy im Biblia i wybierają sobie coponiektóre ładniejsze fragmenty i na tym opierają swoją "wiarę". Tylko jak się wtedy określić w sondażu?

    Natomiast jeśli ktoś naprawdę szczerze wierzy we wszystkie brednie, któe głosi jakaś religia i absolutnie zgadza się ze wszystkim co ta religia głosi, to automatycznie neguje wszelkie inne poglądy – a to prowadzi do jawnego lub skrytego fanatyzmu. 🙁

    Oczywiście z ateistami też może być podobnie, ale fanatyczna religijność z reguły stanowi zaprzeczenie ateizmu lub agnostycyzmu.

    1. nonsens

      każdy kto wyznaje jakiekoliek poglądy, neguje poglądy przeciwne

      .

      wedle proponowanej przez Huberta logiki fanatykiem nie jest tylko ten, kto nie ma żadnych poglądów

      1. Spójrz na katolicyzm:

        "normalni" katolicy posoborowi nie wyznają wcale katolickich zasad, bo nie sprzeciwiają się ekumenizmowi lub indyferentyzmowi – a to są przecież herezje dla katolicyzmu.

        Tylko lefebryści i sedewakantyści są mocnymi i prawdziwymi katolikami – i reprezentują fanatyzm religijny, bo np. odrzucają prawa człowieka.

        Tak samo wahhabici w sunnizmie, czy fundamentaliści baptystyczni w pasie biblijnym, albo ultraortodoksyjni żydzi.

        Fanatyzm jest naturalnym rezultatem szczerej i mocnej wiary religijnej, a nie zmodyfikowanej i zmodernizowanej jej wersji.

        1. Dokładnie odwrotnie. O tym co to jest Katolicyzm bezwzglednie mówi/decyduje papież i sobory. W swietle tego tradycjonalisci są heretykami.

          1. @Michał

            Jeśli tak jest jak mówisz, to znaczy, że katolicyzm nie może być zdefiniowany – skoro wg Grzegorza XVI, Piusa IX, Piusa X, Piusa XI czy Piusa XII… indyferentyzm i ekumenizm to herezja, a dla Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka te poglądy nie stanowią żadnego problemu, to KRK nie potrafi zająć jednoznacznego stanowiska w pewnych kwestiach.

            Podobnie heliocentryzm lub ewolucja. Nawet celibat staje się przedmiotem dyskusji!

            100 lat temu w KRK nie byłoby to do pomyślenia, żeby taki "heretyk modernista" jak JPII był papieżem – dlatego Pius X (idol tradycjonalistów) stworzył nawet siatkę szpiegowską, która tropiła "heretyckich" kardynałów. Kardynałowie mogli jednakże odetchnąć z ulgą, gdy dzięki Bogu Benedykt XV zlikwidował tę siatkę. 😉

            Ale oczywiście masz rację, że "tradycjonaliści" to schizmatycy dla KRK, bo odmawiają posłuszeństwa papieżowi, czyli stwiają się poza KRK. 🙂

            Czyli krótko mówiąc, wszyscy dla wszystkich są wzajemnie heretykami. 🙂

          2. Oczywiście że może być zdefiniowany – W danej chwili czasowej. Fakt że w przybliżeniu. Co do heretyckosci to jako ze nie ma dwu identycznie wierzacych(jak nie ma dwu identycznych ludzi) to wszyscy no może z wyjatkiem jednego katolika są wzgledem siebie heretykami.

        2. Ja wiem Hubert, że ty masz zgięcie na punkcie ciekawego skądinąd zjawiska, jakim jest pluralizm religijny, ale akurat nie ma to żadnego związku z tematem, o którym tu pisałem.

          1. @Tomasz

            Cały czas przypisujesz mi atak na pluralizm – nie mam nic przeciwko pluralizmowi, ale jeśli ten "pluralizm" prowadzi do fanatyzmu, to już nie jest pluralizm – to jest choroba.

            To, że istnieją sedewakantyści, fundamentaliści baptystyczni, salafici czy wahhabici jest wg ciebie dobre? To jest dla ciebie przykład "pluralizmu"?

          2. Pluralizm sam w sobie jest OK.

            A nietolerancja nie potrzebuje pluralizmu – wystarczy odmienny kolor skóry albo inny akcent.

  5. Wystarczy przywołać fundamentalistów baptystycznych z USA, którzy głoszą kreacjonizm młodej Ziemi – to jest jawny fanatyzm.

    Zaś polscy biskupi katoliccy albo prawosławni "zachęcają" lub przymuszają do wiary we wszystkie swoje głupoty – to jest ukryty fanatyzm.

    1. No właśnie. I być może KK w Polsce ma tak duże poparcie bo odrzucił idiotyzmy typu kreacjonizm i Ziemię co ma 6000 lat i poparł teorię ewolucji. 

       

      1. Kościół "poparł" ewolucję? Kościół nie uznaje odzwierzęcego pochodzenia ludzkiego umysłu czy świadomości, a to chyba najciekawszy wniosek ewolucjonizmu. Kościół nie uznaje też faktu, że ewolucja jest niesterowana, jest zupełnie martwym, czysto materialistycznym procesem. Kościół ma problemy nawet ze współczesną taksonomią kręgowców, a co dopiero mówić o ewolucji.

        1. No ale przecież żadnen ksiądz katolicki w Polsce nie twierdzi że Ziemia ma 6000 lat, nawet Międlar. Natomiast wśród protestantów w USA takie teksty to normalka.

           

          1. Czyli to, że księża katoliccy już nie wierzą w młodą Ziemię to jest "wielki postęp"?

            To stanowczo za mało!

            Na dodatek, by udawać swoją pro-naukowość, księża często próbują obmyślać własną wersję ewolucji "teistycznej" – totalny nonsens.

            Za niedługo zaczną mówić, że w ogóle Bóg to jedna wielka metafora – wszystko będą wymyślać, byleby nie tracić wielkiej rzeszy wiernych owieczek. 😉

            Nawet jeśliby Bóg rzeczywiście posłużył się ewolucją (wtedy byłby dosyć słaby, sowją drogą) to w ogóle to nie dowodzi ich idiotycznych dogmatów Trójcy, wniebowzięcia, wcielenia, nieomylności papieskiej etc. 🙂

             

          2. Pewnie że to za mało ale przynajmniej nie opowiadają bzdur o kreacjoniźmie i Ziemi co ma 6000 lat tak jak niektórzy protestanci. I to pewnie jest jedna z tajemnic sukcesu KK w Polsce, bo pomyśl co by się działo gdyby Jędraszewski zaczął nadawać teraz o płaskiej Ziemi czy nieistnieniu ewolucji jak to zrobił np. Marian z Madagaskaru.

             

  6. Co do samego zjawiska autor ma wiele racji, jednak podane przez niego przykłady poglądów, które jego zdaniem czynią z ich zwolennika niekatolika dowodzą, że autor za mało wie o katolicyzmie.
    Pan Serafiński twierdzi, że sprzeczna z katolicyzmem jest zgoda na: "wolność słowa, wolność wyznania, rozdział państwa od Kościoła Katolickiego, legalną antykoncepcję, prawo do małżeństw cywilnych"
    Jest to całkowicie niezgodne z prawdą. Katolik nie tylko nie musi się na to nie zgadzać, ale wręcz powinien popierać niektóre z tych rozwiązań.
    .
    Tym niemniej prawdą jest, że większość tzw. "katolików" nie uznaje bardzo fundamentalnych doktryn katolicyzmu, jak Trójca Święta, zmartwychwstanie czy przeistoczenie w Eucharystii. Wielu też wierzy w odrzucane przez katolicyzm poglądy, np. w reinkarnację. Większość też nie widzi problemu np. w stosowaniu antykoncepcji.
    .
    Pozostaje natomiast otwartym pytanie, czy Kościół faktycznie aprobuje istnienie takiego "granafalonowego katolicyzmu", czy nie. Ciekawym jest też, że to to właśnie wśród lewicowych publicystów podnoszą się głosy oburzenia na zły kler, gdy jakiś ksiądz albo biskup usiłuje się z tym zjawiskiem rozprawić i np. odmawia ślubu parze która nie chodzi do kościoła, albo poprowadzenia pogrzebu osoby, która żyła w powtórnym związku małżeńskim. Wydawać by sie mogło, że świecka lewica powinna sprzyjać rugowaniu tego szkodliwego zjawiska, ale pokusa dowalenia klerowi jest jednak dużo silniejsza.

  7. @Tomasz

    Błędy modernistycznych heretyków wg bł. Piusa IX:

    15. Każdy człowiek ma swobodę wyboru i wyznawania religii, którą przy pomocy światła rozumu uzna za prawdziwą.

    16. Ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i osiągnąć to wieczne zbawienie przez praktykowanie jakiejkolwiek religii.

    17. Należy mieć przynajmniej zasadną nadzieję co do zbawienia wiecznego tych wszystkich, którzy w żaden sposób nie przynależą do prawdziwego Kościoła Chrystusowego.

    18. Protestantyzm nie jest niczym innym, jak tylko jedną z różnych form tej samej prawdziwie chrześcijańskiej religii, w której tak samo można się podobać Bogu, jak i w Kościele katolickim.

    24. Kościół nie ma prawa do używania siły, ani żadnej władzy doczesnej bezpośredniej lub pośredniej.

    55. Kościół ma być oddzielony od państwa, a państwo od Kościoła.

  8. Zgodnie z fizyką relatywistyczną czas jest względny, albo nawet nie istnieje realnie. 🙂

    A tak na serio, to rok tutaj wcale nie ma znaczenia – dlaczego?

    Dlatego, że KRK jasno definiował przez wieki swego istnienia swoją doktrynę o niezmienności wiary i dogmatów – ewolucja dogmatów to w świetle KRK herezja.

    Skoro indyferentyzm, ekumenizm, rozdział Kościoła od państwa to były herezje, to znaczy, że poglądy im przeczące stanowią element "odwiecznej" doktryny.

    Ja nie mówię, że to jest prawda! Ale KRK zawsze tak mówił – to jest wymysł KRK.

    W XIII w. papież Innocenty III (jeden z największych w dziejach) porównał Kościół i Boga do relacji Księżyca i Słońca – KRK ma odbijać światłość Boga, tak jak Księżyc odbija światło Słońca.

    A zatem wieczność i niezmienność Boga ma swoje odbicie w niezmienności KRK! – czyż to nie "piękne"? 🙂

    1. Może być też tak, że herezją było stwierdzenie, że to są herezje.
      .
      Ja tutaj nie przyjmuję roli wyjaśniacza katolickich zawiłości – wyjaśniam jedynie autorowi artykułu, co jest obecnie (od czasu ostatniego soboru) głównym nurtem katolicyzmu.

  9. Główny nurt katolicyzmu jest co prawda potężny (97% katolicyzmu) ale to nie znaczy, że ten nurt "ma rację" z katolickiego punktu widzenia.

    Ty Tomaszu sam wyrastasz z reformacyjnego przekonania, które ma swoje źródło w krytyce KRK i papizmu – protestanci też sądzili, że "lepiej" zrozumieją wiarę niż KRK. Dokładnie z tego samego założenia wyszli sedewakantyści czy starokatolicy i mariawici, którzy też porzucili papizm.

    Protestantyzm i neo-protestantyzm wielokrotnie nękał od wewnątrz KRK.

     

    1. Jestem więcej niż pewien, że pan Serafiński pisząc o Polakach uważających się za katolików miał na myśli ludzi, którzy utożsamiają się z posoborowym kościołem papieża Franiszka (a juz na pewno JP2).

      Daruj więc sobie pseudointelektualne przekomarzanki, gdyż nic one nie wnoszą. A fakt, że Hubert wie o istnieniu sedewakantystów, konklawistów albo starokatolików to już wszyscy zauważyli, nie ma więc potrzeby się tym ciągle popisywać.

      1. To nie jest "popis" ale dzielenie się wiedzą na temat tego, czym jest katolicyzm.

        Kościół posoborowy (posoborowie) a tym bardziej Kościół Franciszka ma raczej mało wspólnego z Kościołem przedsoborowym – teraz pytanie, który z nich miał więcej racji?

        ŻADEN! Katolicyzm zawsze był fałszem, nieważne w jakiej sekcie.

        Porównaj sobie Tomaszu choćby naukę przedsoborowia z nauką Franciszka – zupełnie inne religie! Zupełnie inni guru!

        Tutaj wcale nie trzeba być znawcą od sedeków czy starokatoli – wystarczy trochę poczytać katolickiej literatury, by się przekonać czym jest katolicyzm.

        1. Swoją drogą co to znaczy utożsamianie się z posoborowiem? Bo dla mnie nic. 🙂

          To jest parodia katolicyzmu owinięta płaszczykiem naiwnego demoliberalizmu.

          Utożsamianie z katolicyzmem posoborowym to utożsamianie się z zauką o piekle dla niewiernych i jednocześnie z nauką Franciszka, co mówi, że ateiści mogą być zbawieni.

           

          1. Chodzi też o utożsamianie się z pewną wspólnotą i organizacją, a nie tylko precyzyjnie okresloną ideologią. W katolicyżmie jest bardzo duża przestrzeń przekonań, których kościół nie narzuca i pozostawia sumieniu wiernych.

  10. To oczywiście dowodzi słabości KRK.

    Każdy "katolik" może sobie wmówić, że tylko on ma rację lub grupa podobnie myślących do niego.

    Tak powstawały schizmy – ale może właśnie ci schizmatycy mieli rację? Tego nikt nie wie.

    Zatem być może Pius IX głosił herezje, ale, jako ultra-ortodoksyjny papież KRK, z pewnością były to poglądy w pełni zgodne z katolicyzmem.

  11. @Tomasz

    Poniekąd fakt – sedewakantyści nie mają nic przeciwko ewolucji (o dziwo!). 🙂

    Chodź raczej nie skłaniają się do tej "hipotezy". 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *