Ameryka Łacińska to bardzo ciekawe miejsce na muzycznej mapie świata. Cywilizacje prekolumbijskie zwracać musiały dużą uwagę na muzykę. Aztecy, obok skłonności do dobrej irygacji i ofiar z ludzi, stawiali wiele na dobrą edukację arystokracji, w której muzyka była rzeczą istotną. Po Inkach do dziś zachowały się unikalne rytmy, instrumenty i melodie. Majowie przeżyli schyłek swej cywilizacji na długo przed Kolumbem, lecz byli obok Hindusów pierwszymi wynalazcami zera w matematyce, a za wyrafinowaną matematyką niemal zawsze idzie też algebra dźwięków jaką jest muzyka.
W latynoamerykański tygiel historia wrzuciła też muzykę hiszpańską i portugalską, oraz twórczość niewolników z Afryki. Szybko nastąpiło sprzężenie zwrotne – przemienione w Ameryce Środkowej i Południowej barokowe motywy wracały do metropolii, inspirując już od setek lat twórców z Madrytu.
Bach Consort Wien / fot. Julia Wesely
28 lutego 2019 roku w Narodowym Forum Muzycznym zaczęliśmy zaglądać do tego muzycznego tygla w ramach Akademii Latynoamerykańskiej. Wcześniej mieliśmy w NFM akademie poświęcone poszczególny kompozytorom – między innymi Vivaldiemu i Mendelssohnowi. Tym razem bohaterem stał się cały obszar jednej konkretnej cywilizacji. Szefem programowym tej akademii został Jarosław Thiel, co kieruje wzrok melomanów w stronę muzyki dawnej. Jarosław Thiel jest wybitnym wiolonczelistą grającym na barokowej wiolonczeli, a także kierownikiem artystycznym Wrocławskiej Orkiestry Barokowej.
I rzeczywiście, wchodząc do Sali Czerwonej NFM mogliśmy zobaczyć gitary o znanym z dawnych czasów kształcie, lecz dość egzotyczne – jedna z nich była na przykład stworzona ze skorupy pancerniaka (zwierzęcia zamieszkującego Amerykę Południową, a konkretniej ssaka który wdał się nieco w żółwia). Nieopodal niej stała też muzyczna tarka stworzona z końskiej szczęki, którą główny bohater tego muzycznego wieczora, Rubén Dubrovsky, nazwał „członkiem rodziny”. Lecz obok szczęki, ssaczej skorupy i masywnych, nietypowych bębnów, znalazły się też skrzypce i długie lutnie. Za ten eklektyczny widok odpowiadał Rubén Dubrovsky i jego zespół Bach Consort Wien. Artysta urodził się w Argentynie, lecz od lat ze swoim zespołem specjalizującym się w muzyce J.S. Bacha, Handla i Mozarta koncertuje w Europie.
Jednak to co usłyszeliśmy tego wieczoru nie miało silnych związków ani z Bachem, ani z Mozartem. No może z Bachem o tyle, że pisał najwspanialsze być może chaconny i pasacaglie w dziejach muzyki, zaś korzenie tych inspirujących tańców sięgają właśnie latynoamerykańskiego tygla. Łatwo to przeanalizować po charakterze rytmu, którego latynoamerykańskie odmiany i ich ewolucję Dubrovsky tłumaczył w zajmujący sposób na krótkim wykładzie, który odbył się przed koncertem.
Nowy Świat wcale nie jest tak nowy – to wniosek, który nasuwa się, gdy słuchamy bardziej analitycznych wykonań muzyki latynoamerykańskiego baroku, czy ogólnie latynoamerykańskich korzeni. Wielkie barokowe świątynie i klasztory powstawały w metropoliach Nowego Świata w czasach, gdy wiele regionów Starego Świata, czyli Europy, przyswajało sobie dopiero barok. Śmiałe i zaskakujące podejście do barokowej estetyki w muzyce możemy podziwiać niemal od zarania baroku w świecie dźwięku.
Nic dziwnego, że od całkiem już dawna na koncertach muzyki dawnej pojawiają się wątki latynoamerykańskie. Zaczęło się od bardzo europejsko wykonywanych utworów sakralnych i operowych , które nie odbiegały za mocno od swych europejskich protoplastów i odpowiedników. Lecz od kilkunastu lat trwa proces sięgania głębiej w muzykę Południowej i Środkowej Ameryki. Ten repertuar coraz częściej jest grywany na pograniczu muzyki ludowej z silnymi elementami indiańskimi i afrykańskimi, oraz głównonurtowej muzyki klasycznej. Stylistyka wykonania tego repertuaru przez Rubéna Dubrovsky’ego mieściła się tego wieczoru w tym drugim nurcie. Na tle innych znanych mi tego typu wykonań wyróżniała się bardzo pozytywnie doskonałym i eleganckim wywarzeniem poszczególnych elementów melodii i rytmu. Muzycy zachowywali się spontanicznie, lecz swoje głosy i instrumenty kontrolowali bardzo uważnie i nie pozwalali sobie na przełamywanie bardzo wysmakowanej estetyki tego wykonania na rzecz swoistego muzycznego populizmu, do którego skłania niektóre zespoły obecna popularność muzyki latynoamerykańskiej na świecie, jak i to, że już w muzyce barokowej znajdziemy elementy, które tak dziś cieszą miłośników samby czy tanga.
Kluczem do dobrego wykonania okazała się dbałość o jakość rytmu i wiedza o nim. To właśnie egzotyczność indiańskich i afrykańskich rytmów uczyniła południowoamerykański barok tak wyjątkowym. Bach Consort Wien wyrażał ten rytm na oryginalnych bębnach, pozwalających na bardzo bogate i plastyczne brzmienie, jednak nie na gonitwę i transowe zagęszczenia muzycznej pulsacji. Skrzypce i lutnie dodawały do tego pewien dystans i obszar zadumy. Było barwnie, ludowo, potocznie, ale jednak elegancko. Szczególnie piękna okazały się kompozycje z Wenezueli, mającej teraz nie lada kłopoty, jednak pod względem muzycznym uznawanej przez Dubrobsky’ego za szczególnie ciekawe miejsce na Ziemi. I rzeczywiście, tradycyjna muzyka wenezuelska dzięki polirytmicznej złożoności była w swym fakturalnym bogactwie najbardziej barokowa w dobrym tego słowa znaczeniu. Jedyną wadą tak dobranego repertuaru był brak utworów bardzo starych, muzyka prezentowana była raczej poprzez archaizację całkiem współczesnych melodii i piosenek, w przekonaniu, że odsłonią one sięgające dawniejszych czasów źródła.
Najmocniejszą stronę tego bardzo udanego koncertu byli znakomici śpiewacy o silnych związkach z Ameryką Południową – chilijsko-szwedzka mezzosopranistka Luciana Mancini oraz Argentyńczyk Francisco Brito. Mancini brała udział w nagraniach renomowanych zespołów muzyki dawnej takich jak Pygmalion czy Collegium 1704. Brito związany jest bardziej z operowym XIX wiekiem. Operowe umiejętności sprawiły, że, w przeciwieństwie do wielu innych projektów tego typu, słyszeliśmy cały czas świetne, pełne i niegasnące na trudniejszych figuracjach głosy. Do tego doszła znakomita umiejętność wyczucia różnorodnej w czasie i przestrzeni estetyki piosenek z Nowego Świata. Mancini doskonale wyczuła ekspresję niewolniczych pieśni afrykańskich, jak i magiczną przestrzeń zawartą w folklorze Indian. Z kolei Brito pięknym brzmieniem swojego tenoru nadawał śpiewanym przez siebie utworom pewną archaiczność i klasyczność zarazem.
Na brzmienie Bach Consort Wien ogromny wpływ miała dynamiczna wirtuozeria Rubéna Dubrovsky’iego. Dwoje skrzypiec brzmiało niekiedy zaskakująco progesywnie, zwłaszcza, gdy grały linie melodyczne wzorowane na inkaskich fletach i fletniach. To był bardzo udany koncert, jedno z najciekawszych odzwierciedleni latynoamerykańskiego tygla w muzyce. Zabrało mi tylko trochę śmielszego skoku w dawniejsze czasy, skoro instrumenty były na to gotowe.
fajnie tylko przydałoby się więcej o kompozytorach z tych czasów a nie ma ani jednego nazwiska za to odtwórca dobrovsky jest chyba z 20 razy chociaż to tylko odtwórca 🙂