Giełda, Wall Street i sztuczna inteligencja.

Rozmawiają: Marek Rand (M) i Krzysztof Marczak (K). Wywiad pochodzi z będącej w przygotowaniu książki „Polak na Wall Street” @Copyright 2023.

M: I tu lądujemy w czasach obecnych. Widzę rosnące zainteresowanie rynkiem amerykańskim. Coraz częściej widzę artykuły na ten temat. Zgodzisz się ze mną?

K: Jedną z nieodłącznych cech komentarzy rynkowych w Polsce jest przerażająca nuda. Bo skąd ludzie o małym lub żadnym doświadczeniu rynkowym mogą rozumieć, czym teraz giełdy żyją? Właściwie trudno to nazwać komentowaniem, bo to zazwyczaj są kopie raportów i komentarzy. Do komentowania potrzebne jest własne zdanie, a tych, co je mają jest w Polsce niewielu i często ich opinie są co najmniej kontrowersyjne.

Problem tylko polega na tym, że ludzie, którzy biorą się za ten temat, to często ci sami, co całe lata byli mniej lub bardziej zawziętymi krytykami Ameryki i giełd amerykańskich i na przekór wszelkiej logice promowali ślepo wiarę w polski rynek. Ponieważ ta strategia zawiodła, biorą się teraz za rynek amerykański powielając te same błędy. Nie mając żadnej praktyki w temacie, kopiują najprzeróżniejsze materiały bez zrozumienia ich wartości. Wyciągają strategie, które istnieją w Internecie, ale na Wall Street zostały już dawno zapomniane, tłumaczą na polski bezsensowne zestawienia, mieszają zwykłe plotki z raportami o wysokiej ważności itd. Krótko mówiąc, jak mówiliśmy wcześniej – pomimo dużej porażki, budowanie kultury inwestycyjnej ich zupełnie nie interesuje. I to jest ten sam błąd, który popełnili, kiedy promowali polski rynek kapitałowy. Stosowali krótkoterminowe metody do budowy struktury, która ma szanse przetrwania tylko w długim terminie. I oni robią znów to samo. Klikalność ponad meritum. W USA musi być jedno i drugie, ale oni po prostu o tym nie wiedzą.

M: Czego zatem potrzeba?

K: Żywych postaci, a nie sztywnych, gadających głów. I prawdziwych inwestorów i traderów, takich, którzy mieli już swoje lepsze i gorsze momenty, a nie absolwentów ekonomii, którzy rozczarowani pracą w banku biorą się za giełdę. Tu, w Ameryce ludzie robiący fortuny na giełdzie to ludzie o dużej wytrzymałości i ogromnym napędzie do wiedzy. Nie tylko książkowej i sieciowej, ale tej żywej, w ogniu walki. I ci mają niejedno do opowiedzenia w przeciwieństwie do polskich komentatorów i blogerów, wygrzebujących z sieci lepsze i gorsze tematy, o których od strony praktycznej nic nie wiedzą. Potrzebny jest ktoś, kto pokaże, że miał zacięcie i wytrwałość, i nauczył się rozumieć giełdę. Z kimś takim Polacy mogą się identyfikować i ktoś taki, może być ich inspiracją. Środowisko inwestycyjne w Polsce jest tak bezbarwne, że nawet jeśli ktoś taki się pojawi, zostanie zagłuszony.

M: Nie myślałeś o sobie?

K: Trader, analityk to niekoniecznie charyzmatyczna postać, która porywa tłumy. Mówimy o różnych postaciach, chociaż działających w tym samym środowisku. Żeby tchnąć życie w polską niemożność inwestycyjną potrzeba jednych i drugich. Tymczasem po prostu ich nie ma. Suche artykuły i raporty też są potrzebne, ale oprócz nich musimy mieć te mniej lub bardziej soczyste. Inaczej znowu nic się nie stanie i będzie to, co jest.

M: Czyli?

K: Ślepa wiara w nieruchomości, która utrzymuje się w Polsce nie różni się niczym od ślepej wiary w tulipany, foreks i wszelkie inne irracjonalne wierzenia o bogactwie. Każdy, nawet niewykształcony Amerykanin wie, że nigdy nie należy trzymać się jednego kierunku w pieniądzach, czego nie wie dużo lepiej wykształcony Polak. A przecież to są podstawy. To jest właśnie wielka porażka suchych „gadających głów” i modnych, miernych blogerów. Oni nic nie wnieśli i nikogo nie wykształcili. Efekt tych ponad dwóch dekad tego byle czego jest taki, że wielu Polaków powtarza, że giełda to kasyno. I to jest chyba najbardziej spektakularny przykład tej niedołężnej działalności, która z edukacją inwestycyjną nie ma wiele wspólnego.

M: A czy giełda nie ma nic wspólnego z hazardem?

K: Oczywiście, że ma. Podobnie jak gra w rzutki lub gra w bierki na pieniądze. Ale powiedzieć, że giełda to bierki brzmiałoby raczej niemądrze?

M: Raczej groteskowo.

K: Od strony merytorycznej, to jest to samo stwierdzenie, tylko efektowniej brzmiące. Równanie pojęć na podstawie częściowego podobieństwa to błąd logiczny. A to, że ten błąd powtarzany jest masowo to tylko kolejny dowód, że większość myli się dużo częściej, niż chcemy o tym wiedzieć.

M: No dobrze, ale czym winni są tutaj blogerzy i komentatorzy?

K: A widziałeś lub czytałeś materiały pokazujące oczywisty nonsens tego stwierdzenia? Bo jeśli nawet takowe były, to chyba nie było ich za wiele? No i masz odpowiedź. Komentowanie rynku kapitałowego to również pewna funkcja społeczna. Jeżeli wykonujesz ją niedbale, to nie dziw się, że poziom masowej edukacji w temacie jest niski.

M: Amerykanie nie mówią, że giełda to kasyno?

K: Sam ich spytaj. Podejrzewam, że nawet Ci, nisko edukowani będą ubawieni.

M: Chyba czas, żeby zadać pytanie o przyszłość giełd i rynku kapitałowego w Polsce i na świecie.

K: W Polsce to sprawa prosta. Bez nowego, żywego i elastycznego podejścia polska giełda będzie skansenem, bez większego znaczenia. Kosmetyczne poprawki nie odbudują ani samej giełdy, ani zaufania inwestorów. Potrzebna cała kultura oszczędzania i lokowania. Właściwie wypadałoby zacząć od początku albo zrobić generalny remont. Inaczej się nie da.

M: A reszta świata? A Wall Street?

K: Myślę, że po tych długich latach udawania, mało kto w Polsce rozumie, na czym właściwie siła giełdy nowojorskiej polega.

Tak naprawdę to, w jaki sposób kupujesz i sprzedajesz, i czy poprzez zapisane papierki na parkiecie, czy poprzez serwery nie jest takie ważne. Ważny jest ten organizm obrotu, interakcji milionów czy miliardów kupujących i sprzedających, zarówno ich samych, jak również ich brokerów, agentów, menadżerów funduszy oraz programów komputerowych. Ten cały świat tworzy środowisko i całą kulturę, w której młodzi Amerykanie wyrastają. Dlatego nikt z nich nie nazwie nowojorskiej giełdy kasynem, bo kasyna będzie odwiedzał w Las Vegas i dobrze wie, czym się od giełdy różnią i nigdy nie będzie zazdrościł Polakom ZUS-u, bo zbyt dużo wokół niego średnio zarabiających ludzi, którzy na starość dorobili się prawdziwych fortun właśnie przy pomocy Wall Street i mądrego zarządzania ich oszczędnościami. To jest cała kultura zbierania i lokowania kapitału, z której można było czerpać w Polsce potransformacyjnej tak, aby przynajmniej odtworzyć jej najważniejsze nerwy. Wybrano jednak błędny kierunek, dlatego trzeba wszystko zacząć od początku, albo przynajmniej od gruntownych porządków. Tak czy inaczej, Wall Street (i NASDAQ) to wciąż dla Polaków model do świadomego naśladowania.

M: Powiedziałeś programy komputerowe? Czyli, kto – inwestorzy czy programy?

K: Obecny algo-trading to reprezentacja tej samej społeczności co dawniej. To, że istnieją narzędzia, które wykonują za nas obliczenia i składają zlecenia to nie znaczy, że one same inwestują, tylko robią to, czego ich uczymy albo im nakazujemy. Nawet jeżeli cały obrót giełdowy będzie wykonywany tylko poprzez algorytmy komputerowe to będzie to wciąż reakcja mas, przeniesiona na serwery.

M: Mimo wszystko rynek zmienił się pod wpływem algo-tradingu.

K: To normalne. Cechą samej giełdy jest zmienność. To jest kolejne nieporozumienie wynikające z mylenia podstawowych pojęć. Słyszałem to powiedzenie w Polsce wiele razy, zwłaszcza wśród instytucjonalnych finansistów. W gruncie rzeczy, to jest bardzo proste do wytłumaczenia. Co to znaczy „rynek się zmienił”? Bo model A przestał pracować, wskaźnik B daje dużo mylnych sygnałów, a oscylator C ma teraz poniżej 30% sprawdzalności? Przecież na tym polega jego siła i jego natura, że nic nie jest wyryte w kamieniu na stałe bez względu na to, jakie to wielkie instytucje stosują tę czy inną strategię. Zdrowy, niezmanipulowany musi tak reagować. Czy przez te zmiany nagle wzrosła nagle skokowo liczba zyskownych lub stratnych metod? Nie? Wzrosła, ale tymczasowo? To, o czym my tu mówimy? Dlatego czasem mówimy metaforycznie, że „rynek jest żywy” albo „giełda oddycha”. Nic tu nie jest żywe i nic nie oddycha, ale zdrowy rynek kapitałowy reaguje na zmiany, taki jest i kropka.

M: No dobrze, ale jesteśmy w roku 2023 i mamy już pierwsze rezultaty inwestowania przy użyciu AI. Czy w tym przypadku nie może dojść do zmiany, której jeszcze na giełdach nie doświadczyliśmy?

K: Powiem więcej. To, że zmierzymy się z nowym doświadczeniem jest niemal pewne. Tylko to wcale nie musi koniecznie oznaczać wywrócenia całego porządku do góry nogami. Systemy transakcyjne, algo-trading też zmieniały rynek, ale jego nerwy wciąż działały i wciąż działają. Pamiętajmy, że na giełdzie (i oczywiście nie tylko) każdej akcji towarzyszy reakcja. Jeżeli przy pomocy AI znajdziemy nowe metody i strategie, to w odpowiedzi na nie powstaną inne, bez względu na to, czy w kodzie binarnym, Excelu czy na kartce papieru. I ciągłość samego mechanizmu giełdowego zostanie zachowana.

M: Czyli lęki przed rozwojem AI są nieuzasadnione?

K: To nie tak. Mylimy tutaj pojęcia. Jeżeli AI dojdzie do poziomu, w którym będzie sprawnie się uczyć to może powstać nowa inteligencja, i to nie będzie inteligencja ludzka, co najwyżej do niej podobna. I jest możliwe, że ta inteligencja uzna gromadzenie władzy za wartość pożądaną. I wtedy może istotnie dojść do rewolucyjnych zmian w obecnym porządku naszego świata.

M: Łącznie z naszą zagładą?

K: To też możliwy scenariusz, ale jeden z wielu i nie mamy obecnie żadnych możliwości, żeby oszacować prawdopodobieństwo tego zdarzenia. Dlatego nie możemy go wyolbrzymiać, bo to jest kierunek niezgodny z logiką. Jeżeli chcemy kontrolować tę nową inteligencję, to musimy korzystać rozumnie z własnej. Czepianie się emocji może nas w tej rozgrywce pogrzebać.

M: Jak na zagrożenie najwyższego stopnia Twoje podejście wydaje się być tutaj bardzo chłodne, aż do bólu.

K: Bo taka jest natura ludzka, że boi się nowego. Ale jeżeli popatrzymy w przeszłość żaden z tych lęków przed nieznanym nowym nie przyniósł nam żadnych wymiernych korzyści, co bynajmniej nie oznacza, że należy bagatelizować zagrożenie, bo to są dwie skrajne odmiany tego samego emocjonalnego podejścia – lęk albo euforia. Dokładnie jak na giełdzie. Przykładów tutaj mnóstwo, pierwszy z brzegu, jeszcze świeży, to niedawny lęk przed możliwościami inżynierii genetycznej. Zapomnieliśmy już te przerażające wizje mutantów genetycznych opanowujących świat? A przecież inżynieria genetyczna dopiero nabiera rozpędu. Podobnie jak z AI.

Media zazwyczaj w takich sytuacjach nie pomagają, gdyż same są zbyt zajęte podgrzewaniem atmosfery. Zapomnieliśmy już „prawie gotową” kolejną „inteligencję” która miała za nas prowadzić samochód? Ja wciąż na Manhattan wjeżdżam czasem samochodem, więc z pewną goryczą wspominam te wizje stojąc w korku w tunelu Lincolna. Fajnie by było, ale nie jest.

M: A jaka jest przyszłość samej giełdy w tej nowej epoce?

K: Moim zdaniem giełda zawsze z nami będzie jak długo nasz rozwój oparty jest na obecnym systemie wartości ekonomicznych.

M: A jeżeli ten system ulegnie zmianie lub zachwianiu?

K: Powiedzmy globalna społeczność ludzka nieużywająca pieniędzy? Brzmi to utopijnie ale dobry analityk nigdy nie odrzuca na wstępie nawet najbardziej absurdalnych scenariuszy, podobnie jak naukowiec. Dlatego powiedzmy sobie, że w teorii jest to możliwe.

M: A jakby to wyglądało?

K: Tego nie wiem. Większość przepowiedni staje się karykaturą samych siebie z upływem czasu. Co innego projekcje różnych możliwych trendów, opartych na faktach. Czy zastanawiamy się na co dzień, jaką rolę w naszym życiu odgrywa pieniądz? Pomijając te wszystkie mniej lub bardziej sensowne zwyczajowe opinie pieniądz odegrał kluczową rolę w rozwoju naszego gatunku ludzkiego w sensie ekonomicznym. To właśnie pieniądz na każdym szczeblu kształtował nasze apetyty i możliwości, w zależności od potrzeb. Wzrost roli pieniądza i rozwój systemu rozliczeń to historia naszej obecnej cywilizacji. Pieniądz ma jednak swoje wady, dlatego być może kiedyś zostanie w jakiś sposób zastąpiony. I być może do tego celu potrzebna będzie nam inna inteligencja. Może wyższa, a może po prostu inna.

O autorze wpisu:

Krzysztof Marczak – zarządza kapitałem na giełdach amerykańskich. Wykładowca inwestycji i finansów. Dodatkowo zajmuje się lingwistyką i komunikacją międzykulturową. Mieszka w aglomeracji nowojorskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *