Stało się jasne, że islam potrzebuje oświecenia. Jednakże rozpoczęcie procesu oświecenia jest niemal niemożliwe – więc co można zrobić? Po pierwsze ważne jest, aby uzgodnić kilka podstawowych pojęć. Na przykład nie jest "islamofobiczną" postawa kogoś, kto krytykuje powszechny i codzienny konserwatywny islam i ogólnie islamizm. Wręcz przeciwnie, krytyka jest warunkiem wstępnym dla każdej mającej przynieść trwałe efekty reformy w islamie.
Z historii wiemy, że oświecenie europejskie nie miało miejsca w ciągu jednej nocy. To nie jest tak, że Europa obudziła się pewnego ranka i nagle przystąpiła do utworzenia świeckiego i pluralistycznego społeczeństwa. Aby zbudować ten nowy świat, Europa przeszła przez dialektyczny proces reformacji, charakteryzujący się wyniszczającymi konfliktami.
Podobny proces, chociaż na nieco skromniejszym poziomie, można zaobserwować w różnych częściach świata muzułmańskiego. Niestety, wygląda na to, że ten proces napotyka najbardziej stanowczy opór. Jest to nie tylko wynikiem starań fundamentalistycznych muzułmanów, ale także zachodnich intelektualistów, regresywnych lewicowców i prawa nie dostosowanego do sytuacji politycznej.
Dziwne jest, że ci zachodni liberałowie, którzy twierdzą, że kontynuują spuściznę oświecenia, twierdzą tak często, że islamiści i dżihadyści nadużywają islamu. Co daje im tę pewność? Dlaczego wciąż twierdzą, że mają dowody, że fundamentaliści nie są muzułmanami i nie mają nic wspólnego z islamem? Najwyraźniej Prorok Muhammad również nadużył islamu: dlaczego bowiem możemy czytać w Koranie i Hadisach, że prowadził on wojny religijne przeciwko Żydom i niewierzącym i zatwierdził zabijanie apostatów?
Pomimo tej zdrady oświecenia istnieją naukowcy i intelektualiści w całym świecie islamskim, którzy nie obawiają się nazwać rzeczy po imieniu i pod własnym podpisem i którzy otwarcie wyrażają obawy o współczesne problemy islamu. Na przykład dr Elham Manea, szwajcarski wykładowca nauk politycznych na Uniwersytecie w Zürichu, twierdzi, że Prorok Muhammad ma dwie strony: pokojową, ale i brutalną. Dr Manea twierdzi ponadto, że nie ma sensu chować głowy w piasek i sugeruje, że opinia, iż islamizm jest zepsuciem islamu jest daremną erystyką. Aby znaleźć antidotum na ten problem szerzącego się fundamentalizmu, znacznie ważniejsze jest uznanie, że islamizm nie jest czymś obcym, ale stanowi ważną część głównego nurtu i tradycyjnego interpretowania islamu.
Oczywiście krytyka islamizmu i islamu jest bardzo złożoną kwestią w tej nowej erze populizmu zachodniego. Zgodnie z oczekiwaniami są ludzie, którzy próbują wykorzystać nasze wysiłki, ludzie, z którymi mamy niewiele wspólnego politycznie, intelektualnie lub historycznie. Powinniśmy jednak zgodzić się z nimi, kiedy takie osoby mają rację, ale nadal ich krytykować, gdy się mylą. Unikanie i potępianie krytyki islamu wyłącznie dlatego, że populistyczni demagogowie dokonują podobnej krytyki, jest największym porażką dzisiejszych liberałów i wolnomyślnych.
Europa, islam i "islamofobia"
Czy Zachód staje się dziś w obliczu powrotu fundamentalizmu religijnego w nowym przebraniu? Tak – ale dzisiaj jest to meczet, a nie Kościół. Dziś jest to islam, który domaga się daleko idących uprawnień. Fundamentalizm islamski nie tylko wpływa na państwa muzułmańskie, ale jest również problemem globalnym. Tragicznym potwierdzeniem tego faktu są oczywiście globalne ataki terrorystyczne w imię islamu, takie jak niedawny atak w Nicei. Również w Europie widzimy żądania na tle religijnym wyrażane przez muzułmanów zwłaszcza w szkołach publicznych.
W tym kontekście absolutnie absurdalne jest to, że ci, którzy krytykują te naciski, są oskarżani o "islamofobię". Jest to doskonała metoda cenzury, islamiści i islamofile często stosują ten sposób, aby szybko pozbyć się logicznych lub uzasadnionych argumentów, a równocześnie sprawiać, że ich przeciwnicy ukazują się opinii publicznej jako niegodziwcy.
Co gorsza, wielu zachodnich liberałów wielokrotnie wpada do tej pułapki. Jeśli chodzi o islam, pod sztandarem wielokulturowości i głupiej, nieprzemyślanej tolerancji przynosi to efekty regresywne, a nawet owocuje reakcyjną postawą
.
Czy regresywni lewicowcy zachowają się tak samo, jeśli to chrześcijańscy a nie muzułmańscy fundamentaliści z powodów religijnych zażądają segregacji chłopców i dziewcząt w publicznych basenach lub zakazu nauczania chłopców przez kobiety nauczycielki? Ideologia islamistyczna jest ostatecznie skierowana przeciwko wszystkim ideałom, które kiedyś liberałowie podziwiali i kochali: przeciwko wartości wolności, równości i braterstwa stworzonej przez Oświecenie.
Zamiast słuchać tych regresywnych lewicowców, którzy bagatelizowali lub nawet legitymizowali paryskie ataki terrorystyczne, mord na Charlie Hebdo i inne incydenty, Zachód powinien wspierać zwolenników wolności i intelektualistów, takich jak Elham Manea, Faisal Saeed Al Mutar, Hamed Abdel Samad i inni prawdziwi liberałowie. Zachód winien wspierać świeckich muzułmanów i byłych muzułmanów. Ich przemyślenia są nie tylko lepsze do zapoznania się z islamem. Oni żyli w cieniu islamskich praw religijnych i musieli się mierzyć z tym problemem przez dziesięciolecia.
Ci muzułmańscy i eksmuzułmańscy reformatorzy są zdania, że w celu zainicjowania rzeczywistego Oświecenia w świecie islamu musimy uznać za niezaprzeczalny fakt, że islam, w tym Prorok i Koran, nie jest nieomylny i musi podlegać krytyce.
Tłumaczenie Jacek Tabisz, tekst oryginalny tutaj.
WAŻNE! OD REDAKCJI – Kacema będziecie mogli słuchać na żywo w panelach i rozmawiać z nim już w dniach 20-21 maja na konferencji Europejskiej Federacji Humanistycznej organizowanej we Wrocławiu przez Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów i Towarzystwo Humanistyczne (wstęp wolny, panele i wykłady za darmo). Z uwagi na to, że konferencja będzie tłumaczona symultanicznie na polski przez słuchawki, obowiązują zgłoszenia swojego udziału. Program konferencji oraz informację o tym, jak się zgłosić (zabiera to minutę) znajdziedzie pod tym linkiem
Jak można tak chłostać postempaków. Panie Jacku takie artykuły wynajdywać tłumaczyc i publikować.
W jednym tylko trudno z autorem sie zgodzić(że tylko islam), ale widocznie nie zna naszego katotalibanu, chyba teraz już unikalnego w skali swiata.
Kacem przyjeżdża do nas i się za pozna, choć oczywiście nawet w jego Maroku jest pod tym względem słabiej niż u nas, nie wspominając już Arabii Saudyjskiej, Afganistanu, Pakistanu etc.
Raczej chodziło mi o naszą specyfike w obszarze biznesu chrześcijańskiego bo oczywiście Islam jest przeważnie(w kazdym razie jak na razie) znacznie bardziej dotlkliwie opresyjny.
Coś w tym jest w takim razie. Choć Malta, kraje latynoskie czy kraje prawosławne też różnie mają… Na Malcie nadal chyba nie można się rozwieść.
…we Francji nadal nie wolno nosić burki
…w Szwajcarii nadal nie wolno wznosić minaretów
Takie tam różne ograniczenia swobód obywatelskich.
Tekst Kacema El Ghazzaliego budzi moje poważne wątpliwości zarówno na płaszczyźnie translatorskiej, za którą odpowiedzialność ponosi tłumacz Jacek Tabisz, jak również merytorycznej, za którą odpowiada autor niemieckiego oryginału (https://www.kacemelghazzali.com/single-post/2016/12/12/%E2%80%9EIslamophobie%E2%80%9C—der-Blasphemievorwurf-der-westlichen-Linken). Do błędów w tłumaczeniu nie będę się teraz odnosił, chyba że Jacek Tabisz wyrazi zainteresowanie tą kwestią, a zamiast tego skupię się na samym tekście, który jest moim zdaniem bardzo słaby, ponieważ wykazuje kilka podstawowych mankamentów.
Największą słabością omawianego tekstu jest brak wyjaśnienia, co autor rozumie przez „islamofobię”. Zawarte w pierwszym akapicie zdanie: „[n]a przykład nie jest "islamofobiczną" postawa kogoś, kto krytykuje powszechny i codzienny konserwatywny islam i ogólnie islamizm” niewiele tu wyjaśnia, bo w ogóle nie odnosi się do jakości i zasadności krytyki, sugerując, że sam jej obiekt (czyli islam) usuwa możliwość zaistnienia fobii, podczas gdy powszechnie wiadomo, że fobie odnoszą się do sposobu postrzegania danego aspektu rzeczywistości i zasadzają się na wrogości lub niechęci wynikających z uprzedzeń. Tych kwestii autor nie wyjaśnił także w dalszych fragmentach artykułu.
Ten podstawowy brak mści się na całym tekście i w efekcie powoduje, że argumenty autora są nieprzekonujące. Gdy pisze on, że problemy z procesem wprowadzania „oświecenia” w świecie islamu wynikają nie tylko z postawy muzułmańskich fundamentalistów, lecz także zachodnich intelektualistów, regresywnych lewicowców i politycznej prawicy, wówczas chciałoby się dowiedzieć, na czym – zdaniem autora – ma polegać udział poszczególnych grup. Odpowiedzi na te pytania jednak w tekście nie ma.
Zamiast tego pojawia się naiwny passus sugerujący czytelnikom, że islamiści i dżihadyści wcale nie wypaczają islamu:
Powyższy fragment jest dobrym przykładem tego, jak nie należy pisać tekstów. Przede wszystkim nie wiadomo, kto twierdzi, że „fundamentaliści nie są muzułmanami i nie mają nic wspólnego z islamem”. Autor wspomina przy tym o jakichś zachodnich liberałach (nie wyjaśnia przy tym, czy są oni w jego rozumieniu tożsami z regresywnymi lewicowcami, co tylko wprowadza dodatkowy chaos do tekstu), ale nie wskazuje na konkretnych autorów słów, więc argument trafia w próżnię. Na marginesie pozostaje tylko zauważyć, że muzułmańscy fundamentaliści są tak samo muzułmanami, jak chrześcijańscy ekstremiści są chrześcijanami. Gdy pretenduje się do miana humanisty, warto zacząć odróżniać brak umiaru od normy.
Każdy, kto ma aspiracje do poważnej publicystyki, powinien mieć świadomość, że referowanie poglądów innych osób wymaga bezwzględnego ich przywołania, czyli wskazania na autora, tytuł pracy i najlepiej cytat z podaniem strony. Powyższy ustęp nie spełnia tych kryteriów, dlatego nie zasługuje na to, żeby go poważnie potraktować, już choćby dlatego, że nie wiadomo, czy autor rzetelnie zreferował poglądy osoby, na którą się powołuje. Moje wątpliwości budzi na przykład zdanie „twierdzi, że Prorok Muhammad ma dwie strony: pokojową, ale i brutalną”, bo ta konstatacja jest po prostu infantylna.
Nie lepiej prezentuje się myśl:
A kto tak czyni? Znów brak konkretów, za to wyraźna konfabulacja. Tu autor najwyraźniej wytworzył sobie w wyobraźni stereotyp liberała, który potępia krytykę islamu tylko dlatego, że „populistyczni demagogowie dokonują podobnej krytyki”. Cóż, po pisarzu i publicyście można się spodziewać trochę większej głębi przemyśleń.
W tym fragmencie w całej pełni ukazuje się niedomaganie tekstu skrytykowane przeze mnie na początku, czyli brak definicji islamofobii. Autorowi znów umyka, że zarzut islamofobii nie wynika z obiektu krytyki, lecz ze sposobu jej uprawiania (fobie czerpią z uprzedzeń, nie z faktów).
Ten fragment jest chyba najmniej udany w całym tekście. Dowiadujemy się z niego, że ataki terrorystyczne były legitymizowane przez regresywnych lewicowców (swoją drogą specyficzna etykieta, którą autor chętnie się posługuje, nie wskazując przy tym na nikogo konkretnego, bo to najwyraźniej przekracza jego możliwości, a zamiast tego wtłacza w to pojęcie wiele elementów, z którymi się nie zgadza lub których nie rozumie). Legitymizowanie ataków terrorystycznych to bardzo poważne oskarżenie i jako takie wymaga doprecyzowania, kogo autor ma na myśli. Z dalszej części wypowiedzi można się jedynie domyślić, że autor życzy sobie, aby Zachód słuchał osób, które on, Kacem El Ghazzali, uważa za wartościowe, zwłaszcza że są one ponoć lepiej zorientowane w islamie niż inni (chyba chodzi tu o oznaczonych etykietą regresywnych lewicowców, ale tego autor już nie wyjaśnił).
Ostatnie zdanie jest jakąś projekcją przeniesioną przez autora na bliżej nie określone osoby („musimy uznać”). Jest ono też przykładem tego, jak nie należy pisać, jeśli chce się pisać dobrze. Nie wiadomo, kto ma coś uznać, czy znów chodzi o tajemniczych regresywnych lewicowców, przeciw którym autor kieruje swój tekst, czy o jakichś przedstawicieli świata islamu. Pierwsze jest niedorzeczne, bo można wątpić, czy istnieją lewicowcy przypisujący nieomylność Prorokowi i Koranowi, a drugie jest tak oczywiste, że pisanie o tym przeradza się w banał.
W podsumowaniu pozostaje mi jedynie stwierdzić, że tekst uważam za nieudany, ponieważ: 1) nie definiuje podstawowej kwestii, do której się odnosi (islamofobii); 2) przywołuje konfabulacje lub projekcje autora zamiast konkretnych zarzutów skierowanych do konkretnych osób; 3) udaje, że zawiera odniesienia do konkretnych wypowiedzi, gdy w rzeczywistości są to najprawdopodobniej jedynie impresje autora; 4) krytykę tego, czego nie rozumie, sprowadza do piętnowania chłopca do bicia, w którego roli obsadza regresywną lewicę (tej autor przypisuje nie to, co ta głosi, lecz to, co uważa, że ona głosi); 5) tytuł ma się nijak do treści, bo czytelnik nie dowiaduje się z tekstu, o jakie bluźnierstwo autorowi chodzi.
Mam dokładnie takie same wnioski po przeczytani tego tekstu. Tabisz wybrał sobie tego autora bo stosują on taką samą jak on sam retorykę argu,entowania czyli słomianego chochoła. No i do tego facet ma odpowiednie pochodzenie. Bo treść mizerna.
Ciekawe czy Tabisz przetłumaczy mu artykuły Korgi z RTV albo jeszcze lepiej z europislamu.
-Ot zaskoczenie. Proislamscy krętacze wszystkich krajów łączcie sie.
-A powinien go pominąc bo niewygodny dla szurnietych islamofili? Tak też czynią rządy, instytucje, poprawne media, krajów niby cywilizowanych w obawie przed gniewem wyznawców religii pokoju.
-Oj gniecie was ten portal. Nie ma sposobu by go ocenzurować? Może przesladowani i uciskani muzułmanie się nim zajmą, jak rdakcją Charlie Hebdo, ku radości lewackiej ciemnoty?
Zdecydowanie tak! Jedynym uchwytnym uzasadnieniem opublikowania polskiego tłumaczenia tego bardzo słabego tekstu jest chyba tylko ta okoliczność, że Kacem El Ghazzali wpisuje się nim w dominujący na R.tv sposób przedstawiania rzeczywistości, czyli tabiszyzm, będący odmianą post-prawdy (truthiness), dla której fakty są bez znaczenia, a liczą się tylko emocje i osobiste przekonania piszącego.
Zjawisko to bardzo trafnie opisał Jakub Majmurek w artykule „Post-prawda, czyli o świecie, w którym ciągle można wierzyć w zamach smoleński” (http://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/post-prawda-slowem-roku-2016-czym-jest-post-prawda-i-jak-wplywa-na-polityke-,artykuly,401583,1.html), gdzie między innymi można przeczytać, że post-prawda to
oraz
Przywołany przeze mnie artykuł warto przeczytać już choćby dlatego, że między innymi są w nim opisane sposoby zakłamywania rzeczywistości znane nam z R.tv (choć oczywiście autor o samym R.tv nie pisze). Ot, takie zewnętrzne spojrzenie na tabiszyzm.
Kacem napisał wiele tekstów i reprezentuje w ONZ wolnomyślicieli i ateistów ze świata islamu. Benbenek zachowuje się czasem jak salaficki lobbysta. „Tabisz wybrał”. No sorry, ale wybranie osoby reprezentującej istotne środowiska w ONZ nie jest ani kaprysem ani ekstrawagancją.
Ja nie pisałem o Kacemie El Ghazzalim jako aktywiście, lecz o jego konkretnym tekście, który został opublikowany na tutejszym portalu. Ten opublikowany tekst jest bardzo słaby i nie świadczy najlepiej o umiejętnościach publicystycznych autora. Moje zarzuty przedstawiłem w komentarzu; jeśli potrafi Pan podjąć na ten temat rzeczową dyskusję lub skłonić autora do jej podjęcia, to zapraszam. Jeśli nie, proszę nie pisać nie na temat, jak to Pan ma w zwyczaju.
Nie wstyd Panu wypisywać takie brednie? I jak zwykle Pańskim żałosnym insynuacjom nie towarzyszy nawet pozorne odniesienie się do jakichkolwiek faktów.
Mało mnie interesuje, jakie środowiska i gdzie reprezentuje ten i ów, istotne jest jedynie, czy postępuje uczciwie. A Pański „wybraniec” zdecydowanie nie popisał się w swoim tekście opublikowanym na R.tv, bo brak konkretów i gadka z chochołem nie są dobrym sposobem upominania się o słuszność. Jedyna nadzieja w tym, że Kacem El Ghazzali jest jeszcze młody i może z czasem nauczy się pisać mądrze i uczciwie, czego mu szczerze życzę.
PS: Czytał Pan polecony przeze mnie artykuł w „Newsweeku”? Powinien Pan, bo to między innymi o Panu.
Witam. Jak się czyta "Kacem"? — Chodzi mi głównie o to "c" w nazwisku?
20 – 21 maja dowiemy się z najlepszego źródła, czyli od niego samego. Kacem jest z pochodzenia Berberem, więc wymowa arabska może być tu niewłaściwą.
https://www.youtube.com/watch?v=EWwUc1vNz2w
Dzięki. Usłyszałem: "Pasím Hasalí". "El" nie było słychać, "k" na początku do mojego ucha trafia jako "p". Bardzo dziwne. Ale berberyjski nie musi być podobny do polskiego. 🙂
Racja . Lewica broni Muzułmanów , bo nie chce być wyzywana od ksenofobów i konserwatystów , przeciwko którym są . A prawda jest taka ,że Islam jest tak samo konserwatywny i przeciwny ideałom Oświecenia i Pozywtywizmu , jak Juaiz od , którego pochodzi nasze Chrześcijanstwo nie bez powodu nazywane przez kogoś z Facebooka PISlamem ,od którego ileś wieków później wziął się Islam. Podsumowując : Jeżeli te i inne religie przeczące ideom Oświeceniowym i Pozytywistycznym będą legalne ichronione prawem , to cały świat będzie ciemnotą jak ze średniowiecza, albo ileś lat przed Chrystusem . Po drugie przeczytajcie tekst ,, O tolerancji" napisany przez profesora Leszka Kołakowskiego , bo to najmądrzejszy tekst o tolerancji , jaki kiedykolwiek przeczytałam. I to na nim powinny być oparte przepisydotyczące walki z nietolerancją .
Prawdo Boli – pojedź do Pakistanu czy Afganistanu z napisem na koszulce „Bóg nie istnieje” i pochodź przez 5 minut w centrum jakiegoś miasta. Następnie zrób to samo w Warszawie i w Izraelu. Sądzę, że zobaczysz różnicę. Po namyśle sądzę, że eksperyment powinieneś zrobić w odwrotnej kolejności. Jeśli jesteś kobietą, ubierz się lekko, w krótkie spodenki na przykład, i przeprowadź podobny eksperyment.
-I ta sama lewica wyzywa krytyków islamu od ksenofobów islamofobów, a nawet faszystów. I przed czym to trzeba muzulmanów bronić? Mają być jedyną grupą na świecie której nie wolno krytykować? Nawet ich jawnie przestępczych i haniebnych praktyk? Nie wolno się przed nimi bronić? Lewacka "chrystianofobia" aż tak ogranicza, że nie potraficie oddzielnie potraktować tematu islamu i związanych z nim zagrożeń? Czy możesz tak samo korzystać z wolności słowa wśród muzułmnów jak chrześcijan? Jakim prawem używasz słowa prawda i tolerancja będąc po stronie skrajnie nietolerancyjnej i zakłamanej religii?
Kacem,Jest oczywiste ze Islam musi dopasowac sie do XXI wieku i zrobiscppotezny skok ze sredniowiecza w ktorym powstal i malo sie od tego czasu zmienil.
Co nie jest jasne to kto to zrobi .Z wyjatkiem malej grupy dysydentow Islam jest konserrwatywny i wszelka
zmiana bedzie zwalczana przez religijnych liderow.Trudno sobie wyobrazic rerformy w Iranie lub Arabii Saudyjskiej.
@ Jacek Tabisz: „Tabisz wybrał”. No sorry, ale wybranie osoby reprezentującej istotne środowiska w ONZ nie jest ani kaprysem ani ekstrawagancją.
————————-
Nie widzę powodu tłumaczenie się z tego, iż wybrał, gdyż inteligencja to także sztuka wyboru i wszyscy wybieramy, tych których poglądy akceptujemy, a ci trochę mniej inteligentni nawet tylko tych, którzy nasze poglądy popierają. W części zgadzając się z krytykującymi ten wybór i zawarte w nim treści uważam, iż bardzo dobrze, iż red. Jacek Tabisz zaprezentował nam tu człowieka pochodzącego z kraju muzułmańskiego, choć nie muzułmanina. To ważny głos w dyskusji.
–
Ja też wybrałem człowieka, którego poglądy są bliższe mojemu rozumieniu współczesnych problemów islamu. (Bliższe nie znaczy takie same.)
Ziad Abou-Salech
Ekonomiczne uwarunkowania relacji: Zachód/Europa – Bliski Wschód/Syria
W bardzo uproszczonym przekazie medialnym (dotyczy to także Polski) radykalizm postaw uczestników Arabskiej Wiosny wynika z ortodoksyjności islamu, która jest skutkiem zapóźnienia cywilizacyjnego społeczeństw arabskich. Niekiedy wprost mówi się, że radykalizm islamski jest formą religii muzułmańskiej w swojej istocie antydemokratycznej, pełnej nietolerancji i wrogości wobec reszty świata; szczególnie zaś społeczeństw ukształtowanych na fundamencie chrześcijaństwa. Stąd już blisko do konkluzji, iż islam z samego faktu istnienia jako doktryny religijnej stanowi zagrożenie dla cywilizacji europejskiej, a konflikt i walka byłyby wówczas immanentną cechą kultury i tradycji islamu. Taka geneza radykalizmu islamskiego jest nie tylko nieprawdziwa, ale również, niestety, dość powszechna. Co gorsza – nie odpowiadając na żadne z ważnych pytań – jeszcze dodatkowo pogłębia konflikt społeczny. Postrzeganie go przede wszystkim na płaszczyźnie cywilizacyjnej zafałszowuje w świadomości społecznej ogląd rzeczywistości.
–
Media światowe, kompletnie nie rozumiejąc istoty fenomenu, jakim jest ISIS, starają się sprowadzić przyczyny konfliktu jedynie do sfery świadomości społecznej – czyli właśnie konfrontacji odmiennych cywilizacji. Tymczasem tak zwane Państwo Islamskie nie powstało jako spełnienie marzeń kilku ortodoksyjnych muzułmanów o opartym na Koranie średniowiecznym społeczeństwie. Przywódcy ISIS, tworząc państwo wyznaniowe, wyznaczają równocześnie formalne ramy agresji ukierunkowanej na obalenie współczesnego porządku politycznego i gospodarczego, z którego korzystają nieliczni. Nie są jednak w stanie prowadzić walki ani na poziomie militarnym, ani gospodarczym z tak definiowanym przez siebie wrogiem. Jedyną płaszczyzną, na której ta rywalizacja ma szanse realnie zaistnieć, jest zatem ideologia. Ściślej zaś – religia, gdyż odwołując się do niej, można sformułować przekaz najbardziej zrozumiały dla przeciętnego mieszkańca Bliskiego Wschodu.
–
ISIS jest ustrukturyzowanym protestem, rodzajem rewolucji, w ramach której – przy instrumentalizacji walki z niewiernymi – świat biednych przeciwstawia się światu bogatych. Ortodoksyjny islam jest tylko formą, swoistym narzędziem wykorzystywanym przy realizacji tego celu. Tym samym Allah został podporządkowany przywódcom kalifatu. Stał się jednym z bojowników i logo tej rewolucji.
–
Najsilniejsze źródła narastania tendencji radykalnych w społeczeństwach islamskich wypływają – moim zdaniem – ze zjawisk i procesów ekonomicznych. Dopiero ich skutki uwidaczniają się w formie konfliktu cywilizacji. W ten sposób objawia się społeczny bunt przeciwko wyzyskowi i ogromnemu zróżnicowaniu poziomu życia. W znanej od dawna formie znów nastąpiło dramatyczne skanalizowanie niezadowolenia. Metaforycznie możemy uznać, że to bomba z opóźnionym zapłonem, która eksploduje determinacją społeczeństw pozostawionych na pastwę biedy. Niekiedy może to przybrać postać pozornie mniej dramatyczną, lecz w konsekwencjach równie tragiczną – zaniku aktywności i dominacji postaw izolacyjnych, co w wymiarze społecznym nieuchronnie prowadzi do upadku.
–
Uważam, że obecne napięcia w Syrii i na Bliskim Wschodzie są wynikiem globalnej polityki i rozwiązać je można wyłącznie na poziomie globalnym, dokonując istotnych zmian w zasadach dostępu do światowych bogactw. Negatywne skutki procesów gospodarczych najsilniej odczuwają przede wszystkim ekonomicznie najmniej wydolne państwa i słabsze ogniwa gospodarki światowej. Zazwyczaj bagatelizuje się znaczenie tej prawidłowości. Nie kontroluje się tego typu procesów ani nie wpływa się na osłabienie ich dynamiki, ponieważ uznaje się je za „naturalne”.
–
Jedną z tendencji charakterystycznych dla współczesności jest dynamizujące się bogacenie zamożnych przy drastycznym ubożeniu pozostałych. Uprawnione jest przypuszczenie, że ekonomiczne dysproporcje będą się pogłębiać. Zapewne czeka nas więc w niedalekiej przyszłości fala wstrząsów politycznych – „biedny świat” nie chce bowiem żyć w nędzy i umierać z głodu. Ani w Syrii, ani w USA, ani w Europie.
–
W cieniu politycznej gry toczy się dramat milionów ludzi, których jedyną „winą” jest to, że przyszli na świat nie we Wrocławiu, Nowym Jorku i Moskwie, lecz w Damaszku czy Aleppo. Trwające od sześciu lat dyplomatyczne przetargi stają się zasłoną, za którą w najlepsze trwa targ narzędziami zabijania. Drobne rodzinne szczęścia, poczucie zadowolenia i bezpieczeństwa mają jednak niewielką wartość rynkową, są argumentem mniej istotnym niż dostęp do ropy naftowej. Wyznawcy „Religii Zysku” chyba rzeczywiście wierzą, że Bóg władający giełdami i bankowymi kontami powierzył im zarządzanie światem. [ Rozdział artykułu Syryjski dramat opublikowanego w Zdaniu 1-2 2017. Cały artykuł jest wart przeczytania ze zrozumieniem.]
PS.
http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/1,142076,18967307,syryjski-naukowiec-30-lat-we-wroclawiu-i-teraz-mam-sie-wynosic.html
http://www.opcjanaprawo.pl/index.php/archiwum/2015/nr-4-144-pazdzernik-2015/itemlist/user/528-ziadabousaleh
http://www.wykop.pl/ramka/2790445/wywiad-z-socjologiem-dr-ziad-abou-saleh-syryjczykiem-mieszkajacy-we-wroclawiu/
***
UZUPEŁNIENIE:
–
Warto też poznać to co pisze Sabri Louatah, Amerykanin z wyboru, który uważa się za Kabyla urodzonego i wychowanego we Francji: http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21738518,sabri-louatah-we-francji-wygra-le-pen.html
–
– W wielkim uproszczeniu Kabylowie to Berberowie z Algierii, choć już takie przedstawienie sprawy nie spodobałoby się w tym kraju, bo tam jest silny ruch na rzecz oddzielenia kabylskiej północy. To jest ironiczne, bo to słowo dosłownie oznacza „wolnych ludzi”, ale od niepamiętnych lat nigdy nie byliśmy wolni. Najpierw nas podbili Celtowie, potem Rzymianie, potem Arabowie, potem Francuzi. Kabylowie im się spodobali, bo nie wyglądali jak Arabowie. Kabylowie często mają jasne włosy i niebieskie oczy. Sam mam rudych kuzynów. Poza tym Francuzi uważali, że Kabylowie są mniej religijni, i to akurat chyba jest zgodne z prawdą. Moja rodzina wyznaje islam, ale ma raczej liberalne podejście do wiary. Ja jestem jawnym ateistą.
Czy bezpiecznie deklarować to publicznie?
– W Chicago, gdzie teraz mieszkam? Tak. W Ameryce przestrzegamy pierwszej poprawki do konstytucji. A we Francji sam bym się czuł teraz pogubiony. Francuska zasada „laïcité”, której nie umiem wyrazić po angielsku, uległa wypaczeniu. Jest stosowana jednostronnie. Wolno chodzić z krzyżem, nie wolno chodzić w burce. Jeśli jakaś kobieta chce nosić chustę, to ja mogę nie podzielać jej motywów, ale nie zgadzam się na to, żeby jej tego zabraniano. We Francji „laïcité” jest narzędziem dyskryminacji.
U nas najczęściej się to tłumaczy tak, że ona tak naprawdę nie chce jej nosić, tylko ją do te¬go zmusza rodzina.
– Bo chrześcijanami ludzie zostają sami z siebie, bez udziału rodziny? Zabawne, bo „laïcité” wymyślono jako narzędzie zwalczania Kościoła katolickiego, a teraz to jest hasło nacjonalistów. Mamy je uważać za naszą francuską wartość. Nie jestem religijny, ale nie podoba mi się prześladowanie kogokolwiek za jego religię.
Zauważyłem, że w toku tej rozmowy zdążył pan powiedzieć „my, Berberowie, to", „my, Francuzi, tamto" i „my, Amerykanie, przestrzegamy pierwszej poprawki”. Z którym „my" się pan silniej identyfikuje?
– Naprawdę? Nie zauważyłem. No cóż, z wy-boru jestem Amerykaninem. Kolejną powieść piszę już po angielsku. Nie wrócę do Francji. Tu się ożeniłem, tu chcę pracować, tu będę wychowywać dzieci. Najsilniej chyba się identyfikuję z „my, mieszkańcy Chicago”.
–
Urodziłem się w kabylskiej rodzinie w Saint-Étienne, robotniczym mieście w Masy-wie Centralnym. Zabawne, że rozmowa z panem mi uświadomiła, że stałym elementem mojego życia jest to, że gdzieś obok mnie zawsze mieszkają polscy emigranci. Wielu ich poznałem w Chicago, a w Saint-Étienne wielu moich sąsiadów miało nazwiska takie jak „Urbaniak”. Jak moi rodzice byli robotnikami w tamtejszych kopalniach i fabrykach i tak jak oni w końcu stracili tę pracę.
–
Tylko że różnica polegała na tym, że dzieci Polaków są już Francuzami. A my? Jeśli jesteś Arabem, to nawet jeśli twoja rodzina mieszka we Francji od czterech pokoleń, dla Francuzów dalej jesteś Arabem. W Wielkiej Brytanii tak nie jest, w Stanach tak nie jest. Rasizm we Francji jest niewyobrażalnie silny.
W pierwszej kolejności bym powiedział, że więcej rasizmu jest w USA.
– Francuzi są mistrzami w udawaniu, że jakiegoś problemu w ogóle nie ma. Rewolucja francuska zadeklarowała, że rasizm nie istnieje – no to nie istnieje. Skoro wszyscy ludzie są równi, to w czym problem? W Ameryce też sytuacja jest daleka od ideału, ale nawet największy rasista zgodzi się tam z panem czy ze mną przynajmniej co do tego, że Ameryka ma z tym problem, choć oczywiście będzie to inaczej interpretować. We Francji najpierw trzeba się przebić przez mur zaprzeczenia: jaki problem?
–
Jedna trzecia populacji w Chicago to Afro-amerykanie. Mieszkają głównie w południowej części miasta. Tam są straszne problemy – przestępczość, bieda, narkotyki. Codziennie coś jest o tym w gazetach. Paryż też jest otoczony arabskimi przedmieściami, ale latami w gazetach nic o tym nie pisano, dopóki nie wybuchły tam wielkie zamieszki. Jacy wszyscy byli wtedy zaskoczeni! „Zamieszki na arabskich przedmieściach – jak to, to u nas są jakieś arabskie przedmieścia?”.
–
Na ulicach Paryża zobaczy pan ludzi wszystkich ras. To jest prawdziwa wieża Babel. Ale we francuskiej telewizji zobaczy pan samych białych rozmawiających o problemach białych ludzi.
Ja nie potrafię stwierdzić na ile jego obraz jest prawdziwym i ma potwierdzenie w faktach, ale wiem na pewno, iż jako ludzie jesteśmy różni i mamy ogląd i rozumienie świata z własnej perspektywy, a racjonalizm to także otwarcie na świat i możliwość różnorodnych jego interpretacji, aczkolwiek zawsze w zgodzie z wiedzą weryfikowalną przez naukę.
***