Włoski zespół muzyki dawnej, La Reverdie wystąpił na tegorocznym Forum Musicum, festiwalu organizowanym przez Narodowe Forum Muzyki w zabytkowych miejscach Wrocławia. Co ciekawe, jest to festiwal letni, jednak jakość koncertów i popularność zapraszanych gości pokazują, że NFM i dyrektor artystyczny festiwalu Tomasz Dobrzański wierzą w artystyczny potencjał sierpnia w jednym z najbardziej turystycznych miast w Polsce. I chyba nie bez racji, bo frekwencja dopisuje, zaś znakomite zespoły ze świata i z Polski nie tylko nie są zdemotywowane letnią aurą, ale wręcz przeciwnie – grają, jakby wyszły wprost z machiny czasu łączącej nasz czas z tym sprzed kilku wieków.
Tematem tegorocznej edycji festiwalu jest madrygał, jedna z najwspanialszych form muzyki klasycznej, która pojawiła się w XIV wieku, zaś rozkwitła ze szczególną mocą w późnym renesansie wchodzącym w manieryzm i protobarok. Rozwój madrygałów jest przedzielony interesującą doliną przypadającą na dojrzały renesans, który w jakimś sensie nie był dość manierystyczny i zmysłowy, aby wspaniały wielogłosowy nośnik poetyckich i symbolicznych znaczeń mógł rozkwitać równie mocno. Następne epoki nie uniosły ciężaru tego gatunku, co niejako przeczy popularnej niegdyś tezie o linearnym rozwoju muzyki. W myśl radykalnej definicji tej idei najbardziej wspaniałe i rozwinięte musiałyby być dzieła muzyki współczesnej, najbardziej zaś prymitywną jawiłaby się nam muzyka starożytna. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że w muzyce klasycznej jedne formy kwitną, inne zaś zamierają. Muzyka antycznej Grecji i Rzymu mogła być nieco zbliżona do klasycznej muzyki indyjskiej, stawiając na wyrafinowanie skal i mód, może nawet na mikrotony, na co wskazywałyby niezwykle rozbudowane rzymskie instrumenty strunowe i relikty melodyki greckich śpiewów. To wyrafinowanie do pewnego stopnia dziedziczy chorał gregoriański, którego rozwój przypadł na ostateczne osłabienie dawnej cywilizacji. Ale później rozwój znów trwał. Gotycka wielogłosowość musiała zrodzić madrygał, który swoim wyrafinowaniem nie bez przyczyny kojarzy się z późniejszym o półtora stulecia manieryzmem, stanowiącym jednocześnie ostatni rozdział ewolucji madrygału. Równie wyrafinowane i złożone połączenie poezji, brzmienia ludzkich głosów i geometrycznych struktur nakładających się na siebie linii melodycznych, czasem niemal ezoterycznie abstrakcyjnych, odnajdziemy dopiero w muzyce współczesnej. Zapoczątkował to moim zdaniem Webern, a później z powodzeniem rozwijali tacy kompozytorzy jak Ligeti czy Grisey, a nawet Boulez w niektórych swoich kompozycjach. Oczywiście powrót wspaniałego manieryzmu nie oznaczał rozwoju wszystkiego, co stanowi o bogactwie muzyki klasycznej. Porzucono wspaniałość Beethovenowskich sonat, czy lekką i metafizyczną melodyjność Mozarta. Stąd inny nurt w muzyce nowej, który jest kolejną odsłoną neoromantyzmu.
Ale za daleko wybiegłem z moimi ogólnymi rozważaniami, choć manieryzm madrygałów całkowicie mnie usprawiedliwia. W końcu recenzja też powinna być manierystyczna! Włoski zespół La Reverdie został założony w 1986 roku we Włoszech przez trzy siostry – Claudię, Livię i Elisabettę Caffi. Wszechnicą sióstr było przede wszystkim mediolańskie Konserwatorium Muzyczne. Śpiewaczki i instrumentalistki bardzo szybko stały się powszechnie znane, zaś w sklepach pojawiły się ich znakomite płyty bite z optycznych sztanc przez firmę Arcana. Nazwa zespołu może kojarzyć się osobom frankofońskim z przebudzeniem, jednak precyzyjniej rzecz biorąc stanowi ona termin z języka starofrancuskiego, który odnosi się do poezji miłosnej i pieśni pasterskich. Sednem tego terminu jest wiosenne przebudzenie miłości, stanowiące także centralny temat madrygałów wszystkich epok. Obok sióstr do zespołu szybko doszedł Matteo Zenatti, dodając do brzmienia zespołu swój męski głos, ale także wirtuozerską grę na harfie i instrumentach perkusyjnych. Również każda z sióstr gra znakomicie na instrumentach średniowiecznych – słyszeliśmy zatem na koncercie także lutnie, fidele, rebeki i flety proste. Znany z nagrań styl La Reverdie to niezwykle wysmakowane i estetyczne używanie instrumentów, których brzmienie zgrupowane jest w swego rodzaju „klasterach taktowych”, choć oczywiście średniowiecze nie znało kreski taktowej. Na zmysłowym, wielobarwnym brzmieniu instrumentów osadzone są podczas wykonań La Reverdie wspaniałe głosy członków zespołu, często głównie damskie. La Reverdie wyróżnia na tle innych znakomitych średniowiecznych grup słoneczna radość brzmienia, jego pełnia. Średniowiecze opowiadane w ten sposób jest epoką bogatą i pogodną, intelektualną i zadumaną, ale raczej modernistyczną niż dekadencką. A można być przecież dekadenckim w późnej średniowiecznej wielogłosowości, o czym przekonują nas dokonania Memelsdorfa, Patrizi Bovi, czy Marcela Peresa, którego osamotniony wypad w rejony Ars Nova jest szczególnie wstrząsający. La Reverdie jednakże zachwyca się złotym i pięknym okresem ostatecznego triumfu uczuć i zrozumienia dla piękna. Niejako hymnem tego podejścia jest rewelacyjna O tu chara scienca musica Giovanniego da Casci. Członkowie zespołu La Reverdii są adwokatami późnego średniowiecza – jest to w ich przedstawieniu czas radości, zamiłowania do wiedzy i odkrywania uczuć.
Na koncercie usłyszeliśmy utwory związane głównie z florenckim stylem Ars Nova. Było sporo Francesco Landiniego, był oczywiście patriotyczny fresk Paolo da Firenze Godi Firenze. Ale byli też przedstawiciele Wenecji, Bolonii i Padwy. Styl zespołu La Reverdie zmienił się trochę od tego, co znam z ich doskonałych płyt. Skręcili trochę w stronę jeszcze większego wyrafinowania, zrezygnowali nieco z mocnych ram dla muzyki instrumentalnej, pozwalając jej płynąć nieco swobodniej między klastrami. Głosy stały się nieco bardziej jeszcze zadumane i mniej ekstatyczne w słonecznym szale przebudzenia sztuk wszelakich. Jednak charakterystyczny i wyjątkowy styl La Reverdie ma się znakomicie, tylko nieco się zmienia i ewoluuje. Był to bardzo piękny koncert!