Magia skrzypiec i echa Mozarta

 

22 lutego 2018 roku w Narodowym Forum Muzyki miał miejsce bardzo kameralny koncert. Na scenę Sali Kameralnej weszły tylko dwie osoby, choć w nader klasycznym dla muzyki klasycznej składzie – byli to skrzypek i pianistka. Przez pokłady lodu na mojej twarzy (gdyż na koncert jechałem rowerem) dostrzegłem na scenie Julitę Przybylską-Nowak zasiadającą właśnie do fortepianu Yamahy i Jarosława Pietrzaka strojącego skrzypce.

 

Obydwoje muzycy są wykładowcami w Akademii Muzycznej im. K. Lipińskiego we Wrocławiu. Jeden z ich pierwszych wspólnych koncertów odbył się w ciekawych okolicznościach, bo podczas wręczania orderów Sprawiedliwego wśród Narodów Świata przez Instytut Yad Vashem w roku 2010. Zainspirowało to artystów do poświęcenia uwagi nieznanym i tragicznie zmarłym artystom. Tu przypomniał mi się projekt „Muzyki Zdegenerowanej” Deutsche Grammophone, gdzie też złożono świetnymi nagraniami hołd osobom których muzyczna kariera została brutalnie przerwana (wraz z życiem) przez nazistów, zaś ich sztuka już wcześniej trafiła na indeks „dzieł zdegenerowanych”.

 

Art Chamber Duo / fot. archiwum artystów

 

Nie zdziwiło mnie zatem, że koncert rozpoczęło dzieło dwóch polskich artystów, zupełnie mi nie znanych. Byli to Michał Bergson (1820–1898) i Karol Kątski (1815–1867) zaś ich dziełem nosiło tytuł Grand duo dramatique sur Les Noces de Figaro. Bergson Bergsona kształcił się w  Warszawie, Dessau, Berlinie i  Paryżu. Koncertował głównie w Szwajcarii i we Włoszech. Bazował głównie na własnych kompozycjach. Skomponował również operetkę i dwie opery. Końcówkę swojego życia spędził w Paryżu i Londynie, ówczesnych stolicach kulturalnego świata mających niebawem stracić prymat na rzecz Nowego Jorku. Karol Kątski należał do głośnej i sławnej rodziny muzyków. Koncertował głównie w Rosji i w Niemczech. Wspólne dzieło Kątskiego i Bergsona okazało się bardzo udane. Nawiązanie do przepięknych tematów opery Mozarta Wesele Figara gwarantowało Grand duo ogromny wdzięk i energię. Skrzypek Jarosław Pietrzak urzekł mnie płynnością muzycznej narracji, pięknym i niezachwianym tonem przedzierającym się bez trudu przez wirtuozowskie pułapki. Julita Przybylska-Nowak prowadziła partię fortepianu bardzo dokładnie zgrywając się z partnerem. Cieszę się, że ta wdzięczna kompozycja została nagrana na płycie tworzonego przez muzyków Art Chamber Duo, której promocji był poświęcony niniejszy koncert.

 

Drugi utwór zaprezentowany na koncercie wstrząsnął mną najbardziej. Ponownie podpisało się pod nim dwóch twórców – Henri Vieuxtemps (1820–1881) i Edward Wolff (1816–1880). Dzieło nosiło tytuł ponownie odwołujący się do Mozartowskich inspiracji – Duo concertant sur des thêmes de Don Juan. Vieuxtemps, głównego przedstawiciela szkoły franko-belgijskiej, nie trzeba przedstawiać. Legendarny wirtuoz, ważny nauczyciel i dobry kompozytor. Swoją drogą dawno już nie słyszałem jego dzieła w tak gustownym i pełnym wdzięku wykonaniu, jak to wyszłe spod rąk Art Chamber Duo. Pirotechniczna wirtuozeria dzieł Vieuxtempsa często przyczynia się do rozbicia ich formy przez szalejących wirtuozów i przestaje się wtedy słuchać muzyki, a zaczyna się podziwiać sam popis skrzypka. Podobne zjawisko ma miejsce z niektórymi ariami operowymi w wykonaniu legend. Ktoś ma złą dykcję, manieryczne ozdobniki, ale sięga płynnie wysokich dźwięków, ma pełne „doły” i już niejeden meloman – kolekcjoner zachwyca się, choć dla mnie jednak kompozycja zawsze powinna być na pierwszym miejscu. W przypadku utworów w zamyśle popisowych i wirtuozerskich może być jednak inaczej – w końcu również ich twórcom chodziło o popis. Cieszę się zatem tym bardziej, że tym razem usłyszałem głęboką i intrygującą interpretację Vieuxtempsa, choć nadal było słychać, że jednak niektóre elementy gry na kilku strunach służyły w zamyśle kompozytora bardziej sportowi niż muzyce. Ale początek tych impresji na temat genialnego Don Giovanniego Wolfganga Amadé Mozarta dosłownie wbił mnie w fotel. Jakże pięknie udało się oddać na skrzypcach i fortepianie mroczny finał tej libertyńskiej opowieści. Nastrój grozy był mocniejszy jeszcze niż w samej operze! Upiór, kamienny posąg Komandora wkraczał do salonu Don Giovanniego z tak mroczną i posępną aurą, że miałem wręcz ochotę uciec z NFM! Ale zatrzymało mnie oczywiście piękno muzyki i interpretacji. A kim był współautor tej całej grozy, Edward Wolff? Okazuje się, że miał tego samego nauczyciela co Chopin, czyli Józefa Elsnera (nota bene kształcącego się we Wrocławiu, z którego piszę). W Paryżu zresztą sam Chopin pomagał Wolffowi. Jednak, gdy zaczęto porównywać Wolffa do Chopina i Liszta, stosunki obu Polaków ochłodziły się, gdyż Chopin nie zawsze był miły dla muzycznych rywali, oględnie mówiąc (z Lisztem i Chopinem też różnie bywało, ja tu stoję po stronie Węgra, taki ze mnie zdrajca).  Już jako znany i ceniony pianista grywał Wolff z najlepszymi, stąd i wspólne dzieło z Vieuxtempsem.

 

Na koniec oficjalnej części koncertu usłyszeliśmy dwa dzieła Henryka Wieniawskiego (1835–1880) i Józefa Wieniawskiego (1837–1912) – Grand Duo Polonais op. 8 oraz Allegro de sonate op. 2. Grand Duo Polonais które stało się motywem przewodnim koncertu i promowanej płyty to bardzo rozbudowany cykl wariacji. Znów wrocławscy muzycy pokazali to dzieło w bardzo gustowny i efektowny sposób. Utwór zawiera wiele pułapek, bardzo łatwo popaść z nim w pustą wirtuozerię. Tym razem jednak pięknie wyeksponowane zostały ciekawe tematy tego dzieła, na podstawie których można było się zastanawiać nad wpływem Wieniawskich na naszych twórców międzywojennych, w tym samego Karola Szymanowskiego. Swoją drogą Henri Vieuxtemps i Henryk Wieniawski, podobnie jak wcześniej Liszt i Chopin, ubiegali się w swoich czasach o palmę pierwszeństwa w grze na skrzypcach. Przez życie Wieniawskich przemknął też Wolff, który podobnie jak Chopin kiedyś jemu, pomógł Wieniawskim wejść w odpowiednie dla rozwoju muzycznej popularności towarzystwo. Allegro de sonate op. 2. było dziełem o prostszej i mniej rozbuchanej wirtuozerią strukturze niż Grand Duo Polonais. Stanowiło zatem doskonały kontrapunkt dla szaleńczej niemal wirtuozerii poprzedzającego utworu.

 

Piękny przejaw muzycznej prostoty, ale też piękna, otrzymaliśmy na pierwszy bis. Muzycy zagrali śpiewny i niezbyt polski Polonez Franciszka Schuberta. Kolejny bis stanowił uroczy Menuet Pederewskiego/Kreislera. Na koniec mogę tylko polecić płytę, którą promowali wrocławscy muzycy. Nie ma na niej pustej wirtuozerii, ale piękne pogłębienie utworów granych czasem bardzo niedbale od strony wyrazowej. Oczywiście zachwycającej techniki też na płycie, tak samo jak na koncercie, z pewnością nie zabraknie.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *