30 kwietnia był Międzynarodowy Dzień Jazzu UNESCO i NFM na tę okazję zaprosiło znanych jazzmanów. Marcin Wasilewski Trio zagrało z trębaczem Nilsem Petterem Molværem.
Nils Petter Molvær jest uważany za pioniera nu jazzu zwanego też elektro-jazzem czy jazztronicą. W tym stylu łączy się elementy jazzowe z muzyką elektroniczną. Można zatem powiedzieć, że Międzynarodowy Dzień Jazzu został uczczony dość progresywną twarzą tej muzyki, gdyż powstały pod koniec XX wieku nu jazz liczy sobie około 20 lat. Kolebką tego gatunku stała się Norwegia, zaś jego piewcą znana z chłodnej i melancholijnej nagraniowej aury niemiecka firma fonograficzna ECM. Obok Nilsa Pettera Molværa można wymienić kilku innych twórców nu jazzu z kraju fiordów, są to Eivind Aarset, Bugge Wesseltoft, śpiewaczka Sidsel Endresen oraz gitarzysta Terje Rypdal.
W skład Marcin Wasilewski Trio wchodzą: Marcin Wasilewski – fortepian, Sławomir Kurkiewicz – kontrabas oraz Michał Miśkiewicz – perkusja. Zespół należy do najlepszych reprezentantów polskiego jazzu, jest też znany w Europie i na świecie. Marcin Wasilewski Trio otrzymało wiele nagród, wśród nich można wspomnieć te za ostatnią ich płytę zatytułowaną Spark of life (ECM Records / Universal Music Polska). Album otrzymał w Polsce większość jazzowych nagród: status Złotej Płyty w zaledwie sześć tygodni od premiery, Album Roku, Akustyczny Zespół Roku, a także Fryderyka 2015 w kategorii „album roku jazz”. Swoją ósmą statuetkę Fryderyka w karierze odebrał także lider Tria Marcin Wasilewski w kategorii „artysta roku jazz”. Muzycy zespołu należą też do ulubionych artystów czytelników magazynu Jazz Forum.
Koncert został złożony z kilku długich i bogatych improwizacji. Dominował ECMowski nastrój oddalenia, nostalgii, pewnego chłodu a nawet pustki. Nils Petter Molvær nie starał się zdominować pozostałych członków zespołu, ale nadawał ton swoimi niezwykłymi improwizacjami, opartymi na długich frazach legato, analogicznych nieco do wschodniego stylu gry na instrumentach stroikowych. Nagłe staccato, atak na dźwięk trąbki, w zasadzie nie występowało. Niektóre tematy pojawiające się w improwizacjach Molværa mogły daleko kojarzyć się z piękną ludową muzyką Norwegii, którą też można uznać za prekursorkę nu jazzu jeśli chodzi o nastrój. Wrażenie samotności, oddalenia, tajemnicy i chłodu dominowało w grze Molværa. Jednocześnie włączał on do swej gry efekty elektroakustyczne uzyskując często dwugłos złożony z akustycznego brzmienia trąbki i spreparowanego echa. Do tego posługiwał się innymi metodami pozyskiwania dźwięku z instrumentu. Dął na przykład z drugiej strony trąbki uzyskując alikwotowy efekt analogiczny do australijskiej „trąby” Aborygenów didgeridoo. Takich eksperymentów było wiele, ale nie dominowały nad akustyczną stroną brzmienia trąbki.
Marcin Wasilewski przedstawił wiele świetnych solowych improwizacji na fortepianie. Jednocześnie jego złocisty, choć zgodnie z ogólną estetyką tego wykonania nieco chłodny dźwięk wspierał całość zespołowej gry. Artysta używał ciekawych efektów polegających na grze na strunach fortepianu, oraz na preparowaniu tego dźwięku. Nie było to jednak tak częste u niego, jak u Norwega. Improwizacje Wasilewskiego wprowadzały w całość improwizacji muzyków drugi biegun estetyczny, znaczeniowy i emocjonalny.
Michał Miśkiewicz grał na różnych rodzajach bębnów, którymi wspierał klasyczną jazzową perkusję. Cały koncert odbywał się w półmroku, pięknie podświetlonym od spodu delikatnymi zmieniającymi barwy reflektorami, nie mogę zatem z całą pewnością stwierdzić, jakie dokładnie były to instrumenty, w każdym bądź razie brzmiały dość „etnicznie”. Pasowało to do ogólnego klimatu nieco mrocznej ballady, bardziej z pewnością norweskiej niż orleańskiej. U Miśkiewicza dość często rytm był wyrażany w sposób „bojowy”, pasując mimo to do improwizacji pozostałych muzyków za sprawą użycia bardziej rozmytych w brzmieniu, nie będących częścią standardowej perkusji bębnów.
Sławomir Kurkiewicz na kontrabasie miał najtrudniejsze zadanie, gdyż koncert zdominowały dość wolne tempa i długie frazy legato trąbki i fortepianu. Wygrywanie ostinatowych figuracji palcami na strunach, typowe dla standardowej techniki użycia kontrabasu w jazzie nie było zatem do końca najlepszych sposobem na współtworzenie płynących przed nami improwizacji. W pewnym momencie Kurkiewicz sięgnął po smyczek, ale zrobił to na krótko, dla nu jazzowego efektu. Gdyby smyczek był częściej w użyciu, mogłoby to stworzyć bardzo ciekawy walor wraz z grą Nilsa Pettera Molværa.
Międzynarodowy Dzień Jazzu UNESCO w NFM był bardzo udany. Zaprezentowano jeden z najciekawszych nurtów współczesnego jazzu w wydaniu znakomitych muzyków, w tym znanego prekursora nu jazzu. Widzowie byli zachwyceni, choć norweska szkoła jazzu wzbudza też silne kontrowersje u części miłośników jazzu, tych bardziej zakochanych w tradycji tej stylistyki, od której Nils Petter Molvær bardzo się oddalił i której po części wręcz zaprzeczył. Ja osobiście lubię czasem ową ECMowską chłodną pustkę, która stała się pewnego rodzaju ikoną naszej współczesnej kultury również dzięki Molværowi.