Lubię, gdy kompozytorzy biorą się za muzyczne wykonawstwo. Kiedyś, przed epoką romantyzmu, był to standard. Poza nielicznymi wyjątkami, dzieła wykonywasli sami kompozytorzy. A gdy ktoś wykonywał sławne dzieła innych twórców, był w znakomitej większości wypadków również kompozytorem. Oczywiście można bronić tezy, że europejska muzyka klasyczna na tyle się po Beethovenie skomplikowała, że ciężko już obarczać jedną osobę i komponowaniem i wykonywaniem dzieł. Jednym z pierwszych wielkich kompozytorów, który odżegnywał się od wykonywania wielu swoich dzieł i powierzał je innym, zwłaszcza dyrygentom, był Ryszard Wagner.
Czwartkowy wieczór w Narodowym Forum Muzyki był poświęcony dziełom dwóch twórców – Stanisława Moniuszki i Thomasa Corneliusa. Stanisław Moniuszko właśnie kończy swój rok jubileuszowy. W 2019 przypadło dwustolecie jego urodzin. W związku z czym cała Polska rozbrzmiewa Moniuszką. W Radiowej Dwójce Marcin Majchrowski przygotował monumentalny cykl wszystkich pieśni Moniuszki w legendarnych wykonaniach wydobytych z przepastnych i cennych archiwów Polskiego Radia. Nieco wcześniej zaczęły powstawać świetne płyty współfirmowane przez NFM, w tym Dziady pod batutą Andrzeja Kosendiaka, o których pisałem w recenzji. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina i Festiwal Chopin i Jego Europa (który Dorota Szwarcman nazywa barwnie „chopije”) wydali arcyciekawą interpretację Halki z Europa Galante pod batutą Fabio Biondiego, który swego czasu, dzięki genialnym interpretacjom Vivaldiego, dokonał rewolucji w wykonawstwie muzyki barokowej. 19 grudnia 2019 roku we Wrocławiu pieśni Moniuszki wykonali: Magdalena Cornelius-Kulig – mezzosopran, Łukasz Konieczny – bas i Thomas Cornelius – fortepian. Pieśni na mezzosopran okazały się zbiorem bardziej lirycznym, zaś te basowe nie wolne były od humoru i wartkiej akcji. Przyznam, że byłem dość zaskoczony, bowiem uświadomiłem sobie, że niektóre z tych utworów są naprawdę całkiem różnorodne i wewnętrznie złożone. Rok Stanisława Moniuszki pozwala odkryć nam wielkość drugiego po Chopinie polskiego romantyka. Śpiew Łukasza Koniecznego był znakomity, pełen werwy, atrakcyjny aktorsko. Były to wspaniałe, wzorcowe interpretacje. Również Magdalena Cornelius-Kulig śpiewała stylowo i z wielką wrażliwością, choć miałbym pewne zastrzeżenia co do intonacji w niektórych momentach i dykcji. Thomas Cornelius grał w sposób głęboki i wrażliwy. Fortepian, tam gdzie miał to czynić, podążał za akcją i emocjami z ogromnym kunsztem . Może czasem cieniowanie na skali dynamicznej mogłoby być jeszcze bardziej subtelne i złożone.
Thomas Cornelius, fotografia ze strony artysty. Jego fryzura, zaprezentowana także na koncercie, nie zdziwiłaby barokowych mistrzów muzyki organowej.
Wielką atrakcją koncertu okazała się kompozycja samego Thomasa Corneliusa, zainspirowana pieśniami Moniuszki, który sięgał między innymi po poezje Goethego, w tłumaczeniu na polski. Cornelius zatem sięgnął po wiersze Mickiewicza we własnym przekładzie na niemiecki. Tak powstały Cztery sonety na głosy i fortepian. Cykl ten otwiera fortepianowy prolog i zamyka epilog. Prolog okazał się, moim zdaniem, prawdziwym arcydziełem. Estetykę neoromantyczną, kompozytor doświadczony w muzyce telewizyjnej i filmowej, zwieńczył ambitnym sonoryzmem. Uczynił to z taką siłą wyrazu, urodą melodii, że przeniosło mnie to w pozaczasowe krainy muzyki, gdzie romantycy spotykać się mogą bez trudu z ludźmi naszych czasów. Czasem tworzenie dla filmów spłyca twórców. W przypadku Corneliusa pozwoliło mu zachować równowagę między romantyzmem a pozatonalnością, między prymatem melodii a chęcią tworzenia obiektów dźwiękowych. W pieśniach neoromantyzm Corneliusa zdradził też delikatne wpływy minimalizmu i może nawet jakiegoś ambientu, ale było to wszystko świetne, pełne inwencji i bardzo przekonywujące. Nie spodziewałem się takich wrażeń po świetnym Moniuszce z pierwszej części koncertu i zostałem pozytywnie zaskoczony. Z pewnością warto śledzić z uwagą twórczość niemieckiego kompozytora.
Thomas Corneliusz, gdy sięgamy do jego biogramów, wydaje się być człowiekiem renesansu. Poza skomponowaniem muzyki dla ponad 30 filmów w niemieckiej TV, gra też na organach, a W 2015 roku skomponował brakujące Agnus Dei do Mszy c-moll KV 427 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Rekonstrukcja arcydzieła Mozarta świadczy o ogromnych umiejętnościach warsztatowych niemieckiego twórcy, które słychać było także w Czterech sonetach.