Na wariackich papierach (ang. Moonlighting) to amerykański serial kryminalno-komediowy, realizowany w latach 1985-1989. Serial liczy sześćdziesiąt sześć odcinków. W Polsce po raz pierwszy wyemitowała go na początku lat 90 TVP1. Serial opowiada o sprawach prowadzonych przez agencję detektywistyczną Blue Moon Investigations, z siedzibą w Los Angeles. Agencję prowadzi dwoje wspólników, prywatnych detektywów – Maddie Hayes i Davida Addisona. W rolach tych wystąpili Cybill Shepherd oraz Bruce Willis, dla którego rola ta okazała się momentem przełomowym w karierze. W późniejszych odcinkach fabuła została rozszerzona o perypetie z prywatnego życia właścicieli i pracowników agencji. Fan serialu pisze: „…Kultowy serial kryminalno-komediowy z Cybill Shepherd i Brucem Willisem w rolach głównych. Piękna ex-topmodelka Maddie Hayes zostaje oszukana przez swojego doradcę finansowego, który defrauduje prawie cały jej majątek z wyjątkiem słabo prosperującej agencji detektywistycznej. Jedyny zatrudniony w niej detektyw David Addison namawia właścicielkę, by nie sprzedawała firmy, lecz dołączyła do niego jako zawodowa partnerka. Maddie zgadza się i rozpoczyna pracę pełną przygód, nieprzewidzianych zwrotów akcji i zabawnych incydentów…”.
Kultowy, wyjątkowy ileż to ja słyszałem dobrego o tym serialu! Tymczasem jest to najgorsza rzecz nakręcona w historii. Bohaterowie zachowują się trochę jak plastiki a trochę jak obłąkani. Ani jeden gest nie jest normalny, ani jedno zachowanie naturalne. Niby lata 80te, a ma się wrażenie, że powstał milion lat temu w innej galaktyce. Podobno jest śmieszny, USA to ojczyzna znakomicie śmiesznych seriali, nawet przy Bundych boki czasem można zrywać, nie mówiąc już o ambitnych serialach z filozoficznym zacięciem jak Sex and the City czy Seinfeld, ale tu kilka odcinków i nawet grymasu na mojej twarzy. Jest przeraźliwie nudny, a ten Bruce W, który przecież umie grać – wiemy to z innych filmów – kogucikowuje jak pacjent zakładu dla obłąkanych, podczas gdy ona zgrywa hrabinę, jakby topomodelkom catwalk rzucał się na mózg i nawet na poranne picie herbaty o co tu chodzi? To chyba miało być seksowne, chyba…
PN
Tutaj poniżej wymienię seriale godne uwagi:
1. Most nad Sundem
2. Dexter
3. Sherlock
4. 22.11.63 (z Jamesem Franco, chociaż w serialu bardziej widać banan na gębie, niż samego aktora, taki już jego urok)
5. Columbo
Z innymi daj sobie spokój, nie warto tracić czasu.
😛
A tak z innej beczki dziegciu, oglądałeś może taki niemiecki film „Ludwik Szalony” Marie Noelle i Petera Sehra? Królewicza Ottona gra tam ten sam aktor, co grał tego młodego w „Naszych matkach, naszych ojcach”, a w tytułowego bohatera wcielił się zjawiskowo brzydki Sabin Tambrea.
🙂
Mam inne zdanie Rzym czy Sopranos, Seinfeld to perełki kina i komedii w formacie tv. Sherlock ten nowy z Kamberbaczem nudny, jeden ze starych fajny był, Columbo fajny ale nie lepszy niż np Monk
tu pisze cos niecoś o serialach: http://racjonalista.tv/sceptycyzm-religijny-racjonalizm-i-ateizm-w-amerykanskich-serialach/
którego młodego Wilhelma czy Friedhelma? : ) z „Unsere Muetter…”
(o tym serialu tez pisałem) http://racjonalista.tv/unsere-mutter-unsere-vater/
Ludwik Szalonych… chodzi o tego Bawara z 19 w od zamków? L II?
„Rzymu” jakoś nigdy nie mogłem zmęczyć, chociaż ten serial ma kilka plusów – bardzo cezaropodobny aktor grający Cezara (chociaż Godfrieda Johna z „Asterixa i Obelixa konta Cezara” i tak nie przebija) oraz te takie ściekowo i smrodliwie oddane realia starożytności. Ludzi przyzwyczajonych do wizji pięknie odprasowanych, bieluchnych tóg i carraryjskich marmurów na każdym chodniku to może czegoś nauczyć o historii.
🙂
Mi się „Sherlock” podoba, ten serial nasunął mi kiedyś myśl, że w świecie „angokultury” Brytyjczycy ponownie przebijają Amerykanów. Zauważ, że taki Harry Potter np. od samego pierwowzoru literackiego, aż po dobór obsady w filmach jest w całości brytyjski.
🙂
Chodziło mi o Friedhelma, nie mogłem zapamiętać tego dziwnego imienia. Pamiętam, że pisałeś, obejrzałem to potem i mi się to nie do końca podobało, przede wszystkim pomysł, żeby zrobić czwórkę przyjaciół, którzy stanowią czteroosoby przegląd prawie wszystkiego co społeczeństwo niemieckie mogło zrobić, powiedzieć, albo po prostu kim kto tam mógł być w tamtych czasach jest sztuczny i nieprawdopodobny. Pominę już fakt, że aktorzy grający Polaków mają dziwny akcent, to są chyba Litwini. Mogli ich przynajmniej zdubbingować.
🙂
Tak, chodzi o tego Bawara. Mi się ten film podobał, aczkolwiek Ludwik jest tam wykreowany na takie dziecko emocjonalne, które lubi posiedzieć w kącie i pochlipać w gronostaje (twórcy filmu chcieli się chyba wytargetować na księcioseksualnych miłośników mangi i anime).
;-D
Rzym to dobre połączenie Hollywoodu z brytyjskim Rzymem a la „I Claudius”
Sherlock współczesny to zupełny absurd, dzisiaj ekscentrycy są zupełnie inni niż w 1890 s
Friedhelm jest jednym z piątki a nie czwórki przyjaciół. Raczej Niemcy pol pochodzeninia graja Polaków. Moim zdaniem nie jest wcale tak źle
Ludwik II utopił sie w jeziorze ze swoim psychiatrą
Aj tam, zaraz absurd.
Bosz, zachowaj nas od takich lekarzy, jak Herr Doktor von Gudden.
😉
owszem absurd tak samo jak np hobbici- skrzyżowanie skrzata z wiktoriańskim gentlemanem i diogenesem (bo mieszkają w beczkach)
to nie wina Guddena. Gudden był osobistym lekarzem Ludwika II Wittelsbacha. 13 czerwca 1886 roku o godzinie 23:30 ciała Ludwika i Guddena znaleziono na brzegu jeziora Starnberger See. Przypuszczalnie obaj zostali zamordowani.
Ktoś kiedyś zwrócił uwagę, że hobbici to w istocie absurd, ale z innego powodu. Otóż Tolkienowi coś się w kreacji świata przedstawionego mocno po ten-tegowało. Hobbici żyjący jak XIX-wiecznej Anglii, Gondor na poziomie, powiedzmy, XV-wieku, Rohan to jakieś dziwo rodem z głębokich wieków ciemnych, a Mordor to już jest całkowita obraza inteligencji, połączenie Łysej Góry z kombinatem w Oziorsku. Hobbici powinni ściągnąć strzelby znad kominków i skolonizować tę całą dzicz w dwa tygodnie.
😉
„…Hobbici powinni ściągnąć strzelby znad kominków i skolonizować tę całą dzicz w dwa tygodnie…” haha cool
Pewnie po prostu woleli popołudniową herbatkę niż podbijanie Śródziemia. 😉
Gdyby mordor mógł być zamorską kolonią to tak…
A w ogóle to Brytole nakręcili z Kabaczkiem i Freemanem taki film „Sherlock i dymiąca panna młoda”, czy jakoś tak i tam się akcja dzieje w XIX wieku. Kiedyś w kinie widziałem.
🙂
PIOTR NAPIERAŁA: „Sherlock ten nowy z Kamberbaczem nudny”
.
Zgadzam się. Przemęczyłem się przez jeden odcinek. Pozostałych nie byłem w stanie obejrzeć.
„Rzym” najlepszy serial ever. Moonlightingu nie oglądałem. Ja z kolei nie umiem zrozumieć „kultowości” z dzisiejszych seriali „Gry o tron”.
Gra o tron ramota dla ludzi którzy mieli paly z historii
Być może jest tak że trzeba mieć odpowiednie skojarzenia sięgające momentu kiedy oglądaliśmy ten serial zbiegające się z własnym wiekiem i całą percepcją którą mieliśmy wtedy a do której ma się sentyment. Ten sentyment nazywamy nieraz „kultowym”. I to bez znaczenia jak bardzo nadużywane jest słowo „kultowe” dla różnych produkcji telewizyjnych.
Nie jest to serial dla mnie kultowy ale z sympatią go wspominam kiedy sięgam pamięcią do czasów kiedy widziałem go pierwszy raz. I to było dość dawno, tak dawno jak dawno Bruce Willis miał włosy.
Ile jest podobnych produkcji z PRLu które dziś ogląda się z zażenowaniem ale dla wielu są to filmy i seriale kultowe.
nadmiar testosteronu przez to tak pajacował i przez to wyłysiał
W ostatnich latach tylko dwa seriale (serie) zrobiły na mnie wrażenie True Detective 1 seria(druga zdecydowanie gorsza) i Fargo 1 seria(druga nieco gorsza).
Co do starych seriali komediowo kryminalnych czy akcyjnych to praktycznie wszystkie są jakoś tam kultowe Drużyna A, Dempsey i Makepeace czy właśnie Moonlightning.
Poza tym Bruce Willis nie jest bardzo wybitnym aktorem on jest wybitnym aktorem jak na mięśniaka.
czy on jest mięśniakiem? Hmmm na pewno fit, ale czy mięśniak?
W przeszło 80% był obsadzany jako walczący heros kina akcji. Tylko w paru filmach miał; do zagrania trochę więcej.
Tak ale mięśniak to raczej sylwester lub Arnold
To w Lie to me sezon II się rozłazi, Tim Roth już się rozpełza po podłodze z wywalonym jęzorem żeby pokazać że ma wszystko w dupie : ) wczesniej wywala jęzor ale stoi i czasem cos siekawego powie. True Detective racyej trzyma poziom i w II
http://splay.pl/2016/01/07/true-detective-2/
Jak dla mnie 1 sezon (poza finałowym odcinkiem) to był majstersztyk.
„Bohaterowie zachowują się trochę jak plastiki a trochę jak obłąkani. Ani jeden gest nie jest normalny, ani jedno zachowanie naturalne. ” Właśnie ta surrealistyczna nuta daje serialowi tyle uroku…
uroku? żeby te gagi i kwestie chociaż były śmieszne to by dało radę jako groteska, ale nie są śmieszne. Ona jest gęsia a on kogutem…
No tak, zajadów ze śmiechu raczej się nie dostanie.Trudno zresztą powiedzieć bo oglądałem to dawno. Ale forma jest dość zaskakująca, jak na takiego zdawałoby się gniota i zapadła mi mocno w pamięci .
Najlepszy serial jaki widziałem, to brytyjski „Znowu w Brideshead”. Ale nie ten nowy, tylko stary , z lat 80., z Lawrencem Olivierem i Jeremy Ironsem. Leciał w TVP2 w sobotnie wieczory ok. 21:30. Jakis czas temu sobie go przypomniaem, bo jest na Youtube, i znów zrobił na mnie wrażenie. Wg mnie, najlepsze seriale i filmy powstają na podstawie dobrych powieści.
W jezyku angielskim „moonlighting” znaczy dodatkowa praca po normalnych godzinach kiedy jest juz swiatlo ksiezyca.Doslownie „swiatlo ksiezyca”.
Nie ma to zadnego zwiazku z wariackimi papierami.
Przydałby się felieton na temat seriali brytyjskich , czy ktoś tutaj oglądał „The thick of it”? jest to bardzo ciekawa satyra polityczna z mocnym językiem i mnóstwem odniesiem do ówczesnej sytuacji politycznej w UK (koniec rządów Blaira , koalicja Torysów z LibDem itd .Na podstwie tego serialu został nakręcony film „In the loop”.
Już ten sam reżyser zrobil satyrę o wiceprezydent usa (Veep) jeszcze lepsze niż the thick of it
Pamiętam jak ten serial był nadawany w Polsce na początku lat 90’tych. To były specyficzne czasy po komunie, gdzie ludzie wchłaniali wszystko co zachodnie. Pamiętam jak w moim mieście na początku lat 90’tych otworzyli pierwszego McDonalda – co się działo! Kolejki jak w PRLu za papierem toaletowym.
Takie to czasy były.
Zresztą tak samo było wtedy z video. Pamiętam jak moi rodzice kupili pierwszy odtwarzacz gdzieś w ’91 roku. Jakie się wtedy gówna oglądało na video. Dziś na takie filmy by się nawet nie splunęło, a wtedy to było coś.
No ale taki gliniarz z beverly hills jest naprawdę śmieszny