Nie wszystko jest tym samym. Relatywizm uniemożliwia krytykę religijnej przemocy

 

Nasz redaktor, Piotr Napierała, napisał artykuł apelujący o oddzielanie islamu od islamizmu. Doczekał się on polemiki ze strony Jana Wójcika, twórcy portalu Euroislam. Jedną z głównych tez Piotra jest konieczność oddzielenia zwyczajnych muzułmanów od fanatyków.

 

Jak napisał w jednym z komentarzy:

 

„Dochodzę do takich wniosków ponieważ uważam że Zachód powinien pozostać Zachodem co do wyznawanych wartości. Co do 50% szarijatowcow to przypominają mi oni 25% polskich pisowcow po prostu, podoba mi się podejście Paula Scheffera by traktować ich po prostu jak skrajnych konserwatystów. Nie twierdzę że islam nie ma nic wspólnego z islamizmem, lecz że uznanie iż ma bardzo dużo zniweczy nasze możliwości asymilacji. Izrael też popieram, ale nie z definicji lecz w razie zagrożenia.”

 

Owo 50% stanowi element różnicy zdań między Piotrem a Janem Wójcikiem. Wedle badań statystycznych aż (albo tylko?) 50% żyjących w Europie muzułmanów to fundamentaliści. Ja zgadzam się z Janem Wójcikiem, że tak duży udział fundamentalistów stanowi o klęsce procesu asymilacji muzułmanów, a nie o sukcesie tego procesu.

 

Nie zgadzam się też z porównaniem muzułmańskich fundamentalistów do konserwatywnych zwolenników PiS. Rozumiem zresztą, że owo 25%, które wymienił Piotr, to jest cały elektorat PiS. Sądzę z całym przekonaniem, że 98% tego elektoratu PiS to ludzie będący przy muzułmańskich konserwatystach zadeklarowanymi liberałami. Nikt mi nie wmówi, że przeciętny wyborca PiS uważa, iż „coś jest w zabijaniu niewiernych”, że kara śmierci za odejście od religii chrześcijańskiej jest ok, albo, że należy ukamienować córkę za to że uprawiała seks przedmałżeński.

 

W elektoracie PiS jest jakiś promil (owo 2% to była przesada) konserwatystów, których poglądy można by rzeczywiście zestawić z przeciętnym światopoglądem żyjącego w Europie fundamentalisty muzułmańskiego. To raczej liberalni muzułmanie, nadal nie wyobrażający sobie życia bez islamu, bez „uszanowania go w przestrzeni publicznej” i choćby tego, że ktoś z nich mógłby zmienić wiarę, są podobni do światopoglądu przeciętnego zwolennika PiS.

 

Owo 50% fundamentalistów muzułmańskich w Europie pokazuje, iż łagodna i przymykająca oczy na fanatyzm polityka nie umożliwia niestety procesu asymilacji. Moim zdaniem jedynym wyjściem jest surowe karanie jakichkolwiek przejawów przemocy na tle religijnym i mowy nienawiści. Do mowy nienawiści zaliczam na przykład publiczne mówienie, iż za odejście od islamu należy się śmierć, lub jakiekolwiek publiczne wspieranie takich postaw. Do przemocy na tle religijnym zaliczam piętnowanie przez rodziców muzułmanów córki za to, że wyszła za mąż za niemuzułmanina, albo że miała seks przedślubny, lub też po prostu ubiera się nie po muzułmańsku. Rodziców znęcających się nad dziećmi spotyka w krajach Zachodu kara, wspomniane przeze mnie wyżej przykłady to też jest znęcanie się nad dzieckiem. Zwiększenie wykrywalności takiej przemocy i egzekwowanie surowych kar za nią, jest moim zdaniem większą szansą na asymilację niż przymykanie oczu na przemoc i nietolerancję.

 

Być może to, co napisałem, wyda się komuś radykalne. Moim zdaniem nie jest radykalne, wręcz przeciwnie – spełnienie powyższych postulatów zaoszczędzi bólu, kalectwa, a nawet śmierci wielu młodym kobietom.

 

Do polemiki między Piotrem Napierałą i Janem Wójcikiem odniósł się też nasz drugi redaktor, Radosław Czarnecki. Uczynił to w komentarzu:

 

„Polemika z polemiką: trzeba drogi polemisto wyjść z definicji czym jest islamizm, jak go definiują specjaliści, religioznawcy i politolodzy. Wtedy będzie łatwiej o wnioski i zdecydowanie zarysowane tezy. Odsyłam do „klasyków” tej dziedziny: Bassam Tibi, Georges Corm, Steve Bruce (to na naszym rynku księgarskim pozycje doskonale ten problem rozwiązujące i tłumaczące zagadnienie).”

 

Bassam Tibi ma lewicową wiarę w europejski imperializm, sam też jest muzułmaninem, co czynić go może nieobiektywnym. Lewicowa wiara w europejski imperializm wypacza ocenę konfliktów pomiędzy muzułmanami a Zachodem. Teza o tym, że istnieje obecnie jakikolwiek europejski imperializm jest wysoce naciągana, wbrew różnym modnym narracjom. Chyba że uznać za imperializm dominację zachodniej techniki i kultury. Ale w tym momencie przeciwnicy tak rozumianego „imperializmu” powinni po prostu zrezygnować z użytkowania komputerów, telefonów, telewizji, samochodów, energii elektrycznej, samolotów etc. Moim zdaniem rzeczywiśte myślenie i działanie neokolonialne ma miejsce w świecie islamu. Przedstawiciele tej religii podbijają i kolonizują ogromne połacie Afryki, zmieniają też dawniej pluralistyczne kraje takie jak Indonezja.

 

Georges Corm jest z kolei frankofońskim Libańczykiem. Krytykuje postmodernizm i niepełną modernizację wielu obszarów naszego świata. Nie jestem pewien, komu przyznałby rację w tej dyskusji.

 

 

Przypomnieć trzeba, że tak samo jak inne opresyjne religie monoteistyczne (opresyjność jest wpisana we wszystkie religie monoteistyczne in situ) tak samo islam „szkodzi” obywatelskości, rupublikanizmowi, świeckości czy zasadniczym oświeceniowym wartościom (jakie preferuje m.in. racjonalista.tv i PSR). Tylko że ta islamska opresyjność jest „bardziej medialna”, wyraźniej pokazywana no i jest „opresyjną” do kwadratu.

 

 

Ten fragment polemiki Radka jest moim zdaniem nie do końca uczciwy intelektualnie. Nie cały, bo z początkiem tego fragmentu całkowicie się zgadzam. Oczywiście, pełna zgoda, że wszystkie religie monoteistyczne są opresyjne, gdyż wychodzą z założenia „prawdy jedynej” i „jedynego boga”. Ludzie nie podzielający tych przekonań automatycznie są definiowani jako gorsi. Co oznacza, że religie monoteistyczne są przemocogenne. Mają w sobie przemoc u źródła. Jednakże ta przemoc w różnych religiach i w różnych okresach historycznych ma różny wymiar. Nie jest prawdą, iż „islamska przemoc jest po prostu bardziej medialna”. Prawdą jest to, że jest obecnie najbrutalniejsza, najczęstsza. Podobnie Holocaust na tle innej przemocy w XX wieku nie był po prostu „bardziej medialny”. To masowe ludobójstwo było po prostu większą przemocą, bardziej okrutną od większości innych. Tak samo ludobójstwo na tle okrzyków „Allach Akbar” jest obecnie najbardziej okrutnym przejawem przemocy.

 

 

„„Bicie” tylko w islam, jako wiarę religijną i jako swego rodzaju wynaturzenie egzemplifikujące się terroryzmem islamistycznym zapominając jednocześnie o np. ewangelikanach, wojnie 40 lat już trwającej we wschodnich Indiach gdzie nowo-nawróceni przez misjonarzy chrześcijańskich (protestanci) autochtoni mordują hinduistów, fundamentalistach katolickich, ortodoksach judaistycznych bądź prawosławnych jest NADUŻYCIEM Drogi „Europejczyku dla Przyszlości”.”

 

Zgadzam się, że powinno się krytykować wszystkie religie, a nie tylko islam, bo we wszystkich religia kryją się mniej lub bardziej rozwinięte zalążki przemocy. Porównywanie ewangelikanów z tym, co robi ISIS, lub po prostu z prawami obowiązującymi w Iranie, Arabii Saudyjskiej, czy w Pakistanie jest gigantycznym nadużyciem. Jeśli chodzi o Indie, Pakistan, Napal, Sri Lankę i Bangladesz jest to zagłębie religijnej przemocy. Należy jednak spojrzeć na to, rządy którego z tych państw próbują nie napędzać przemocy na tle religijnym, i w którym z tych krajów głos mają intelektualiści protestujący przeciwko religijnej przemocy. Wydaje mi się, że Indie wygrywają w tej konkurencji. Natomiast najczęściej przegrywa Pakistan. I tak – w Indiach większość jest hinduistyczna, ale mamy w nich meczety, które można swobodnie budować. Sri Lanka jest większościowo buddyjska i mamy tam meczety. Gdzie są świątynie hinduistyczne i buddyjskie w Pakistanie? Czy można je swobodnie budować?

Tak na marginesie – zwrot „Drogi „Europejczyku dla Przyszlości”” skierowany przez Radka w stronę Jana Wójcika ma w sobie element kpiny. Bardzo się cieszę, że mamy różnicę zdań, możemy wciągnąć naszych czytelników w polemikę i we własne przemyślenie sobie tego problemu. Mam jednak nadzieję, że uczestnicy tej dyskusji zechcą zachować jej kulturę, pokazując, jak powinni dyskutować racjonaliści. Możemy się nie zgadzać z poglądami, ale to nie oznacza, iż należy żywić niechęć do osoby, z którą się nie zgadzamy i kpić z niej. Mam nadzieję, że tego typu pozamerytoryczne wstawki nie będą miały więcej miejsca.

 

 

„Bo wtedy, gdy zajmujemy takie właśnie stanowisko, jesteśmy zarażeni islamofobią. I tu Piotr Napierała ma rację. Zaprezentowane pokrótce przeze mnie stanowisko jest właśnie odwrotnością skompromitowanego (przyznaję) political correctness, którą grzeszy Pański wpis. Źródła i przyczyny przemocy oraz opresji ze strony religii monoteistycznych są tożsame gdyż wywodzą się one z jednego „pnia kulturowego” i z tej samej tradycji. O tym zawsze warto pamiętać.”

 

Źródła są być może tożsame, ale jednak na Zachodzie i nie tylko na zachodzie chrześcijanie nie zabijają swoich córek za związek z osobą innego wyznania. Czystki na tle religijnym najczęściej urządzają muzułmanie. Również oni najczęściej biorą udział w atakach terrorystycznych. Na Zachodzie asymilują się znacznie słabiej niż hinduiści czy buddyści. Zrównywanie wszystkiego ze wszystkim prowadzi, moim zdaniem, do usprawiedliwienia zła. Takie zrównywanie jest tym bardziej nieludzkie w momencie, gdy świat obiega filmik nagrany przez ISIS ukazujący zbiorową egzekucję Koptów, czyli jednej z grup chrześcijan mieszkających na Bliskim Wschodzie, w Egipcie, ale na ich nieszczęście nie tylko. Czy mamy filmiki z Koptami mordującymi muzułmanów? Czy Koptowie mieliby pomysł, aby chwalić się takimi filmikami?

 

Posługując się taką logiką, równie dobrze można by powiedzieć o II Wojnie Światowej, że istniała wtedy jakaś nazifobia. Bo przecież Amerykanie i Anglicy też zabijali. Były naloty dywanowe. Dlaczego zatem mówi się, że „Hitler był zły”? A może był taki sam jak Churchill i Roosevelt? A Polacy w 39? Przecież też zabili trochę Niemców? Może więc to to samo… Takie samo źródło? Przecież każdy niemal człowiek ma w sobie inklinacje do przemocy…

 

Mówienie o islamofobii wobec ewidentnych przejawów brutalnej przemocy ze strony świata islamu, wobec ogromnej niechęci do asymilacji muzułmanów na Zachodzie, nie jest do końca zasadne. Oczywiście, islamofobia zdarza się, gdy poniża się zupełnie niewinnych ludzi tylko dlatego, że wierzą w islam. Ale dostrzeganie, iż islam jest obecnie najbardziej agresywną i ludobójczą ideologią religijną nie jest islamofobią, tak jak podczas II Wojny Światowej nie mieliśmy wcale do czynienia z nazifobią (pomimo, że nie tylko Niemcy uprawiali wojnę).

 

Jestem przekonany, że wśród muzułmanów jest wielu życzliwych, dobrych i szlachetnych ludzi. Islam jest jednak niebezpieczną ideologią, co tkwi też w innych religiach, ale w islamie obecnie najbardziej  (mamy rok 2015, nie mówię o 1115 roku!). Jedynym wyjściem moim zdaniem jest surowa i otwarta krytyka wszystkiego, co jest akceptowane w islamie, a łamie prawa człowieka. Czyli krytyka łamania praw kobiet, praw do wolności słowa, czy wręcz do życia. W Indiach za odejście od hinduizmu nie każe się śmiercią, w 13 muzułmańskich państwach tak. Nie każe się śmiercią za odejście od chrześcijaństwa w Assamie czy w Argentynie. Ogromna większość współczesnych chrześcijan nie ma nawet cienia chęci aby zabić swoją córkę za zmianę wiary lub przedślubny seks. Jeśli chcemy w roku 2015 zrównywać wszystkie religie, zadbajmy najpierw o to, aby islam spełniał średni standard tolerancji ludzi religijnych. Inny przykład – osoba niewierząca może zwiedzać Watykan, czy Varanasi. Gdzie wycieczki do Mekki? Czy nie jest to skandal, że niewierzący turysta nie może sobie zobaczyć Mekki? W chrześcijańskiej Argentynie śmiało można zbudować świątynię hinduistyczną. Dlaczego nie można zbudować kościoła w wielu państwach muzułmańskich? To są „drobne rzeczy” przy tych podstawowych, takich jak powszechny terroryzm, nietolerancja, częste czystki na tle religijnym. Ale również ich zauważanie nie jest islamofobią.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

20 Odpowiedź na “Nie wszystko jest tym samym. Relatywizm uniemożliwia krytykę religijnej przemocy”

  1. Mi w ogóle nie chodziło o relatywizowanie, lecz o praktycyzm podejścia. Jak ma być mieszkaniec Algieru liberałem, skoro liberalizm nie ma szans do niego dotrzeć? PiS jest zewsząd l-zmem bombardowany, stąd różnica, a nie z religii. Uważam, że 50% to niezły wynik w warunkach bezrobocia młodych muslimów których pracodawcy boją się zatrudniać, i młodszości imigracji, w końcu w UE są od niedawna. Najważniejsze to wysyłać jasny sygnał jakie zachowania są niepożądane, popuścić pasa polit. poprawności i traktować każdego równo, a wszystko będzie ok.

  2. Pan Jacek Tabisz powołuje się na dane niesprawdzalne, które mają uargumentować jego punkt widzenia. Mierzenie lub powoływanie się na statystyczną liczbę fundamentalistów jest z naukowego punktu widzenia chore, gdyż fundamentalizm nie jest wartością fizyczną, a jedynie próba nazwania pewnego zespołu postaw czy punktów widzenia zależnych od ogromnej ilości czynników. Idąc tropem pseudonaukowych dociekań musielibyśmy wydzielić dwie grupy, czyli fundamentalistów biernych (duchowych) oraz fundamentalistów czynnych (praktyków) i tu jak zwykle argument o większości zwyrodnialców wśród muzułmanów by padł, choć profilaktycznie można byłoby zamknąć ich wszystkich do więzień ze względu na „niezdrowe przekonania”.

    Gdy wczytamy się w Koran ze zrozumieniem odkryjemy, że tak jak każda religia, Koran ma czynić z wierzących lepszych ludzi. Praktycznie wszelkie wątki dotyczące zabijania niewiernych osadzone są w kontekście obrony po lub przed atakiem z ich strony. Taką sytuację można łatwo zinterpretować na modłę PiS, czyli można wmówić ludziom, że są atakowani a więc powinni bronić się określonymi metodami i taką wersję z powodzeniem kreują tzw. islamiści.

    Dlaczego nie mówi się o dobroczynności której nakazuje Koran, dlaczego nie mówi się o konieczności szeroko pojmowanej nauki, do której zachęcał Mahomet, dlaczego nie mówi się o zakazie lichwiarskich pożyczek, zakazie złodziejstwa czy pijaństwa? Ano dlatego, że to nie pasowałoby do pogardliwych i pełnych nienawiści tez.

    Euroislam to zwykła szczujnia. Idealnym wybawicielem od wszelkich problemów wskazywanych w tej i podobnych witrynach jest jakaś faszystowska organizacja katolicka. Nie wiem, czy taki wybawiciel to obszar oczekiwań pana Jacka Tabisza.

    1. Gdyby w Koranie rzeczywiście była zachęta do wiedzy, Pakistan byłby równie nowoczesny jak Japonia, a bardziej niż Indie. Uważam, że dla dobra ludzi z państw muzułmańskich należy merytorycznie krytykować islam. Idealizacja niczemu nie służy, bo mija się z prawdą. Zwrócenie uwagi na to, że w 13 państwach muzułmańskich zabija się (w majestacie prawa) apostatów, a w wielu innych wtrąca się ich do więzień, nie jest przejawem nienawiści. Jest – przynajmniej w moim wypadku – przejawem troski o ludzkie życie. Jest też różnica między islamem a chrześcijaństwem, judaizmem, buddyzmem czy hinduizmem, bo w krajach, gdzie dominują te religie nie dokonuje się pełnoprawnych egzekucji na ludziach, którzy odeszli od wiary ojców na rzecz niewiary lub innej wiary. Mówienie o tej różnicy nie jest przejawem nienawiści. Przejawem nienawiści wobec ofiar muzułmańskich sądów religijnych jest bagatelizowanie i zamiatanie pod dywan tych zbrodni w majestacie prawa. Inna rzecz – czy europejscy chrześcijanie zachowali by obojętność, gdyby na przykład na Malcie zaczęto wykonywać karę śmierci na ludziach, którzy porzucili chrześcijaństwo? Sądzę, że nie, że protestowaliby by przeciwko temu. A jakie są reakcje francuskich muzułmanów na prawodawstwo wielu państw muzułmańskich? Inny przykład. Czy gdyby jakiś katolik w Argentynie zabił rysownika za karykaturę Jezusa, polscy, włoscy, hiszpańscy, indyjscy, japońscy, chińscy katolicy świętowaliby z radości?

      W naiwnej tolerancji zrównującej wszystko ze wszystkim kryje się przyzwolenie na przemoc. Obecnie część Turków protestuje przeciwko islamizacji ich kraju. Nie pomagamy im. Temat jest dla naszych elit i mediów niemal marginalny. Okazuje się, że w imię „tolerancji” nie jesteśmy w stanie wspierać ludzi, którzy rzeczywiście o nią walczą…

      1. Idealizowanie bywa męczące ale najpierw zaczęto islam dezawuować czy wręcz pogardzać nim, by pojawiła się skrajna przeciwwaga w sferze opinii. Krytyka islamu jako całokształtu umacnia go, to właśnie zewnętrzny wróg w postaci takiej filozofii, każe muzułmanom zacieśniać szyki lub nie dopuszczać do rozłamu. Mój głos nie jest głosem „tolerancji”. To głos człowieka, który rozumie jakich wartości chce chronić i nie musi w tej ochronie upodabniać się do zagrożenia.

        1. Ja nigdy nie pogardzałem islamem. Ogólnie, krytykuję religie, ale nigdy nie posuwam się do pogardy. Jeśli chodzi o islam, to wręcz przeciwnie – zajmowałem się sztuką arabską, irańską, turecką, pakistańską, uzbecką, jawajską. Badałem tradycję suficką. Silniejsza niż dawniej krytyka islamu wzięła się u mnie między innymi z uwagi na niszczenie własnej kultury przez islam. Ortodoksi zabraniają muzyki, dekoracji architektonicznej etc. Niszczą swoją cywilizację. Islam obecnie niszczy cywilizację której podwaliny stworzyli Ummajadzi, Abbasydzi, Seldżucy, Mamelucy, Mogołowie etc. Nie uważam, aby w Europie istniała presja usprawiedliwiająca ludobójstwa w Syrii, czy mordy na „bluźniercach”.

          1. M.in. w Emiratach Arabskich fundamentalnie rozumiany islam spotyka się z krytyką i nie są akceptowane normy stosowane w państwie islamskim. Ta krytyka płynie od muzułmanów. Wiele mówi się o tym, że muzułmanie zabijają najchętniej innych muzułmanów, ale dostrzeżmy np. to, że Jordania atakuje skrajnych fundamentalistów, postrzeganych zarówno przez nas jak i władze jordańskie za zło. Internet pełny jest słów potępienia terroryzmu lub IS pozostawianych przez zwykłych muzułmanów.
            Problem z krytyką islamu nawet umiarkowaną, jest taki, że przeciętny odbiorca tego rodzaju krytyki bardzo prosto odpowiada sobie na pytanie o to, czy ktoś jest za czy przeciw. Nie wiem czy w tej kwestii można być po którejś ze stron muru, nie wiem czy taki mur w ogóle istnieje. Z pewnością tworzą go te same środowiska, które poznaliśmy ze stosunku do Żydów, Murzynów, Azjatów. Rozmowa o wpływie religii na zdrowe społeczeństwo jest od niedawna możliwa w Polsce a co mówić o krajach arabskich? Jestem za większą „delikatnością”.

          2. Możliwe, że ma Pan sporo racji. Ja tylko zwracam uwagę na to, że trzeba jasno i wyraźnie domagać się respektowania praw człowieka, tam, gdzie sięga władza naszej cywilizacji. Mamy do tego prawo, a nawet obowiązek. Rezygnując z tego prawa nie zwiększamy ludzkiego dobrostanu, ale go ograniczamy. Oczywiście, aby być skutecznym, trzeba działać mądrze, czasem delikatnie.

    2. No ale nawet w krajach arabskich część imamów potępiła zamach w reakcji „Charlie Hebdo” i twierdzili, że to zamachowcy zhańbili islam, więc to nie jest wcale tak, że wszyscy muzułmanie świętowali z tej okazji.
      Islamu całkowicie wyeliminować ze świata się nie da, więc realnym planem wydaje się wzmacnianie jego procywilizacyjnego skrzydła.

      1. Jeszcze tego by brakowało, że wszyscy,.. 😉 Porównałem z przedstawicielami innych religii na zasadzie, że gdzie indziej być może nikt by się nie cieszył, przy najmniej otwarcie. Nie sądzę, aby polscy, goańscy czy argentyńscy katolicy świętowali mord na rysowniku karykatur Jezusa.

        1. Na pewno trzeba wspierać tych muzułmanów (z imamami włącznie), którzy zabiegają o większą tolerancję i humanizm. Trzeba też o nich wiedzieć, a więc nagłaśniać wiedzę o nich, aby opinia publiczna na Zachodzie wiedziała, kogo warto wspierać.

  3. „Owo 50% fundamentalistów muzułmańskich w Europie pokazuje, iż łagodna i przymykająca oczy na fanatyzm polityka nie umożliwia niestety procesu asymilacji.”
    Te dane są wzięte z kapelusza. Proces asymilacji to nie jest bułka z miasłem. Emigranci otrzymują najczęściej mniej płatne prace i są zmuszeni zamieszkiwać w tanich mieszkaniach i obskurnych dzielnicach. Tak powstaje getto. W następnych generacjach, część zdobywa wykształcenie, dobrze płatną pracę, mieszka w porządnym mieszkaniu, przyjmuje obywatelstwo, biegle włada językiem kraju zamieszkania, ale w oczach innych jest obcokrajowcem. Ze względu na odcień skóry. Czują się odrzuceni i szukają środowisk które ich przyjmą i zaakceptują. Do asymilacji nie wystarczy wola asymilacji. Istnieją na ten temat naukowe opracowania, trzeba się tylko z nimi zapoznać zanim się wyda stereotypowe opinie.

    1. Dlaczego hinduiści w Europie, mimo identycznego koloru skóry z muzułmanami (a nawet ciemniejszego), asymilują się lepiej? Dlaczego nie odpowiadają terrorem na swoje problemy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzy × cztery =