Postmodernizm to bzdura; to przerobiony konserwatyzm, który wszystko uważa nie za efekt dobrego pomysłu lecz za emanację kultury; a więc jest jednym wielkim zwątpieniem, pozwalającym może poczuć się lepiej w błogim sentymentalizmie, ale intelektualnie zupełnie nieprzydatnym do niczego.
Postmodernizm można traktować jako nową odsłonę romantyzmu lub konserwatyzmu, w każdym razie jest to najmniej interesujący intelektualnie kierunek w dziejach.
Czy postmodernizm jest nowym konserwatyzmem? Tak, bo absolutyzuje kulturę i wmawia nam bzdury typu: „Chińczycy to konfucjaniści, więc lubią naturalnie zamordyzm i autokrację”, choć istnieją przecież liberalne chińskie Tajwan i Hongkong. Postmoderniści tak jak konserwatyści wątpią w możliwość stworzenia dobrego ustroju dla wszystkich ludów. Są więc anty-oświeceniowi.
Tutaj więcej o konserwatyzmie postmodernistów:
Czy postmodernizm jest nowym romantyzmem? Oba nurty wykazują niespotykane podobieństwo. Postmodernizm kładzie nacisk na jednostkowe „przeżywanie” świata i wykazuje niechęć do systematycznego myślenia i planowania.
Zarówno postmoderniści jak i romantycy mieli tendencję do kreowania własnego skomplikowanego autorskiego słownictwa, które dla czytelników bywa zupełnie niezrozumiałe; kiedy czytam postmodernistów mam wrażenie, że matnia słów jaką mam przed oczami przypomina jako żywo „Giaura” Byrona.
Zarówno postmodernizm jak i romantyzm nastąpiły w czasach przesytu i znudzenia. Dopóki ludzkość walczyła z poważnymi problemami oświeceni i liberalni czytelnicy nie chcieli czytać dziwacznych dzieł Keatsa, który opisywał np „jak czuje rzeka”. Teraz postmoderniści zajmują się kwestia cierpienia np. pojedynczych ludzi, którzy byli w obozie koncentracyjnym, tak jakby miało nam to powiedzieć coś więcej, niż tylko to, że powinno się unikać cierpienia i, że jest ono straszne. Nakład sił i środków wyrazu postmodernistów i romantyków jest nieproporcjonalnie duży w stosunku do wyników badań.
To, że postmodernizm jest nurtem nauki, a romantyzm literatury nie powinno nas zwieść. Postmoderniści przez swój skrajny subiektywizm upodabniają naukę do literatury i do literackiej fikcji. Pierre Nora pisze własne impresje o pamięci ubierając je w pseudonaukowy język, czytamy o różnych „mikro-historiach”, z których nic nie wynika, o historii mówionej, która zrównuje prawdę subiektywną opowiadającego z prawdą historyczną, lub czytamy filozofów postmodernizmu, którzy głoszą, że w ogóle nie ma prawdy (co jak zauważył ostatnio Stanisław Michalkiewicz, oznacza, że zdanie: „nie ma prawdy” również jest nieprawdziwe).
Romantycy lubowali się w egzotyce, anty-okcydentalizmie, szaleństwie pseudobohaterów (np. Carlyle czy Byron), pseudo-mistyce (Towiański, Mickiewicz), agresywnym nacjonalizmie, lub wręcz odwrotnie szaleńczym internacjonalizmie. Volkizm i nazim są dziećmi niemieckiego romantyzmu. Nihilizm i anarchizm – rosyjskiego. Postmoderniści bliżsi są nihilizmowi, są anarchistami i nihilistami intelektualnymi, ale tylko dlatego, że Hitler to tabu. Nacjonalistów spoza Europy; typu Ghandiego (mimo iż uwielbiał Hitlera), czy Mandeli – kochają. Romantycy zachwycali się Napoleonem, Aleksandrem Wielkim – postaciami mówiąc najogólniej szkodliwymi dla normalności życia codziennego.
Postmoderniści i romantycy mieli i mają tego samego wroga; klasycyzm. Klasycyzm to wszystko co wartościowe w naszej kulturze; grecka nauka, rzymskie prawo, renesansowy polot, barokowa administracja, akademie naukowe Richelieugo i Karola II Angielskiego, oświeceniowa nauka i zdrowy rozsądek – brońmy tego przed neoromantykami-postmodernistami; teraz to my liberałowie bronimy cywilizacji.
neoromantykami-pozytywistami? Czy autor nie pomylił się a miał na uwadze neoromantyków-postmodernistów?
tak. Dzięki już poprawiłem, pozdrawiam,
PN
aha