Prawo do pogardy. Obirek, Dominiczak i Smoleń-Starowieyska

 

Czym jest pogarda? Czy zawsze należy się jej wystrzegać? Czy osoby pogardzane, tak jak wielu w obecnej Polsce przez PiS, mają prawo odczuwać w odpowiedzi również pogardę? A może pogarda jest zawsze czymś skrajnie negatywnym i zamiast niej warto odczuwać słuszny gniew, dbając o to, aby nie kryła się w nim żadna pogarda? Może gardzący zawsze szkodzi przede wszystkim samemu sobie, nawet jeśli miałby czuć wstręt i pogardę do osób skrajnie szkodliwych i negatywnych. 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

30 Odpowiedź na “Prawo do pogardy. Obirek, Dominiczak i Smoleń-Starowieyska”

  1. Ten pierwszy cytat rzekomo z Herberta to raczej z lekka sparafrazowany fragment wiersza Natana Tenenbauma (szerzej znany jako tekst piosenki Gintrowskiego, a błędnie przypisywany Kaczmarskiemu, który śpiewał to razem z Gintrowskim).

    https://www.youtube.com/watch?v=ooOFIMVFET0

    A w związku z Herbertem warto by, obok Przesłania Pana Cogito, przywołać wiersz Modlitwa Pana Cogito Podróżnika, gdzie podmiot liryczny wyraża się już dużo delikatniej: "pozwól o Panie abym nie myślał o moich wodnistookich szarych niemądrych/ prześladowcach/ kiedy słońce schodzi w Morze Jońskie prawdziwie nieopisane". 

  2. Piotrze, racjonalista, powinien wiedzieć, co i dlaczego robi, myśli, osądza itd. a żeby to było możliwe, powienien swoje decyzje czy przekonania przemyśleć i przedyskutować, bo "koś, kto zna tylko wlasne zdanie w jakies sprawie, niewiele o niej wie" (J.S. Mill). W spraqwei prawa do pogardy, chodzi oczywiście o prawo w sensie etycznym – ty sobie dajesz to prawo po prostu, a ja sie zastanawiam. Problem nie wymaga pilnego rozstrzygnięcia. 

     

    1. Myślę, że w przypadku prawodawstwa, również w sensie czysto etycznym, obowiązuje zasada "co nie jest zabronione, jest legalne", a w Państwa rozmowie brakuje argumentów przeciwko pogardliwej postawie. To trochę jakby dziedzictwo chrześcijańskiego pierwiastka w naszej kulturze. 

      1. Pani Katarzyno, już Epikurejczycy uważali, że mądru człowiek powinien, dzięki rozumowi, kontrolować swoje skłonności do pogrady, nienawiści itp. Chrześcijaństwo podkęlo na swoj sposób te problematykę, jak wszytsko inne, ale jak mowie problem jest straszy i wcale nie tylko europejski przecież. Poza tym ja w ktporyms momencie mowie o zastrzeżęniach estetycznych. Jest cos ciekawego w tym, ze grymasy, miny, gesty, które uważamy za wyraz pogardy wydająnam się brzydkie. To nie nakjważniejszy argument oczywiscie, ale jest. 

          1. Na jakiej podtsawie trudno mi powiedzieć, zwalaszca w dwoch słowach. W każdym razie był tp problem, ktory w tej szkole etycznej był już przedmiotem rzoważan i nawet pewnych rozstygnięć. Nie zgdzam sie calkiem,z e wzgledy estetyczne nie odgrywają żadnej roli. Dla wielu odgrywają, czasem nawet ważną, ale niekoniecznie uświadamianą. Myślę, np, ze epikurejska koncepcja mędrca mial również aspekty estetyczne, ze dla nich było ważne, żeby piękno figury mędrac, nie psuli konkretni mędrcy okazując np. pogardę czy obrzydzenia.     

  3. Dużo razy pada w rozmowie bez uzasadnienia aksjomatyczne stwierdzenie, że pogarda pozbawia gardzonego godności ludzkiej. Uważam wychodzenie z takiego założenia za błąd. Ja gardzę ludźmi, którzy próbują pozbawić godności innych (np. mizoginów islamskich) albo samych siebie (ludzi głupich, którzy z lenistwa i słabości charakteru nie dążą do wykorzystania potencjału, którym dysponują) – to przede wszystkim. Nie można pozbawić godności kogoś, kto jej nie posiada. 

    1. To pierwsze stwierdzenie bardzo słuszne. Ile razy słyszy się o żydach, których w czasie wojny naziści starali się odrzeć z godności? Co to jest ta "godność" z której ktoś kogoś może odrzeć? Mówienie o takiej godności, z której ktoś inny może nas odrzeć, stosując metody czysto fizyczne i prymitywne zabiegi manipulatorskie, zalatuje jakimś sadyzmem, lub – gdy mówi się o tym z perspektywy pierwszoosobowej – masochizmem. Mówienie, że x pozbawił godności y-ka, to takie kopanie leżącego. Przypomina mi się przykład 14-letniego Dominika z Bieżunia, który – wyśmiewany przez kolegów – popełnił samobójstwo. Wrażliwe na wszystko media wszem i wobec zakomunikowały, że chłopiec "powiesił się na sznurówkach", koledzy nazywali go "pedziem", a w liście pożegnalnym napisał "jestem zerem". Jakie to ma znaczenie sprawozdawcze, że powiesił się właśnie na sznurówkach? Dlaczego bliscy pozwolili na ujawnienie takiej a nie innej treści listu i kto przyzwolił mediom na jej publikację? 

    2. Pani Katarzyno, ja bym nie powiedział, że odbiera godność, ale że odmawia godności tym np. ktoyz pozbawiają godności nas samych lub kogoś innego.  Ja nie ma watpliwosci,z e mamy prawo do pogardy wobec skrajnie niepsrawieldiwej, okrutnej lub w inny sposb wrogiej ludziom władzy, ale czy wobec głupców?   

      1. Zależy pewnie wobec których. Taki człowiek wychowany na wsi, bez wykształcenia, może nawet nie do końca sprawny intelektualnie – nie. Ale taki, który mając dostęp do informacji i czas na to, nie analizuje, nie uczy się, nie szuka samodoskonalenia, woli oglądać seriale niż np. taką rozmowę, jeśli ma do czegoś wątpliwości, to odpowiedzi szuka w trzyminutowych kolorowych filmach na YouTube… Tacy ludzie budzą we mnie pogardę. To, co odróżnia ludzi od zwierząt, to rozum. Ten, który odrzuca rozum, odrzuca też swoje człowieczeństwo.

        Autorytarna władza zaś budzi we mnie strach i gwałtowny sprzeciw, ale nie pogardę. Najwyraźniej jest to sprawa całkowicie indywidualna. 

      2. W zderzeniu z głupotą można doznać co najwyżej uczucia litości z którego wówczas może wyniknąć poczucie misji. Głupota nie nadaje się do pogardzania jako obiekt pogardzania . ale głupota może pomagać pogardzającemu w pogardzaniu . Pogarda dotyczyć może jedynie jakiś stanów moralnych, czyli że przyczyną może być etycznie wątpliwe postawy  u pogardzanego  albo przyczyna pogardy może leżeć w takiej czy innej moralności pogardzającego .to się dotyczy kiedy jedna osoba pogardza czymś co ze szlachetności lub bez łaskawa była dostrzec w bliźnim. Bywa też tak że pogardzanie to idzie do wewnątrz Przykład człowieka który zrozumiał błąd np  morderca w którym zachodzi zmiana – niewątpliwie taki ktoś będzie pogardzał tym co kiedyś zrobił . czasami idzie do wewnątrz i na zewnątrz – czyli przykład z autorefleksją mordercy tyle że poszerzony o czynnik dodatkowy czyli wcześniejszą przyczynę . Ja wyobrażam sobie nazistę ,który podjął refleksję nad samym sobą i pogardza sobą samym tym co zrobił ,ale jednocześnie kieruje pogardę na zewnątrz wobec ideologów nazizmu . Podobnie jak głupotą,  uważam że nie da się pogardzać tępactwem. O ile głupiec może przerażać i budzić litość ,  to tępota  nie budzi litości jedynie osłupienie i uczucie beznadziei. Głupota (rozumiana jako niekompetencja) o czym wspominał pan Obirek, i tępota (rozumiana jako umysłowa ociężałość) o czym nikt nie wspominał więc ja to czynię. Obie są amoralne jak kamień. Nie można  oburzać się na skałę za jej zbyt twarde stanowisko, ani nie można pogardzać tą przypadłością, Tak nie można. Nie jest to winą ani człowieka ani idei Nie sposób gniewać się na termometr o to, że mróz za oknem. Pogarda może odnosić się do świadomych zawinień. Głupiec jest w lepszej sytuacji od tępak bo głupiec może liczyć na litość i reedukację. Głupota jednych, może wywoływać pogardę u drugich, dwojako ukierunkowaną – wobec osób trzecich lub wobec samych siebie , nigdy wobec głupich

        1. Niechęć do rozwoju, niechęć do wkładania pracy w stanie się mądrzejszym, lenistwo i tchórzostwo intelektualne, kontakt tylko z kulturą niską, gdy ma się predyspozycje do czegoś więcej, używki wpływające na intelekt… To wszystko są wybory podlegające ocenie moralnej, które wspomagają głupotę i są objawem głupoty. Ja tym gardzę. A przykładem takich osób mogą być zastępy poprawnych  politycznie ludzi Zachodu. 

          1. Serca Pani nie ma Katarzyno, nie tak łatwo się rozwijać, jak czlowiek walczy o byt (zeby wystarczyło do pierwszego) albo gdy nyślenie boli, bo IQ niskie. Nie kazdy ma tę samą swobodę wyboru.  

          2. Myślę, że to może być "godne pogardy" w wypadku, gdy taki człowiek swoje lenistwo wywyższa ponad czyjąś intelektualną pracowitość (a to się akurat często zdarza). Prawda jest jednak taka, że jak ktoś ma bardzo źle pod sufitem (w sensie przenośnym i materialnym), to wszelkie jego starania i tak obrócą się przeciw niemu. Taki "niedorozwój" nie z własnej winy będzie przez innych widziany jako wynikający z cech wewnętrznych (Podstawowy błąd atrybucji). Coś może nie być wcale niechęcią do rozwoju, ale brakiem możliwości rozwoju. Ktoś może mieć ograniczenia natury emocjonalnej, o których nikt nie wie, tak jak nikt nie zna historii danego człowieka na tyle dobrze, by móc wydawać o nim śmiałe sądy. Ale niektórzy mają wszelkie możliwości po temu, aby się kształcić, a z tego nie korzystają a innym podcinają skrzydła…

          3. W jakimś tam stopniu pewnie nie mam serca, zaznaczam jednak, że pisałam o niechęci, a nie niemożności.

          4. Ja jak gdzieś słyszę lub czytam, że ktoś mówiąc o "progresie" łączy to nieodmiennie z chęcią częstego kontaktu z kulturą wyższa to choć sam nie stronię to od razu czuje że jestem poddawany presji  a pod presją nie da się być wytwornym odbiorcą sztuki (wtedy sztuka mutuje  się w rodzaj uzależnienia i przez to też staje się religią) – ja akurat stronię od mutantów. Ani Odbiorców do odbierania ani Twórców do tworzenia nie należy popychać.  Tym bardziej palcem i  przez wzgardę. Dobrze żeby przy całym zachwycaniu się oświeconą kulturą sztuką i edukacją, nie zatracać sensu czemu mają służyć? . Bo jeśli przestaje służyć a zaczyna krępować a taką stawiam diagnozę, to w grę musiało wchodzić jakieś nieporozumienie. 
            Niema to dla mnie znaczenia ale  czy Mozartowi mogło chodzić o to żeby  pogardzano kiedyś  tymi co niezbyt regularnie  odczuwać będą  potrzebę kontaktu z jego dziełami?  Albo czy Mickiewicz po to pisał żeby wzbudzać pogardę wobec tych co nie czytali i jakby się zawzięli nigdy nie przeczytają i  nawet do kina na pana mimo że tego czytać nie trzeba Tadeusza cholera jasna nie pójdą?  Jak to jest możliwe i czy temu ma służyć tzw Kultura?
            Jak słyszę o "warszawiakach" i o kulturze 
             to w pierwszym odruchu mój mózg przywołuje scenkę  z filmu Alternatywy 4 w której Kierownik zdaja się urzędu kultury w Pułtusku Stasiek  wraz ze swoją  uroczą małżonką Miećką i dobytkiem  emigrują. I chodzi o to że Miećka wymienia  za i przeciw takiego mieszkania w Warszawie, że młodzież nie wychowana, że brzydkie rzeczy piszą na murach, że strach wyjść z domu ale dodaje że jednak w Warszawie ciągle coś się dzieje, – że do kina  codziennie można pójść, że do teatru można codziennie, że przyjęcia piękne się urządza , ze na ulicy to zawsze można kogoś ciekawego spotkać a że to byłego prezesa telewizji a że  pisarza.itd.  czyli barejowski obraz że  jak sie jest "warszawiakiem" to jakoś szczególnie intensywnie obcuje się z kulturą wyższa.  iI drugi, że jak się przeprowadzić z Pułtuska do Warszawy to człowiek od tego kulturalnieje . I trzecie skojarzenie że to Chamowo a nie żadna tam Warszawa, co  zresztą w póżniejszej scenie w niezbyt zawiły sposób wyjaśnia żonie obywatel Balcerek.  Czy "warszawiak" może ukulturalniać się od samej świadomości że do kina codziennie może pójść? Dlatego zgadzam się z panem Andrzejem że ludzie są zagonieni w kierat i zwyczajnie nie mają czasu, tylko czy nawet jeśli by chcieli  i  jeśli mieszkają w Warszawie, Londynie itd. to praktyka pokazuje że "warszawiak " nie chodzi do teatrów tylko do swojej śmiesznej fabryczki  i do sklepów będąc w drodze do sypialni . Czasami mam wrażenie jestem świadkiem tworzenia takiej wydmuszki pt w Warszawie mamy teatry to znaczy że Warszawiak jest szczególniej na sztukę uwrażliwiony; albo że w Warszawie mamy uniwersytety to znaczy że warszawiak jest szczególniej  wykształconym człowiekiem. Może tak jest ale  nadal pozostaje  drobny ułamek, z ogółu  Dlatego nie da się w zgodzie z rozsądkiem myśleć, że "Warszawa" to ośrodek ludzi wyedukowanych i kulturalnych a "prowincja" to ośrodki chamów .  Ja np zgadzam się z panem Andrzejem że istnieje zależność między samorozwojem oraz byciem świadomym uczestnikiem kultury, wtedy jak się ma kase i wolny czas to do teatru można codziennie pójść.. – Warszawa choinka .. jest wielka .Jak donoszą redaktorzy tefałenu Warszawa korkiem stoi!! ,. Żadna ideologia, "Warszawiakom"  ubyło doby –
              zwykła fizyka. " Warszawiacy" od dekad marnują czas więc chamieją przez to to wszystko takie nie inne . Od hiperurbanizmu chamieją – choćby nie chcieli chorobą wielkich miasta chamieją. Dodatkowo  łapią schamienie typu B. – jest to zaraźliwa postać schamienie – tzw zespół szynki w słoiku.  są nieodróżnialni od szynki zanim sie zmobilizowała  i sie w słój zapeklowała.Nikt mi nie wmówi ze typowy warszawiak to  o niczym tak nie marzy jak o bilecie na spektakl , Ja z przerażeniem obserwuj że ludzie nie nadążają z rozumieniem zmian , Swoje myślenie o rzeczywistości mają łączą z wyobrażeniami 19 wiecznymi. Jakie różnice w wyedukowaniu? 
              W PRLu program nauczania był jednakowy w całym kraju, w podręczniku zadanie z gwiazdką dla Warszawiaka to było kropka w kropkę to samo co dla  mieszkańca Komańczy. Dzieci z Psiej Wólki zdobywały czołowy  miejsca na olimpiadach naukowych  wojewódzkich i krajowych. Poziom nauczania (różnice p.) wynikał różnicy poziomu nauczycielek i nauczycieli. W bardzo małych wioskach szkołach nauczycielki były młode, bystre, wykształcone  i przyjezdne 🙂 -dobre hasło  W Miasteczkach i miastach szkoły edukowały od poziomu zero plus do  poziomu pełnego  (to znaczy  są np cztery licea i w dwóch a już na pewno w jednym z nich  kadra nauczycielska była kompetentna i nie dawała ulg – tzn wszystko  co  ówczesny program przewidywał trzeba było umieć na ocenę minimum dostateczną) Czy istnieją różnice wyedukowania młodzieży  mast małych i wielkich ośrodków? Nie potrafię odpowiedzieć ale np  widziałem  jak to zestawienie wyglądało na niegdyś najlepszym wydziale w kraju, – miałem kolegów powiedzmy  z "wioch" i z liczących się  ogólniaków. Wiedziałem ich zmagania z materią i wszyscy mieściliśmy się pod krzywą dzwonową, nauka nie szła wszystkim równo ale  szanse były wyrównane, co miało zazwyczaj ten sam finał przedwczesny i bolesny. Tym bardziej nie wiem na czy cy te różnice nie są przypadkiem urojone, momentami wykolejone. Ja na przykład jak mam ochotę np w środę spożywać w okolicznościach żywego jazzu połączonego zresztą z wystawą to robie to bez ograniczeń "Warszawiak" w środę wieczorem może sobie co najwyżej w  korku posłuchać empetrójki przy koli zero. Żeby słuchać Mozarta  to wystarczy zelektryfikowana wieś  i gramofon – kogo kręci Mozart  ten  ten bierze i słucha,  Usiłuję ale nie mogę zrozumieć jaki problem i czyj?  Poza tym czy to w ogóle jest ładnie żeby tak wymagać od innych by zachwycali  się tym czy tamtym ? Skoro nie przewierca wszystkich dusz to  może nie o to  chodzić , że serce za twarde lecz że wiertło za tępe? Czy imaginowana potrzeba  wychodzenia i biegania za sztuką ma wpływ na cokolwiek , chyba nie.

          5. czy Mozartowi mogło chodzić o to żeby pogardzano kiedyś kimś pogardzano z jego powodu czy z powodu jego dzieł?  Z Mozartem "słabośmysię" przyjaźnili, tym bardziej  moge się mylić, ale konbinuję że Mozarta raczej nie zajmowało zastanawianie się nad tym  czy kiedyś bedzie powodem uprzedzeń i pogardy, a do tego w ramach tzw krzewienia humanizmu lub dobrego obyczaju  Raczej nie stawiał pytań bo był zajęty komponowaniem .

          6. @Katarzyna – poprawność polityczna rzeczywiście może mieć ważne źródło w lenistwie intelektualnym

          7. I na odwrót: lenistwo intelektualne może mieć ważne źródło w poprawności politycznej (będzie z konieczności zachodzić sprzężenie zwrotne dodatnie). Tam, gdzie panuje poprawność, ludzie boją się mysleć. 

        2. Pani Katarzyno Jeśli mnie Pani pyta to odpowiadam że nic nie zarzucam a jedynie starałem się przytoczyć kilka spraw , które moim zdaniem  łączą się z tematem pogardy i na przykład nie były poruszane albo były tylko zasygnalizowanie lub zwyczajnie potrącone.  To może napiszę o moich zastrzeżeniach odnośnie Pani wpisu.   Lenistwo intelektualne ciężko od różnic od niemocy. Zwykłe lenistwo czyli talie że ktoś nie wstaje i nie biegnie do pracy, też nie jest jasne. Bardzo często mówi się że ten to jest leniem i do tego brudasem, nie wiedząc że to chodzi o depresję ruchową Jeżeli taki człowiek dodatkowo będzie w sobie hibernował  potrzebę akceptacji społecznej ,to nie ma co liczyć na to, że ukojenie tej stadnej potrzeby znajdzie w jakimś zacnym towarzystwie ludzi którzy żyją etosem pracy czy choćby tych co dbają o codzienną toaletę. Więc jeśli "leń" wyjdzie to gdzie się odnajdzie?  Podobnie nasze diagnozy odnośnie czyjegoś   intelektualnego leniuchowania mogą mieć charakter projekcyjny. Zasada jest taka, że po tym iż sąsiad  nie umył okien  nie mogę stwierdzić że jest leniem [zwłaszcza kiedy wszystko  co można o nim powiedzieć to zero jedynkowe okno czyste lub brudne. Poza tym to że ktoś może,  pójść do opery a nie idzie, też dla mnie nie jest do pogodzenia z oceną moralną, ponieważ sztuka nie niesie imperatywu, że oto wszyscy w równym nasileniu i o jednej porze muszą wzdychać do niej jednym tempem. Chce powiedzieć, że jeszcze nikt mnie nie przekonał że lenistwo jest godne pogardy  i druga sprawa: lenistwa nie da się  łatwo diagnozować nawet kiedy się diagnozuje samego siebie, zatem istnieje spora szansa, że np Pani, Pani Katarzyno powodowana własnymi wyobrażeniami będzie pogardzać osobą rzekomo leniwą a tak np  osobą depresyjną a więc chorą społecznie, Czyli dojdziemy do wniosku że powodem dla Pani pogardy jest to że pogardzana osoba jest odtrącana więc pogardzana. Lenistwo jest stanem psychosomatycznym a nie postawą moralną Te nieporozumienia wynikają jak sądzę z przesiąknięcia kulturą chrześcijańska i jej stosunku do tzw 7 grzechów głównych a więc także lenistwa. Wiele t.tp. przesądów  jest spuścizną wieków politowania godnego duchownego studiowania tz cnót. 

  4. Pani Smoleń-Starowyejska raz mówi o słusznym gniewie, a innym razem, że najlepszą reakcją jest ignorowanie. Wydaje mi się, że jedną z różnic między gniewem a pogardą jest to, że ten pierwszy jest dynamiczny i dąży do rozładowania, w związku z tym ciężko jest go połączyć z brakiem reakcji. 

  5. Kapitalny skład, i naprawdę aż miło jest posłuchać jak pięknie potrafią Państwo rozmawiać o rzeczy która jest koloru, zapachu oraz smaku brudu czyli o pogardzie. Zanim bedzie o "pogardzie" to chwile zatrzymam sie przy "brudzie" Nie dalej jak wczoraj zastanawiałem się nad dziwną rolą "brudu" w świecie i procesach społ. np. w proc. naznaczania granic tego co uznajemy za wspaniałe intymne, albo tabu, a tego co złe obce, niegodne itd. Zaczne od tego że przyroda rożne akty wydalnicze – kojarzone głównie z brudem,- zwerbowała do markowania granic . Tak jest w przypadku psa który zafiksowany na bronienie pańskiego gospodarstwa chodzi w te i wewte wzdłuż płotu i co kawałek przystaje, żeby unieść a to lewą a to prawą tylną łapę. Czyli że brudzenie jest naturalnym sposobem  komunikowanie się z otoczeniem. Pamiętam z dzieciństwa jak w przedszkolu w porze obiadu pojawiał sie problem, bo kubki  wszystkie były do siebie podobne , i dlatego przy stole nierzadko zdarzały sie kłótnie na tym tle a czasem walki. Z tego wszystkiego dzieci ,same wymyśliły pewien sposób jak temu zaradzić?; mianowicie, że wystarczy jeden brudny palec lądujący w kompocie by zniechęcić wszystkich  konkurentów. Za moich przedszkolnych czasów mycie rąk było  rutyną. Pierwsze mycie łapek tuż po po odwieszeniu worka na kapcie na haczyk z jeżem albo wiewiórką, drugie mycie tuż przed obiadem. Więc z tego powodu istniały pewne przeszkody- był to problem zbyt czystych rąk. Ale i z tym też radzono sobie wyśmienicie,- nawet najstarranniej wyjałowiony palec można wszystkim obrzydzić  wkładając go do nosa. Brud świetnie się sprawdza w oflagowaniu granic tego co moje i święte  i tego co  niechciane. Coś powoduje, że własny brud uznajemy za szlachetny. Może to przez chroniczny katar a może przez naszą stale wzrastającą tolerancję na odróżnianie  przykrych zapachów i dlatego z czasem tak powszednieje że aż rozsmakowujemy sie w nim.i uznajemy za element dekoracyjny. Istnieje ludowe porzekadło, odnoszące się do brudu i ochron intymności zarazem a brzmi ono mniej więcej tak: że brudy to najlepiej prać nie przy obcych. Czyli bywa ze brudu  sie wstydzimy piedy trzeba z nim walczyć natomiast jak jest brudno ale nie musimy tego sprzątać to nam nieprzeszkadza że inni na to patrzą. Kiedy ktoś mówi że coś olewa  to też mówi o brudzeniu wskazując pewien punkt załamania między światem który pozostaje ważny a tym co spychane poza granice rzeczy godnych uwagi. Pogarda /cyt. wiki../– stan uczuciowy będący mieszaniną braku szacunku i niechęci. Zbliżony do nienawiści, ale zawierający komponent poczucia wyższości wobec osoby pogardzanej." Czyli Pogarda jest obciążona budowaniem poczucia własnej wartości, zatem żeby dobrze ją rozumieć warto też zastanowić się w opozycji do czego stoi słowo "pogarda"? -Bo taki wgląd może wiele wyjaśnić np reakcją na co jest pogarda lub z obawy przed czym pojawiają się gesty pogardy? Albo z jakim deficytów może wynikać pogardliwy ton? I w tym celu zajrzałem do słownika i pozwolę sobie przytoczyć na koniec  kilka najciekawszych antonimów słowa "pogarda". Są to :  posłuch, autorytet, cześć, hołd, kochanie, uwielbienie, nagroda, nabożeństwo , ręka pańska.

    1. Panie Darku, dzieki za ciekawy wpis. Ciekaw jestem, czy zgodziłby się Pan z moimi sugestiami, ze pogarda, zwlaszca wonbec wladzy, jest uprawniona jako forma samoobrony prze wladza, ktora dratyscznie narusza zasady, normy itp. i nie ma wtedy mowy o wywyższaniu się??? 

    2. Myślę że każdy ma do tego prawo  – Oczywiście w kwestii czym konkretnie pogardzać możemy się  ze sobą zgadzać albo nie. Pogardza się ideą lub człowiekiem/zwierzęciem (np w islamie nie jedzą wieprzowiny nie z pobudek humanitarnych lub zdrowotnych  tylko z czystej pogardy wobec świń jako zwierząt nieczystych. Podobnie w kulturze polskiej istnieją elementy podobnej pogardy głupiej i zresztą literą świętą utrwalone kanony pogardy kiedy mówi się o kimś per ty kocie lub pogarda w stopniu wyższym: ty psie! lub ty świnio!) Pogarda wobec idei wydawałoby się że jest bardziej dozwolona niż pogarda wobec człowieka. Niestety praktyka pokazuje że jest na odwrót. Częściej uchodzi na such lub uchodzi za dobry ton właśnie pogarda człowieka do człowieka niż pogarda człowieka wobec idei lub jakiegoś zjawiska. Jeśli  ktoś nie kryje wzgardy do Karola to jest wszystko "ok" chyba, że chodziłoby o Karola Wojdyłę wtedy to budzi głosy oburzenia bynajmniej nie dlatego, że ktoś obraził Karola ale dlatego, że za obrażanym Karolek kryje się jakaś idea której inni chcą bronic ,więc się obrażają. Są ludzie podli którym należy się pogarda (tu bezpieczny przykład Hitlera) Uważam że pogarda jako taka  wcale, że nie musi być wyłącznie destrukcją -może być słuszna i wychowawcza byle nie była ślepa i krzywdząca. Przedtem nadmieniłem że przez pogardę umacniamy poczucie własnej wartości  i myślę, że to chyba też jest dobrze. zwłaszcza kiedy potrafimy zdobyć się na pogardliwy ton wobec własnych postępków godnych wzgardy -jeśli takie są rzecz jasna ,a nie jedynie wobec świata zewnętrznego. Ludzie religijni często mówią, że pogardzają grzechem zwłaszcza grzechem bliźnich; czasami zdarza się im pogardzać grzechem swojskim -Pozostaje pytanie czy to co kazano im uważać za grzech faktycznie zawsze  jest złem? Mam nadzieję, że na Pana pytanie udzieliłem wystarczająco jasnej odpowiedziałem. Polecam wszystkim ciekawy materiał z debaty o języku w  której niektóre wątki w pewien sposób przeplatają się z tym o czym Państwo tutaj rozmawialiście . Przyznaję, że jestem pod pozytywnym wrażeniem odnośnie tego co w niej mówił pan J. Wasilewski https://www.youtube.com/watch?v=Q3Wxbde2wqI 

  6. Socjopaci potrafią się doskonale kamuflować ,większość ludzi nie ma bladego pojęcia ile (przepraszam za trochę już staroświeckie pojęcie ) zła może być w jednym człowieku, ile (znowu muszę przeprosić za dość dosadne drugie porównanie ) psychicznego łajna i okrucieńswa w nim tkwi . Dlaczego napisałem te słowa tytułem wstępu …Bo wydaje się mnie iż dyskusja o "prawie do pogardy" bez głębokiej eksperiencji i odczuciu na własnej skórze do czego zdolne są niektóre "poczciwe" homo sapy trąci dyskusją akademicką . Przeżycia własne związane z powyższym tematem implikują nie tyle nawet prawo co obowiązek pogardy (jakkolwiek fatalnie by to nie brzmiało ) 
    Cała reszta to jedynie troska o własną higiene psychiczną ,dbanie o to aby kontakt z tego rodzaju ludzmi nie wpłynął na nas destrukcyjnie ,nie znieczulił nas absolutnie ,nie pozwałał popaść w tanie moralizatorstwo albo co najgorsze nie upodobnił nas do nich.

    1. Dotknąłeś sedna problemu. Otóż tzw. lewica ma dogmat, że wszyscy ludzie są dobrzy. Może trochę przesadzam, ale w ich podejściu i ideologii to az bije po oczach. Np. podejście do kar. Warto wspomnieć casus Breivika. Nawet najnowsze gry komputerowe dostarczają mu do więzienia. Człowieka nie można karać, tylko trzeba go utulić w żalu. Tak więc trudno oczekiwac od ludzi lewicy trzeźwego spojrzenia, skoro mają w głowach, że wszyscy ludzie są równi, że są dobrzy itp.

    2. Rezcywiscie, zwlaszca w krajach o niskim stanie jultury psychologiczno-poliitycznej ważną rolę w politcye odgrywają po prosru socjo lub psychopaci.  Wielu wprost tęskni do silnego przywódcy,m a tzw. silni przywódcy to na ogól osoby psychopatyczne. Tę watki w kulturach kragów Zachodzich przerobiono dosc gruntowanie w ltacah 30 i zaraz po wojnie, rowniez w reakcji na szokujace dla wielu poczatkowe sukcesy polityczne figur w rodzaju hitlera. Już wtedy Russell pisał, że gdyby odpowiadał za wychowanie młodzieży, przede wszystkim uczyłby odpowrnosci na krasomóstwo. W Polsce to jest do dziś niezrozumiale, nawet przez tak wykształcone psychologicznie i demokratycznie osoby jak Piotr Pacewicz. Naprawde pod wieloma względami świadomoś polityczna w Polsce jest taka, jak w Europie w latach 20. XX wieku, jakbysmy nie mogli się uczyć również na cudzych błędach.   

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

osiem − 2 =