Co jakiś czas, gdy powraca temat odpowiedzialności księży za przestępstwa i wykroczenia, albo przedkładania przez jakąś grupę zawodową, zasad religijnych ponad obowiązki – wraca medialny spór o świecki charakter państwa. W sporze tym pojawiają się zaś bardzo często głosy ignorujące i spłycające problem oraz głosy próbujące wypaczyć rozumienie prawa.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. w art. 25, ust. 2 stanowi, że: „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. Państwo bezstronne w sprawach religijnych nie może traktować w sposób uprzywilejowany żadnego wyznania i związku wyznaniowego. Kłopot w tym, że w Polsce związki wyznaniowe są już uprzywilejowane, szczególnie zaś Kościół Rzymskokatolicki. Strona katolicka na dodatek stara się manipulować interpretacją konstytucyjnego zapisu, tak by jeszcze zwiększyć zakres swoich przywilejów.
Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski w artykule Wilki ostrzegają przed owcami opublikowanym w „Rzeczpospolitej” stwierdził, że bezstronności nie można interpretować nako neutralności i przypomina, że Konstytucja nie narzuca świeckiego charakteru państwa. Manipulacja polega tu na tym, że bezstronność i neutralność to w tym wypadku to samo, a świeckość państwa jest konieczna do jej zapewnienia. Ponadto pomija się fakt, że o świeckim państwie dosłownie, mówi Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z dnia 17 maja 1989 r. – w art. 10, ust. 1, stanowiąc, że „Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań”.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski – abp Stanisław Gądecki w oświadczeniu z 31 lipca 2014 r. dotyczącym prawa nauczycieli do nauczania zgodnie ze swoim (katolickim) światopoglądem – również manipuluje w tej kwestii. Nauczyciele publicznych szkół, jako pracownicy państwowi, stanowiąc swego rodzaju ucieleśnienie państwa, posiadając jego legitymację i pewien zakres władzy – mają nauczać zgodnie z wytycznymi ministerstwa, a nie wytycznymi Kościoła Katolickiego czy innego związku wyznaniowego. Zgodnie zaś z interpretacją abp Gądeckiego zapisana w Konstytucji bezstronność oznacza, że nauczyciel ma prawo nauczać według swoich poglądów, zaś państwo jako „bezstronne” nie powinno w to ingerować. Interpretacja ta jest więc przykładem jak Kościół Katolicki, wypacza zapisy prawa – by ustanowić z państwowych instytucji, narzędzie do promowania swoich idei i tłumienia odmiennych poglądów. Nauczyciel dzięki interpretacji abp Gądeckiego mógłby próbować narzucić uczniom swoją wizję świata, oceniać ich za zgodność poglądów z doktryną religijną, karać za odstępstwa od niej, naruszać prawo rodziców do wychowania dziecka zgodnie ze swoim światopoglądem – przy czym rodzice byliby bezsilni z racji obowiązku szkolnego i faktu, że nauczyciel jest pracownikiem państwowym, zaś państwo nie mogłoby ingerować – z racji „bezstronności” rozumianej po katolicku.
W świeckość państwa uderza też wiele zapisów polskiego prawa. Konkordat już przez sam fakt, że jest umową międzynarodową, stawia Kościół Katolicki w uprzywilejowanej pozycji w stosunku do innych związków wyznaniowych, których kwestie są regulowane poprzez zwykłe ustawy. Umowa międzynarodowa stoi bowiem w hierarchii aktów prawa ponad ustawami. Wszelkie ustawy muszą być zgodne z jej postanowieniami, podobnie jak z Konstytucją. Same zapisy konkordatu stanowią zaś choćby o tym, że Kościół Katolicki w pewnych sprawach stoi pomad prawem (art. 5), wprowadzają na jego potrzeby dni wolne od pracy (art. 9) i zapewniają finansowanie z budżetu państwa Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – mimo, że są to uczelnie prywatne (art. 15, ust. 3).
Z umów międzynarodowych zazwyczaj wynika, że państwo do czegoś się zobowiązuje i w zamian czerpie jednocześnie jakieś korzyści. Konkordat to same ograniczenia dla Polski i żadnego pożytku. Żadnego – bo nawet art. 1, który zobowiązuje strony umowy do poszanowania wzajemnej autonomii, nie jest przez Kościół realizowany. Po pierwsze – Kościół ma być w pełni autonomiczny, a więc nie podlega w pewnych sprawach polskiemu prawu – co już ogranicza autonomię państwa, które nie może wypełniać tu niektórych swoich zadań. Po drugie – sam Kościół próbuje ciągle podważać świecki charakter państwa oraz wzajemną autonomię – czego przykładem jest homilia abp Gądeckiego wygłoszona na Jasnej Górze 3 maja 2014 roku, w której, choć wspomina on o autonomii, to jednocześnie sprzeciwia się rozdziałowi państwa od Kościoła, podkreślając, że są to „dwie instytucje zdane na siebie, i to zdane na podobieństwo związku ciała z duszą”.
Poza konkordatem, także wiele fragmentów ustaw godzi w świeckość (neutralność) państwa. Na przykład Kodeks karny z dnia 6 czerwca 1997 r. w art. 196 – wprowadza karę za obrazę uczuć religijnych dla osób, które publicznie znieważają obiekt kultu religijnego lub miejsce do wykonywania obrzędów religijnych – co strona katolicka stara się wykorzystywać jako narzędzie do cenzurowania. Ustawa Prawo o zgromadzeniach z dnia 5 lipca 1990 r. – w art. 4, pkt. 1 – wyłącza Kościół Katolicki i inne związki wyznaniowe spod regulacji, które w kwestii zgromadzeń publicznych dotyczą wszystkich innych pozapaństwowych organizatorów. Kodeks postępowania administracyjnego (art. 82, pkt. 3), Kodeks postępowania cywilnego (art. 261, § 2) oraz Kodeks postępowania karnego (art. 178, pkt. 3) – wyłączają jako świadków duchownych w odniesieniu do spraw objętych tajemnicą spowiedzi. Ustawa o radiofonii i telewizji z dnia 29 grudnia 1992 r. – w art. 18, ust. 2. stanowi, że audycje i inne przekazy mają szanować przekonania religijne odbiorców „a zwłaszcza chrześcijański system wartości”. Podobnie ustawa podkreśla konieczność respektowania chrześcijańskiego systemu wartości w art. 4, pkt. 10, lit. a (definiując nadawcę społecznego) oraz w art. 21, ust. 2, pkt. 6 (wyznaczając zadania programów i innych usług radiofonii i telewizji). Do tego dochodzi finansowanie działalności Kościoła Katolickiego z budżetu państwa (w mniejszym stopniu też innych związków wyznaniowych) oraz spore ulgi podatkowe – jak wymienione w Ustawie o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 maja 1989 r. – art. 55.
Tak więc w formalnym założeniu Polska jest państwem świeckim, tyle że przesiąkniętym klerykalną patologią, uderzającą w tę świeckość. Problem w realizowaniu idei świeckiego, neutralnego państwa stanowią regulacje prawne, które stawiają Kościół Katolicki (i inne związki wyznaniowe) w uprzywilejowanej pozycji oraz mentalność wielu państwowych przedstawicieli: w ministerstwach, urzędach miejskich, sądach, szkołach czy wojsku. Sam fakt, że rzymskokatolicka msza stała się nieodłączną częścią obchodów państwowych świąt, pokazuje bardzo wyraźnie, że państwo na szczeblu centralnym jak i samorządowym, nie przestrzega prawa. To samo tyczy się wieszania krzyża w państwowych instytucjach, co nie jest w tym wypadku – jak sugeruje Kościół Katolicki – skutkiem wolności wyznania i wynikającego z niej prawa do manifestowania swoich poglądów religijnych. Manifestować swoje poglądy może obywatel – ale nie urząd i tym samym państwo (bo to ma być neutralne). Wieszanie krzyża obok godła w szkole lub urzędzie jest próbą zrównania symbolu religijnego, z symbolem państwa i wykorzystywaniem państwowej instytucji, jako narzędzia agitacji religijnej.
W Polsce często o problemie myśli się dopiero, gdy wywoła jakieś negatywne skutki. Na przykład o zwiększeniu kar dla kierowców jeżdżących pod wpływem alkoholu, mówi się dopiero, kiedy dojdzie do poważniejszego wypadku i zostanie on odpowiednio nagłośniony. Podobnie jest z uprzywilejowaniem Kościoła Katolickiego, niszczeniem świeckiego charakteru państwa, naruszaniem prawideł współczesnej demokracji i wynikającą z tego dyskryminacją. O świeckości państwa mówi się, gdy Kościół Katolicki utrudnia ściganie księży oskarżonych o pedofilię, albo gdy jakaś gazeta przypomina ile pieniędzy idzie na kapelanów. Na co dzień jednak nikt w państwie zdaje się nie troszczyć kondycją polskiej demokracji i przestrzeganiem zapisów Konstytucji. Sporą winę ponoszą tu sami obywatele, którzy czasem może i po cichu zaprotestują, ale większość z nich będzie dalej przynależała do Kościoła Katolickiego – dając w ten sposób formalny wyraz poparcia dla jego postulatów, będzie chrzciła swoje dzieci i głosowała na uległych Kościołowi polityków.
Przypomnieć więc należy tutaj, że dążenie do państwa katolickiego, w którym Kościół stoi ponad państwowością a zasady religii ponad prawem – jest częścią doktryny rzymskiego katolicyzmu. Rozdział Kościoła Katolickiego od państwa został potępiony na przykład w encyklice Quanta cura i dokumencie Syllabus Errorum – Piusa IX. Mimo że stara się on łagodzić swój wizerunek, stosuje dyplomatyczną retorykę, wykorzystuje dobrze kojarzące się hasła – jego doktryna i dążenia nie uległy w tej kwestii zmianom. Im zaś bardziej państwo związane będzie z Kościołem, tym więcej będzie miał on władzy, a obywatele – tym mniej wolności.
Cenny i ciekawy tekst.
A mnie ciekawi status polsko-watykanskiego konkordatu. Umowa ta nie mowi jak dlugo ma obowiazywac, czyli co, juz do konca swiata? Rok 4026…6045 … 9034 … a Polska caly czas utrzymuje kler? Czy tez wystarczy jakis rząd ktory ma wiekszosc (i odwage) podziekowac za „owocnv” wspołprace i ją zakonczyc.
Na razie takiego rządu nie było, bo naiwniak Miller myslał, ze bedzie rządzic razem z klerem.
A swoja drogą, skoro konkordat został zawarty nielegalnie (bez wymaganej wiekszosci głosow), to dlaczego nikt go nie zaskarzył, formalnie.