Przedstawiam Wam bardzo ciekawą (oczywiście moim zdaniem) rozmowę, a potem dalszą konwersację mailową, ze znajomym, którego nie widziałem 14 lat.
Po odnalezieniu się na łamach FB, znajomy zaproponował spotkanie ze mną, takie z serii – „mam coś ciekawego, to nie na telefon…”, a że obdarzałem go wcześniej sympatią i nawet próbowałem wtedy czerpać od niego niektóre wzorce, z przyjemnością przystałem na propozycję…
Spotkaliśmy się w Hotelu {…} w Opolu.
Spytał mnie co u mnie słychać, ale miałem wrażenie, że to tylko pytanie techniczne, dlatego że nie słuchał tego co mówię. Wyraźnie odczuwałem, że czeka aż skończę, żeby zacząć opowiadać o tym po co się spotkaliśmy.
i się zaczęło…
…wiesz mam anioła stróża… prowadzi mnie ojciec Daniel… byłem tam i tam… i ogólnie wiele w tym temacie…
Grzecznie słuchałem.
Po dłuższym czasie spytałem, jaki jest w ogóle cel naszego spotkania? Okazało się, że chodziło o „nomi” – super sok… – nie mam zdania, nie zgłębiałem tematu.
Po prezentacji, zarówno kwestii duchowych w pierwszej części, a następnie kwestii soku… Dopowiedziałem o swoich aktualnych przedsięwzięciach i zaangażowaniu w projekt Stowarzyszenia Academii {…}. Miałem nadzieję, że te informacje będą na tyle czytelne, że domyśli się, że nie mam żadnej ochoty na jakiekolwiek nowe biznesy. Jednak o dziwo sprawy „nomi” okazały się drugoplanowe, a kwestie religijne zaczęły wysuwać się na pierwszy plan. W międzyczasie zadzwonił jego kolega, któremu powiedział, żeby przyjechał do hotelu, bo siedzi tu z takim jednym co nie wierzy…!!! Nie wierzyłem, ale własnym uszom! Byłem w ciężkim szoku. – Spytałem się czemu tak powiedział? W odpowiedzi ujrzałem jedynie dziwny uśmieszek.
Chciałem kończyć spotkanie, ale dosłownie po chwili wszedł ów znajomy i znów zostałem przedstawiony, w taki sam sposób jak telefonicznie… Więc, żeby nie wdawać się w dyskusje religijne prowadzone w ten sposób (bardzo lubię tego typu dyskusję, ale merytoryczne i z argumentami, myślą filozoficzną i ogólnie na poziomie, w końcu temat tego wymaga…), szybko przedstawiłem się nowemu znajomemu, ale pod kątem swoich prawdziwych zalet i moim zdaniem istotnych stron osobowości, po czym dałem do zrozumienia, że to już jest koniec naszego czasu i musimy zakończyć spotkanie.
Rozstaliśmy się po przyjacielsku i to był koniec tej rozmowy. – Jednak tak mi się tylko wydawało… Dalsze relacje w tym temacie przeniosły się jedynie z hotelu do skrzynki mailowej i facebooka.
Poniżej skopiowałem tekst naszej dalszej rozmowy mailowej (oczywiście, zmieniłem prawdziwe dane znajomego)
Sent: Friday, October 09, 2015 3:12 PM To: Undisclosed-Recipient:; Subject: Fw: o. Daniel Importance: High
Spotkanie otwarte 11.07.2015- Modlitwa Uzdrowienia Dzięki Bogu byłem tam od 20-stey minuty jest miłe
ale nie zawsze jest tak mile…
pozdrawiam R.
Sent: Friday, October 09, 2015 9:27 PM Subject: RE: o. Daniel
Witam
Gratuluję i cieszę się z Waszego szczęścia i wiary.
Ja też jestem osobą bardzo wierzącą i również szczęśliwą. Jedyne co nas różni to podmiot i powód.
Serdecznie pozdrawiam Rafał Tańczak
Sent: Friday, October 09, 2015 9:46 PM Subject: RE: o. Daniel
Super,to ciekawe co napisałeś,tylko czy to oznacza może wymiękasz i boisz się zobaczyć to na “żywo” ?
Sent: Friday, October 09, 2015 11:14 PM Subject: Re: o. Daniel
Co to znaczy wymiękasz…?
To miała być zagrywka socjotechniczna, czy mam przyjemność z nastolatkiem?
Ciężko odnieść mi się do tego wpisu, dlatego że poziom jest podwórkowo-szczeniacki, a brak podpisu rysuje sylwetkę mojego adwersarza…
Poza tym, jak może mieć strach człowiek wierzący? Ja żadnego nie mam i nie odczuwam.
Rafał Tańczak
Sent: Friday, October 09, 2015 11:52 PM Subject: RE: o. Daniel
Rafale Drogi ….
Bardzo Cię lubię i szanuję,co wcale nie oznacza,że będę się z Tobą zgadzał.Jestem jaki jestem i w żadnym wypadku nie zabiegam o poklask.Swoje w życiu przeżyłem i taki etap jak Ty teraz masz też przechodzilem .Dzisiaj wiem,że po prostu byłem zagubiony……
Byłem kelnerem. Byłem pracownikiem w: rozlewni piwa, tartaku, leśniczówce, przy budowie ogromnej chlewni, przy budowie kurnika i innych budowach (domy), czyściłem rowy przy drodze, pracowałem jako listonosz, zrywałem czereśnie, uprawiałem truskawki (a wlasciwie to perz), ogórki gruntowe, handlowalem radiami w Rumunii (18 lat zarabialem na dzisiejsze pieniądze jakies 10 tysięcy na dzień), byłem cinkciarzem i przemytnikiem, jeden i pół roku grałem zawodowo w pokera. Pracowałem przy zbiorze buraków, przy czyszczeniu pola z kamieni, w szklarnii, w sadzie, przy bykach w Niemczech w ogromnej stadninie, byłem żołnierzem (82 dni), klawiszem, miałem melinkę 23 lata, otwarlem za komuny warzywniak, artykuly zagraniczne, bywalem bezrobotny (nieciekawe zajęcie), zajmowałem się importem artkułów spożywczych, importem części samochodowych, import duzej ilosci klockow samochodowych handel autami mialem 7 dem sklepow w tym przede wszystkim jeansowe {…} blyskawiczny supervisor (z 500 osob w grupie) firma dzialala nielegalnie okres przed oficjalnym wejsciem do Polski ubezpieczenia na zycie firma dzialala nielegalnie okres przed oficjalnym wejsciem do Polski {…} jeden z nielicznych(chyba 5-ciu) dyrektorow w Polsce 10 ts.osob w organizacji (sprzdane 40 tys filterkow do wody) {…} dystr.bezpośredni 3 i pol tys. osob ; carionek 4 poziom,bo firme na szczescie zamknęli dyrektor w firmie z odszkodowan w dalszym ciągu zajmuje sie energia bierna (rozmowy w sieci {…} ,{…} itd.) jestem milionerem i nie mam dlugow moja milosc {..} – mam juz 800 osob w kilku krajach i wlasciciel firmy,ktora jest w 8o krajach,to moj kolega ,od ktorego mam przyrzeczenie ,ze usunie problemy,ktore mamy jeszcze w Polsce (sklepy internetowe) i wtedy wiem ze 100 tys osob w grupie to bedzie pikus. a to film,ktory zaczyna moj kumpel z Utach {..} – człowiek niezwykly i osoba którą Pan Bóg pobłogosławił ,dlatego,że dla świata zachodu John tak naprawdę był odkrywcą tej niezwykłej rośliny.
wszystkiego dobrego R tel.000 000 000 www.noni.pl
artykuly zagraniczne
Sent: Sunday, October 11, 2015 4:44 PM Subject: RE: o. Daniel
Nie wiedziałem, że to Ty. Nie przedstawiłeś się. Myślałem, że to jakiś Twój kolega, którego na mnie napuściłeś…
Już w kawiarni przedstawiłeś mnie najważniejszą z moich „zalet” (Twoim zdaniem) – cyt.: „…on…nie wierzy…” – prowadzisz jakąś krucjatę?
Co do Twoich słów…
Nic nie zrozumiałeś… Mierzysz mnie swoją miarą, więc poddając to logice, przy błędnych założeniach, wnioski również masz błędne. Bardzo mi przykro R….. ale dalsza polemika w tym temacie jest nieuzasadniana, dlatego że Ty przyjmujesz za jedyną słuszną „prawdę…” swoją własną
To zamyka drogę jakiejkolwiek dyskusji!!!
Nie słuchasz…! Słyszysz, ale nie słuchasz. Nie przyjmujesz żadnych argumentów oprócz swoich własnych… Obrażasz innych takim podejściem, a na pewno mnie! Nie podoba mi się, że obrażasz moje poglądy i moją wiarę! Ja tego nie zrobiłem ani razu Tobie, ani nikomu innemu, choćby po 100-kroć nasze poglądy się różniły. To Co lub Kogo reprezentujesz, wymaga wielu przemyśleń, skoro jest nietolerancyjne i despotyczne. Wiara nie powinna mieć cech totalitaryzmu – a takie swoim zachowaniem przedstawiasz.
Myślisz, że wiesz cokolwiek o mnie…? To tylko twoje odczucia i próby jakieś tylko Tobie wiadomej analogii… Poza tym obrażając mnie obrażasz również śp. Alberta Einsteina, dlatego że jeżeli miałbym swoje poglądy porównać do jakichkolwiek, to do jego miałbym najbliżej.
A Ty masz jakiekolwiek WŁASNE poglądy i przemyślenia…??? Czy tylko zbiorowe fascynacje i odczucia…?
W tym co mi powiedziałeś, pisałeś, etc. nie wyczułem, żadnej myśli, filozofii, wiary, czy kontemplacji. Wyczułem jedynie głęboką potrzebę przynależności do grupy… oraz ślepą wiarę w to, co autorytety tej grupy „podają na tacy”. Nie wyczuwam, żebyś w jakikolwiek sposób zadał sobie trudu refleksji czy krytycznego spojrzenia na opakowanie… przedmiotu wiary… To co mówisz i robisz sprawia wrażenie, że To Grupa, a nie Ty… A moja wiara jest tylko moja i pójdę choćby na krzyż, czy stos w jej obronie, jak pierwsi chrześcijanie. A Ty zrobiłbyś to samo…? Wydaje mi się, że Ty raczej poszedłbyś na wojnę, ale nie w obronie swojej wiary (której nikt nie atakuje, a przynajmniej nie ja), lecz aby ją siłą narzucać innym (innowiercom wg Ciebie).
Ja lubię dyskusję, ale Ty uprawiasz monolog.
Wiec R….. na tym zakończmy. Nie masz nic co mógłbym chcieć od Ciebie. Przykro mi ale taka jest moja prawda…
Powodzenia Rafał T.
Sent: Sunday, October 11, 2015 5:23 PM Subject: Re: o. Daniel
Tylko oczyma drugich możemy dostrzec własne błędy.
Sent: Sunday, October 11, 2015 4:44 PM Subject: RE: o. Daniel
Wobec tego pozwolisz, że opublikuję naszą rozmowę na Facebooku, oczywiście nie będę publikował Twoich danych, chyba że sobie tego życzyć.
Niech inni ocenią… zgodnie z Twoim ostatnim zdaniem…
Jestem pewien, że przy okazji będą ciekawe komentarze i być może powstanie jeszcze ciekawsza dyskusja.
O co chodzi w tym artykule ?
Przykład mobbingu religijnego w biznesie.
Nie bardzo załapałem, o co chodzi : – (
Nie widze tu żadnego mobbingu. Mamy goscia ktory imał sie w życiu wielu zajec, w tym pasożytnictwem (melina 23 lata), az w koncu sie zorientował, ze mozna pasożytowac całkiem legalnie, czysto, łatwo i przyjemnie, sakralnie. Zreszta pewnie sie napracował w pracach legalnych, wiec pojscie w biznes sakralny w PL to złoty i czysty interes, w sam raz na stare lata.
Mamy tez produkt, ktory można by sprzedac, ale konkurencja na rynku cudownych napojow i preparatow jest ogromna. Wiec najlepiec połączyc biznes sakralny z cudownym napojem.
Ale jak zwerbowac sprzedawcow? Jak ktos nie jest podatny na cudy niewidy, to nie bedzie dobrym sprzedawcą cudownego napoju. Nie ma sensu w niego inwestowac.
PS. Ładna reklama tego napoju z morwy i jagód. Tyle ze w reklamie na jagody mowią „borówki”!
PS2. Po ile ten cudowny napój, bo chce kupic 20 buteleczek! 🙂
🙂
Reklama cud napoju, to ostatni z powodów, z jakiego bym upublicznił tę historię. Moim celem było uzyskać informację zwrotną w postaci Waszych komentarzy. Ciekawi mnie, jak Wy to widzicie. Ja mam odczucie dokładnie takie, jak Pan Jacek napisał w komentarzu. Jest to swoista taktyka indoktrynacji, krucjata, mobbing, wartościowanie ludzi, etc.
Na mnie na szczęście, nie działają takie techniki, jak zresztą wynika to z tekstu, ale jest wiele ludzi, którzy padają ofiarą takich praktyk 🙁
Właśnie dlatego uważam, że jest to doskonały temat, który nadaje się do analiz, komentarzy i rozważań filozoficzno-moralnych.
Ps. Co do ceny soku, to w sumie nie dowiedziałem się jaki jest aktualny koszt zakupu, dlatego że rozmowa dla znajomego była ważniejsza ze względów religijnych, aniżeli sprzedażowych, ale wspomniał mi o cenie wcześniejszej, za ile on kupował, kiedy jego wciągali w ten system… To ta cena zabijała… Teraz jest ponoć ciut taniej. Nie pamiętam i nie interesuje mnie to zupełnie i to nie jest temat tego teksu. Ale dziękuję bardzo za komentarze
Temat jest ciekawy. Ale niestety artykuł jest niezbyt czytelny.
Taktyke indoktrynacji to masz w kosciele Rz-kat. Tutaj gosc chciał sie dowiedziec tylko czy dasz sie nabrac na „dobry” interes. Po prostu wiara jest warunkiem koniecznym aby Cie oszukac. Bo jak inaczej sprzedac ci działke za np. 5000 zł w cudownym interesie? Musisz uwierzyc.
I ciesz sie ze jestes niewierzacy bo inaczej juz byłbys kilka tysiecy do tyłu.
Jak byłbys kobieta to nie byłbys dopuszczony do złotego interesu bycia kapłanem. Geje tez maja dzis szlaban (za duzo gejow, a ci nowi geje za duzo sie odkrywaja), musiałbys miec potencje seksualna (nie wiem jak to sprawdzaja). A Ty tu płaczesz ze ktos cie spytał czy masz urojenia a ty sie obrazasz. Ciesz sie ze jestes normalny. Wiekszosc na tym portalu uwaza, ze religia np islam dyskwalifikuje do pewnych zawodow, wiec dlaczego katolickie oszołomstwo miałoby nie dyskwalifikowac. Tutaj akurat brak oszołomstwa zadecydował. Ciesz sie.
z marketingowego punktu widzenia religia ma za zadanie wzmocnienie przywiazania do marki przez sprzezenie z nia produktu. na podobnej zasadzie do promocji ciuchow zatrudniani sa piosenkarze albo sportowcy. za pomoca religii mozna uzyskac nic porozumienia z przyszlym konsumentem. w tym przypadku jest to calkiem niezle pomyslane, bo tego typu napoje, podobnie z reszta jak religia opieraja swoja „moc” na sferze sacrum czyli niemozliwej do zbadania i zweryfikowania w sposob werbalny.