Andrzej Dominiczak słynie z tekstów i działań profeministycznych. Mimo to postanowił nagrać program pokazujący wątpliwości spowodowane ewolucją niektórych nurtów feminizmu w dzisiejszym świecie. Do udziału zaprosił Justynę, która w tej rozmowie stara się pełnić funkcję "adwokata diabła".
O autorze wpisu:
Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl
Spieszę wyjaśnić, że pomimo rozterek wciąż uważam się za feministę. Planując tę rozmowę, chciałem, by miała on nieco żartobliwy, wakacyjny, charakter, co się nie udało i to chyba dobrze, bo problemy, o których mówię są poważne, no i wakacje się skończyły 🙂
"Teoria" ewolucji, psychologia ( w szczególności ewolucyjna) czy neuronauki demaskują i demoluja praktycznie wszystkie ideologie i dlatego na długo pozostano sola w oku ideologów i ideolożek. Do tego jak każda nauka są za trudne dla doktrynerów i doktrynerek.
Przy okazji ja też chcę cos polecić, a mianowicie dwie ksiązki Dean-a Burnett-a:
Gupi muzg. W co tak naprawdę pogrywa twoja głowa?
i
Happy Mózg. Skąd bierze się szczęście i co mózgowi do tego.
🙂 A my polecamy Griet Vandermassen "Kto się boi Karola Darwina – ewolucja i feminizm"
Własnie zamówiłem. Chociaż sam tytuł trochę zniechęcał.Ale w LubimyCzytać rozwiali moje wątpliwości. Wyglada na profil moich obecnych zainteresowań.
Z kolei te polecane przeze mnie mimo przewrotnych tytułów są świetme(naukowe one są :).
https://www.deanburnett.com/
Mam pytanie do Ciebie Andrzeju jako feministy właśnie. Jeśli większość kobiet lubi Rydzyka a Owsiaka nie to co robić z tym ma feminista-demokrata? A może nic nie robić?
Piotrze, ja juz raz odpisalem, ale zninknal ten komentarz. No więc nic nie robić. Niech kazdy ma, co lubi, jesli nie lamie prawa. Nie jestem pewien, czy Rydzyk nie lamie, ale dowdow nie mam.
czyli tu jednak bierze górę liberał nad progresywistą to dobrze. Bo wszystkie badania wskazują, ze poza sferą prokreacyjną kobiety są konserwatywniejsze od panów
Rzeczywiście kobiety, zwłaszcza starsze, są anp. bardziej religijne (nie tylko w Polsce) i konserwatywne pod wieloma względami, ale to nie znaczy, że mają mniej zarabiać na tych samych stanowiskach albo ze mogą być bite przez męża, bo policja i sądy faktycznie na to przyzwalają. Mam na ten temat sporą wiedzę, również z pierwszej ręki.
Ciągle zachodzę w głowę jaki proces logiczny determinuje to że AD (po raz kolejny) uważa że ktoś jest zideologizowany a jedynie on jest wolny od ideologii? Tak jakby istniał zbiór myśli które są pozbawione hmmm… myśli bo są ideologiami i jednocześnie jest zbiór myśli które są myślami rzeczywistymi. To samo miało miejsce przy temacie tego co AD nazywał polityczną poprawnością.
No i też nie rozumiem jak to jest że AD uważa że każda napotkana feministka powinna wytłumaczyć się z, lub za inną feministkę z jej "ideologii"
Alez Benbenku, przeciez ja nic nie mówię, że jestem wplny od ideologii. Wydaje mi się, że raczej tak, ale proszę bardzo ,wskaż mi jakas idelogię, którą wyznaję. Dla mnie np. jak ktos glosi prawa kobiet, a jednoczesnie odmawia kobietom prawa do decyzji np. o tym, zeby wziac udzial w warsztatcie, o ktorym mowa, to znaczy, ze nic go (jej) nie obchodza prawa kobiet. Taka to logoika wlasnie. Jedna z cech kazdej idelogii jest faktyczne lekcewazenie praw lub interesów grupy, ktorej interesy glosi. Tak było z idelogią komunistyczną (robotniczą), narodową, a teraz jest z postmodernistyczną. Można dyksutować, a ja naprawde ciekaw jestem, jaką to odelogię można mi przypisać (ad)
Tak jest taki zbiór myśli pozbawionych myśli bo są ideologiami(alternatywnie bajdurzeniem, bzdurzeniem, wciskaniem kitu, doktrynami religijnymi). Jest to zbiór mysli sprzecznych z naszą aktualna wiedzą o świecie.
Można prosić o definicję feminizmu? Dla mnie jest to ideologia polegająca na 1. walce z domnienamym lub rzeczywistym patriarchatem w sferze prawa, mentalności i obyczajowości, 2. walce o "prawa kobiet", rozumiane bardzo szeroko, a wszystko to czyni się 3. w imię równości płci. Być może jednak nie rozumiem, czym feminizm jest.
.
Feminizm (przynajmniej tak rozumiany) jest myślowym lapsusem, wynikającym z niezrozumienia natury równości. Równość nie polega bowiem na tym, że "wszyscy są traktowani równo", tylko na tym, że "wszyscy są traktowani równo, chyba że nierównośc jest korzystna dla wszystkich". Sięgam do formuły sformułowanej przez J. Rawlsa. Łatwo zilustrowac wlaściwą formułę równości: Na pokładzie samolotu nie ma równych praw. Dlaczego? Właśnie dlatego, że nierówność jest korzystna dla wszystkich. Nie wystarczy więc powiedzieć, że "kobiety powinny zarabiać tyle samo, co mężczyżni". Trzeba jeszcze pokazać, że taka nierówność zarobków nie jest korzystna dla wszystkich. Podobnie w przypadku wszystkich innych "praw", których kobiety domagają się dla siebie.
Elaspie, szkoda nszego czasu na precyzyjnąe definiowanie feminizmu, bp na pewno jest roznie definiowany, choc zawsze chodzi mniej więcej o to, co sam napisaleś w pierwszym akapicie. W życiu społeczno-politycznym nierówność zapewne nigdy nie jest dobra dla wszystkich, tym bardziej, ze nierównosc sama w sobie jest wysoce niepożądana, wiec nawet gdyby miala jakies zalety (teoretycznie), kobiety za wsze moga uznać, że dla nich wazniejsze jest to, ze ich godnosc jest naruszana przez tę nierówność. Oczywiśie teoretycznie mozna sobie wyobrazić sytuację, w ktorej kobiety czy ktoś inny milaby szczególną ochronę z jakichs względów. To trzeba by zugodnic i zawrzeć w ustawie rownoesciowej jako wyjątek od ogólnej zasady. To wszytsko jest w gruncie rzeczy proste, tylko trzeba chcieć.
"Oczywiście teoretycznie mozna sobie wyobrazić sytuację, w ktorej kobiety czy ktoś inny milaby szczególną ochronę z jakichs względów."
.
Przecież mają, np. kobieta, bądąca matką, ma pewne przwileje jeśli chodzi o prawo pracy, których nie ma ojciec dziecka. Jeżeli prawo czasem jest korzystniejsze dla kobiet, dlaczego nie może być czasem korzystniejsze dla mężczyzn albo dla określonej ich grupy?
.
Przypuśćmy, że kobiety i mężczyżni w ramach pracy przenoszą pewne towary. Mężczyna X przenosi x kilogramów na godzinę, kobieta Y przenosi y kilogramów na godzinę, przy czym okazuje się, że x jest większe od y.
.
Czy jest Pan za tym, żeby kobieta Y była zrównana z mężczyzną X w zarobkach, liczonych za godzinę pracy przy przenoszeniu towarów, a więc np. żeby ustalić, że osoba na tym stanowisku ma określone wynagrodzenie za godzinę pracy, bez względu na płeć? Na jakim poziomie to wynagrodznie miałoby być? Należy je zrównać z obecnym wynagrodzeniem mężczyzny (takiego jak X), czy raczej kobiety (takiej jak Y), a może zastosować średnią arytmetyczną z tych dwóch wielkości, albo jakieś inne rozwiązanie pośrednie? Można przypuszczać, że w we wszystkich trzech przypadkach mężczyna (taki jak X) będzie po prostu pracować mniej, a więc spadnie jego wydaność. W czyim jest to interesie?
.
Przykład z wynoszeniem towarów można uogólnić na inne przpadki, w ktorych mężczyzna ma pewną przewagę. Czy stosować do nich ideę równości, a jeżeli tak, to w jaki sposób?
.
Jeżeli kobiety mniej zarabiają to nie dlatego, ze są są kobietami – nikt nie wpadł na tak durny pomysł, by komuś płacić mniej dlatego, że jest kobietą. Zarabiają mniej, ponieważ czasem są czasem mniej wydajnymi pracownikami. Zmniejszona wydajność wynika z charakterystyki ich płci (to kobieta jest na ogół fizycznie słabsza od mężczyzny, to kobieta miewa "kobiece dni", jest w ciąży, karmi dziecko), to prawda, ale nie dyskryminowana jest płeć, tylko gorzej opłacany jest mniej wydajny pracownik. Dlaczego ma być oplacany lepiej, tylko dlatego, że jest kobietą? Bycie kobieta jest cechą naturalną i z niej wynikają czasem pewne ułomności, a czasem pewne zalety. Ale to zalety lub wady są wynagradzane mniej lub bardziej, a nie bycie kobietą.
.
Cechą naturalną jest także uroda – można podejrzewać, że ładna hostessa (ładna aktorka, itp.) będzie mieć lepsze wyniki, niż ta mniej ładna. Czy zrównywać ich wynagrodzenia, aby zniwelować różnicę, mającą naturalne podłoże? Co mówi na ten temat feminizm? Czy broni mniej urodziwych kobiet? Pytanie kieruję do Pana, jakkolwiek wydaje mi się, że znam odpowiedz – tak, broni mniej ladnych kobiet poprzez falę ktytyki kierowanej pod adresem społecznego odbioru ładnych kobiet (ładna kobieta w reklamie = "przedmiotowe traktowanie kobiet!" Ładna modelka – "seksizm, od czasu do czasu musi w reklamie pojawić się modelka modelka gruba albo z jakąś cechą, uważaną za wadę urody").
.
Proszę w szczególności o odpowiedz, co zrobiłby Pan w przypadku wynagrodzenia pracowników, o których mowi przyklad powyżej, tzn. z przenoszeniem towarów.
Typowy przykład z ciężarami. Kiedy jest o równości zawsze ktoś z czymś takim wyskoczy. Kobiety nie muszą konkurować w tej siłowej dyscyplinie, tak jak nie konkuruje w niej także wielu facetów, pewnie jakieś 90%. Wielu facetów w ogóle ma zwyczaj podszywać się pod czyjeś osiągnięcia, na przykład wyskakują z szachami, że niewiele kobiet porafi wygrywać z mężczyznami, tak, jakby oni sami potrafili ogrywać szachistki. 99% facetów nie ma szans z mistrzynią szachową, ale plują się jakby to oni byli mistrzami. Obecnie mamy taką sytuację, że więcej kobiet niż mężczyzn ma wyższe wykształcenie, więcej kobiet niż mężczyzn jest lekarzami, kobiety powodują znacznie mniej poważnych wypadków na drogach, nie jeżdzą tak szybko jak mężczyźni, nie wygrają z nimi w rajdach, bo są słabsze, za to ich zdolność bezpiecznej jazdy przynosi znacznie więcej korzyści społeczeństwu niż szybka jazda i wygrywanie wyścigów. W budżecie państwa dzięki kobietom mniej pieniędzy trzeba przeznaczać na ofiary wypadków, co raczej nie jest potem jakoś rekompensowane. Prawdopodobnie nie miałbyś najmniejszych szans konkurowania z jakąkolwiek kobietą, która należy do elity w danej dyscyplinie, sportowej, naukowej itd. więc może pretensje do kobiet zostaw facetom, którzy potrafią robić coś lepiej od kobiet. Niech żali ten, który realnie pracując z kobietą robi więcej, a nie dostaje więcej, bo takie teoretyczne rozważania jak Twoje, kiedy w swoim życiu nie masz podobnych problemów są abstrakcyjne. I prawdę mówiąc nigdy nie spotkałem faceta, nawet na żadnym forum nie przeczytałem żalów, że on robi więcej a kobieta i tak dostaje tyle samo, choć robi mniej. Niech protesty zgłaszają ci, którzy mają z tym problem, a nie jakieś gostki na zapas obawiające się jakieś dramaty życiowego dla siebie. Jak na razie żalą się jedynie kobiety, że robią tyle samo ile mężczyźni lub więcej, a są wynagradzane gorzej. Ich wiarygodność łatwo potwierdzić, takich sytuacji jest tysiące, wiec nie ma z tym problemu. O odwrotnej sytuacji, kiedy żalą się mężczyźni nie słyszałem, oczywiście poza tego rodzaju abstrakcyjnymi dylematami.
Jaki jest procent kobiet identyfikujących się z ruchem "racjonalistycznym"? I czy to jest problem? Już kiedyś tu zauważyłam, że mało kobiet bierze udział w dyskusji na Racjonalista TV, co oczywiście nie musi być reprezentatywne, dla całego społeczeństwa. Ale cytuję co napisałam na wątku o kobietach i Kościele: " Swoją drogą, ciekawa sytuacja. W temacie o dyskryminacji kobiet przez Kościół wypowiadają się prawie sami mężczyźni – a może nie – i bezzasadnie atakują kobiety. :))) "
Jeśli zaś chodzi o reprezentację kobiet w polityce, to coż "jaki pan, taki kram".Wcale nie lepiej niż na lewicy jest w PO, które już nie wiem czy jest w centrum, czy gdzie tam. A tu taki ciekawy cytacik: "Gdy miesiąc temu napisałem na portalu społecznościowym, że na lewicy trwa bal samców po ujawnieniu nazwisk osób negocjujących wspólny start do Sejmu, zostałem niemal zlinczowany. Porozumienie między trzema ugrupowaniami uzgadniało sześciu facetów, po dwóch z każdej partii, bez żadnej kobiety. Przeczytałem wtedy pod swoim adresem masę wpisów, że to są tylko rozmowy, a tak w ogóle lepiej żebym poczekał na ogłoszenie jedynek na listach i się wypowiadał. Wtedy miałem zobaczyć prawdziwą twarz lewicy, która stawia na kobiety i szanuje parytet. I zobaczyłem.
Wczoraj lewica ogłosiła skład pierwszych miejsc na listach do Sejmu, a obraz, jaki się z tego wyłonił, tylko potwierdził moją teorię o balu samców. Na 41 jedynek tylko 14 przypadło w udziale kobietom. Wyborcy lewicy przekonywali mnie także, że kobiet na szpicy list będzie dużo więcej niż na listach Koalicji Obywatelskiej. Sęk w tym, że KO ma również na czternastu miejscach kobiety. Wczoraj wróciłem ponownie do tematu, ale niestety już nikt tak ochoczo nie chciał mi wytykać złej woli oraz głupot jakie wypisuję." https://crowdmedia.pl/do-parlamentu-po-trupach-prawdziwa-twarz-lewicy-rozgrzala-opinie-publiczna-do-czerwonosci/
A co do ewolucji, to nie będzie żadnej równości, dopóki mężczyźni nie zaczną "chodzić w ciąży" i rodzić dzieci.
Rzeczywiscie malo kobiet komentuje nasze materiały, choc sporo bierze udzial w nagraniach. Jednk zgodzi sie pani chyba, ze to mniejszy problem niż fakt, że tak mało kobiet identyfikuje się z feminizmem jako ruchem społecznym. Dodam jeszcze, ze nasza rozmowa z cal pewnością nie jest atakiem na kobiety. Jest co najwyzej krytyką pewnej formy aktywizmu, ktory nie dosc sie liczy z tym, jak większosc kobiet rozumie swoje prawa, wolności, aspieracje itp.
Oczywiście, że się nie zgodzę. Między innymi dlatego, że nie wiem o który feminizm Panu teraz chodzi. Czy o ten zideologizowany czy ten ideowy. Czy dla Pana ma to niewielkie znaczenie? Chyba nie żartobliwe? Ciekawe co by na Pana pytanie odpowiedziały feministki. Szkoda, że tu takowych nie ma. Byłoby ciekawiej.
Domyślam się, że Pan nadal jest i chce pozostać feministą. Ciekawe dlaczego mężczyzna chce być feministą. Ja jako kobieta nie rozumiem tego i nie popieram feminizmu. Przychylam się natomiast do poglądu, że femiinizm tak chroni kobiety jak marksizm robotników.
Sądzę, że symptomatyczne i bardzo smutne jest to, że ludziom feminizm słabiej kojarzy sie z walką o równouprawnienie i godne, uczciwe traktowanie kobiet w życiu społecznym [z takimi postaciami jak Emily Punkhurst czy Betty Friedan], a bardziej z kreowaniem konfliktu między płciami i przedstawianiem się jako ofiary ''patriarchatu''. Czy aby na pewno, dla większości kobiet, mężczyźni to wyłącznie oprawcy, a nie partnerzy? Czy jest to stan pożądany, a jesli nie, to czy jest ktoś, kto za to odpowiada?
Feministyczna polityka ''tożsamości'', jak słychać, nie budzi pańskiego entuzjazmu. Czy jednak, zamiast być ''sojusznikiem'', nie korciło pana, by otwarcie stwierdzić, że to nie do pogodzenia z humanizmem, że to kwestia pryncypialna, związana z wartościami absolutnie fundamentalnymi?
Trudno nie wybuchnąć gorzkim śmiechem, gdy okazuje się, że fundamentalnymi zagadnieniami ''teorii feministycznej'' są absurdalne, ignorujące naukę, genderowe bajania o płci, jako o ''konstrukcie społeczno-kulturowym o performatywnym charakterze'', czy afirmacja islamu, chyba najbardziej jadowitej ze wszystkich mizogenicznych ideologii.
Panie Bogdanie, w tej rozmowei skupilem sie na krytyce innych aspektów feminizmu postmodernitycznego. O radykalnym konstruktywizni rozmawial9ismy już chyba rok temu z Kają Bry w materiale o ksiazce "Kto sie boi Karola Darwina". Oczywiscie, ze ten antynaukowy i idelogiczny nuret w feminizmie jest zprzeczny z humanizmem. Taki zarzut stawiam rzadko, bo w Polsce rzadko kto wie, czy jest wspołczesny humanizm. Dzikuję za ten komentarz/
Pomimo zastrzeżeń, że pański głos jest żartobliwy, dotyka rzeczy wyjątkowo poważnych. Bo z feminizmem, który miał pzrecież b. wiele twarzy, w minionym trzydziestoleciu, stało sie coś wyjątkowo złego. Zostal zdominowany przez oderwany od realnych problemów kobiet, agresywny nurt nonsensowno-absurdalny. Choć już wcześniej radyklizmy, głównie w USA [przysłowiowe ''męskie szowinistyczne swinie'' , czy relatywizm moralny ''kultowej'' A. Davis widzącej źródlo ucisku w amerykańskim systemie penitencjarnym, jednocześnie przekonanej, że polityczni więźniowie sowieckich łagrów dostali to ''na co zasłużyli'']
Bardzo złym sygnalem jest to, że same kobiety, liderki opinii, choc do nowego, radykalnego feminizmu raczej sie nie garną, nie są w stanie zdobyć się na jego krytykę, a nurty liberalne feminizmu zdają się im być obojętne. Przykładem może być entuzjastyczny wstęp do ''Gender troubles'' J. Butler [''Uwikłani w płeć''] wybitnej polskiej pisarki o wielkim autorytecie, obdarzonej nietuzinkową inteligencją, mało tego, psycholożki z zawodu. I choć, zapewne, traktuje rewelacje p. Butler jako intelektualną grę, szaradę; znamienne jest to ,że zestawia je z traktowanymi z lekceważeniem, wręcz politowaniem postulatami Partii Kobiet, odnoszącymi do ''przyziemnych'' spraw związanych ze zdrowiem, macierzyństwem i problemami bytowymi kobiet.
Tymczasem, ''subversion of identity'' [polityka tożsamości] obecna w podtytule tego dzieła, stała sie nowym paradygmatem feminizmu.
Sama myśl, by oceniac kogoś nie za to co mówi czy robi, ale pod kątem jego przynależności grupowej, na którą nie ma wpływu [np. biali mężczyźni hetero] jest upiorna i kojarzy się jednoznacznie z ideologiami totalitarnymi.
PS. Właśnie oglądam u red. Morozowskiego marszałkinię W. Nowicką [dla której mam sporo szacunku i sympatii], która twierdzi, że genderowe brednie o płci społeczno-kulturowej, mają oparcie w nauce [biologii, medycynie i psychologii]. I jak tu nie dostać przepukliny ze śmiechu?
Pisałam pół żartem a teraz pół serio albo na odwrót: https://www.tysol.pl/a35735-Sylwia-Spurek-sni-o-parytetach-w-parlamencie-Internet-sprawia-niespodzianke-Tylko-dwie-plcie-Faszyzm-
Równość wobec prawa oraz pełne prawa wyborcze to – moim zdaniem – zupełnie wystarczające warunki wstępne – w zasadzie spełnione w całym zachodnim świecie, a coraz szerzej wprowadzane w reszcie społeczeństw – do realizowania tzw. sprawiedliwości społecznej. Reszta nierówności świata obu płci – szczególnie, jeśli są pozostałością dominującej przez wieki kultury patriarchatu – zostanie prędzej czy później (raczej dużo prędzej) wyrównana czy zastapiona przez warunki rynku pracy i przemiany obyczajowości.
Różne "parytety" i inne banialuki to tylko hasła wyborcze, a "wojujący feminizm" – który notabene odegrał swoja rolę w czasach sufrażystek – jest obecnie wykorzystywany do walki politycznej a szkodzi samej idei, tak jak "parady równości"
wywołujące wrażenie – i to wrażenie umacniające – że sensem LGBT jest wyłącznie powszechny i nieustanny homo seks – szkodzą idei uznania tej grupy za normalną i równoprawną część społeczeństwa.
Największego kalibru kłody wobec emancypacji kobiet, są od zawsze rzucane przez religie, gdzie patriarchat trzyma się niezłomnie, oraz przez wygodę pewnej części mężczyzn, którzy swoje niedomogi emocjonalne i charakterologiczne próbują pokryć "antyfeminizmerm" a ostatnio "incelstwem" – ale na to trudno znaleść lekarstwo, a na pewno nim nie jest upolityczniony, skojarzony z "lewactwem" – feminizm.
Dla mnie feministki polskie (zachodnie też) są jak rozpuszczone dzieci milionerów. Podczas gdy rozpuszczone dzieci narzekają, że na urodziny dostały nie najnowsze ferrari, tylko audi, w innych krajach dzieci narzekają, że nic w tym tygodniu nie jadły bo głód panuje w ich kraju. Z feministkami polskimi jest podobnie, podczas gdy one jęczą, że polskie kobiety zarabiają średnio o kilka procent mniej niż mężczyźni, czy że nazwy profesji rzadko określa się odmianami żeńskimi, w innych krajach kobiety narzekają na to, że kobiety są kamieniowane za to, że zostały zgwałcone.
U polskich feministek drażni mnie to, że jęczą iż rząd nic nie robi w kwestii alimentów, a w żaden sposób nie starają się zrobić nic aby kobiety nie wybierały sobie takich typów na partnerów, aby nie kierowały się sercem (a tym się kierują gdy wiążą się z wszelakimi dupkami np. alimenciarzami) a rozumem. To, że kobiety kierując się sercem preferują takich mężczyzn, jest głównym źródłem problemów z uchylaniem się od płacenia alimentów i innych problemów.
Nie sercem ale biologią(ewolucyjną) one się kierują, a dokładniej są kierowane, a nie rozumem. Ewolucja miele bardzo wolno raczej w perspektywie setek pokolen, a nie dziesiatków lat.
Nasza era (dla uproszczenia licząc ją od Chrystusa) to około 90 pokoleń – więc ewolucja kulturowa działa szybciej niż w "setkach pokoleń". W czasie ostatnich 100 lat kobiety zdobyły wiecej wolności i samodzielności, niż przez poprzednie ~1900 lat, co może napawać optymizmem, ale – oczywiście – o niczym nie przesądza. Tym bardziej, że to, co optymistyczne dla kobiet, dla kleru jest tragedią. Czy można sobie wyobrazić KK bez zaplecza w postaci posłusznych i małowymagajacych służek zakonnych i świeckich, bez kobiecego audytorium tworzącego 90% frekwencji w kościołach?
Twoje stwierdzenie, że kobietami nie kieruje rozum, tylko instynkt biologiczny przez wieki było własnie argumentem kościelnego i męskiego szowinizmu – kobieta miała byc za głupia do czegokolwiek, poza rodzeniem i służeniem mężczyznom. Pewnie cię to zmartwi, ale ten pogląd się deprecjonuje.
"Twoje stwierdzenie, że kobietami nie kieruje rozum, tylko instynkt biologiczny przez wieki było własnie argumentem kościelnego i męskiego szowinizmu"
Jakie więc rozumne przesłanki kierują kobiety do związków z alimenciarzami czy innymi bad guys?
Jak wychodzą za mąz, to nie wiedzą czy to jest bad guy czy alimenciarz. to nie sredniowiecze, na dzieci bez związku tez musisz placic, są przeciez testy genetyczne. To raczej mezczyzni powinni byc ostrozni, nie chcesz dziecka i ew. alimentow – nie zamaczaj gamonia. To nie jest obowiązkowe. Sytuacje kiedy kobieta gwalci to super-rzadkosc, w biblii to Lot zostal ponoc zgwalcony po pijaku, przez swoje corki, ale dzisiaj nikt w to nie uwierzy.1
LUCYAN
"Jak wychodzą za mąz, to nie wiedzą czy to jest bad guy czy alimenciarz"
Sugerujesz, że kobiety związane z facetami unikającymi płacenia alimentów własnym dzieciom nie wiedzą, że ich faceci łamią prawo i nie płacą własnym dzieciom?
Poza tym, jeśli kobieta stosuje typowe dla kobiet podejście czyli, że facet musi być atrakcyjny seksualnie, to statystycznie ma ok 85% prawdopodobieństwa, że zwiąże się z facetem, który w przypadku rozstania będzie alimenciarzem, także kobiety mogą sobie z góry założyć, że związały się z bad guyem biorąc pod uwagę gigantyczne prawdopodobieństwo takiego zdarzenia.
"To raczej mezczyzni powinni byc ostrozni, nie chcesz dziecka i ew. alimentow – nie zamaczaj gamonia."
Zgadzam się, w obecnym porządku prawnym stawiającym kobietę w uprzywilejowanej pozycji należy być bardzo ostrożnym.
Człowiek z natury jest istotą monogamiczną, a mimo tego potrafi być wierny jednej osobie. Natora naturą ale po to człowiek ma rozum by nim się kierować.
Jak ty sobie wyobrażasz "zrobienie czegoś" (przez feministki) –
>aby kobiety nie wybierały sobie takich typów na partnerów, aby nie kierowały się sercem (a tym się kierują gdy wiążą się z wszelakimi dupkami np. alimenciarzami) a rozumem.
???
A jak juz feministki "coś zrobią" i kobiety zaczną się posługiwać rozumem (??) to czy aby nie zostana uznane za "zimne suki, goniace tylko za portfelami biednych, romantycznych chłopaków"?
"Jak ty sobie wyobrażasz "zrobienie czegoś" (przez feministki)"
Na przykład warsztaty lub inne formy edukacji, których domagają się od innych np. aby ograniczać liczbę mężczyzn mających gdzieś swoje dzieci i nie płacących im alimentów.
"A jak juz feministki "coś zrobią" i kobiety zaczną się posługiwać rozumem (??) to czy aby nie zostana uznane za "zimne suki, goniace tylko za portfelami biednych, romantycznych chłopaków"?"
Być może tak, no ale przecież wśród kobiet popularne jest stwierdzenie "nie interesuje mnie co inni o mnie myślą". Sugerujesz, że kłamią? 😉