Jean-Philippe Rameau uważał się za jednego z oświeceniowych filozofów, był także Encyklopedystą. Był także jednym z największych kompozytorów europejskiej muzyki klasycznej. W wieku pięćdziesięciu lat zaczął pisać opery i jego sukces był tak ogromny, że w Paryżu musiano je limitować, aby inni kompozytorzy mieli jakąkolwiek szansę wystawienia swoich dzieł. Do dziś jego opery należą do najwspanialszych oper, jakie napisano.
Dzieła na klawesyn solo Rameau zajmują raptem dwie płyty CD, a ich wykonanie trwa około dwóch godzin i dwudziestu minut. To niewiele przy Bachu. Scarlattim czy wielu innych wielkich twórcach na klawesyn. Ale jakie to dzieła! Jak progresywne, niezwykłe, odkrywcze, pełne żaru i nieśmiertelnych melodii! Można się wręcz zastanawiać, jak ktoś, kto komponował tak genialną muzykę na klawesyn solo mógł się tak w niej ograniczać? Najbardziej „zachowawcze” są dzieła sakralne kompozytora, ale i w nich wiele jest oryginalności i nie spotykanej dotychczas ekspresji.
Bardzo podoba mi się to, że Rameau był przekonany, iż muzyka jest filozofią i to być może najlepszą. Zgadzam się z nim. Uważam, że arcydzieła sztuki daleko wykraczają poza język jakim operują „słowni filozofowie”. Tylko artysta może powiedzieć naprawdę wiele w świecie, gdzie istnieje nauka i metoda naukowa, które, moim zdaniem, uczyniły resztę filozofii rzeczą dość niszową. Jak można mówić o człowieku, jego relacji ze światem, skoro ma się znikomą wiedzę o ewolucji, neurologii i choćby optyce. A przecież nie brakuje dziś filozofów dla których wiedza z tych dziedzin jest czarną magią. Tymczasem muzyka może wyrażać to, co nie jest możliwe do ujęcia w słowach i co prowadzi naszą wrażliwość, ciekawość i wyobraźnię dalej, poza istniejące kategorie i terminy. Poza znaczenie słów, poza znaczenie prostych obrazów. Rameau tak czynił i był przez to jeszcze bardziej wyjątkowy. Jednocześnie przyczynił się oczywiście do powstania tonalności, do opracowania języka muzycznego w którym do dziś żyjemy. Webernowska rewolucja wymierzona przeciwko językowi Rameau i Bacha wygasła. W XXI wieku wraca muzyka tonalna, lub mająca silną relację z tonalnością.
Uroczystości żałobne poświęcone Rameau miały ogromną skalę. Aby go pożegnać wykorzystano Mszę żałobną Jeana Gillesa. Gdy pierwszy raz, wiele lat temu, usłyszałem po raz pierwszy ten utwór, zapewne w świetnej interpretacji Phillipe’a Herreweghe z jego zespołami, byłem przekonany, że jest to muzyka stojąca już na progu Rewolucji Francuskiej, momentami zaskakująco nowoczesna, momentami zanurzona w przeszłości, w dużej mierze odmienna od ściśle skodyfikowanej muzyki sakralnej XVIII wiecznej Francji. Nawet Rameau w obrębie tego idiomu był bardzo „grzeczny”. Zdziwiłem się, gdy okazało się, że ten kompozytor urodził się we francuskim Tarascon w roku 1668 a umarł w roku 1705. Należał więc do epoki dojrzałego baroku, podobnie jak Lully i Biber. Stał się on dyrektorem muzycznym katedry St Etienne w Tuluzie w roku 1697, jako następca André Campry, którego muzykę zresztą jego Requiem po części przypomina stylistycznie. Wcześniej Gilles był kantorem w katedrze Saint-Sauveur w Aix-en-Provence, gdzie jeszcze wcześniej jako chłopiec śpiewał w chórze.
Legenda głosi, że swoją Mszę żałobną komponował nie licząc się z czasem ani środkami, gdyż otrzymał wyjątkowo hojne zlecenia, z rodzaju „cena nie gra roli”. Gdy po skończeniu utworu zobaczył w rękach zleceniodawcy sakwę wielokrotnie lżejszą od oczekiwanej, nie wręczył mu utworu i stwierdził, iż „prędzej wykonają to Requiem dla niego”. I niestety tak się wkrótce stało. Jednak francuscy melomanii doby oświecenia poniewczasie odkryli urodę i głębię kompozycji Jeana Gillesa i jego Requiem towarzyszyło między innymi uroczystościom żałobnym Jean-Philippe’a Rameau w 1764 roku, Stanisława Leszczyńskiego (ciekawe polonicum n’est pas?) w 1766 roku, oraz Ludwika XV w roku 1774. Motety Gillesa grano bardzo często w latach 1728 – 1771 w ramach sławnych Concert Spirituel, będących prekursorami współczesnych koncertów abonamentowych dostępnych dla szerokiej publiczności. W ten sposób dzieła Gillesa musiały pojawiać się często obok dzieł Rameau, które na Concert Spirituel były wyjątkowo popularne. Ruch muzyki dawnej w XX wieku bardzo szybko powrócił do Requiem Gillesa. Pierwszy był Louis Frémaux w 1957 roku i później świetne nagrania posypały się jak z rękawa – Herreweghe, Joel Cohen, Hervé Niquet i wielu, wielu innych. Wśród tych nagrań lśni jasnym blaskiem nagranie Skipa Sempé z 2014 roku, będące pełną rekonstrukcją uroczystości żałobnych poświęconych Rameau.
Do powstania tej wersji Requiem Gillesa przyczynili się najprawdopodobniej dwaj przyjaciele Rameau ze środowiska Concert Spirituel – François Rebel i François Francœur. Choć ich ingerencje w pochodzące z początku XVIII wieku Requiem Gillesa były rozmaicie intensywne, czasem spore, czasem niewielkie, powstało dzieło absolutnie niesamowite i ponadczasowe. Le Service Funèbre de Rameau odbył się 27 września w leżącym nieopodal paryskiego kościeła pw. św. Eustachego (gdzie 12 odbył się pogrzeb) oratorium księży filipinów. Obok muzyki Gillesa pojawiły się na tej uroczystości krótkie fragmenty dzieł Rameau, jak i Carillon des morts Corette’a, instrumentalny wstęp będący muzyczną ilustracją bijących dzwonów katedry w Rouen, których brzmienie uważano za szczególnie posępne. Zresztą, po usłyszeniu tych uroczystości sam Corette stwierdził – „Requiem przeszyło Francuzów bólem, podczas gdy Włosi drżeli z przerażenia”. Nawiązał do sporu italianistów z muzycznymi Galami, w którym Rameau stał się stroną. Rzeczywiście jego Carillon bardzo dobrze i bardzo po galicyjsku wprowadza już na początku dzieła odpowiedni, metafizyczny i pełen żalu nastrój.
Oto dokładny układ utworów, jakie usłyszeliśmy w Sali Głównej NFM (03.03.2024):
J. Gilles Messe des morts (wersja paryska, 1764)
I
Hommage à Rameau: Jean-Philippe Rameau Musette tendre en rondeau oraz Loure z opery-baletu Les fêtes d’Hébé
II
M. Corrette Carillon des morts
III
J. Gilles Messe des morts: Introit, Kyrie
Hommage à Rameau: Jean-Philippe Rameau Gravement z opery Dardanus
J. Gilles Messe des morts: Graduel I, Graduel II, Offertoire, Sanctus
Hommage à Rameau: Jean-Philippe Rameau Tristes apprêts z opery Castor et Pollux
J. Gilles Messe des morts: Elévation, Benedictus, Agnus Dei, Communion
IV
Sommeil éternel de Rameau: Jean-Philippe Rameau Rondeau tendre z opery Dardanus Apothéose de Rameau: Jean-Philippe Rameau Air des esprits infernaux z opery Zoroastre
Wykonawcami byli:
Skip Sempé – dyrygent
Judith van Wanroij – sopran
Vojtěch Semerád – kontratenor
Davy Cornillot – tenor
Marc Mauillon – baryton
Chór NFM
Lionel Sow – kierownictwo artystyczne Chóru NFM
Wrocławska Orkiestra Barokowa
Jarosław Thiel – kierownictwo artystyczne Wrocławskiej Orkiestry Barokowej
Aby opisać to rewelacyjne wykonanie arcydzieła (a raczej arcydzieł), muszę zacząć od śpiewaków. Baryton Marc Mauillon to prawdziwa legenda. Ja poznałem go wpierw w muzyce średniowiecznej, ale śpiewa też muzykę barokową i romantyczną, nie stroniąc nawet od muzyki nowej. Jego doskonały głos i wyjątkowa kultura wokalna przy każdym dziele i każdej epoce zyskują nowe wcielenie. Trubadurów śpiewa tak, jakby przeniósł się w czasie (pamiętacie francuską komedię „Goście, goście”?). Pieśni Faurego są non plus ultra. Wystarczy wpisać jego imię i nazwisko w serwis Tidal i słuchać, słuchać, słuchać… Niekończące się piękno i trafność interpretacji. Oczywiście po wysłuchaniu Tidala trzeba kupić płyty. Brzmią lepiej i nie znikną. Zawierają też książeczki z esejami i wersami śpiewnych pieśni. Wykonując Gillesa Marc Mauillon początkowo mnie zaskoczył. Postanowił ostro podkreślać frazę, jego głos nabierał wręcz rustykalnego charakteru, zupełnie inaczej, niż gdy śpiewa trubadurów. Ale emisja, fraza były absolutnie nienaganne. Na początku zdumiony, szybko zacząłem podziwiać jego interpretację. Baryton stał się prawdziwą bazą dla pozostałych muzyków.
Ogromnie zaskoczył mnie Vojtěch Semerád. Niedawno kontratenor Orliński przyciągnął tłumy, a tu słyszeliśmy nie mniejszy talent. Piękny, świetlisty głos i wspaniała realizacja tak ważnych w muzyce francuskiej ozdobników i wybrzmień… Świetny był tenor Davy Cornillot, bardzo stylowo śpiewała też Judith van Wanroij.
Chór NFM był świetnie przygotowany przez Lionel Sow, którego nagranie Requiem Gillesa znajdziemy zresztą również na Tidalu. Wrocławska Orkiestra Barokowa pod batutą wielkiego Skipa Sempé grała stylowo, z klasą, z ogromnie przepastnym cieniowaniem dynamiki. Wybitne było drewno, flety i oboje jeszcze lepsze niż na wielu najsławniejszych nagraniach. Wydawało mi się, że momentami rogi i fagoty wchodzą nieco dziwnie w muzyczną miksturę, ale słuchając innych interpretacji tego arcydzieła zauważyłem, że tak to jest napisane. Mają one momentami szarpać nieco uszy, wyłamywać się z ogólnej harmonii.
To był absolutnie wspaniały koncert. Usłyszeliśmy wielkie arcydzieło pod batutą jednego z największych barokowców – Skipa Sempé. Wrocławscy barokowcy zbudowali ten muzyczny świat wraz z nim i wybitnymi śpiewakami. Końcowa apoteoza Rameau to był taki Rameau, jakiego spotkamy tylko na najlepszych płytach z jego muzyką.
Ucieszyłem się widząc, że w Niskich Łąkach, sklepie muzycznym NFM pojawiło się płytowe „Rameau’s Funeral” ze Skipem Sempé, jego Capriccio Stravagante i słynnym dzięki wielkim nagraniom Phillipe’a Herreweghe Collegium Vocale Gent. Kupiłem to i zdobyłem autograf Skipa Sempé i Judith van Wanroij. Spytałem Skipa o polski barok, a on mnie poprosił, żebym mu coś podesłał. Więc, kto wie?
Wiele nowych płyt Skipa Sempé i ciekawe wznowienia jego przełomowych nagrań, bardzo starannie zremasterowane, znajdziemy na pięknie wydawanych płytach Paradizo. Jak się okazuje, Paradizo jest wytwórnią płytową założoną przez samego Skipa Sempe. Dołączył więc do Savalla, Gardinera, London Symphony Orchestra i Herreweghe z własną wytwórnią! Paradizo wydaje nagrania Skipa Sempe jako solisty, kameralisty i kierownika zespołów, które założył: Capriccio Stravagante, Capriccio Stravagante Renaissance Orchestra i Capriccio Stravagante Les 24 Violons. Wśród artystów współpracujących z Paradizo są m.in. Julien Martin, Josh Cheatham, Olivier Fortin, Sophie Gent, Doron Sherwin i Collegium Vocale Gent. Paradizo jest także wydawcą Memorandum XXI, zbioru esejów i wywiadów Skipa Sempe na temat muzyki i wykonawstwa. W katalogu wydawnictwa znajdziemy także archiwalną płytę z wykonaniami pionierki klawesynu, legendarnej Wandy Landowskiej. Płyty Paradizo można kupować w ciemno! Są wspaniałe.