Rockowo czy klasycznie? Jak śpiewała ta Mauretanka?

 

Trochę dziwnie pisać recenzję z koncertu mauretańskiej mistrzyni, która pojawiła się na scenie w hidżabie i śpiewała także pieśni religijne, gdy w tym samym czasie inni muzułmanie gotowali się właśnie do zamachu w Londynie. Gdy jednak zastanowimy się nad tym głębiej, nie powinno to nikogo dziwić. Wielu radykalnych muzułmanów nie akceptuje muzyki, zaś muzycy bywają ofiarami prześladowań na tle religijnym. Są też ofiarami zabójstw, jak sławny i znakomity Amjad Sabri, mistrz muzyki qawwali, który został zabity w zeszłym roku. W niektórych miejscach w świecie islamu osoba parająca się muzyką już przez samo to staje się w jakimś sensie odważną wolnomyślicielką.

3 czerwca wieczorem wkroczyła zatem na scenę Sali Czerwonej we Wrocławskim NFM Noura Mint Seymali, śpiewająca i grająca na harfie ardine. Towarzyszył jej mąż Jeiche Ould Chighaly, grający bardzo ciekawie na gitarze elektrycznej. Na gitarze basowej grał Ousmane Touré . Na koncert wybrałem się specjalnie z kolegą z Włoch, rockmenem, aby ocenił koncert od tej strony. O gitarze basowej, która działa przeważnie w tle, mówił on z większym chyba jeszcze uznaniem, niż o pozostałych muzykach. Na perkusji grał nie wywodzący raczej swego rodu  z Mauretanii Matthew C. Tinari. Jest on tym niemniej obecny na dawniejszych płytach Noury Mint Seymali.

 

 

Nouta Mint Seymali jest Griotem (a może Griotką). Z artyzmem Griotów mieliśmy okazję dobrze się we Wrocławiu zapoznać dzięki Brave Festival z 2015 roku. W naszej telewizji są liczne fragmenty tej muzyki, jak i dyskusje z Griotami z Mali, Mauretanii i kilku innych krajów Północnej Afryki. Niestety, w tym roku Brave Festiwalu nie będzie, więc tym większą radość sprawił wrocławskim melomanom NFM zapraszając w czerwcu dwie wielkie gwiazdy sztuki griotu – Seymali i pod koniec miesiąca legendarną Rokię Traorę z Mali.

Griot to sztuka snucia opowieści, a nie tylko sztuka muzyczna. To także sztuka retoryki, oddziaływania na społeczność. W wielu miejscach Grioci byli albo bardami swoich władców, albo samymi władcami. Grioci opowiadają o historii, ale także o aktualnej polityce i o aktualnych problemach społecznych. Wstrząsająca jest na przykład pieść Rokii Traore wychwalająca współczesną naukę i opartą na niej edukację. W Mali, które jest nękane przez fundamentalistów muzułmańskich z Boko Haram jest to szczególnie ważne i odważne. Boko Haram znaczy w zasadzie „edukacji opartej na nowoczesnej nauce mówimy nie!” i to nie sprowadza się często do krwawych podbojów i masakr w szkołach.

Grioci prawie zawsze pochodzą z uznanych rodów. Nie jest to muzyka dla każdego, jeśli chodzi o jej wykonawstwo. Ów elitaryzm bazuje także na wierze w sprawczą moc słowa, w magię słów. Noura Mint Seymali także wywodzi się z takiego rodu. Jej ojciec skomponował hymn narodowy Mauretanii, który artystka wykonała na koncercie, zaś matkę Seymali określano mianem  „diwy pustyni”. Była ona nie tylko diwą, ale też świetnym pedagogiem muzycznym, gdyż głos jej córki Noury odznacza się potęgą brzmienia, lekkością we wszystkich rejestrach, niesamowitą swobodą emisji dźwięku, polegającą choćby na utrzymywaniu niebywale długich fraz wyśpiewywanych pełnym głosem, oraz na klasycznej elegancji jego zdobienia. Noura opanowała także sztukę gry na ardine, dziewięciostrunowej harfie – instrumencie, na którym tradycyjnie grają jedynie kobiety. Niestety, zagrała na tym instrumencie tylko kilka pierwszych utworów, a grała naprawdę ciekawie. Zespół, który gościł na scenie, założyła wraz z mężem, gitarzystą Jeiche Ould Chighaly. Zespół ten przenosi tradycję Griotów w czasy nam współczesne, inspirując się także rockiem i funkiem.

Na początku koncertu załamało mnie trochę rozmywające dźwięk nagłośnienie. Nie tylko było głośno, ale dźwięk był zbyt rozmyty. Zdziwiłem się, gdyż NFM ma znakomity sprzęt do tego, z pewnością jeden z najlepszych w Polsce. Jednakże zespół Noury przytaszczył też chyba swoje głośniki. Skonsultowałem się zatem z moim gościnnym specjalistą, włoskim rockmenem Alessandro. On stwierdził, że dźwięk jest dobry, tylko na początku koncertu gitara elektryczna (nie basowa) była zbyt cicho.

A szkoda, gdyż mąż Noury, Jeiche Ould Chighaly, był drugą gwiazdą tego wieczoru. To głównie w jego rękach dokonywała się fuzja tradycji z nowoczesnością, a także dochodziło do czegoś zupełnie nowego. Grał on na gitarze jak grywa się na harfach afrykańskich, powtarzając narkotyczne, synkopowe sekwencje. Czasem jednak używał jeszcze innej techniki, przesuwając się płynnie po cząstkach tonu i uzyskując jakby kleiste i dźwięczne flażolety. Przypominało to trochę technikę gry na indyjskiej ektarze, jednostrunnym instrumencie, gdzie strunę skraca się i wydłuża płynnie, naciskając na drewniane ramki, na których jest napięta. Gra Jeiche było to coś zupełnie innowacyjnego w świecie gry na tym popularnym przecież instrumencie. Mój ekspert Alessandro orzekł, iż podoba mu się, ale nie jest w stanie tego ocenić, gdyż nie przypomina to niczego, co dotychczas grał lub słyszał.

Noura wiele improwizowała, bawiła się głosem. Część pieśni śpiewała jednak dokładnie, imponując dźwięcznym, doskonale ułożonym głosem i wspaniałymi ozdobnikami. Po części estetyka koncertu była rockowa, ale jej śpiew był w dużej mierze klasyczny. Dzięki potędze głosu ozdobniki znane z klasycznej muzyki arabskiej zbliżały się momentami do potężnych wokalnych tryli znanych z muzyki irańskiej, gdzie śpiewa się mniej gardłowo niż w muzyce arabskiej. Noura nie zaśpiewała ani razu w stylu charakterystycznym dla wiejskiego folkloru tych okolic świata, co ciekawe, zważywszy na jej otwarcie się na popularne trendy w muzyce. Cały czas mieliśmy klasyczny śpiew zmieszany z rockowo – tradycyjną estetyką.

Wielka szkoda, że nie mogliśmy poznać treści śpiewanych utworów, ale byłoby to bardzo trudne, zważywszy na to, że muzyka Griotów jest siłą rzeczy po części improwizowana, a towarzyszy temu improwizacja poetycka. Aby mieć zatem plansze z tym, co jest, trzeba by znakomitego tłumacza symultanicznego z arabskiego dialektu mauretańskiego, który wpisywałby na bieżąco treść zaśpiewanych fraz, która byłaby rzucana na ekran. Być może jednak warto by się zastanowić nad jakąś książeczką programową, bo w tym wypadku byłaby ona bardzo pomocna.

Niektóre utwory zapowiadał bardzo zdawkowo perkusista, Matthew C. Tinari. Dowiedzieliśmy się zatem, że jedna z pieśni mówi o łowcy zachwyconym pięknem żyrafy, ale jednocześnie chcącym ją złapać i zjeść. Przypomniało mi to fakt dotyczący tego, że jedną z najstarszych warstw muzyki Griotów jest muzyka myśliwych grających na harfach n’ghoni, bardzo podobnych do używanej przez Nourę ardine i nie tak dalekich od harf znanych ze sztuki Starożytnego Egiptu.

Inny utwór stanowił modlitwę do Allacha, lub zaklęcie, mające na celu zapobieganie rakom piersi. Był to zatem temat aktualny, mieszczący się również (a może zwłaszcza?) w tradycji Griotów.Na koniec polecam bardzo ciekawy materiał dotyczący muzyki Mauretanii (zadaję w nim także pytanie muzykom o to, czy nie mają problemów na tle religijnym):

A tu trochę więcej Griotu:

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 × 5 =