News to już może nieco przebrzmiały (w końcu w mediach wiadomość sprzed tygodnia to już żadna wiadomość), ale warto o nim wspomnieć. Doszło, moi drodzy, do wydarzenia szczęśliwego, choć plasującego się gdzieś na granicach groteski. Otóż Naczelna Rada Lekarska (NRL) uzyskała sądowe przyzwolenie na krytyczne wyrażanie się na temat homeopatii, znanej i popularnej dziedziny alternatywnej tzw. medycyny. Skąd w ogóle pomysł, by gremium to potrzebowało sądowej zgody na wyrażenie dezaprobaty względem stosowania przez medyków metod przez współczesną naukę nieuznawanych? A to już nieco dłuższa historia, historia sięgająca kwietnia 2008 roku, kiedy to zespół ekspertów NRL wydał oficjalne stanowisko w sprawie stosowania oraz promowania metod homeopatycznych. Stanowisko to zawierało podsumowane w piętnastu punktach dane dotyczące homeopatii, w tym:
Tłumaczenie mechanizmu działania leków homeopatycznych jest sprzeczne z zasadami współczesnej chemii, farmakologii i immunologii, zwłaszcza z zasadą zależności efektu leczniczego od dawki leku. Zasada ta sprawdziła się w odniesieniu do wszystkich leków stosowanych w medycynie, których skuteczność wielokrotnie potwierdzono w ściśle kontrolowanych warunkach.
Współczesna wiedza z zakresu chemii i fizjologii wskazuje, iż nieprawdziwym jest twierdzenie, że lek homeopatyczny ma nabywać właściwą siłę działania poprzez wielokrotne rozcieńczanie pierwotnej substancji, zwykle wodą lub słabym roztworem alkoholu, często aż do rozcieńczenia „symbolicznego”. Twierdzenie, że dopiero homeopatyczne rozcieńczanie substancji pozwala na uzyskanie bodźca („potencji”), który jest zdolny uaktywnić zaburzone funkcje organizmu do walki z chorobą, jest nie do zaakceptowania na gruncie współczesnej fizjologii. Ponieważ wiadomo, że reakcje chemiczne i receptorowe wymagają stężeń substratu powyżej 1:102, nie jest możliwe działanie leków otrzymanych poprzez rozcieńczenie do potencji np. C12 (co odpowiada 1:1013) i większych, gdy np. w rozcieńczeniu D22 (1:1022) w 100 ml „leku” może występować zaledwie 1 cząsteczka pierwotnej substancji, a tym bardziej przy jego jeszcze dalszym rozcieńczaniu (homeopaci stosują nawet preparaty o „potencji” D200).
Zwiększanie siły działania leku homeopatycznego poprzez tzw. „potencjalizowanie”, czyli np. wstrząsanie nim w określony sposób, nie da się wyjaśnić na gruncie jakiegokolwiek efektu znanego w fizyce lub chemii. Przytaczane analogie z medycyną akademicką w aspekcie zalecania wstrząsania leków przed użyciem są mylące, bowiem wstrząsanie służy jednie uzyskaniu jednorodnej zawiesiny.
Stwierdzenie homeopatów, że działania ich leków nie da się wyjaśnić utartymi, obecnymi uniwersyteckimi wyobrażeniami, powoduje, że często szukają oni tłumaczenia mechanizmu działania produktów homeopatycznych poprzez tworzenie spekulatywnych koncepcji, odwołujących się do magii. W tych spekulacjach nie jest ważna obecność materialnej substancji w podawanych lekach, ale pozostawione przez nią „piętno” „pamięć” lub „informacja”, bowiem to ona ma mieć zasadnicze znaczenie dla uzyskania efektu leczniczego. Jest to sprzeczne z wiedzą z zakresu chemii, fizyki, fizjologii i farmakologii.
(…) Obecnie brak jest wysokiej jakości dowodów przeprowadzonych według zasad medycyny opartej na dowodach (EBM) dokumentujących skuteczność kliniczną leczenia homeopatycznego przewyższającą placebo.
Żadne z wytycznych opracowanych przez ekspertów polskich naukowych towarzystw medycznych nie zalecają stosowania metod homeopatycznych.
Fakt, że polskie przepisy prawne nie przewidują konieczności przedstawienia dowodów skuteczności i bezpieczeństwa oraz uzasadnienia wskazań do stosowania „leków homeopatycznych” przed ich rejestracją i dopuszczeniem do wprowadzenia na rynek, nie zwalnia lekarza od odpowiedzialności za możliwe skutki zaniechania leczenia metodami zgodnymi ze współczesną wiedzą medyczną.
Zasady etyki lekarskiej nakazują lekarzom stosowanie wyłącznie metod zweryfikowanych naukowo. Ponieważ zastosowania metod homeopatycznych nie da się uzasadnić naukowo, w przypadku niekorzystnego wyniku leczenia lub braku efektu leczenia zarzut niewłaściwego postępowania byłby trudny do oddalenia.
Nie da się również uzasadnić postępowania opartego na stwierdzeniu, że „lek homeopatyczny nie zaszkodzi”. W przypadku schorzeń skutecznie leczonych lekami stosowanymi w medycynie obowiązkiem lekarza jest zastosowanie postępowania zgodnego ze współczesną wiedzą medyczną. Jeżeli zaś zdaniem lekarza zastosowanie leku nie jest konieczne, użycie metod homeopatycznych niepotrzebnie naraża pacjenta na koszty i może podważać zaufanie do lekarzy i medycyny.
Całość zakończono konkluzją (logicznie wynikającą z cytowanej treści):
Biorąc pod uwagę powyższe stwierdzenia, które nie wyczerpują wszystkich problemów związanych ze stosowaniem metod homeopatycznych, Zespół zgodnie stwierdza, że lekarze nie powinni stosować tych metod. Obowiązkiem lekarzy jest rzetelne informowanie pacjentów domagających się stosowania produktów homeopatycznych o braku ich skuteczności leczniczej. Lekarze, lekarze dentyści, instytucje i organizacje medyczne nie powinny organizować szkoleń i innych działań promocyjnych w zakresie homeopatii i metod wywodzących się z homeopatii.
Niestety, nie wszystkich zachwyciła deklaracja NRL, co zresztą właściwie nie powinno dziwić. Ewidentnie nie każdy ma interes w tym, by jedynie działające metody terapeutyczne – medycyna niekonwencjonalna to w końcu wielki biznes. Z prośbą do Rady o wycofanie się ze swojej kategorycznej oceny zwróciło się nawet samo Ministerstwo Zdrowia. Odpowiedź była jednoznaczna (rzadko bywam zachwycona działalnością samorządu lekarskiego, tą decyzją jednak zaskarbili sobie sporo mojego szacunku):
Zdaniem Naczelnej Rady Lekarskiej nie ma podstaw pranych do podjęcia uchwały w sprawie uchylenia stanowiska Nr 7/08/V Naczelnej Rady Lekarskiej w sprawie stosowania homeopatii i pokrewnych metod przez lekarzy i lekarzy dentystów oraz organizowania szkoleń w tych dziedzinach (…). Stanowiska mają charakter opinii, nie tworzą prawa i nie podlegają zmianie w drodze uchwały. Również ustawa o izbach lekarskich nie przewiduje możliwości uchylenia stanowiska na wniosek Ministra Zdrowia.
Naczelna Rada Lekarska nie znajduje podstaw merytorycznych do zmiany swojej opinii w przedmiocie homeopatii, wyrażonej w stanowisku Nr 7/08/V Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 4 kwietnia 2008 r. w sprawie stosowania homeopatii i pokrewnych metod przez lekarzy i lekarzy dentystów oraz organizowania szkoleń w tych dziedzinach. Stanowisko to zostało podjęte na podstawie opinii zespołu ekspertów powołanego przez Naczelną Radę Lekarską.
W stanowisku Naczelna Rada Lekarska wyraziła swoje przekonanie o braku istnienia jakichkolwiek dowodów naukowych świadczących o skuteczności leczenia tymi produktami, do czego jest uprawniona na podstawie przepisów ustawy o izbach lekarskich.
Naczelna Rada Lekarska nie neguje, że przepisy Prawa farmaceutycznego dopuszczają możliwość wprowadzenia do obrotu i stosowania produktów leczniczych homeopatycznych na drodze odmiennej niż pozostałych leków (tzn. bez konieczności udowodnienia ich skuteczności), ale wyraża wątpliwości co do takiego rozwiązania prawnego i postuluje po raz kolejny jego zmianę.
Ponadto zdaniem Naczelnej Rady Lekarskiej obecnie istniejące regulacje prawne mogą prowadzić do wprowadzania pacjentów w mylne przekonanie, że produkty homeopatyczne są produktami leczniczymi wprowadzanymi do obrotu i stosowanymi w taki sam sposób jak wszystkie inne produkty lecznicze.
W obliczu fiaska prób zdyscyplinowania samorządu lekarskiego metodami politycznymi pozostała już tylko droga prawna. O dziwo (tu zaczyna się groteska wzmiankowana w pierwszym akapicie) początkowo ścieżka ta wydała się całkiem skutecznym środkiem, by kneblować usta gremiom walczącym o naukowe podstawy współczesnej medycyny, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów mianowicie uznał opinię i zalecenia ekspertów za praktykę naruszającą konkurencję i w 2011 r. nałożył na NIL karę w wysokości blisko 50 tys. zł., co sprawiło, że przez chwilę (nieco dłuższą chwilę, dwa lata niemalże) byliśmy krajem, w którym prezeska organizacji zrzeszającej homeopatów może dumnie oznajmić, że nie jest w Polsce legalne wytykanie, że nienaukowa metoda jest, cóż – nienaukowa po prostu:
Konserwatywni lekarze i przemysł farmaceutyczny produkujący leki syntetyczne są i będą przeciwni integracji systemów leczenia. Dyskredytacja homeopatii jest niezgodna z obowiązującym prawem w Polsce. UOKiK zabronił takich praktyk i nałożył m.in. na Naczelną Radę Lekarską karę w wys. 50 tys. zł
Niechybnie kolejnym krokiem powinno być zdelegalizowanie Kodeksu Etyki Lekarskiej nakazującego lekarzom kierowanie się współczesną wiedzą medyczną, która wszak homeopatii przychylna nie jest. W końcu krytyka urynoterapii czy moksybucji również jest praktyką ograniczającą zdrową konkurencję pomiędzy podmiotami hmmm… powiedzmy – leczniczymi. Należałoby też rozważyć czy aby na pewno nachalne dyskredytowanie teorii płaskiej Ziemi w naszych placówkach edukacyjnych nie jest praktyką uderzającą w interesy Towarzystwa Płaskiej Ziemi.
Powrót z krainy absurdu nastąpił 30 grudnia 2014 roku, gdy po złożeniu przez Naczelną Izbę Lekarską odwołania Sąd Ochrony Konkurencji i Konkurentów uchylił wcześniejszą decyzję. W komentarzu prezesa NRL, Macieja Hamankiewicza, do decyzji Sądu wyraźnie słychać ulgę:
NRL jednoznacznie działała na korzyść pacjentów. Cieszę się, że niezawisły Sąd w sposób wyraźny to potwierdził. Decyzję sądu odbieram jako zwycięstwo praw chorych do skutecznego leczenia nad ekonomicznym interesem producentów produktów homeopatycznych. Przypomnę, że nasze stanowisko nigdy nie było i nie jest wojną z produktami homeopatycznymi. My lekarze wypowiadamy się w ramach naszych kompetencji. Jeżeli ktoś wierzy, że produkty homeopatyczne mu pomagają, może kupować ich tyle, ile chce. Ale zarówno pacjenci, którzy chcą być leczeni, jak i lekarze, którzy chcą skutecznie leczyć, muszą pamiętać o tym, że jeżeli chory przyjmuje coś ze wskazań lekarza to oczekuje, że ten środek będzie skutecznie leczył. Ważne jest również to, iż prawo samorządu lekarskiego do zajmowania stanowiska na temat ochrony zdrowia w Polsce oraz leczenia polskich pacjentów – zagrożone decyzją Prezesa UOKiK – zostało obronione.
Mnie osobiście cieszy też, iż:
Sąd w uzasadnieniu wyroku wielokrotnie zaznaczył, iż zaskarżona decyzja nie została wydana w interesie publicznym, a w interesie poszczególnych przedsiębiorców. (…) sąd uznał, iż to działanie NRL było działaniem w interesie ogółu, ujętym jako prawo każdego pacjenta do leczenia zgodne z aktualną wiedzą i zasadami sztuki medycznej.
Biznes to niewątpliwie ważna rzecz i zupełnie zrozumiałe jest, że przedsiębiorcy chcą raczej promocji swoich produktów niźli zniechęcania do nich, jednak medyk – nawet jeśli lekce sobie waży zapisy etyki zawodowej, w ramach zwykłego profesjonalizmu winien się wstrzymywać od sprzedaży usług w świetle współczesnej wiedzy naukowej bezużytecznych. W końcu oszukiwanie klienta to rzecz źle widziana w każdym szanującym się biznesie. Dobrze, że sąd ujął się w tym przypadku za prawem klienta do uczciwej usługi.
Ciekawe swoją drogą, jak przyjmie decyzję sądu rektor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego vel Magicznego (SUM) w Katowicach, prof. dr hab. n. med. Przemysław Jałowiecki, który powoływał się na wcześniejszą opinię UOKiK o niewłaściwości stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej, gdy ta w następujący sposób niepochlebnie zaopiniowała wprowadzenie homeopatii jako przedmiotu studiów podyplomowych na katowickiej uczelni:
Aktualna wiedza medyczna nie jest w stanie potwierdzić terapeutycznej skuteczności stosowania homeopatii. Powyższe oznacza, że na uczelni kształcącej lekarzy i lekarzy dentystów nauczać się będzie stosowania metod leczenia o niepotwierdzonej skuteczności. Podkreślenia wymaga przy tym, że obowiązujące lekarzy i lekarzy dentystów przepisy art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej nie pozwalają na stosowanie metod niezgodnych z aktualną wiedzą medyczną, bezwartościowych lub o niepotwierdzonej skuteczności.
Trudno dziwić się internautom, którzy (wraz zresztą z dziennikarzami) radośnie ochrzcili Śląski Uniwersytet Mag… tfu, Medyczny polską filią Hogwartu. Pozostając w tym duchu, należy życzyć studentom i studentkom SUM udanych SUM-ów, a Jego Magnificencji powołującemu się na konieczność zachowania otwartości na myśli i poglądy – niejakiej ostrożności w otwieraniu się na wszystkie myśli i poglądy. Nie zawsze warto, a – przyznaję – trochę obawiam się, że przy takiej postawie kolejnymi kierunkami obok homeopatii mogą okazać się różdżkarstwo, zamawianie chorób i ochrona przed złym okiem.
Tym zaś, którzy wciąż nie mają dość homeopatii, pozwolę sobie jeszcze polecić materiał filmowy 🙂
Ilustracje:
1. Preparat homeopatyczny; Kachulev; Wikipedia; domena publiczna
2. Stary preparat homeopatyczny, Hepar sulph.; Wikidudeman; Wikipedia, domena publiczna
3. Stworzony przez internautów w odpowiedzi na inicjatywę SUM „mem”
Przynajmniej nie da się jej przedawkować
Dla mnie homeopatia to to samo co placebo, jak w to wierzysz to zadziała, ludzie czytajcie składy. wiele preparatów homeopatycznych na kilka różnych schorzeń ma takie same składy.
Czytając zacząłem się zastanawiać nad słownictwem. Pamiętam, że prawo farmaceutyczne używało dość konsekwentnie określenia „produkt homeopatyczny”. Kiedy zajrzałem do aktualnej wersji, okazało się, że termin jest już inny: „produkt leczniczy homeopatyczny”. Ta zmiana w wielu artykułach została zrobiona jeszcze za pierwszego PiS-u, w r. 2007. To kolejny element do posprzątania po dojnej zmianie, rewolucji moralnej i zwykłej głupocie.
https://www.theguardian.com/commentisfree/2007/dec/19/comment.health