Świętowanie humanistyczne

Zbliżają się chyba najbardziej lubiane w Polsce święta, czyli święta Bożego Narodzenia. Z tej okazji warto poruszyć temat świętowania w duchu humanizmu i świętowania, jako takiego. Na początek przyjrzyjmy się może pochodzeniu i znaczeniu słowa „świętować”. Wszyscy intuicyjnie wiemy w czym rzecz, ale jednocześnie możemy odczuwać pewien dyskomfort związany z wpływem chrześcijaństwa na język codzienny. Zobaczmy:

Świętować – celebrować, fetować, obchodzić. Wszystkie te czasowniki oznaczają spędzanie czasu inaczej niż zwykle, w sposób odmienny od codzienności i ze szczególnej okazji, związanej z docenieniem czy też zauważeniem pozytywnych wartości i znaczeń związanych z wybranymi przez nas istotami żywymi, rzeczami, wydarzeniami, zjawiskami.
Religijna konotacja tego słowa ma swoje źródło w języku łacińskim: sanctus to „mocny duchem, mający nadprzyrodzoną moc”; stąd słowo „święty”.
I choć „świętować” jest powszechnie stosowanym słowem również podczas świeckich uroczystości, to bliższe humanizmowi wydają się być ich synonimy – celebrować (łac. celebro – chwalić, wielbić, rozgłaszać) oraz fetować (łac. festivus, festus – przyjemny, wesoły, uroczysty; festum – uroczystość).
Dla ułatwienia będę używał zamiennie wymienionych synonimów.

Widzimy zatem, że świętowanie ma swoje podłoże zakorzenione w człowieczeństwie, w jakiejś wewnętrznej chęci (czy też potrzebie) docenienia tego co życiowo ważne i poświęcenia swojego czasu na czystą i nieskrępowaną radość.
Uważam, że celebrowanie ważnych życiowych chwil oraz wartości jest głęboko humanistyczne i potrzebne. W pewnym stopniu jest wpisane w ludzką naturę.
Wiem jednak, że wśród ateistów nie jest to zawsze podzielany pogląd. Niektórzy przypisują świętowaniu irracjonalne i zbędne potrzeby pochodzenia religijnego (indoktrynacyjnego?).

W moim przekonaniu religie zawłaszczyły tę część człowieczeństwa, a nie ją stworzyły. Wiem, że nie każdy z nas odczuwa potrzebę, aby świętować i nie każdy widzi w takim zachowaniu społecznym coś, co warto podtrzymywać. Moje stanowisko jest inne, gdyż uważam, że można to robić świecko, a radosne świętowanie to nic innego jak celebrowanie życia, docenienie tego, co ważne, odpoczynek od trudnych emocji i nabranie sił do trudów codziennego życia. Chciałbym to poniżej uzasadnić.

 
Każde z najważniejszych świąt katolickich odbywa się w szczególnym momencie roku. Święta Bożego Narodzenia związane są z przesileniem zimowym, Wielkanoc – z równonocą wiosenną, Boże Ciało – z przesileniem letnim. Chrystianizacja ziem zamieszkanych przez Słowian była tym łatwiejsza, im sprawniejsze było zapanowanie nad zwyczajami celebracyjnymi danej kultury i społeczności. Nakazywało to adaptację świąt nowej religii do zastanych realiów, z jednoczesnym zachowaniem najważniejszych zasad chrześcijańskiej doktryny. Jak na ironię, pierwotne święta Słowian były umocowane znacznie bliżej spraw realnych niż te narzucone przez chrześcijan. Święta słowiańskie związane były z rytmem przyrody oraz (mniej lub bardziej świadomie) ze zjawiskami astronomicznymi, a nie z kompletnymi wymysłami, takimi jak zmartwychwstanie.
Mityczne narodzenie Jezusa Chrystusa, w kościele katolickim obchodzone 25 grudnia, nieprzypadkowo przypada na okres najkrótszych nocy w roku. Od 22 grudnia dzień zaczyna się wydłużać (na półkuli północnej rzecz jasna). Zauważyli to pierwotni Słowianie, którzy wiązali to astronomiczne zjawisko z narodzinami boga Słońca, z triumfem życia.

Przechodząc do sedna i pozostawiając nadprzyrodzoną otoczkę w czasach naszych przodków, odnajdujemy wspaniałe powody do celebracji naszego życia na tej błękitnej kropce zawieszonej w bezkresie przestrzeni kosmicznej, naszej Ziemi.
W okresie świąt Bożego Narodzenia, przypadającym na czas przesilenia zimowego oraz na „powrót” Słońca w kierunku zwrotnika raka, można znaleźć głęboko humanistyczne korzenie oraz sens. Brak religijnej otoczki i symboliki wcale nie odziera z głębi przeżywania i celebracji rzeczy ważnych czy też po prostu rzeczy szczególnych, które występują raz do roku. Owym zimowym świętom, można nadać, w sposób całkowicie świecki, istotnego i mądrego znaczenia.

Możemy kontemplować powstanie życia na Ziemi i niesamowitość istnienia życia w ogóle. To okazja do pogłębienia wiedzy naukowej, ale też do głębokich refleksji nad życiem, nie tyko z punktu widzenia biologicznego, ale też egzystencjalnego.

Można świętować ateistycznie i podczas świąt wiosennych (Wielkanocy), gdzie jest przecież do tego kilka powodów: odrodzenie się życia po zimie, nadejście wiosny, przejście Słońca przez równik niebieski w jego wędrówce na północ, lęgi ptaków i ich powrót z zimowisk, słowem: sprawy umocowane w przyrodzie.


Nasuwa mi się przy okazji myśl, że świętowanie/celebrowanie/fetowanie jest właśnie tą przestrzenią, która może przyciągnąć do ateizmu osoby poszukujące drogi światopoglądowej, wypełniając jednocześnie pozorną pustkę (ale realną dla osoby porzucającej wiarę) po odrzuceniu religijnych dogmatów, jednocześnie nie przecząc rozumowi i wartościom ateizmu humanistycznego.

I jak najbardziej, w świecie ateistycznym, dzień wolny od pracy z okazji świętowania niereligijnego jest równie zasadny i potrzebny. Odrzucenie świąt religijnych w żadnym wypadku nie oznacza rezygnacji z odpoczynku podczas fetowania. To z resztą częsta uwaga osób religijnych: „dzięki religii macie dni wolne od pracy, powinniście być wdzięczni”, czy też: „No i cóż oferuje ten ateizm? Pracę przez cały rok?”.
Otóż nic bardziej mylnego.
W budowaniu świeckiej i humanistycznej rzeczywistości, moją propozycją jest świętowanie w podobnym czasie tam, gdzie święta religijne powiązane są ze zjawiskami astronomicznymi, przyrodniczymi czy też kulturowymi (takimi jak Dziady – święto osób zmarłych, Zielone Świątki – święto płodności, tak zwane Dziady wiosenne), ale skupiając na rzeczach prawdziwych i mających realną wartość.
Natomiast święta kompletnie urojone i czysto religijne (Trzech Króli, Wniebowzięcie NMP i tak dalej) należałoby zmienić na święta świeckie, ludzkie, prawdziwe. Możemy też utworzyć zupełnie nowe daty. A jest w czym wybierać.

Jak mało czasu poświęcamy przecież czemuś, czemu zawdzięczamy dosłownie nasze życie – Słońcu. Jak mało czasu i refleksji rezerwujemy dla naszego domu – Ziemi. Czymże jest Dzień Ziemi w obecnych czasach – jedynie zwykłymi pogadankami w szkołach, sprzątaniem w wykonaniu dzieciaków (bardzo cennym oczywiście), memem w Internecie. Generalnie – we don’t care. A powinniśmy to hucznie i radośnie celebrować. Nie śmierć na krzyżu i nie absurdalne zmartwychwstanie. 
Dzień Słońca czy Ziemi to jedne z propozycji na ateistyczne święta na zamianę tych religijnych. Och…, ale jak można zapomnieć o braciach mniejszych, na przykład o psach. Dlaczego psy nie mają swojego święta? Dlaczego nie zwierzęta w ogóle. Dzień Wody, Dzień Nauki, Dzień Przyjaciela. Możliwości jest wiele. Ach, byłbym zapomniał o chyba jedynym świeckim i powszechnym święcie w obecnych czasach – Nowym Roku i uroczystości sylwestrowej. Radość z powodu rozpoczęcia nowego okrążenia Ziemi wokół Słońca? Jeżeli ktoś chce, proszę bardzo.

Pisałem do tej pory o sprawach wielkich i subiektywnie ważnych dla życia wszystkich, ale fetowanie dotyczy również życia codziennego i prywatnego. Świętujemy urodziny, imieniny, ważne chwile i rocznice. 
Z celebrowaniem związana jest również pewnego rodzaju symbolika.

Racjonalne stosowanie symboliki odnoszącej się do spraw rzeczywistych i ludzkich, nie jest moim zdaniem zaprzeczeniem wartości humanizmu ateistycznego.

Taką symboliką jest chociażby kamyk przywieziony ze wspaniałych wakacji. Nie przywiązujemy mu nadprzyrodzonych właściwości, ale nadajemy im wartość egzystencjalną. Przywołują one wspomnienia, przypominają o refleksji.

Podsumowując, świętowanie i odpoczynek zostały zawłaszczone (a nawet zbezczeszczone, gdyż oderwane od prawdziwych ludzkich potrzeb i uczuć) przez religie. Odwróciły one uwagę od doczesności i od tego, co istotne. Pokażmy, że można inaczej, zwracając uwagę na to, co naprawdę ważne i przede wszystkim prawdziwe, udowadniając jednocześnie, że ateizm nie jest nihilizmem egzystencjalnym.

Czy ateista może zatem świętować? Czy można mi życzyć „wesołych świąt”?

A może. Oczywiście, że tak. Jak najbardziej.

Wiem, że życzenia nie mają mocy sprawczej, ale miło jest wiedzieć o dobrych intencjach ludzi wobec siebie, dlatego po prostu chciałbym wyrazić aprobatę dla Waszego powodzenia życiowego i poczucia szczęścia, tudzież spełnienia. Wesołych Świąt.

*obraz: Georg Siebert, Weekend, 1928r.

Autor:

Marcin Kopciara – absolwent Politechniki Łódzkiej, mgr inż. biotechnologii środowiskowej. Zawodowo – pracownik laboratorium chemicznej kontroli jakości. Popularyzator nauki i humanizmu ateistycznego, autor grupy Humanat. Mieszkaniec ziemi świętokrzyskiej.
O autorze wpisu:

Krzysztof Marczak – zarządza kapitałem na giełdach amerykańskich. Wykładowca inwestycji i finansów. Dodatkowo zajmuje się lingwistyką i komunikacją międzykulturową. Mieszka w aglomeracji nowojorskiej.

3 Odpowiedzi na “Świętowanie humanistyczne”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *