„Jeżeli stąd, że zdanie jest dla nas oczywiste, nie wynika, że jest prawdziwe, to oczywistość nie jest żadnym usprawiedliwieniem naszej wiary w jego prawdziwość.” WITTGENSTEIN, TLP 5.1363
„W języku nie da się przedstawić nic „sprzecznego z logiką" — jak w geometrii nie da się podać współrzędnych figury sprzecznej z prawami przestrzeni, albo punktu, który nie istnieje.” WITTGENSTEIN, TLP 3.032
1. Wprowadzenie.
1.1 Twierdzenie że istnieje Bóg powiada że istnieje objekt posiadający właściwość bycia Bogiem. Teista zmusza się do zadania, żeby przy pomocy mniej lub bardziej skomplikowanych eksperymentów, wykazać jego obecność. Ale jeśli Bóg nie istnieje, prowadzi on sam siebie ad absurdum, bo twierdzi o egzystencji Boga i trzyma się tego nawet jeżeli Bóg nie istnieje. Dlatego byłby zblamowany, gdyby nie udało mu się jego stanowiska wypełnić życiem.
Zadanie to najłatwiej daje się rozwiązać poprzez wskazanie na obserwowalną rzecz, która odpowiada1 predykatowi „Bóg”. Żeby założenie egzystencji było przekonywujące, musi być on częścią niesprzecznych teorii, których poznawcza wartość daje się potwierdzić poprzez wzrastającą wiedzę empiryczną. Jeżeli teiście się to uda, Bóg istnieje, i jednocześnie zrobi on raz na zawsze porządek z uciążliwym ateizmem, ponieważ będzie udowodnione, że
∃x Dx prawda,
dowodzi, że
¬ ∃x Dx fałsz.
Zadanie to tak proste a odmawia on jego rozwiązania. Teista uważa że rozwiązanie tego zadania jest poniżej jego godności. Jako pierwsze melduje on, egzystencja Boga nie jest empiryczna, nie w sensie nauk przyrodniczych. Ale ateistyczne twierdzenie, że Bóg nie istnieje, chce on jak najbardziej rozumieć w tym sensie. Przeczący przeczy objektywnemu faktowi egzystencji Boga. Czy może przeczący przeczy czemuś, czemu zaprzeczać nie jest w ogóle możliwe?
Tutaj trzeba zauważyć nie tylko charakterystyczną niedorzeczność, ale też złośliwość która od początku obciąża tę dysputę.
Przede wszystkim teista uważa, prawdziwość jego wypowiedzi jest już ustalona, nie potrzebuje dowodu rozstrzygającego ten przypadek, tylko ateista nie chce tego przyjąć za prawdę. Co przedstawia on na potwierdzenie? Słowa, całe biblioteki fraz o tym co powiedzieli inni. On nie wpadnie nawet na myśl, że coś powiedzieć tutaj po prostu nie wystarcza. W coraz to nowszym unikach, układa on jedynie matafory na metafory.
Skąd on wie że Bóg istnieje? Z pism świętych, z objawienia, z religii, ze zwykłej wiary. Z doświadczenia tego nie wie, bo to uczyniłoby Boga przedmiotem nauk empirycznych, które wcześniej czy później musiałyby się na niego natknąć.
1.2 Żeby się pozbyć problemu weryfikacji jego twierdzenia o egzystencji, wynosi on ten problem na cokół wiary. Tam na górze zwisają mu te przyziemne pytania2 prawda lub fałsz. Jego prawda nie z tego świata, co go tam obchodzi jakiś ateista?
Jeżeli teistyczne zdanie powiada, Bóg istnieje, nie może być teistą ten który wierzy w Boga, uważa go za możliwego, prawdopodobnego, za wyobrażalnego, w jakiś tam sposób do przyjęcia, waży się nie wykluczyć jego egzystencji. Szczególnie wierzący nie może być teistą pod żadnym względem. Jeżeli Bóg istnieje to nie dlatego że ktoś podaje że w to wierzy.
„y wierzy że Bóg istnieje”,
to nie jest to samo co
„Bóg istnieje”
Chce się powiedzieć Bóg istnieje, nie można się wykręcać wiarą. Chce się powiedzieć, ktoś wierzy że Bóg istnieje, nie wyraża to istnienia Boga.
Albo Bóg istnieje, wtedy nie trzeba w niego wierzyć, albo y wierzy że Bóg istnieje, wtedy chodzi o zupełnie coś innego, to nie pasuje do teistycznego zdania. „y wierzy że Bóg istnieje”, mówi o „y wierzy że Bóg istnieje”,
to nie jest to samo co
„Bóg istnieje”czyjejś wierze, „istnieje Bóg” twierdzi że istnieje coś co miałoby być Bogiem. To są zupełnie różne sprawy.
Wiara nie ma nic wspólnego z pytaniem o istnienie Boga. Gdy twierdzi się fakty, dodatkowa wiara jest nic nie mówiącym powtórzeniem. Gdy zachodzi ten przypadek, dodanie wiary że tak właśnie jest, niczego nie dodaje. W odniesieniu do faktów wiara jest bezużyteczna. Jeżeli Bóg istnieje, to wiara w niego stałaby się zbędna .
Gdyby wiara zamiast faktu miała być wynikiem trudu, można sobie ten trud darować. Poznanie zależy od faktów nie od wiary. Gdyby wiara zamiast faktu uchodziła jako wystarczająca do poznania, ograniczyłaby się sama do ewentualnej wątpliwości.
Co jest religijnie ważniejsze, istnienie Boga czy wiara w jego istnienie? Naturalnie wiara. Gdy Bóg nie istnieje można mimo tego wierzyć że on istnieje. Znowu teista się wykręcił. Sprawia on wrażenie że dla wiary gotów jest bez długiego rozmyślania zrezygnować z istnienia, jeżeli może uratować wiarę.
„Teizm [..] w zawężonym rozumieniu, oznacza wiarę że istnieje dokładnie jeden, transcendentalny, panujący ponad wszystkim Bóg-stwórca.”3
Podnosząc problem na poziom wiary teista nadal mówi o istnieniu, tam gdzie nie ma to żadnego sensu. Nie tylko dlatego że egzystencji nie można ująć wiarą, ale też dlatego że wiara jest rezultatem indywidualnego umysłu, subiektywizm nie jest zdolny do transcendencji. W co wierzą pojedyczy nie wytwarza obiektu ich wiary, ten jest od niej niezależny. Gdy wiara już nie istnieje, o ile mniej to co było jej przedmiotem.
1.3. Gdyby jednak próbowano ująć razem „y wierzy że Bóg istnieje” i „Bóg istnieje” w jedną rubrykę teizmu, co regularnie ma miejsce, uwikłanoby się w głęboko sięgające problemy.
a wierzy że b,
jest, jak np. „Paweł pobił Piotra”, dwuelementowy,
„ Bóg istnieje” jednoelementowy.
Tu chodzi o predykaty różnych kategorii. Poza tym stoją one w zdaniach na całkiem różnych pozycjach.
(1) Bóg istnieje. ∃x Dx
(2) a wierzy że Bóg istnieje ∃a ∃b Wab [Dx (x = b)]
Wierzy „a” że Bóg istnieje, na miejscu „b” stoi (1) w „Wab”.
Predykat „Bóg” występuje w (1) i (2) każdorazowo na różnych pozycjach. Zdania te nie mówią o tym samym, (1) o czymś czego dotyczy predykat „Bóg”, (2) mówi o „a” i w co on wierzy.
Jak przedstawiają się wartości logiczne (1) i (2) we wzajemnej koleracji?
Gdy (2) prawda, może (1) być falsz, jeżeli (1) prawda, (2) może być fałsz. One są niezależne od siebie.
Czy te zdania razem mogą być prawda? Tylko wtedy każde pojedyncze zdanie jest prawdą. Co jest wtedy gdy każdorazowo jedno fałsz? Wtedy razem są fałsz, dokładnie jak wtedy gdy jedno z nich jest fałsz. Gdy razem są fałsz, co najmniej jedno z nich jest fałsz.
Co wynika z tej koniunkcji? Zarówno (1) jak i (2). Z (1) i (2) wynika że (1) i też ze (2) ? Tak. Potrzeba więc jedynie zdanie składające się z części „a wierzy że Bóg” istnieje” i „Bóg istnieje” połączyć razem przez i żeby wynikało logicznie „Bóg istnieje”? Tak. Więcej nie jest potrzebne. Tak funkcjonują dowody istnienia Boga.4 A więc jednak Bóg istnieje?
(1) ∧ (2) ⇒ (1)
(1) ∧ (2) ⇒ (2)
p ∧ q ⇒ p ∧ q
Z tego powodu niestety nie. Bóg istnieje dopiero wtedy gdy (1) prawda, a nie wtedy gdy „Bóg istnieje” może być wynikaniem z innych zdań. Formuła ta nie powiada że ta konkluzja jest prawdą tylko że wynika ona logicznie z (1) i (2).
Czy może (1) być zależny od (2) albo (2) od (1)? Nie. Ich stosunek jest inkonsystentny. One nie pasują do siebie.
Czy może jedno wynikać z drugiego? Nie. Z implikacji? Nie. Chociaż w obydwu występuje „Bóg”? Nie. Jak wspomniano, w pierwszym występuje „Bóg” nie na tym samym miejscu co w drugim.
(1) odnosi się do istnienia Boga, (2) nie. Jeżeli (1) prawda, wiemy że Bóg istnieje, gdy (2) jest prawda, nie wiemy tego. W (2) nie ma znaczenia istnienie Boga dla jego prawdziwości. To są formalnie dwa różne zdania i różne odnośnie tego, od czego zależą warunki ich prawdziwości.
Jeżeli chcemy teistyczne zdanie, (2) nic w tym nie pomoże. Kto twierdzi (1) jest teistą, w żadnym wypadku kto (2). Ponieważ (2) nie wypowiada nic dotyczącego istnienia Boga, nie może być z tego powodu teistyczne.
Gdyby powiedziano odwrotnie, teista jest ten kto wierzy Bóg istnieje, byłoby bez znaczenia dla jego rzeczywistego istnienia.. Teizm nie miałby nic wspólnego z egzystencją Boga. Różnicy między (1) i (2) nie da się obejść.
1.4 Jest to wyraźny brak uporządkowania, kontrastujący z ważnością którą teista chce nadać „wierze”. Musiałby on przynajmniej być gotów przyjąć możliwość, że znaczenie
(3) y wierzy, że Bóg istnieje
we wszystkich wypowiedziach które podejmuje on jako argumentację jest takie same, niezależnie od tego jakie indywidualne imię wstawimy w miejsce „y” stojące przed „wierzy”.
Ale nawet ten mimimalny wymóg jest dla niego zbyt duży, nie odbiera go jako zadanie lub wręcz obowiązek po to żeby własne mówienie nabrało odrobinę racjonalności, żeby wszyscy rozumieli to w ten sam sposób.
Gdy Hans, Lilly i Samantha wierzą – Bóg istnieje, jest to równe wierze Mojżesza,Pawła i Stefanii, nie wspominając o mułłach, klerykach i rabinach? Czy jest odnosząca się do tego wiara Jezusa równa jest wierze Stefani? Oczywiście nie, tego religia nigdy by nie zaaprobowała. Skąd wiemy jakie imiona można postawić w miejsce y? Po to trzeba się zwrócić oficjalnie do Rzymu, Mekki i Jerozolimy, tam przedstawią nam aktualne listy.
Gdy znaczenie (3) ma się zmieniać stosownie do użytego indywidualnego imienia, znaczenie tego predykatu poddane jest zamglonej nieostrości. Jeżeli jego znaczenie zależy od zatwierdzenia przez zainteresowanym jakie imię (podług ich Gusto) zostanie wstawione w miejsce zmiennej, jego znaczenie wymknie się z pod kontroli i będzie powielane aż do nieokreśloności. Jeżeli w różnych zdaniach znaczenie predykatu „…wierzy, że Bóg istnieje” nie jest jedno i to samo, jest ono bezużyteczne dla konsystencji wzajemnych powiązań. Nie służy rozsądnej komunikacji i dla argumentacji jest nieprzydatne.
Gdyby „y wierzy że Bóg istnieje” było ważne dla „zachodzi ten przypadek że Bóg istnieje”, religia nie ograniczałaby tak lekkomyślnie zbioru imion możliwych do wstawienia w miejsce „y”, redukując go do faworyzowanych przez nią idem-istów. Czy jest różnica gdy jedna osoba wierzy że Bóg istnieje lub 6 miliardów? W odniesieniu do egzystencji Boga, liczba wierzących
jest nieistotna. Tylko w odniesieniu do religijnego buisinnes’ ma to oczywiście znaczenie.
part 1, c.d.n. (tłumaczenie Kurt Meier)
___________________________________________________________________________
1 W słynnej mowie na Aeropagu powiada apostot Paweł, wszystkie narody powinny szukać Boga, „żeby móc go dotknąć”, ψηλαφήσειαν, Dz.Ap. 17, 27.
2 „Wierzącemu nie dano do woli brać w ogóle sumiennie zagadnienie „prawdy” i „nieprawdy”; być uczciwym na tym punkcie, to by sprowadzało natychmiast jego upadek.” Nietzsche, Antichrist, 54
3 http://de.wikipedia.org/wiki/Theismus. – „The term has had several changes of meaning. […]
The ambiguity cannot be cured.“ http://www.1911encyclopedia.org/Theism. – MACKIE, JOHN LESLIE:
Das Wunder des Theismus. Argumente für und gegen die Existenz Gottes. Stuttgart 1985
(RUB 8075).
4 Zimmer, Wesen der Gottesbeweise, www.zmm.cc.
„W języku nie da się przedstawić nic „sprzecznego z logiką” — jak w geometrii nie da się podać współrzędnych figury sprzecznej z prawami przestrzeni, albo punktu, który nie istnieje.”
Figura A jest kwadratem, zatem jest okręgiem, szanowany panie Wittgenstein…
To w rzeczywistości nie może istnieć nic sprzecznego z logiką, bo sprzeczność jakiegoś zjawiska z logiką to tak naprawdę wewnętrzna sprzeczność, a ta z kolei jest dowodem wystarczającym nieistnienia.
Postuluję mniej filozofii, a więcej matematyki.
Wciąż nie umiem edytować, więc dodam jeszcze, że właśnie język jest abstrakcyjnym tworem służącym lepiej lub gorzej do opisu rzeczywistości.