Chciałabym poruszyć taki dziwny temat. Otóż poprawaność polityczna, banowanie wszelkiej krytyki islamu przez lewicowo-liberalne elity Zachodu , sprawia, że w tym temacie cieszę się z tego, że jest jeszcze Rosja, są jeszcze Chiny i Indie. Banowanie wszelkiej krytyki islamu szczególnie skuteczne i bolesne jest na mediach społecznościowych. Krytyka jest nie tylko usuwana. Stosowane są też „miękkie metody” takie jak niemożność monetyzacji najlepszego nawet materiału krytykującego islam. Czyli – krytykujesz chrześcijaństwo, hinduizm czy ateizm – zarobisz, krytykujesz islam – nie zarobisz i również inne Twoje materiały będą podejrzane. Z uwagi na takie a nie inne poczynania Youtube, Facebooka i tym podobnych zorientowałam się, że trzymam kciuki za ich rosyjskie, chińskie i indyjskie odpowiedniki.
Islam zasługuje na krytykę. Oszukiwanie społeczeństw co do źródeł zamachów, przemocy, nie tylko tej terrorystyczne, ale i codziennej, niesie fatalne skutki. Ludzie Zachodu, biorąc udział w wyborach najczęściej nie wiedzą o problemach związanych z islamem. Dlatego często dalej wspierają polityków, którzy umacniają polityczny matrix w kwestii islamu. Zdezinformowani ludzie, widząc zagrożenia tylko w „faszyzujących nacjonalistach”, a nie w faktycznej przyczynie lęków wielu ludzi nadgorliwie nazywanych „faszyzującymi nacjonalistami”, nie tworzą także nacisku na co bardziej liberalnych muzułmanów, aby walczyli z przemocą ze strony swojej religii. Exmuzułmańskich wolnomyślicieli, prawdziwych bohaterów, traktują za sprawą kłamliwych mediów podejrzliwie, lub też po prostu i najczęściej nic o nich nie wiedzą, gdyż nie ma nic gorszego dla ludzi wybielających islam jak exmuzułmanin czy muzułmański liberalny wolnomyśliciel.
Cóż zatem pozostaje? Otóż z ogromnym zaskoczeniem doszłam do wniosku, że zostają Chiny, Rosja, Indie i oby Japonia, najmniej kontrowersyjna siła z wyżej wymienionych. Oby te kraje rozwinęły swoje odpowiedniki YouTube i Facebooka na tyle dobrze, aby ekonomicznie i zasięgowo stały się one równie atrakcyjne co wyżej wspomniane firmy. Wtedy chcąc napisać coś uczciwie o islamie mogłabym wejść na chińskiego czy japońskiego odpowiednika Facebooka, zaś chcąc krytykować Chiny nadal gościłabym u Amerykanów.
Na media papierowe i telewizje nieinternetowe nie ma co liczyć. Mamy raczej nikłą szansę, że chińskie gazety wyprą na Zachodzie z przestrzeni medialnej amerykańskich czy brytyjskich gigantów. Zresztą zawarte w nich informacje poza swobodą w krytyce islamu byłyby szkodliwe dla pozostałych interesów Zachodu. W sieci też tak bywa – w końcu mamy rosyjski Sputnik. Ale sieć mogłaby dać szansę na podział „dozwolonych tematów” i godnych zaufania źródeł informacji. Sensownych informacji na temat islamu szukałabym u Chińczyków i Hindusów, nigdy u Francuzów, Niemców czy Belgów. Jednak na temat cen węgla, stali, czy globalnego ocieplenia wolałabym nadal Francuzów a nie Chińczyków. Pozostaje mi zatem trzymać mocno kciuki za chińskie, rosyjskie, hinduskie i japońskie media społecznościowe! Oby zajęły na globalnym rynku równie silną pozycję co ich amerykańskie odpowiedniki.
Ale to i tak nie rozwiąże sprawy. Pytanie czy przeciętny wyborca znajdzie chęci, siły i czas, aby sprzeciwić się propagandzie poprawności politycznej i zamiast sięgać po najszybciej dostępne źródło sięgnie dalej? Obawiam się, że nic z tego. Chiński czy japoński odpowiednik Facebooka musiałby znakautować swojego amerykańskiego kuzyna, aby szary zjadacz chleba miał szansę trafić na bardziej rzetelną krytykę islamu i aby nie ukrywano przed nim niewygodnych informacji.
Nie wiem co wypisujesz w innych miejscach, ale jeśli podobne rzeczy do tych tutaj to nie dziwi mnie, że masz problem z zarabianiem na tym pisarstwie. Nie dziwi mnie także, że niektóre treści są usuwane, bo gdybyś na przykład publikowała na portalu, którego byłbym właścicielem to także bym to usuwał. Takie są prawa właściciela, dlatego w demokratycznym świecie każdy może sobie znaleźć dla siebie miejsce, gdzie jego treści będą akceptowane. Na przykład tutaj nikt Cię nie banuje, na prawicowych serwisach możesz także do woli pisać co chcesz bez obaw o bana. Dlaczego się akurat uparłaś, aby publikować w miejscach, gdzie najwyraźniej tego rodzaju treści nie są akceptowane?
Pewnie dlatego, że są to miejsca o ogromnej oglądalności, gdzie byłoby najłatwiej zarobić. Tak naprawdę domagasz się, aby prywatna firma, a w tym prywatne osoby dostosowały się do Twojej wizji świata. Rozumiałbym jeszcze pretensje do cenzury w miejscach takich jak TVP, czyli mediach publicznych, gdzie w teorii powinny być prezentowane różne światopoglądy, ale na prywatnej przestrzeni? Może i mniej przez to dziwią te ciągotki w stronę Rosji i Chin, gdzie własność prywatna nie jest istotą życia społecznego. Wiesz, mi się także nie podoba, że redaktorzy racjonalista.tv wywalili Vernona Roche, określając tym samym linię programową swojego racjonalizmu, ale to ich sprawa, to oni tworzą tutaj zarząd i nie ma o czym gadać. Czy te prawo mieliby stracić, gdyby racjonalista.tv był oglądany przez miliony?
Radzę po prostu dalej szukać miejsc, gdzie pozwolą Ci na monetyzację treści, a jest ich w naszym demokratycznym świecie od groma i ciut ciut, a że nie mają tak wielkiej publiki jak youtube czy facebook to mówi się trudno. Możesz także założyć własny serwis i znaleźć chętnych do czytania a nie tak sobie próbować pojechać na sukcesie innych i domagać się prawa do publikowania. Jest też opcja wykupienia odpowiednich udziałów i zmianę polityki danej firmy. Indie też nie są złe, tam z powodu konfliktów pomiędzy hindustami i muzułamanami, tragicznej historii tych waśni z pewnością masz duże szanse na sukces.
Niestety znowu zamiast krytyki islamu pretensje do całego świata. A już zaczynało to wyglądać lepiej.
Nie podoba mi się monotematycznosc artykułów p. Alicji.
Ma często zbyt ciasną perspektywę i nie widzi że jak na razie przynajmniej islam nie stanowi głównego zagrożenia w Polsce.
Zamiast tylko pisać o tym jaka ta UE jest beee to lepiej skupić się na Polsce i tym co nam może ewentualnie zagrażać.
"Syndrom grupowego myślenia (ang. groupthink – „gromadomyślenie”) – termin w psychologii społecznej oznaczający uleganie ograniczającej sugestii i naciskowi grupy, której jest się członkiem. W wyniku narzuconej autocenzury członkowie grupy podlegającej temu zjawisku zubażają dobrowolnie swoje zdolności intelektualne. Myślenie grupowe prowadzi w skrajnym stadium do zupełnej utraty przez grupę poczucia rzeczywistości, przecenianie własnej siły i możliwości działania. Syndrom ten oznacza również izolację grupy od otoczenia i zamknięcie się grupy we własnym świecie."
Jeśli można uniknąć myślenia grupowego dlaczego nie korzystać z innych źródeł ? (Chiny,Rosja,Japonia )W globalnym ujęciu jedna wspólna ideologia obwarowana w dodatku póki co nieformalną sankcją,(co także jest dyskusyjne ,na co wskazuje Pani Szaniawska) prowadzić może według mnie do takiej czy innej katastrofy.