Michał Heller jest znanym polskim akomodacjonistą, tj. zwolennikiem pogladu o braku istotniejszych sprzeczności między religią a nauką. Lubię go za obronę racjonalizmu i teorii ewolucji przed zwariowanymi postmodernistami, jednak w wielu miejscach jego argumenty wydają mi się „podejrzane”.
Oto fragment jego wykładu:
Wykład interesujący, ale przy wielu stwierdzeniach i tezach zapala się jednak lampka alarmowa. Tym łatwiej sprecyzowac mi „zarzuty”, że mowa nie tyle o fizyce, na której się nie znam, lecz w zasadzie o filozofii nauki i filozofii społecznej. Mówi Heller o wewnętrznych i zewnętrznych granicach nauki, jako dóch oddzielnych kategoriach; tymczasem owe granice wewnetrzne powstają raczej w umyśle pana Hellera, który utożsamia naukę z techniką i przyrzadami obserwacji i badania naukowego. Bierze bowiem nasze ograniczneia biologiczne i fuzyczne jako ludzi, oraz brak odpowiednich przyrządów za coś innego niż niewiedza totalna o wielu niepoznanych zjawiskach, ten podział wydaje się mocno naciągany. Dalej chce by fizyka była zdolna zamieniać wykresy na obraz funkcjonującego świata, tak jakby chciał by nie tylko wyjaśniała działanie kosmosu, ale także go odtwarzała, tymczasem do odtwarzania świata i życia lepiej służą chyba biologia i biochemia. Mówi też o sprzeczościach w matematyce, co jest przecież czymś zupełnie normalnym w nauce (casus światła i jego podójnej natury; cząsteczkowo-falowej).
Dalej Heller uznaje racjonalizm za wartość, i wybór racjonalizmu jako metody naukowej za wybór moralny; choć racjonalizm to sposób rozumowania i myślenia, a nie wartość jak np. odwaga, poza tym przecież wątpliwym jest czy my jesteśmy faktycznie wybrać sposób myślenia. Wybór racjonalizmu, o ile byśmy mogli dokonać go spośród innych sposobów myślenia (a nie np. magicznego, metafizycznego, sentymentalnego itd.) jest wyborem utylitarnym, a nie moralnym, bo chodzi tu o wyniki naukowe, a nie o np. dobro samo w sobie, choć jak każda ludzka działalność i każdy ludzki wybór pociaga za sobą skutki moralne. Jak każdy rleigiant, Heller pisze też o kryzysie wiary w postęp, czyli o bombie atomowej, a przecież bomba atomowa bardzo zracjonalizowała ludzkość; mając tak potężną broń staliśmy się bardziej dojrzali i świadomi niebezpieczeństw; ergo postęp wciąż trwa (także moralny!).
Heller mówi też, że religia daje sens, a nauka bez sensu jest bezsensowna. Brzmi to dobrze, ale to niestety bełkot. Religia dostarcza sensu w bezsensownym świecie, tak samo, jak filozofia, golf, hokej na trawie, czy sztuka, z tym, że wydaje się religiantom, iż reprezentują sens absolutny, a to już powoduje nadmiar sensu, tj. tłumienie innych subiektywnych sensów, w imię tego rzekomo obiektywnego, a to z kolej wpływa hamująco na postęp myśli i nauki.
Heller, niewąptliwie inteligentny, oczytany, ładnie opowiada o historii nauki/fizyki, ale niestety obłudnik. Jest opłacany przez Watykan wiec musi wtrącac swoje gadki o bogu i innych cudach niewidach. Po prostu sie osmiesza.
Korzysc z niego taka, ze niechcący propaguje nauke, choc sie kompromituje tą religią. Na kazde religijne pytanie wije sie jak wąz i zbywa pytającego.
Inna z niego korzysc to taka, ze za 50-100 lat moze te budynki wybudowane za rozne templetony do studiowania „mysli JP2” bedą przydatne do nauki, a nie do studiowania mitow i poklepywania sie po religijnych plecach. Poki co utrzymuje on stado pro-religijnych baranow.
A tak na marginesie:
cząstka = korpuskuła = particle
cząsteczka = molekuła = molecule
wiec poprawniej pisac o dualizmie cząstkowo-falowym (a nie cząsteczkowo-falowym) albo lepiej o dualizmie korpuskularno-falowym.