Słońce kryło się za górami. Ostre cienie szczytów przesuwały się wzdłuż doliny. Wioletka, młoda czarownica, spojrzała do swojego koszyka. Udało jej się uzbierać idealną ilość ziół, tak więc jutro z rana będzie mogła przygotowywać z nich maści mikstury. Powoli, napawając się pięknem wieczoru, zaczęła schodzić do miasta.
Niespodziewanie usłyszała tętent końskich kopyt. Odruchowo zeszła na pobocze, tymczasem jeździec dogonił i zrównał się z nią.
-Witaj o piękna – przywitał się – jam jest rycerz Herman. Widzę, żeś zbłądziła.
-Dziękuję za troskę – odparła – ale mój dom jest niedaleko i dobrze znam do niego drogę.
-Pozwól zatem, że będę ci towarzyszyć. Samotna dama nie powinna podróżować bez towarzystwa.
Sytuacja stawała się coraz bardziej nieprzyjemna. Rycerz najwidoczniej żywił co do niej niecne zamiary i nie zamierzał tak łatwo dać za wygraną. Niespodziewanie z góry dał się słyszeć trzepot ogromnych skrzydeł. Z nieba sfrunął potężny smok. Pochwycił Wioletkę w szpony i uniósł w górę.
-Proszę mi wybaczyć to porwanie – rzekł – ale widziałem, że jesteś w niebezpieczeństwie. Wolałem też uniknąć konfrontacji. Rycerze tylko szukają pretekstu, aby wybić nas wszystkich. Rzekomo dla tego, że porywamy królewny. Jakbyśmy nie mieli ważniejszych spraw na głowie, niż porywanie królewskich córek!
Tak rozmawiając przyjacielsko dolecieli do miasta. ludzie zebrali się zaintrygowani, jednak nikt nie odczuwał lęku. Tutaj mieszkali wyłącznie czarownice, czarodzieje, lub przedstawiciele czarodziejskich ras. Smok postawił Wioletkę przy głównej ulicy i każde z nich podążyło w swoją stronę.
Minął jakiś czas. Wioletka zdążyła prawie już zapomnieć o całym zajściu. Pewnego ranka mieszkańców obudził dzwon. Ludzie zebrali się na rynku przed ratuszem. Po nerwowym oczekiwaniu wyszedł burmistrz.
-Znaleźliśmy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie – oznajmił – pod pretekstem walki z czarną magią, rycerz Herman pragnie najechać i zniszczyć nasze miasto.
Pośród mieszkańców przeszedł niespokojny szmer. Wszyscy wiedzieli, że po wtargnięciu rycerze nie będą mieli dla nich litości. Wiadomo było, że zdobycie miasta stanowi preludium do wybicia smoków. Oznaczałoby to katastrofę. Smoki utrzymywały równowadze energię zamieszkałych przez siebie gór. Ich wytrzebienie spowodowałoby magiczne kataklizmy i uwolnienie się złych mocy.
Zaczęły się gorączkowe przygotowania. Część za pomocą zaklęć wzmacniała mury. Reszta przygotowywała się do obrony, albo przygotowywała zaplecze. W tym całym wirze przygotowań Wioletka została pilnie wezwana do burmistrza. Po tajnej rozmowie ukradkiem opuściła miasto w towarzystwie pachołka miejskiego.
Następnego dnia rano wojska rycerza Hermana stanęły pod murami miasta. Rozgorzał bój. Najeźdźcy atakowali wściekle, ale oblegani nie ustępowali. Mieli silną motywację, aby nie wpuścić najeźdźców w obręb murów. Zbliżał się wieczór, kiedy od strony gór dał się słyszeć potężny ryk oraz łopot wielu ogromnych skrzydeł. Oto zaalarmowane przez Wioletkę nadlatywały smoki. Rycerze posłali w ich stronę strzały, lecz te odbiły się od twardych łusek. Tymczasem latające gady przypuściły ofensywę. Bez trudu rozgromiły napastników. W krótkim czasie rycerze opuścili w popłochu okolicę. Sam rycerz Herman spadł w przepaść podczas ucieczki.
Od tamtej pory nikt nie najeżdżał na miasto, a mieszkańcy byli w stałym kontakcie ze smokami.
Jaki morał wypływa z tej bajki? Że dobro zwycięża nad złem. Ale dlaczego zwycięża – ? Bajka powinna pokazywać dlaczego tak się dzieje i dlaczego w konsekwencji należy stawać po stronie dobra, a nie zła.
Piękna Ukulele ,Smok Wawelski w tle Baltazar Gąbka i kraina deszczowców (z cyklu Bajek Zacnych ) spłodzę w wolnej chwili (sobie a muzą ) 😉