W swojej książce: „W oczekiwaniu barbarzyńców”, francuski filozof i ekonomista Guy Sorman podejmuje wiele tematów; od imigracji, przez asymilację i politykę antynarkotykową. Zwraca też uwagę na specyfikę myślenia Niemców o bezpieczeństwie społeczeństwa. Sorman zaczyna od Holandii, kraju zaciekle walczącemu z nazizmem, a o wojnie oczyszczającym język z dyskryminujących rasowo i społecznie określeń. Państwo jest tu skromne, więcej się mówi i dyskutuje niż reformuje. Nie mówi się o imigrantach lecz o kulturowych mniejszościach. Siedmiu uczniów wystarczy by dzieciaki mogły uczyć się rodzimej mowy. Integracja Jawajczyków po 1948 roku, czyli kasacji imperium, była praosta – znali już niderlandzki. Każda szkoła miała swego Jawajczyka dobrze ich rozdzielono, imigranci chcą kwot na uniwerkach, w pracy i busingu, nie wiedzą, że nawet w USA właściwie już tego nie ma (Sorman 1997, s. 14). Filomena Essed uważa, że mniejszości wcale nie muszą się integrować, lewaczka ot – Kolumb ludobójca itd. (Sorman 1997, s. 16). W każdym mieście są ośrodki, które zachęcają by donosić na pracodawcę, mimo to skarży się niewielu (Sorman 1997, s. 18). Niemal odizolowany jest w środowisku uniwersyteckim Mart-Jan de Jong, gdy głosi, że multikulti to bzdura, że wszędzie na świecie są większości i mniejszości (Sorman 1997, s. 20). Prawie milion Holendrów żyje z zasiłku niezdolenego do pracy. Frank Bovenkerk chce akcji afirmacyjnej, ponieważ ograniczenie socjalu wywołałby jego zdaniem chaos. Nikt nie wie, co by się stało, skoro nawet Thatcher nie próbowała myśli Sorman (Sorman 1997, s. 24). Główną wadą asmymilacji po holendersku, jest zdaniem Sormana, dominacja socjologii nad ekonomią, kulturowego dyskursu naukowego nad konkretną kalkulacją ekonomiczną.
Niemcy tego błędu nie popełniają. Również oni dali się zaskoczyć fali imigrantów. Gastarbeiter przybywa zamiast Ossi – uciekinierów z NRD, służących w RFN jako tania siła robocza, po budowie muru (1962). Wszyscy jednak po zarobieniu pewnych pieniędzy wracali, z wyjątkiem Turków, którzy pozostali. W 1973 zahamowano imigrację z Turcji, ale dotychczasowi osiedleni w RFN Turcy połączyli rodziny (do tego akurat RFN zachęcała). Parcujący w branży motoryzacyjnej Ertekin Ozcan mówi tylko po niemiecku, ale nie ma obywatelstwa. W Niemczech obowiązuje prawo krwi, a nie ziemi, a i tak imigracja jest spora, co stanowi argument przeciw tym, którzy zrzucają winę na imigrację na ius solis. (Sorman 1997, s. 28). Udo Reinhold z „Forda”, uważa, że Turek to doskonały pracownik, zauważa, że gdy otworzyli nową fabrykę w Berlinie, tylko Turcy się zgłosili. Brueckkurs to słowo-klucz niemieckiego sukcesu asymilacji, oznacza ono kursy pomostowe w Kolonii i Berlinie, Turcy chętnie zdobywają wiedzę rzemieślniczo-majsterską. Organizują je Izby Handlowe i Izby Zawodowe, oraz Biuro Pracy, angażują się w to firmy prywatne, co oznacza mało pustosłowia, dużo konkretnej nauki, oczywiście plusem jest też to, że Turcy chcą się uczyć zwłaszcza ci świeżo przybyli, których nie zdeprymowała niemiecka przepełniona szkoła. Niemcy dają obywatelstwo raczej Aussiedlerom ze Wschodu, chociaż często nie mówią po niemiecku, są leniwi i opowiadają bajki o tym, że w domu podtrzymywali „niemieckość”. Helmut Kohl stawia na nich a nie Turków. Niemcy nie są krajem imigracji, a tylko azylu twierdzi. Klaus Werner Schatz z Ośrodka Badań Gospodarki Światowej w Kolonii (fenomen – uczelnia europejska, a niezależna od władz, uważa że gastarbeiterzy to zły pomysł – opróżniają swoje kraje z aktywnych obywateli, a w RFN opóźniają wdrażanie nowoczesnych technologii, ergo UE jest za Japonią (Sorman 1997, s. 47). RFN – dobrze sobie radzie, bo dominuje rachunek ekonomii nad socjologią i utopią…
Arnulf Baring, podczas swojego dramatycznego apelu o wolnorynkowe reformy i wzmożenie kreatywności w niemieckiej gospodarce w 1997 roku, przypomina o pladze niemieckiej bierności politycznej (Baring 2002, s. 10), i o charakterystycznym niemieckim poczuciu własnej wartości opartej od co najmniej 1871 roku głownie na dobrej kondycji i marce gospodarczej (Baring 2002, s. 11), czemu hołdował nawet technologiczny cesarz WII. Niemcy cierpią na niedostatek civic culture – kultury obywatelskiej, czy też demokratyczno-liberalnego zaangażowania, które zastępuje w dużym stopniu silniejszy niż gdzie indziej patriotyzm gospodarczy. Nic więc dziwnego, że rozwiązanie problemów społeczno-ekonomicznych w RFN dostrzega się bardziej w ekonomii niż w socjologii. Do atutów RFN należą decentralizacja, dzięki federalnemu ustrojowi państwa, daleko idąca niezależność nauk zawodowych i grup eksperckich od państwa i kult praktycyzmu, pragmatyzmu, innowacji i utylitaryzmu. Brak kompleksów kolonialnych, częściowo rekompensuje kompleks winy związany z II wojną światową. Decentralizacja daje większą kreatywność i elastyczność.
Od momentu powstania RFN stara się ona udowodnić swoją dojrzałość polityczną i humanitaryzm, co ma niebagatelne znaczenie w kontekście II wojny światowej i starań o odzyskania dobrego imienia wśród narodów świata. W Niemczech uznaje się, że Krisenmanagement – całość podjętych środków, które mają przyczynić się do udaremnienia zbrojnego konfliktu między państwami lub konfliktu między grupami społecznymi a państwem – może wymagać użycia środków cywilnych lub militarnych. Zarządzanie kryzysowe wspiera się na dwóch dokumentach: Zviele Krisenpravention, Konfliktlosung und Friedenskonsolidierung z maja 2004 roku, s. 81, i na: Białej Księdze Bezpieczeństwa RFN Weissbuch zur Sicherheitspolitik Deutschlands und zur Zukunft der Bundeswehr z 2006 roku, oraz art. 73.1 Ustawy Zasadniczej, który wskazuje odpowiedzialność władz federalnych za utrzymanie ciągłości państwa ochronę ludności cywilnej oraz jego obronę. Dominuje podejście holistyczne. Organy i służby związane z walką ze skutkami takimi zjawisk naturalnych jak intensywne opady śniegu w Badenii-Wirtembergii w styczniu 2007 roku, fala upałów w sierpniu 2003 roku, czy o rok wcześniejsza powódź na Łabie, są organizacyjnie połączone z innymi, które mają za zadanie zwalczanie terroryzmu. Władza federalna wspiera kraje związkowe w sytuacjach o szerokim zasięgu terytorialnym pozostawiając tym samym swoje zasoby koordynacyjne, informacyjne oraz doradcze. Landy mają prawo obrony terytorium przed wszelkimi zagrożeniami (pożar, powódź idt.) i tylko w sprawach czysto militarnych (atak zbrojny) zobowiązane są do ścisłej komunikacji i koordynacji ze stolicą federacji czyli z Berlinem.
Niemcy długo nie brały pod uwagę aktywnej i pełnej współpracy wojskowej w innymi państwami Europy i NATO poza granicami państwa. Dopiero decyzja Federalnego Trybunału Konstytucyjnego (Bundesverfassungsgericht) z 1994 r. otworzyła szersze możliwości dla udziału Bundeswehry w akcjach poza granicami kraju (Wyligała 2011, s. 134). Oznaczało to normalizację polityki RFn na forum międzynarodowym i koniec swego rodzaju kwarantanny przed ponownym przyjęciem na łono demokratycznej Europy (Pięciak 2000, s. 87). Pewien opór wobec poszerzenia obowiązków Niemiec na forum międzynarodowym stawiało pokolenie 68 roku, które ponad wszystko obawiało się politycznej agresywności nawet w dobrej sprawie. Do tego pokolenia należał m.in. Joschka Fischer, polityk partii zielonych, niegdyś lewacki działacz i wróg USA oraz NATO. Tak jak pozostaje Nowa Lewica bardzo sceptyczna pozostaje bardzo sceptyczna, co do pewności iż nastąpi rozwój ludzkości (gdy np. neokonserwatysta Fukuyama jest go niemal pewny), a jednocześnie jak bardzo zaangażowana bywa po stronie autentycznego liberalizmu i antytotalitaryzmu. O tym zaangażowaniu Berman pisze w dziele: „Władza i idealiści lub droga przez mękę Joschki Fischera i to, co po niej zostało” (2005, wyd. polskie Prószyński i S-ka Warszawa 2008). Widzimy w niej kontynuację opowieści o tym jak liberalizm tracił stopniowo złe klasowe oblicze a stawał się ideologią obrońców rzesz uciśnionych. Oczywiście prawica nadal postrzega liberalizm jako kwestię wyłącznie biznesową, stąd fenomen konserwatywnego neoliberalizmu, ale to już inna sprawa.
Berman zaczyna od zdjęć Joschki Fischera jako młodocianego zadymiarza bijącego policjanta (1973), które prawicowy „Stern” opublikował w styczniu 2001 roku (Berman 2008, s. 22). Zdjęcia stały się sądem nad Fischerem, wówczas niemieckim MSZ i pierwszym wicekanclerzem z Partii Zielonych, a pośrednio sądem nad całym pokoleniem 68 roku. Okazało się później, że Fischer obrzucał koktajlami Mołotowa ambasadę Hiszpanii w 1975 roku, to mu się jednak upiekło, ponieważ walka z hiszpańskim faszyzmem została oceniona pozytywnie przez opinię publiczną (Berman 2008, s. 31), gorzej, że uczestniczył w potkaniu OWP w Algierze w 1969 roku. Fischer wszedł do rządu w 1998 i choć reprezentował pacyfistycznych, antyreaganowskich Zielonych, zaaprobował interwencję NATO w Jugosławii, za co wyklęła go część własnej partii.
Przekonanie nowej lewicy, że faszyzm może się odradzać spowodowało, że Fischer poparł w 1998 roku akcję przeciw serbskim nacjonalistom. Podkreślał, że pierwszy raz niemiecki żołnierzy wyruszył by nieść pomoc, a nie podbijać (Berman 2008, s. 106). Wojnę w Jugosławii nazywa się często wojną liberałów. W 2001 i 2003 roku prawicowa ekipa Busha obnoszącego się ze swą religijnością nie umiała trafić do europejskich liberałów (Berman 2008, s. 116) wzorujących się coraz częściej na amerykańskiej „lewicy”, czyli na Democratic Party (amerykańska lewicą nazywali ortodoksyjni komuniści francuscy Cohn-Bendita). W WE/UE Otton von Habsburg i Cohn-Bendit (czerwony Dany, mr. Europe) mieli to samo zdanie na temat Serbii, że serbscy generałowie to mordercy i trzeba ich ukarać, mimo iż w wielu sprawach np. ekonomicznych prawica i lewica nadal toczyły zażarte boje (Berman 2008, s. 122). Clinton umiał wczuć się w europejski język sceptycyzmu i wahań, radził sobie nawet w Serbii mediując między Serbami a Albańczykami), lecz Bush, podobnie jak Jelcyn uchodził za stwora z innej planety (Berman 2008, s. 131). Berman ubolewa, że Bush nie nagłośnił dostatecznie niewątpliwych związków Baas z Al-Kaidą i Hezbollahem (Berman 2008, s. 137), ani licznych kurdyjskich przychodzących od ponad dekady (i nie tylko kurdyjskich) błagań o interwencję, lecz mądrzył się o amerykańskiej misji, co wyglądało na imperializm i butę. Powell, jako człowiek oświecony i taktowny, tylko częściowo zdołał zatrzeć złe wrażenie. Stąd Fischer powiedział nie w kwestii Iraku, a Chirac wręcz torpedował naciski USA i NATO na Irak (Schroeder ograniczył się do krytyki USA, Fischer nie krytykował interwencji, ale zgodził się na udział w niej, bo argumenty Donalda Rumsfelda go nie przekonały) Konserwatywny dziennikarz amerykański Michael Kelly wówczas odgrzebał dla amerykanów przeszłość Fischera i transatlantycki podział się pogłębił (Berman 2008, s. 155).
Fischera i jego podobnych europejskich lewicowych liberałów drażniło to, że Bush nie wystąpił z pozycji czysto humanitarnych (Berman 2008, s. 257). Berman uważa za tragedię, że choć niemal wszyscy i Amerykanie, i Europejczycy, i konserwatyści (jak Habsburg, Kelly czy Bush) i (lewicowi) liberałowie (Fischer, Kouchner, Glucksmann, Michnik, Blair, Havel) poza garstką „realistów” (np. Chirac) uważali, ze nie może się powtórzyć sytuacja z września 1935 roku, gdy na forum Ligi Narodów Goebbels mówił, że jako „suwerenne społeczeństwo” III Rzesza może robić co chce ze swoimi Żydami i obywatelami w ogóle, czemu nikt wówczas nie zaprotestował, to jednak się nie dogadano w sprawie Iraku w 2001 i 2003 roku. Blair uważał za błąd niedostatecznie podkreślenie humanitarnego wymiaru wyprawy, ale nie chciał pouczać Busha, zresztą zdaniem Bermana Brytyjczycy jak zresztą także Francuzi nie do końca zdawali sobie sprawę ze znaczenia 11.09. (Berman 2008, s. 260). Fischer uważał, że „Amerykanie nie potrafią grać w szachy” i miał rację, ale w 2005 żałował, że jednak nie wsparł interwencji (Berman 2008, s. 288-289). Zdaniem Bermana pokolenie 68’ po 2003 roku w dużym stopniu wypaliło się ideowo, jednak wydaje mi się, że ten wniosek jest nieco przesadzony, choć z pewnością rozłam na linii USA/UK-Francja/RFN może jeszcze długo zaciemniać obraz polityki międzynarodowej. Z opowieści Bermana wyciągam wniosek, że lewica potrafi produkować znakomitych liberałów, oddanych sprawie mocniej niż co, którzy zaczynali jako liberałowie. W porównaniu np. z Holandią udział wojsk RFN we wspólnych projektach sił obronnych UE jest niewielki. Niemcy mają długoletnie i dawne tradycje myśli politycznej koncentrującej się na oświeceniowo-liberalnych tendencjach pokoju, przez kooperację i handel. Tendencje te poprzedzały ONZ i SA bardzo wyraźnie widoczne w pismach m.in. Immanuela Kanta: „…żaden traktat pokoju nie będzie poczytany za ważny, jeśli potajemnie zachowa się w nim materiał, który mógłby posłużyć jako zalążek przyszłej wojny…” (Kant 1992, s. 30). Nieco mniej jasne jest podejście Kanta do interwencji pokojowych takich jak w 2003 roku w Iraku. Niestety w XIX wieku nacjonalizm, imperializm i brutalnie pojmowana Realpolitik zdominowały niemiecki dyskurs wojskowy i polityczny (Wolff-Powęska 1979).
W obrębie RFN organizacja cywilnego zarządzania kryzysowego, funkcjonuje w warunkach systemu federacyjnego. Oznacza to dwupoziomowe realizowanie procedur zarządzania kryzysowego: na poziomie centralnym przez federację (Bund) oraz lokalnym przez kraje związkowe (Länder). Określenia: zivile Krisenmanagement i zivile Krisenprävention nie wykluczają użycia środków wojskowych do prewencji kryzysowej. Atak Al-Kaidy na USA w 2001 roku i powódź z 2002 roku we wschodniej części RFN miały wpływ na ustawodawstwo RFN w sprawie zarządzania kryzysowego. Wyraźnie oddzielono ZK od prewencji. Postawiono nacisk na wspieranie inicjatyw budowy instytucji pokojowego załatwiania sporów. Pojęcia Konfliktprävention i Krisenprävention odnoszą się nie do prewencji lecz do ograniczania eskalacji sytuacji kryzysowych. Sił Bundeswehry (8000 żołnierzy) użyto w po raz pierwszy w Hamburgu podczas nagłej powodzi w lutym 1962 roku, która przyniosła 337 ofiar śmiertelnych. Pod wpływem tego wydarzenia zmieniono artykuł 35 konstytucji, i tak w 1997 Bundeswehra zwalczała już skutki powodzi na Odrze, a w 2002 roku na Łabie, oraz zabezpieczała transport materiałów radioaktywnych (CASTOR -Transporte), Biała Księga Bezpieczeństwa RFN i Przyszłości Bundeswehry z 2006 roku uwzględniała tzw. zagrożenia asymetryczne jak terroryzm, zmiany klimatu itd. Zarządzanie kryzysowe nie jest zdeterminowane geograficznie lecz traktowane globalnie (Wyligała 2011, s. 135). Zmiany miały związek z wnioskami z brukselskiej konferencji pt. European Security Strategy, z 12 grudnia 2003 roku i referatem Javiera Solany.
Niemiecka Ustawa Zasadnicza w art. 35 dopuszcza użycie Bundeswehry jako pomocy technicznej dla sił policyjnych krajów związkowych w zwalczaniu katastrof naturalnych i przemysłowych. Rozwijana intensywnie jest współpraca cywilno-wojskowa w prawie i praktyce. Jedynie w sprawach typowo militarno-obronnych, podobnie jak w dyplomacji zagranicznej i handlu międzynarodowym wszystko decyduje się na poziomie federalnym, bez konsultacji z Landami (Wyligała 2011, s. 137). Landom pozostają obowiązki policyjno-ratownicze. Zadania te z reguły są dokładniej uregulowane w szczegółowych aktach prawnych Landów. Sama organizacja policji w ramach poszczególnych Landów może być odmienna. Hesja traktuje ZK całościowo, Bawaria dzieli je na policyjne i niepolicyjne. Do dyspozycji Landu w razie wyjątkowego zagrożenia są jednostki Federalnej Służby Ochrony Granic. W gestii władz Landu Bremy od stycznia 2009 roku pozostają: zwalczanie niebezpieczeństw pożarowych, ratownictwo medyczne ludzi, techniczne ratownictwo ludzi i zwierząt w sytuacjach zagrożenia życia, ochronę dóbr materialnych, techniczną pomoc w sytuacjach katastrof środowiskowych, wypadków i w stanach zagrożenia publicznego, wynikających ze zdarzeń naturalnych, powodzi i ulatniania się gazu, katastrof budowlanych i podobnych zdarzeń, 2. Profilaktyczną ochronę i zapobieganie wymienionym zagrożeniom (Wyligała 2011, s. 138). W latach 2001-2004 ujednolicono system zarządzania kryzysowego. Ujednolicono też wskazania administracyjno-organizacyjne do tworzenia sztabów zarządzania kryzysami. Współpraca między Landami ma przebiegać za pośrednictwem jednostek Bundeswehry i Technisches Hilfswerk (THW). W sytuacjach o szczególnym znaczeniu koordynację działań lub zarządzanie akcją może przejąć także urząd kanclerski. Także MSW może tworzyć sztaby kryzysowe w zależności od sytuacji, jak wobec chmury wulkanicznej znad Islandii w kwietniu 2010 roku. Główny sztab kryzysowy został zorganizowany w siedzibie Niemieckiego Bezpieczeństwa Lotów (Deutsche Flugsicherung) w Langen. W jego skład weszli eksperci powołani przez ministerstwo, eksperci ds. bezpieczeństwa lotów z Langen, przedstawiciele Niemieckiej Służby Meteorologicznej (Deutsche Wetterdienst), Federalny Urząd Nadzoru Bezpieczeństwa Lotów (Bundesaufsichtsamt für Flugsicherung) oraz na zasadzie kontaktowej członkowie urzędu lotniczego Eurocontrol z Maastricht i konsultacyjnej przedstawiciele towarzystw lotniczych, szerzej (Wyligała 2011, s. 140). Wspólnym dla landów i federacji gremium konsultacyjnym i koordynacyjnym w sytuacji kryzysowej jest Międzyministerialna Grupa Koordynacyjna -Interministerielle Koordinierungsgruppe des Bundes und der Länder
IntMinKoGr pełni funkcję pomocniczą i dopełniającą w ramach systemu zarządzania kryzysowego, działając na podstawie ekspertyz, szczególnie przydatnych przy pandemiach. Länder Übergreifende Krisenmanagement -Übung/Exercise (LÜKEX) to funkcjonujący od 2004 roku system ćwiczeń zarządzania kryzysowego pomiędzy strukturami federacji i Landów (Wyligała 2011, s. 141). Innym elementem ZK w RFN jest Bundesamt für Bevölkerungsschutz und Katastrophenhilfe (BKK), który rozpoczął swoją działalność w 2004 roku. Specyfiką niemieckiego systemu zarządzania kryzysami jest występowanie wielu podmiotów doradczych oraz organizacji pomocy cywilnej i technicznej. Spotykają się one z organami federalnymi i związkowymi w ramach kilku platform koordynacyjnych i dyskusyjnych (Wyligała 2011, s. 142). Nowinką 2001 roku jest satelitarny system ostrzegania (SatWaS), który umożliwia natychmiastowe rozpowszechnianie komunikatów urzędowych o zagrożeniu drogą radiową. Włączeni są do niego wszyscy publiczni i prywatni nadawcy radiowi, portale internetowe oraz duże agencje prasowe, a także Deutsche Bahn. Od 2008 zawężono liste sytuacji w których ma być używany (Wyligała 2011, s. 145). RFN kładzie duży nacisk na zdolność do podejmowania szerszej kooperacji, budowania koalicji i integrowania zasobów, które przydają się w sytuacjach kryzysowych.
Auswärtiges Amt chroni interesy i bezpieczeństwo zarówno obywateli Niemiec jak całej UE. Centrum posiada opracowane na wypadek kryzysu scenariusze i sposoby pomocy oraz ewakuacji obywateli Niemiec dla prawie setki różnych państw. W przypadku gdy wymagana jest akcja cała UE, RFN musi kontaktować się z Grupą Kierowniczą ds. Sytuacji Kryzysowych przy Sekretariacie Generalnym Rady UE Niemieckie MSZ współpracowało z nim w walce ze skutkami tsunami w Tajlandii w 2004 roku, huraganu Katharina w USA oraz trzęsienia ziemi w prowincji Syczuan w Chinach w 2008 roku. Istnieje tu możliwość uzycia Bundeswehry do celów niemilitarnych poza granicami RFN. Przedstawiciel Bundeswehry jest członkiem sztabu kryzysowego w MSZ i pełni rolę oficera łącznikowego w ramach kooperacji z cywilami. Istnieje też współpraca landów z krajami np. Badenia -Wirtembergia na podstawie porozumień dotyczących ponadgranicznej pomocy w przypadku katastrof współpracuje z departamentami z Francji i szwajcarskimi kantonami w zakresie udzielania pomocy, użyczania jednostek, i informowania o zagrożeniach. W latach 2008-2010 RFN wysyłała żołnierzy na misje w Libanie, Darfurze, Sudanie, Afganistanie, Gruzji, Etiopii i Erytrei, policjantów zaś w Darfurze, Sudanie i Liberii i Kosowie. Wysyłała także cywilnych ekspertów. Berlin wspiera także finansowo takie organizacje jak ASEAN poprzez doradztwo i środki finansowe w wysokości 3,5 mln euro przekazane w latach 2009-2010 Nie rozmach, lecz skuteczność działań stanowi o pozytywnej ocenie bilansu prezydencji RFN.
Warto też dodać kilka słów na temat reakcji RFN na kryzys krymski czy też ukraiński trwający od 2014 roku, gdy polscy i nie tylko polscy dziennikarze w sposób nieodpowiedzialny podkręcali atmosferę paniki. Przykładem może być więc artykuł Bartosza Wielińskiego w Gazecie Wyborczej 7-8 marca, s. 2, pt.: „Czy Europa będzie umierać za jakąś Narwę”. Pisze on tam o utrzymującym się niemieckim pacyfizmie, o przekonaniu, że RFN nie potrzebuje silnej armii, bo otaczają ją same przyjazne państwa, a dalej o zniesieniu poboru w 2011 roku, kiedy uważano, że armia będzie niosła głownie, lub wyłącznie pomoc humanitarną, a zaraz potem jednak o tym, że niemiecka MON Ursula von der Leyen powołuje kolejny batalion pancerny (teraz Niemcy mają 225 Leopardów II w 6 batalionach pancernych), złożony z czołgów zamówionych w Krau-Maffei Wegman, lub od Holendrów, którzy rezygnują z czołgów. Wieliński pisze o braku europejskiej solidarności, zapomina o procedurach NATO, które już od dawna zakłada, że w razie zagrożenia Bałtów i/lub Polski 4 dywizje (2 US Army, 1 Bundeswehry i 1 British Army) ruszają Niziną Środkowoeuropejską na Zachód, zatem jego artykuł uważam za głupie sianie paniki. W tym samym numerze „Gazety Wyborczej” znajdziemy wywiad Wielińskiego z prof. Karlem Schloeglem o niemieckim pacyfizmie, o sympatykach Rosji (Ruslandversteher) z lewa i prawa (głównie skrajnego lewa i prawa), o Die Linke uważających, że na Krymie referendum odbyło się jak trzeba (mieli tam obserwatorów), o wrogach USA, który lubią Rosję, pastorze Friedrichu Schorlemmerze, dysydencie z NRD, uważa, że III Rzesza powinna zawsze naprawiać krzywdy jakie wyrządziła Rosjanom, choć w ZSRR wyrządzała ją głównie Ukraińcom i Białorusinom, ale to dla wielu Niemców nierozróżnialna Zwischeneuropa. Rosja nie uchodzi w niemieckim mainstreamie za agresora. Mimo to szybko liczba ankietowanych Niemców nieufających Putinowi zaczęła rosnąć, a na współczesnym polu walki liczy się jakość a nie ilość sprzętu bojowego.
BIBLIOGRAFIA:
• Baring A., Czy Niemcom się uda? Pożegnanie złudzeń, Wyd. Dolnośląskie Wrocław 2002.
• Berman P., Władza i idealiści lub droga przez mękę Joschki Fischera i to, co po niej zostało, Prószyński i S-ka Warszawa 2008.
• http://www.auswaertigesamt.de/dipolo/de/Aussenpolitik/Themen/Krisenpraevention/Grundlagen/Aktionsplan.html
• Kant I, O wiecznym pokoju, Wydawnictwo UWr Wrocław 1992.
• Pięciak W., Niemcy droga do normalności. Polityka zagraniczna RFN od wojny o Kuwejt do wojny o Kosowo, Warszawa 2000, s. 87
• Sorman G., W oczekiwaniu barbarzyńców, Arcana Kraków 1997.
• Wolff-Powęska A., Doktryna geopolityki w Niemczech, IŻ Poznań 1979.
• Wyligała H., Uwarunkowania systemu zarządzania kryzysowego w Republice Federalnej Niemiec, „Rocznik bezpieczeństwa międzynarodowego” 2010/2011, s. 133-154.
Też pomocny artykuł w różnych dyskusjach.